Publicystyka

Konformizm

Edukacja/Prawa dziecka | Publicystyka

Moje obserwacje z działu psychologii społecznej - konformizm

Najbardziej interesującym mnie tematem w ramach psychologii społecznej jest konformizm. Jest to temat szeroki i fascynujący, gdyż wyjaśnia przyczyny wielu ludzkich zachowań, które z pozoru są niezrozumiałe, nieetyczne bądź bezsensowne dla przeciętnego człowieka. Konformizm z bardzo dużą mocą wpływa na zachowanie większości ludzi, raczej trudno byłoby znaleźć człowieka, któremu konformistyczne zachowania byłyby zupełnie obce. A jednak często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak ważnym determinantem naszego zachowania są cudze wpływy.

Często słysząc w telewizji, radio lub innych mediach o różnych okrucieństwach, do których dopuszczają się ludzie, mówimy: „nie rozumiem, jak można zrobić coś takiego”, „to mógł zrobić tylko jakiś potwór”. Badania nad konformizmem pokazują jednak, że tych wszystkich strasznych rzeczy dokonać mógłby tak naprawdę każdy z nas. Najlepszym przykładem tego może być eksperyment Milgrama, w którym uległość autorytetowi doprowadziła badanych do zadawania bólu bezbronnym osobom. Badani mieli traktować „uczniów” prądem elektrycznym po każdej błędnej odpowiedzi. Mimo krzyków, próśb o zakończenie eksperymentu, łez i jęków „uczniów” osoby badane nie protestowały i kontynuowały eksperyment zgodnie z poleceniem eksperymentatora. Niewiele osób wycofało się badania, choć gdyby w innych warunkach zapytać te same osoby o ocenę moralną takiego postępowania, zapewne byłaby ona negatywna. Eksperyment ten pomaga wyjaśnić okrucieństwa, których dopuścili się np. hitlerowcy. Pokazuje to też, że często „dobry człowiek” zdolny jest do zachowań, o które nigdy byśmy go nie posądzili.

Interesujące jest również to, w jakich warunkach ujawnia się konformizm. Nie jest to bowiem cecha bezwzględnie związana z osobowością, lecz zależy od wielu różnych czynników. Gdy zmieniono warunki eksperymentu Milgrama, liczba osób „wyłamujących się” również ulegała zmianie. Kiedy np. eksperymentator wydawał badanym polecenia przez telefon, a nie jak wcześniej osobiście, więcej osób rezygnowało z dalszego rażenia prądem swoich „uczniów”. Podobne wnioski można wyciągnąć z innych badań nad konformizmem. Kolejny eksperyment Milgrama, przeprowadzony tym razem w warunkach naturalnych wykazał, że ludzie konformizują się bardziej, kiedy wpływać ma na nich grupa od trzech do pięciu osób, niż kiedy wpływa jedna czy dwie osoby. Badano reakcje przechodniów na osoby stojące na zatłoczonym chodniku i spoglądającymi w niebo.

Innym czynnikiem, mającym wpływ na postawy konformistyczne, jest jednomyślność grupy. Bardzo dobrze obrazuje to jeden z eksperymentów Ascha. Osoba badana miała się wypowiedzieć w grupie osób podających błędną odpowiedź. W grupie tej znajdowała się też jeszcze jedna osoba, która podawała odpowiedź właściwą. Skutkiem tego osoba badana również podawała odpowiedź zgodną ze swoim przekonaniem. Wnioskować z tego można, że gdy choć jedna osoba „wyłamie” się z tłumu, innym również łatwiej będzie postąpić podobnie i zachować się nonkonformistycznie. Drugą stronę tego zjawiska można zaobserwować w eksperymencie Nemeth’a i Chiles. Osoby badane miały za zadanie nazywać przedstawiane im kolory. Wcześniej obserwowały, jak zadanie wykonuje inna grupa, w której trzy osoby właściwie rozpoznały kolor, a czwarta podała odpowiedź błędną. W trakcie badania okazało się, że nawet kiedyś większość grupy podawała złą odpowiedź, osoba badana była w stanie jako jedyna podać odpowiedź dobrą. Kiedy natomiast osobie badanej nie prezentowano wcześniej działania innej grupy (w której znajdowała się jedna nonkonformistyczna osoba), wynik badania był zupełnie inny. Osoba badana odpowiadała wtedy tak, jak reszta grupy, czyli udzielała błędnej odpowiedzi co do prezentowanego koloru.

Spójność grupy jest czynnikiem, który wpływa na wzrost konformizmu. Grupa wywiera silniejszy wpływ na jednostkę, jeśli jest spójna. Trudniej byłoby grupie osób np. starszych wpłynąć na zachowanie osoby młodej, niż rówieśnikom tej osoby. Zasada ta dotyczy także poczucia związku jednostki z daną grupą. Im bardziej ta osoba czuje się z grupą związana, tym większy wpływ na nią będzie miała dana grupa. Dzieje się tak, ponieważ im silniejszy jest związek z grupą, tym większy lęk przed utratą akceptacji jej członków.

Wydaje mi się, że łatwiej ulegają wpływom innych osoby o niskiej samoocenie. Moje przepuszczenia związane są faktem, ż im wyższym autorytetem cieszy się osoba, której należy się podporządkować, tym więcej osób to robi. Przykładem tego może być jeden z wariantów eksperymentu Milgrama, kiedy prowadzić ma go osoba postrzegana przez badanych jako jedna z nich. Kiedy w pewnym momencie osoby badane odmówiły kontynuowania badania, „asystent” eksperymentatora miał wymierzać wstrząsy zamiast nich. Większość badanych zaczęła protestować, niektórzy z nich przeszli nawet do konkretnych czynów, mających na celu zatrzymanie dalszych badań. Wskazuje to, że ludzie chętniej podporządkowują się osobom, które uważają za ważniejsze, mądrzejsze, o wyższym statusie. W związku z tym osoby o niskiej samoocenie mogą częściej wykazywać zachowania konformistyczne, ponieważ więcej osób wydaje im się być kimś o większej władzy i autorytecie niż osobom z przeciętną samooceną.

Choć samo pojęcie „konformizm” kojarzyć się może negatywnie, nie zawsze musi mieć takie znaczenie. Często bowiem zachowujemy się konformistycznie, aby np. nie sprawić komuś przykrości. Wydaje mi się również, że przesadna grzeczność jest również pewną formą konformizmu - jesteśmy mili, pomocni i serdeczni dla osób, których najchętniej widzielibyśmy na innej planecie. Wynika to m.in. z kultury, która jest szczególnie charakterystyczna dla krajów cywilizacji wschodu. W krajach takich jak Japonia istnieją bardzo silne związki rodzinne, co wiąże się z szanowaniem tradycji, dużym poczuciem odpowiedzialności za pozostałych członków rodziny. W tej kulturze bardzo ważną cechą jest lojalność, grzeczność czy szacunek dla osób starszych i przełożonych, w związku z czym osobiste opinie czy odczucia danej osoby stają się nieistotne, a zachowanie przebiega zgodnie oczekiwaniami społecznymi.

O konformizmie mówić natomiast nie można, w przypadku kiedy po złożeniu publicznej deklaracji grupa naciska na zmianę zdania, lub po prostu wyraża inne stanowisko. Osoba, która publicznie wyraża swoją opinię nie zmieni zdania nawet, kiedy większość ludzi będzie wyrażać opinię sprzeczną z opinią tej jednostki. Jeśli jednak sprzeciw grupy będzie się powtarzał, osoba ta przy następnej okazji do wyrażenia swojego zdania najprawdopodobniej będzie mniej radykalna, a jej opinia będzie bardziej zbliżona do opinii ogółu. Wynika to z badań przeprowadzonych przez Saltzsteina i Sandberga.

Równie interesującym zjawiskiem jak konformizm jest dla mnie zjawisko oporu. Można powiedzieć, że jest czymś zupełnie przeciwnym do konformizmu, jednak można dostrzec między tymi zjawiskami jakiś związek. Każde z nich bowiem związane jest z pewną formą presji wywieranej przez społeczeństwo. Opór jednak jest odpowiedzią na zbyt silną presję, w wyniku której dochodzi do powstania poczucia zagrożenia wolności danej jednostki. Można go zaobserwować np. w momencie, kiedy ktoś próbuje wywrzeć zbyt duży nacisk na wymuszenie u danej osoby jakiegoś zachowania. Dobrze ukazuje to eksperyment Heilman przeprowadzony na ulicach Nowego Jorku. Ludzie chętniej podpisywali deklaracje dla ankieterów, kiedy ci twierdzili, że pewne środowiska chcą zabronić rozpowszechniania i podpisywania tego typu deklaracji. Stąd też wydaje mi się, że osoby przekorne mają silniejszą potrzebę manifestowania swojego poczucia wolności i odrębności od innych ludzi.

Innym ciekawym elementu konformizmu jest mechanizm związany z sugestią. Jednym z eksperymentów badających to zjawisko był eksperyment Jacobsa i Campbella przeprowadzony na Northwestern University. Podobnie jak w badaniach Sherifa wykorzystano zjawisko autokinezy. Zadanie polegało na ocenie odległości. Okazało się, że oceny badanych były uzależnione od oceny pierwszej osoby, która wyrażała swoją opinię. Osobą tą był pomocnik eksperymentatora, który specjalnie podawał mocno zawyżone odległości. Wszystkie oceniające po nim osoby również podawały zawyżone odpowiedzi, gdyż były one uzależnione właśnie od pierwszej zasłyszanej wypowiedzi, która zadziałała jak sugestia. Co ciekawe, mechanizm ten funkcjonuje nie tylko w sytuacji tak błahej jak ta stworzona w tym eksperymencie – jego działanie widać także w kwestiach poważnych, jak życie i śmierć. David Phillips stwierdził bowiem, że po ujawnieniu w mediach informacji na temat czyjejś samobójczej śmierci, odnotowuje się wzrost liczby prób samobójczych czy wypadków lokomocyjnych (samochodowych bądź lotniczych). Ten przykład pokazuje, jak duży wpływ na ludzkie działania ma siła sugestii.

Wszystkie te zjawiska są trudno dostrzegalne na pierwszy rzut oka w codziennych sytuacjach, jednak dostrzeżenie ich nie jest niemożliwe. Jako przykład podać mogę subkulturę punk, której głównym założeniem jest non- lub wręcz antykonformizm. Niezależność, samodzielność myślenia, indywidualizm – to główne zasady będące swoistym kryterium przynależności do tej grupy. Jednak i wśród jej członków rozróżnić można osoby bardziej lub mniej konformistyczne. Zdarza się bowiem – jak w każdej grupie – że pod wpływem kilku osób jednostka rezygnuje ze swoich poglądów i wartości na rzecz wspólnoty. Idea punka zakłada między innymi antywojenne i antyprzemocowe nastawienie, pogardę dla rozwiązań siłowych. Kiedy natomiast pojawi się rzeczywisty lub wyimaginowany wróg z etykietką „faszysty”, duża część osób o poglądach pacyfistycznych nagle zaciska pięści i z bojowym okrzykiem rusza do walki, w której używa przemocy fizycznej – którą jeszcze przed chwilą się brzydziła. Co ciekawe, gdyby te osoby po chwili zapytać, za co tak nienawidzą „faszystów” – wszyscy zgodnie odpowiedzą: za przemoc. Jest to jednak przykład skrajnie radykalnej części tej grupy społecznej, zazwyczaj do subkultury tej dołączają osoby niekonwencjonalne, często z natury postępujące przekornie i tak, by jak najbardziej wyróżniać się z tłumu.

Dla kontrastu przytoczę też przykład subkultury, w której każda próba wyrażenia odmiennego zdania niemal zawsze wiąże się z nieprzyjemnymi konsekwencjami, a kilka takich prób prowadzić może wręcz do wykluczenia ze środowiska i ustanowienia tej osoby jako wroga nr 1. Są to skinheadzi, zwłaszcza ich nacjonalistyczne skrzydło. W tych grupach każdy, kto choćby w tylko jednej kwestii wyraził sprzeciw, musi liczyć się z wysokim prawdopodobieństwem zostania odrzuconym. Źle wypastowane buty, nieodpowiedni znajomi lub choćby nieznaczna niezgodność ze światopoglądem grupy – jakiekolwiek odstawanie nie jest tam mile widziane. Ciekawym przykładem może być sytuacja, w której grupa skinheadów dostrzega osobę płci przeciwnej, uznaną przez ową grupę za „wrogi element”. Członkowie grupy wyrażają dla tej osoby pogardę lub nawet obrzydzenie i zapewniają, że nigdy w życiu nie zbliżyliby się nawet do kogoś takiego. Kiedy jednak któryś z członków grupy zostaje sam na sam z tą osobą, presja przestaje działać a determinantem zachowania stają się bardziej osobiste odczucia i preferencje. Co więcej: presja tej grupy może być tak silna, by doprowadzić do rozpadu wieloletnich związków.

Wydaje mi się, że konformizm jest pewną formą zrzucenia odpowiedzialności za swoje własne czyny na grupę. Wygodniej jest bowiem zrezygnować z niej i móc usprawiedliwiać się słowami „wszyscy tak robią”, „to on mi kazał”. W sytuacji, w której ktoś jako jedyna lub jedna z niewielu osób protestuje, jednostka ta przyjmuje na siebie o wiele większą odpowiedzialność, niż gdyby takie samo zachowanie zdarzyłoby się komuś, kto znajduje się w „większości”. Ludzie mogą się bać tej odpowiedzialności i konsekwencji z tym związanych. Wielu ludziom również może się zwyczajnie nie chcieć myśleć i analizować codziennych sytuacji, w których czasem zupełnie nieświadomie podążają za tłumem. Bezrefleksyjnie mówią i robią to, co przyjęło się mówić i robić w ich środowisku. Stąd też wydawać by się mogło, że konformizm jest związany z konserwatyzmem danej osoby. Tak się dzieje na przykład w przypadku kontynuowania tradycji, czemu często nie towarzyszy jakakolwiek refleksja nad słusznością czy sensem takiego postępowania. Tradycja przyjmowana jest jako coś osobistego, własnego, choć w rzeczywistości nie wynika to z żadnych wyznawanych wartości czy poglądów.

Podsumowując: konformizm jest zrezygnowaniem ze swojego zdania lub zachowania, które preferowalibyśmy będąc sami, ze względu na otaczających nas ludzi. Może to być cecha pozytywna (objawiająca się w grzeczności lub spowodowana empatią) lub negatywna (kiedy działając zgodnie z grupą robimy komuś krzywdę, tak jak pokazywał to eksperyment Milgrama). Jego nasilenie, obecność lub brak w postępowaniu danej osoby jest zależny od wielu czynników zewnętrznych i wewnętrznych. Konformizm paradoksalnie może też prowadzić do zachowań nonkonformistycznych – jak w badaniach Ascha, które pokazały, że jednostka wzorując się na osobie nonkonformistycznej przełamuje swój własny konformizm. Dlatego też uważam ten dział psychologii społecznej za tak interesujący – ma bardzo duży wpływ na działania jednostek i mas, a jednocześnie kryje w sobie wiele ważnych mechanizmów, pozwalających zrozumieć ludzkie postępowanie.

salud!

Amsterdamskie getto biedy i kłamstwa prawicowych mediów

Świat | Dyskryminacja | Lokatorzy | Publicystyka | Tacy są politycy

Czytając prawicowy portal wpolityce.pl można odnieść wrażenie, że holenderskie homolobby jest tak silne, że będzie zamykać homofobów w gettach kontenerowych.

Jednak pomysł jest raczej terroryzowaniem większości seksualnej. Represjom będzie bowiem poddawany każdy, kto uprzykrza życie homoseksualistom, stosuje wobec nich mobbing, tyranizuje ich, obraża.

Tak pisze wpolityce.pl powtarzając za Faktem będącym polską tubą programową tabloidowego koncernu Axel Springer . Koncern jest znany ze swojej jednoznacznej linii polityki redakcyjnej.

Axel Springer jest koncernem pro-izraelskim za co krytykują go środowiska muzułmańskie i lewica antysyjonistyczna. Die Welt należący do Axel Springera słynie z pisaniny o polskich obozach śmierci i odmawia drukowania sprostowań w tej sprawie.

Axel Springer jest jedynym niemieckim wydawnictwem, które w swoich gazetach publikuje wyłącznie reklamy wyborcze partii prawicowych. Dziennikarze musieli przez wiele lat podpisywać lojalkę, iż będą w swoich artykułach promowali gospodarkę wolno-rynkową i NATO.

Po zamachu na Rudiego Dutchke w kwietniu 1968 niemieccy studenci zorganizowali manifestację pod siedzibą Axel Springera, którego uważali za współodpowiedzialnego nagonki na środowiska lewicowe i sam zamach.
Dziennikarze Bilda i Faktu znani są również z szerzenia propagandy nacjonalistycznej. Tak było podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w Niemczech gdzie Axel Springer jątrzył po obu stronach. Podobnie było 11 listopada 2011 roku. To należący do Axel Springera Fakt zorganizował największą nagonkę na niemieckich antyfaszystów, która miała podłoże stricte narodowe.

Tyle o niemieckim gigancie, przejdę teraz do sprawy, którą Axel Springer serwuje w Polsce, a portal wpolityce.pl wciska w prawicową michę swoim czytelnikom.

To prawda, że władze Amsterdamu chcą stworzyć specjalne kontenerowe getto pod stałym nadzorem policji. Jednak informacja podawana przez tabloidy i media prawicowe to zupełne przeinaczenie faktów. Do „wiosek szumowin” gdyż tak w politycznym żargonie mają się nazywać amsterdamskie osiedla kontenerowe nie mają trafiać homofobi tylko „uciążliwi lokatorzy”. Zupełnie tak samo jak w Poznaniu gdzie działa Jarosław Pucek nazywany już „wielkopolskim Rudolfem Hoessem”.

Żeby było śmieszniej, taką politykę mieszkaniową postuluje holenderski ultraprawicowiec Geert Wilders (na zdjęciu). Wilders chce w ten sposób odseparować żyjących w biedzie imigrantów od białych.

Wielu polskich prawicowców sympatyzuje z Geertem Wildersem i nie przeszkadza im fakt, że postuluje on również pozbycie się z Holandii Polaków.

Ot i co się kryje za rzekomym homolobby, które ponoć represjonuje "normalnych".

telegraph.co.uk

PS. Po napisaniu powyższego artykułu dowiedziałem się jednak, że ktoś z urzędników wymienił homofobiczne dokuczanie jako jedną z form bycia "trudnym lokatorem". Pragnę zaznaczyć, że w Polsce tego typu nękanie sąsiada również podchodziłoby pod bycie trudnym lokatorem. Byłoby to zwyczajne dokuczanie sąsiadowi.

https://cia.media.pl/nowy_integralistyczny_konserwatyzm_omowienie

Kilka zdań o pewnym popularnym zdaniu

Gospodarka | Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

Ostatnio różne grupy aktywistów społecznych, również tych, którzy w jakiś sposób nawiązują do lewicowych tradycji, np. Ruch oburzonych, na swoich stronach promują cytat Margaret Thacher:

Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeżeli rząd mówi, że komuś coś "da", to znaczy, że zabierze Tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.

Pomijając to, czy rzeczywiście rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy oraz ignorując fakt, kto wypowiada dane zdanie, warto się zastanowić trochę ogólnie, jaką informację przekazuje cytowana wypowiedź i jaką funkcję polityczną pełni.

Stawianie anarchizmu z głowy na nogi

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Zapewne wielu i wiele z was, podobnie jak ja, spotykało się z kompletnym brakiem zrozumienia dla idei i ruchu anarchistycznego. Dotyczy to nawet osób uważających się za anarchistów. Brak świadomości co do istoty tego, czym jest anarchizm, za czym się opowiada, przeciwko czemu jest itd. prowadzi często do idiotycznych nieporozumień i jałowych sporów. Postaram się krótko spisać kilka uwag na ten temat.

Anarchizm to przede wszystkim ruch społeczny

Kiedy sięgamy po pierwsze lepsze opracowanie dotyczące anarchizmu, najczęściej trafimy tam na mniej lub bardziej krytyczne analizy poglądów osób, które uważane są za głównych myślicieli anarchizmu. Przejawiają się zawsze te same nazwiska - Godwin, Stirner, Proudhon, Bakunin, Kropotkin, Malatesta, w nowszych publikacjach pojawi się także Bookchin albo nawet Chomsky. W lepszych opracowaniach pojawi się także Emma Goldman. Czytając tego rodzaju teksty odnosimy wrażenie, że anarchizm to głównie filozofia polityczna, zbiór mniej lub bardziej oderwanych od rzeczywistości pomysłów panów w długich brodach, którzy rozprawiali na temat idealnego, utopijnego społeczeństwa.

Jak prywatyzacja mienia komunalnego ogranicza wolność

Gospodarka | Publicystyka | Transport

Jednym z obowiązujących w idei neoliberalizmu mitów jest teza, iż własność prywatna jest równoznaczna z wolnością. Własność ma być tą piękną rzeczą, którą "komuniści chcieli nam zabrać".

Stąd też nieuzasadnione prywatyzowanie wszystkiego. Prywatyzuje się mieszkania komunalne, instytucje odpowiedzialne za dopływ prądu i ogrzewania, kolej, a nawet drogi. Neoliberałowie chcą stopniowo rozmontowywać państwo, ale nie po to aby zlikwidować aparat represji jakim ono jest tylko żeby kapitaliści sami przejęli jego funkcje.

Prywatyzacja dróg jest nierozerwalnie związana z wprowadzeniem opłat za ich użytkowanie. Jak je egzekwować? Bardzo łatwo. Można zainspirować się autorytarnym Singapurem w którym samochody są śledzone przez satelitę, rachunki można wysłać mailem lub od razu obciążyć konto bankowe. Oto jak na wolność wpływa prywatyzacja dróg publicznych.

To samo może się tyczyć użytkowania chodników. Mało kto wie, że na Marszałkowskiej w okolicy pawilonów w którym mieści się Empik część chodników już jest prywatna. Należy do właścicieli znajdujących się w pawilonach sklepów. Oczywiście nie pobierają opłat od milionów użytkowników chodnika dziennie za jego użytkowanie jednak zaczęliby to robić gdyby wszystkie chodniki zostały sprywatyzowane.

Prywatyzacja chodników łączyłaby się ze śledzeniem ruchu pieszych. Możliwe, że za pomocą fotoradarów. Brzmi to kuriozalnie jednak w teorii jest to możliwe. Ewentualnie można by było zatrudniać ochroniarzy do ściągania opłat.

Cytując Rothbarda:

(...) powinno się zaznaczyć, że nowoczesna technologia czyni jeszcze bardziej wykonalnym gromadzenie i rozpowszechnianie informacji o spłacaniu przez ludzi ich rat kredytów i zapisów o dotrzymywaniu bądź naruszaniu przez nich umów czy warunków porozumień arbitrażowych. Zakładam więc z góry, że anarchistyczne (sic!) społeczeństwo odnotowałoby rozszerzenie tego rodzaju upowszechniania danych.

Murray Rothbard swoje skrajnie neoliberalne poglądy nazywa "anarchizmem w dziedzinie własności prywatnej". Chce budowy kapitalizmu bez państwa. Ten jego brak państwa tworzy jednak instytucję ingerującą w życie jednostki niczym faszystowski totalitaryzm.

W świecie tego "anarchistycznego" myśliciela prywatyzacja dróg ma nawet zlikwidować korki. Jak? Bardzo łatwo. Kiedy wzrosną ceny użytkowania dróg bogaci będą mogli szybciej się przemieszczać bo biedni żeby uchronić się przed bankructwem w ogóle nie dojadą do roboty.

Idea bezpłatnego transportu publicznego, który sprawiłby, że ludzie przesiedliby się z samochodów do tramwajów jest w mniemaniu neoliberałów tak bolszewicka, że tramwaje wiozłyby ludzi prosto do Katynia. Tak więc tylko prywatyzacja dróg zlikwiduje korki...

Wielu liberałów mówi, że odkąd upadła komuna Polacy mogą podróżować po świecie. Nie biorą pod uwagę jednak faktu, że podróżować mogą tylko ci, którzy mają pieniądze. Dla biednych nic się natomiast nie zmieniło. W przypadku ziszczenia się snu najskrajniejszych liberałów swoboda podróżowania byłaby jeszcze bardziej ograniczona niż w PRL. Każdy skrawek ziemi miał swojego właściciela więc nikt nie mógłby na nim stopy postawić, bez uiszczenia opłaty lub zaproszenia albo podpisania umowy najmu. Kto nie płaci za przebywanie na terenie może być albo deportowany, albo przeznaczony do pracy więziennej albo rozstrzelany strzałem w tył głowy i zakopany w lesie (aż mi się przypominają filmy o zsyłkach na Syberię i pewien film Andrzeja Wajdy).

Omówić jeszcze należy kwestię wolności słowa, którą prawicowi libertarianie jak najbardziej popierają. Popierają ją na tyle, że czasem potrafią zmienić się w obrońców praw pracownika. Miała niedawno miejsce sytuacja w której to na prośbę rodziców zwolniony został z pracy nauczyciel głoszący na łamach swojego facebooka poglądy konserwatywno-liberalne. Oto jak wolny rynek zjada własne dzieci bo w końcu pracodawca może zatrudniać kogo mu się żywnie podoba. Nagle okazało się jednak, że inwigilacja pracownika jest be.

Podczas pikiety przeciwko Empikowi na marszałkowskiej, która miała miejsce rok temu ochroniarze nakazali pikietującym zejść z terenu prywatnego jakim był chodnik. Grunt, że

zakaz nie przyszedł od państwa, lecz był po prostu wymaganiem niezbędnym do wykorzystania gruntów jakiejś osoby.

Oto jak przedstawia się ślepota ultraliberałów. Państwo również utrzymuje, że podporządkowanie się jego władzy. Sprywatyzowanie mienia komunalnego oznacza podporządkowanie nieposiadających własności regułom i prawom posiadaczy. Czyli budowie władzy odgórnej bez pozorów wolności, demokracji i praw.

J. Białobrzeski

PS. Przepraszam za taką dawkę Rothbarda :)

Na zdjęciu możemy podziwiać somalijską ochronę własności prywatnej.

https://cia.media.pl/wlasnosc
https://cia.media.pl/a_gdyby_transport_byl_bezplatny
https://cia.media.pl/polskie_osrodki_strzezone_swiadectwo_represji_wobec_...

Oświadczenie aktywistów w sprawie podpaleń przypisywanych ALF

Świat | Antyfaszyzm | Ekologia/Prawa zwierząt | Publicystyka

Poprzez ten tekst chcemy poinformować o aresztowaniu dwóch włoskich aktywistów prozwierzęcych oraz o nakazie aresztowania trzeciego.

Są oni oskarżeni o cztery przypadki podpaleń w Toskanii, na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy. Podczas ostatniej akcji spłonęło osiem ciężarówek należących do firmy mleczarskiej z Montelupo. Wszystkie te akcje były opisane jako działania ALF (Animal Liberation Front – Front Wyzwolenia Zwierząt).

Pierwszy z trójki, Filippo Serlupi d'Ongran, przyznał się do popełnienia wszystkich czterech podpaleń. W kilku artykułach prasowych pojawiła się wzmianka o jego przynależności do skrajnej prawicy i działalności prowadzonej w prawicowym centrum społecznym „Cassagi” we Florencji.

Krótkie internetowe śledztwo ujawniło kolejne informacje o tym człowieku, łącznie z jego facebookowym profilem. Pojawiały się tam jego zdjęcia z kobietami, na których były one sprowadzane do roli seksualnych obiektów.

Fakt istnienia kontaktów ze skrajnie prawicowymi środowiskami potwierdzają również osoby prawników prowadzących sprawę aresztowanego: Giangualberto Pepi i
Andrea Mennini Righini.
Pierwszy kandydował w 1999 r. w wyborach samorządowych z ramienia „Movimento Sociale Fiamma Tricolore”, prawicowej, postfaszystowskiej partii (http://it.wikipedia.org/wiki/Elezioni_comunali_a_Firenze).
W ostatnim czasie opublikował książkę o tytule „Wspomnienia i myśli niebieskiego wilka”, w której wyraźnie widoczne są wpływy ideologii prawicowej i faszystowskiej (osoby znające język włoski mogą pod następującym linkiem przeczytać niepozostawiający żadnych wątpliwości wstęp: http://antimafiaduemila.com/book/4-cultura/598-memorie-e-pensieri-di-un-...).
To nie przypadek, że książka miała swoją premierę 4. października 2012 r. w prawicowym centrum społecznym „Cassagi” i promowana była na stronie internetowej Giovana Italia Certaldo (Młode Włochy – Prawicowa Tożsamość Młodzieży, http://giovaneitaliacertaldo.blogspot.it).
Drugi z prawników, Andrea Mennini Righini, w przeszłości bronił członka neofaszystowskiej grupy ultrasów klubu z Lukki „Bulldog Lucca 1998”, w sprawie brutalnej napaści w pubie na lewicowego pracownika (http://iltirreno.gelocal.it/lucca/cronaca/2010/08/14/news/bulldog-i-giud...).

Nie mamy informacji na temat politycznych przekonań dwóch pozostałych podejrzanych. Jednak fakt, że postanowili działać wspólnie z osobą o profaszystowskiej ideologii, napawa nas sceptycyzmem co do ich poglądów politycznych.

„Przypadkowo” trójka ta otrzymała wsparcie póki co jedynie ze strony prawicowych ugrupowań, takich jak „100% animalisti” i blogów o otwarcie skrajnie prawicowej orientacji, takich jak Bikersgrunf (http://bikersgrunf.overblog.com/militanti-alf-liberi-subito), gdzie ukazała się notka o ich aresztowaniu wraz z deklaracją „pełnej solidarności z towarzyszami” (po włosku „camerata” jest określeniem, którym zwracają się do siebie faszyści).

Śmiechu warte, że ci ludzie firmują swoje działania nazwą „ALF”, szczególnie malując okrąg dookoła A i w ten sposób czyniąc z niego symbol anarchistyczny. Jednak patrząc na to wydarzenie w kontekście obecnych tendencji, gdy rosnące w siłę prawicowe grupy starają się zagarnąć dla siebie tematy i zmagania, takie jak ruch prozwierzęcy, będące od zawsze obszarem działań ruchów anarchistycznych i wolnościowych, wszystko nabiera innego znaczenia.

Musimy jasno i wyraźnie odrzucić jakiekolwiek próby infiltracji ruchu prozwierzęcego przez grupy faszystowskie. Ludzie będący zwolennikami autorytarnych i dyskryminujących ideologii stoją w opozycji do naszej wizji wyzwolenia zwierząt, stanowiącego część szerszej walki przeciwko wszelkim formom władzy nad żywymi istotami oraz ich wyzyskowi.

Mimo iż popieramy czyny, za które aktywiści zostali oskarżeni, z oczywistych powodów nie jesteśmy zainteresowani ani pomocą, ani sympatyzowaniem z tymi ludźmi.

To zdarzenie powinno stać się okazją do dalszej refleksji poszczególnych osób i grup nad nowymi strategiami oraz pogłębianiem przekazu - tak, by nie pozostawiać miejsca na wątpliwości. Celem powinno być ponowne utwierdzenie się w wolnościowych korzeniach naszego ruchu.

Niektórzy aktywiści i aktywistki prozwierzęcy/e

Refleksje na temat przemocy seksualnej i walki z nią

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka

Poniższy artykuł został napisany w kwietniu 2012 r., przed grudniowymi protestami przeciwko gwałtom w Indiach. Chociaż możemy się nie zgadzać z niektórymi politycznymi wnioskami i z jego generalną orientacją, to jednak zawiera on przydatne analizy i kontekst dla relacji płci i funkcji gwałtu w społeczeństwie indyjskim. Ukazuje on również specyfikę lewicowej myśli feministycznej w Indiach.

Po serii przypadków gwałtów w Zachodnim Bengalu, Chief Minister najpierw zaprzeczył gwałtom, rzucał oszczerstwa przeciw moralności i prawdziwości oskarżeń, a następnie ogłosił ograniczenia dotyczące godzin otwarcia barów, dyskotek, itp.

W Gurgaon, w następstwie gwałtu zbiorowego na pracownicy klubu nocnego, rząd Haryana najpierw ogłosił zakaz pracy kobiet w godzinach nocnych. Gdy ten dyktat spotkał się z oburzeniem, rząd wyjaśnił, że nie ma zamiaru zakazywać kobietom pracować w późnych godzinach, lecz pragnie monitorować zatrudnienie kobiet w tego rodzaju pracy w celu zapewnienia im bezpieczeństwa.

Szef policji w Delhi powiedział ostatnio, że kobiety, które zdecydowały się wyjść o 2 w nocy bez eskorty brata lub męża, nie powinny się skarżyć, że zostały zgwałcone.

Najwyższy rangą oficer policji stanu Andhra Pradesh powiedział niedawno, że kobieta „sprowokowała” mężczyzn do gwałtu poprzez noszenie „modnych" ubrań.

Mamta Sharma, Przewodnicząca Krajowej Komisji Kobiet (NCW) powiedziała w ostatnim wywiadzie na temat przemocy wobec kobiet, że kobiety powinny "zabrać indyjską kulturę ze sobą, gdy opuszczają swoje domy", aby się chronić. (Dość trudno zrozumieć jej rozumowanie, ponieważ komentowała ona fakt, że większość gwałtów jest popełnianych przez członków rodziny.)

Te przypadki (które nie są aberracją, ale częścią trwałego wzorca) budzą wątpliwości wobec reakcji państwa i społeczeństwa na seksualną przemoc i wobec tego, jak przemoc seksualna, przemoc wobec kobiet, jest rozumiana. Ten artykuł jest aktywistyczną próbą głośnego myślenia o niektórych z tych kwestii, a także o ich implikacjach dla ruchu kobiet i walk o transformację społeczną.

Dlaczego temat gwałtu jest tabu, a inne akty przemocy wobec kobiet nim nie są?

Gwałt jest tematem tabu dla społeczeństwa. Istnieje powszechne moralny niesmak i oburzenie na myśl o gwałcie.

Jednakże inne formy przemocy wobec kobiet nie są takim samym tabu. Na przykład w Indiach przemoc domowa nadal cieszy się powszechnym przyzwoleniem społeczeństwa, tak jak aborcja selektywna, dzieciobójstwo z rąk kobiet, psychiczne i fizyczne torturowanie przez krewnych, nękanie i zabójstwa z powodu posagu, przymus i przemoc wobec kobiet poślubiających mężczyzn z własnego wyboru, i tak dalej.

Dlaczego więc inne formy przemocy wobec kobiet nie generują tego rodzaju moralnego oburzenia, jakie dotyczy gwałtu? Jakie jest społeczne znaczenie i konotacje gwałtu?

Przez gwałt rozumie się oczywiście seks pod przymusem (na to wskazuje słowo „balatakar" w języku hinduskim). Jednak jestem zdania, że jest pewna różnica pomiędzy znaczeniem słowa „gwałt” oraz konotacjom, jakie ono rzeczywiście wywołuje. Gwałt jest powszechnie rozumiany jako bezprawny seks. Nie jako seks wbrew woli drugiej osoby, ale jako branie tego, co nie jest twoje, jako seks z kobietą, z którą nie możesz uprawiać seksu i z której pracy reprodukcyjnej nie możesz korzystać. Dlatego "gwałt" jest postrzegany jako zbrukanie lub zepsucie wartości kobiety, jej aktywów dla przysługującego jej prawowitego partnera seksualnego.

Czy nie jest tak dlatego, że gwałt małżeński jest uważany za sprzeczność według indyjskiego prawa? W Indiach, zgodnie z prawem dotyczącym gwałtu, stosunek płciowy mężczyzny z własną żoną, o ile żona nie jest poniżej osiemnastego roku życia, nie jest przestępstwem na tle seksualnym. Nawet teraz, gdy prawo dotyczące gwałtu ma rozszerzyć jego definicję o inne formy przemocy seksualnej poza penetracją penisem, projekt nowelizacji zachowuje wyjątek małżeństwa.

Wyjaśnia to także tendencję do sugerowania małżeństwa z gwałcicielem jako sprawiedliwego rozwiązania w przypadku zgłoszenia gwałtu. Rozumowanie jest takie, że mężczyzna gwałcąc niezamężną kobietę, czyni ją nieczystą. Jest ona "używana" i dlatego nie można jej poślubić. Poślubiając swoją ofiarę, gwałciciel może jej zadośćuczynić, i tym samym nabyć do niej prawa seksualne, i cofnąć szkodę na jej czystości i wartości moralnej. Jeżeli gwałciciel poślubia swoją ofiarę, akt seksualnego wykorzystania ofiary nie liczy się już jako zgwałcenie.

To, jak zgwałcenie jest społecznie rozumiane rzuca również światło na skłonność do kwestionowania moralności kobiet, które zgłaszają, że zostały zgwałcone. Gwałt budzi moralne oburzenie - dopóki ofiara jest "niewinna", seksualnie "dziewicza", czysta. Jeżeli skarżąca się nie spełnia dominujących norm moralności seksualnej, to jej osoba, a nie osoba gwałciciela, przyciąga moralną odrazę społeczeństwa. W rzeczywistości seksualna autonomia kobiet powoduje niemal tyleż społecznego niepokoju i obrzydzenia, co gwałt! Jeżeli kobieta, poprzez stosunki seksualne przed lub poza małżeństwem, zniszczyła własną czystość, nie mogła ona zostać zgwałcona. Jeśli nosi nieskromne ubranie lub wybrała się do klubu nocnego lub też baru, to oczywiste, że nie dba i nie chroni swojej czystości, a gwałciciela można uznać za niewinnego przestępstwa.

Gwałt nie jest rozumiany tylko jako zbrodnia przeciwko kobietom. Przeciwnie, jest on raczej rozumiany jako zbrodnia przeciwko czystości kobiet i "honorowi" - a co za tym idzie, przeciwko "honorowi" mężczyzn w jej rodzinie. Kobiety są seksualnymi i reprodukcyjnymi aktywami i ich rodziny mają obowiązek przekazywania mężowi i jego rodzinie tych aktywów, tego paraya dhan, w stanie nienaruszonym. Niezastosowanie się do obowiązku ochrony tych aktywów przynosi "hańbę" zarówno dla samej kobiety, jak i mężczyzn w jej rodzinie. Znowu, nie ma znaczenia, czy źródłem „hańby” jest zgwałcenie owej kobiety, czy też jej własne akty seksualnej autonomii. Tak czy inaczej, "hańba" musi być pomszczona.

Gwałt jako utwierdzenie patriarchalnej władzy

Ruchy kobiece walczą nie tylko z gwałtem i przemocą seksualną. Walczy się także z tym, jak rozumie się gwałt i przemoc seksualną. Jeśli odrzuca się i kwestionuje łatwy podział na „gwałt” i „seks”, jak możemy zrozumieć gwałt?

Gwałt jest zazwyczaj aktem przemocy skierowanym przeciwko społecznie podporządkowanym i wrażliwym: kobietom, kobietom z uciskanych kast i mniejszości oraz hidźrom. Gwałt i inne formy przemocy seksualnej są utwierdzeniem patriarchalnej dominacji i władzy. Inne rodzaje władzy - kasty, religia i państwo - także używają tej formy patriarchalnej przemocy by pokazać własną dominację, a więc gwałty są elementem przemocy kastowej i w obrębie danej społeczności, a także związanej z pozbawieniem wolności, w której to sprawcami jest policja lub wojsko.

Gwałt nie jest atakiem na czystość kobiet lub ich honor: to atak na ich integralność cielesną. Gwałt zawsze wiąże się z upokorzeniem i bólem u jego ofiary. Gwałty nie są odosobnionymi aktami przemocy, niewyjaśnionymi anomaliami, czy anomaliami tłumaczonymi seksualną prowokacją, żądzą, potrzebami, ani nawet psychologiczną dewiacją. Gwałty są częścią większej sieci przemocy i zniewolenia kobiet.

Strach przed przemocą seksualną ma na kobiety dyscyplinujący wpływ. Przemoc seksualna i dyscyplinowanie kobiet wzajemnie się uzupełniają. Bardzo często występuje sytuacja, w której zwiększa się ograniczenia wobec kobiet, gdy dochodzi do aktów gwałtu lub molestowania seksualnego. "Bezpieczeństwo" dla kobiet zawsze oznacza ograniczenie wolności: godzinę policyjną w hostelach, kontrolę nad kobietami, które pracują w nocy, chodzą do barów.

Ruch kobiecy musi zdemaskować gwałt. Zamiast bazować na emocjonalnym oburzeniu, którym społeczeństwo reaguje na gwałt, musimy uznać gwałt za zbrodnię władzy, miast za zbrodnię przeciwko niewinności, czystości lub własności.

Przemyśleć strategie walki

Ruch kobiet w Indiach w ciągu roku zmusił państwo do wielu zmian w ustawach dotyczących gwałtu, przemocy seksualnej i molestowania seksualnego. Ten proces jest w toku. Szczególnie skupia się on na rozszerzeniu definicji gwałtu i wykorzystywania seksualnego, a także na wprowadzeniu przepisów o molestowaniu seksualnym w miejscu pracy. Projekty dotyczące postępowania karnego, ochrony kobiet przed molestowaniem, molestowania w miejscu pracy, zostały opracowane w wyniku starań grupy kobiet, ale jest to nadal niewystarczające i wciąż pozostają pewne problematyczne kwestie (takie jak odmowa uznania gwałtu małżeńskiego, przepisy karne dotyczące "fałszywych oskarżeń" o molestowanie seksualne). Walka o lepsze i bardziej wrażliwe na kwestie płciowe ustawy o terminowym aresztowaniu i skazywaniu sprawców przemocy seksualnej, a także przeciw stronniczości w komisariatach i w salach sądowych wciąż trwa .

Jednak ruch kobiecy i inne lewicowe/demokratyczne ruchy muszą zastanowić się nad warunkami, na jakich te walki są prowadzone. Jak daleko posunięte są nasze postulaty, nasze hasła, możliwość zakwestionowania dominujących sposobów myślenia o gwałcie, przemocy seksualnej i płci? Jak daleko jesteśmy w stanie ustanowić i rozszerzyć autonomię kobiet?

Na przykład ruchy przeciwko przemocy seksualnej często podnoszą żądanie/slogan „Suraksha” (bezpieczeństwo / ochrona). Jeśli doszło do wielu gwałtów, obecny rząd jest często oskarżany o niezapewnienie kobietom „Suraksha".

Kiedy ruch kobiecy żąda „Suraksha”, a oznacza to, że kobiety mają równe mężczyznom prawa dostępu do przestrzeni publicznej, a państwo ma obowiązek to zapewnić. Jesteśmy również za tym, by gospodarcze i społeczne bezpieczeństwo kobiet nie było uzależnione od małżeństwa lub ich relacji z mężczyznami (mężem/ojcem/synem).

Jednak termin 'Suraksha "(bezpieczeństwo, ochrona), gdy używane jest przez Państwo i hegemoniczne zdroworozsądkowe konotacje tego słowa w społeczeństwie mogą być bardzo różne. Władze (nie tylko przedstawiciele państwa, ale innych autorytetów, zarówno w rodzinie, jak i w instytucjach publicznych, takich jak uczelnie, akademiki. etc.), mają tendencję do definiowania ochrony i bezpieczeństwo kobiet poprzez zwiększanie ograniczeń w mobilności kobiet i ich wolności.

Ponadto, „bezpieczeństwo” jest często związane z patriarchalną ideologią męskiej opieki i ochrony kobiet. W ostatniej kampanii policji w Delhi przeciwko przemocy wobec kobiet pewien znany aktor mówi: „Uczyń Delhi miastem bezpieczniejszym dla kobiet. Czy jesteś na tyle męski, by do mnie dołączyć? Nie pozwalaj na przemoc wobec kobiet przez swoją obojętność. Walcz z nią. Zgłoś ją.” W innej reklamie policji w Delhi, która istnieje już od kilku lat (patrz niżej), wykorzystuje się fotografię kobiety na przystanku autobusowym nękaną przez grupkę mężczyzn, podczas gdy stojący obok mężczyzna i kobieta biernie się temu przyglądają. Reklama mówi, "Nie ma mężczyzn na tym zdjęciu ... Albo to nie powinno było się wydarzyć ... Pewnie nie mógłbyś pozwolić, aby dokuczano kobiecie przy tobie? Jesteś prawdziwym mężczyzną. Wiesz, jak upokarzające i zawstydzające jest to dla niej. Więc chroń ją. Pomóż jej. Eskortuj ją do miejsca oddalonego od tej sceny. ... Uchroń ją od hańby i bólu ... Chroń kobiety przed eve teasers [1]. "

Ruch kobiecy zawsze krytykował brak wsparcia dla kobiet ze strony gapiów, gdy te opierały się molestowaniu seksualnemu w miejscach publicznych. Kobiety, które wyrażają swój gniew i sprzeciw wobec molestowania seksualnego rzadko otrzymują jakiekolwiek publiczne wsparcie. Ogłoszenie delhijskiej policji uznaje kwestię poruszoną przez te ruchy, lecz w sposób subtelnie czyniący je mniej groźnymi dla patriarchatu. Zamiast krytyki przemocy seksualnej z punktu widzenia ruchu kobiecego, delhijska policja instruuje i upomina tych, którzy dopuszczają się molestowania seksualnego w sposób, który uspokaja i wzmacnia, miast ostro skrytykować poczucie męskiej władzy. Te reklamy odtwarzają patriarchalne pojęcie sprawcy (nie-prawdziwy mężczyzna), obrońcy (prawdziwy mężczyzna), a także ofiary przemocy seksualnej (bezradna kobiera). Kobiety są bezbronnymi ofiarami "zawstydzenia" przez "eve-teasing". Kobiety czekają na „prawdziwego mężczyznę”, który uratuje je przed napastnikami (którzy, jak reklama sugeruje, nie są "prawdziwymi mężczyznami", bo "prawdziwi mężczyźni" – asli mard - to osoby, które chronią kobiety). Spontaniczny gniew i sprzeciw, które kobiety często wyrażają wobec molestowania seksualnego, zostały w ten sposób uproszczone. Jeśli kobiety okazują złość, to będzie bardzo trudno utrzymać pogląd, że doświadcza ona „hańby”. Podczas gdy jej "hańba" jest utwierdzeniem patriarchalnej męskości, przekazującym potrzebę chronienia kobiet, kobieta dopuszczająca się publicznego wyrażania złości lub gwałtownej samoobrony, jest dla społeczeństwa faktem wysoce niepokojącym.

Ponieważ oficjalne uświadomienie i poparcie dla kwestii podnoszonych przez ruch kobiecy jest trudne do osiągnięcia, kusząca jest strategia nie zaglądania darowanemu koniowi w zęby. Można niemal usłyszeć okrzyk znudzenia i frustracji: "Dlaczego feministki muszą dzielić włos na czworo i być podejrzliwym o każdy drobiazg? Czy to aż tak wielki problem, że delhijska policja ma dobre intencje tworząc reklamy bazujące na popularnych, a nie politycznie poprawnych, zdjęciach i terminologii dla pozyskania poparcia społecznego wobec walki molestowaniem seksualnym? Poza tym, jeśli rzeczywiście zdarzy się, że doświadczysz molestowania seksualnego na ulicy i mężczyzna zaoferuje ci troskliwą opiekę, miast koleżeńskiego wsparcia, przyjmiesz tę pomoc, czy też zbesztasz go za jego paternalizm?!”

Cóż, są prawdziwe i naglące powody, aby zakwestionować sposób, w jaki te reklamy traktują przemoc seksualną. Reklamy te nie chcą uznają, że owa męska "opiekuńczość" macho jest w wielu przypadkach odpowiedzialna za przemoc, której doświadczają kobiety! Jak głosi przysłowie hindi „jis laung se bhoot bhaga rahe the, bhoot usi laung mein tha” (które można z grubsza przetłumaczyć na „Choroba czai się w tej samej pigułce, która jest przepisana jako panaceum:). Ponadto, czy mężczyźni, którzy chcą kontrolować swoje siostry czy przyjaźnie swoich córek, ich relacje oraz mobilność; którzy proszą swoje żony o nienoszenie dżinsów, którzy popełniają zbrodnie „honoru”, „ prawdziwi mężczyźni” nie są w społecznie usankcjonowany sposób strażnikami i opiekunami kobiet? Jeśli kobieta jest "nieprzyzwoicie" ubrana, lub była w nocy w pubie / klubie, a więc naraziła się na „hańbę” wychodząc spod ochrony męskiej kurateli? Czy ona nie jest, innymi słowy, czymś mniej niż „prawdziwą kobietą??” Czyż nie jest możliwe, że "prawdziwi mężczyźni" wzięliby ją za "dziwkę", kobietę nieczystą i bezwstydną, a zatem nie zasługującą na męską opiekę? Czyż nie właśnie takie wyjaśnienia dla gwałtu powszechnie oferuje policja i inne osoby publiczne i prywatne?

Na niedawnej konferencji prasowej, szef delhijskiej policji odniósł się do ostatnich danych NCRB (National Crime Records Bureau), które wykazały, że 97% gwałtów popełniają członkowie rodziny, przyjaciele i sąsiedzi. Gdyby tak było, stwierdził, policja może być pociągnięta do odpowiedzialności za ograniczenie pozostałych 3% gwałtów popełnianych przez obcych. Podczas tej samej konferencji prasowej stwierdził, że kobietom, które wychodzą na ulicę o 2 w nocy powinien towarzyszyć brat lub inny męski członek rodziny, a jeśli wyszła sama, powinna siebie tylko obwiniać za to, że została zgwałcona. Jego zwodnicze rozumowanie ilustruje ograniczenia logiki "ochrony": nie można liczyć na zapewnienie przez policji bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej, jeśli kobiety będą nalegać na ryzykowanie w tej przestrzeni bez zapewnienia sobie ochrony męskiego członka rodziny. Ale co jeśli męscy członkowie rodziny (ci "prawdziwi mężczyźni", którym społeczeństwo powierzyło zadanie ochrony ich żeńskich krewnych) same stanowią przeważające procentowo ryzyko przemocy seksualnej? No cóż, według Głównej Policji Delhi, to zwalnia policję z jej obowiązków. Można domyślać się powodów: jeden jest taki, że bezpieczeństwo publiczne i ochrona kobiet w rodzinie zostały sprywatyzowane i powierzone męskim członkom rodziny, a drugi: policja nie może wkraczać w prywatną przestrzeń rodziny.

Może to być niczyją sprawą, że policja ma jakiś cudowny sposób przewidywania i zapobiegania przemocy wobec kobiet, zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w domach. Ale policja jest oczywiście zobowiązana do aresztowania i skazywania sprawców – a w przypadkach, gdy do przestępstwa doszło w znanym kręgu rodziny / znajomych / sąsiadów, fakt ten z pewnością zawęża zakres dochodzenia dla policji? Dlaczego, nawet gdy sprawca w 97% przypadków jest znany, a nie anonimowym obcym, to, jak mówią dane NCRB, współczynnik wyroków z tego powodu jest niski?

Problem tkwi w tym, że policja, dzieląc tę samą postawę, co sprawcy zbrodni (czy chodzi o zbrodnie „honoru”, przemoc domową , czy też przemoc seksualną), wydaje się odczuwać sympatię dla sprawcy, i być uprzedzonym do ofiary. Policja zniechęca skarżącą i świadków, bagatelizuje dowody, a rezultatem jest brak skazania przestępcy.

To nie tylko machina państwa odwołuje siędo patriarchalnej ideologii autentycznej (obronnej) męskości jako sposobu na walkę z przemocą wobec kobiet. Także ruchy kobiece mają do tego tendencję, chyba że są świadomie krytyczne wobec patriarchatu. Na przykład istnieje kilka przypadków kobiet protestujących przeciwko przemocy seksualnej, które przedstawiają policję lub władze administracyjne noszących bransoletki z paciorków i ma to na celu "zawstydzenie" męskich władz ich zniewieściałością i brakiem wykonywania ich męskiego obowiązku ochrony kobiet i pomszczenia gwałtu .

Ideologia męskiej opiekuńczości wobec krewnych płci żeńskiej, zwłaszcza sióstr, jest głęboko zakorzeniona kulturowo i posiada emocjonalną siłę. Na przykład północnoindyjskie święto „raksha bandhan”, gdzie siostra zawiązuje swojemu bratu „rakhi” (wstążka lub sznurek oznaczający więzi między siostrą i bratem), który w zamian za jej święty gest siostrzanej miłości zobowiązuje się do chronienia jej. Braterska opiekuńczość wobec sióstr, niezmiennie wiąże się z pomszczeniem naruszenia seksualnego – pojęcie to obejmuje również jej „ochronę” przed niechcianymi uwikłaniami emocjonalnymi i seksualnymi. Brat osiąga swój status, prestiż i "honor" dzięki jego zdolności do ochrony własnej siostrę. Ten "honor" jest zarówno rzeczą osobistą, jak i wspólną i wzmacnianą przez rodzinę / społeczność. Siostra winna jest swemu bratu dopełnienia obowiązku chronienia własnej czystości, od której zależy jego honor. Jeśli więc siostra naraża na szwank swoją czystość (i jego honor, co z kolei wiąże się z zbiorowym honorem męskiej cześć rodziny / społeczności) przez dokonywanie autonomicznego wyboru męża lub małżeństwo poza określonymi kastami / normami wspólnoty, przez co zapobieżenie lub siłowe pomszczenie tej straty honoru jest społecznie usankcjonowane, a nawet oczekiwane .

Ta więź między braćmi i siostrami, a także obowiązek córek wobec ojców, nie zawsze są odbierane jako przymus. Wiele kobiet jest bardzo dumna ze swojego udziału w uroczystości "raksha bandhan". Brat „potrzebuje” siostry, by ją chronić tak samo, jak siostra potrzebuje jego ochrony. Ta lekko patriarchalna więź jest naruszana tylko wtedy, gdy siostra korzysta z seksualnej i / lub gospodarczej autonomii: sama dokonując wyboru męża lub małżeństwa poza ustalonymi normami albo domaga się prawnego udziału w ziemi lub spadku. W większości indyjskich kultur, we wszystkich kastach i społecznościach, młoda dorosła kobieta jest uważana za osobę muszącą być pod kuratelą, aktyw (paraya dhan – bogactwo, które należy do innej osoby) trzymany w depozycie dla przyszłego właściciela, który musi być przekazany swojemu mężowi seksualnie nienaruszony lub „niewinny”. Dlatego córka / siostra jest kochana, adorowana przez swoją własną rodzinę, ale zabezpieczone w obawie o jej niewinność i czystość seksualną.

Dlaczego ten niepokój o kontrolę nad seksualnością córki dominuje w dużym stopniu nawet w klasie i kastach robotniczych, nawet jeśli przeniesienie własności poza prawną linię nie może być ważnym czynnikiem? Można odpowiedzieć, że struktury małżeństwa (ustanawiające zalecenia i zakazy co do tego, kogo możesz lub nie możesz poślubić), mają również kluczowe znaczenie dla utrzymania czystości kastowej, dla zachowania kontroli nad sprawnym transferem aktywów społecznych i tożsamości kasty. Gwałt i naruszenie nietykalności kobiet uciskanych przez wyższe kasty jest jedną z wielu form kastowej dominacji i przywilejów. Kiedy te społeczności sprzeciwią się uciskowi i potwierdzą swoją tożsamość, walka z feudalną seksualną eksploatacją jest centralna dla takich ruchów. Ale to poczucie tożsamości może przynieść ze sobą stwierdzenie poczucia patriarchalnego „honoru” i potrzeby kontrolowania kobiety, gdy starają ukształtować swoje seksualne relacje poza tymi uciskanymi kastami.

Dla ruchów kobiecych walczących z przemocą seksualną, świadome odrzucanie i kwestionowanie tej patriarchalnej ideologii ochrony nie jest tylko gestem dyskursywnym czy nawiązaniem do politycznej poprawności. Odzwierciedla ono konieczne zrozumienie faktu, że te same ideologiczne ramy i polityka seksualna wspiera przemoc seksualną, a także codzienne społeczne podporządkowanie i przemoc wobec kobiet. Jeśli w dalszym ciągu podnosić będziemy hasło "suraksha”, musimy dołożyć wszelkich starań, aby wpisać spopularyzować radykalne interpretacje tego terminu, a nie cofać się do jego zdroworozsądkowych skojarzeń.

Jednym ze sposobów uczynienia tego może być wznoszenie kobiecego żądania „surakashy” (bezpieczeństwo – ekonomiczne i socjalne) jako niezależna osoba, a nie jako kobieta uzależniona od męskiego ofiarodawcy / opiekuna. Możemy domagać się podjęcia kroków w celu zapewnienia bezpieczeństwa kobiet niezależnie od małżeństwa (tj. wymianę seksualnej i reprodukcyjnej pracy kobiet za przeżycie). Państwo w związku z tym ma obowiązek zapewnić kobietom dostęp do pracy zarobkowej, równości i praw w miejscu pracy, żłobków, a także praw do ziemi i innych zasobów, aby stworzyć materialne środowisko, które promuje i kreuje kobiecą autonomię. Gdyby to uczyniono, kobiety byłyby również bardziej odporne na wieloaspektowy przymus i przemoc, których doświadczają w życiu codziennym.

Ważne jest tutaj odróżnienie tego rodzaju środków od tego, co uchodzi za "empowerment" w ramach terminologii neoliberalnej. Drogi zatrudnienia i przeżycia promowane przez państwowy wyzysk, a nie wyzwanie wobec istniejącego społecznego podporządkowania kobiet. Na przykład kobietom zatrudnionym w wiejskiej służbie zdrowia ASHA/angawadi prowadzonych przez rząd i Bank Światowy, wypłaca się marne „honorarium”; nieodpłatna praca kobiet w gospodarstwie domowym jest poszerzana o miejsca pracy, kamuflując ów fakt patriarchalną ideologią kobiecej bezinteresownej służby dla rodziny/ społeczeństwa. Mikrofinansowanie także korzysta z poglądu, że kobiety są bardziej wiarygodnymi kandydatkami do udzielenia kredytu, ponieważ są mniej mobilne i stąd mniej zdolne do ucieczki, a także są bardziej podatne na presję i taktykę „zawstydzania” w przypadku niespłacenia pożyczki.

Zadanie państwa nie może zaczynać się i kończyć na kontroli policyjnej. Musi być ono zobowiązane do zapewnienie naprawdę efektywnego miejsca schronienia, będącego wsparciem dla ofiary przemocy. W chwili obecnej istnieje niedostateczna ilość schronisk, a istniejące schroniska w najlepszym przypadku traktuje ofiarę jak więźnia, a w najgorszym, same są miejscami, w których kobiety są narażone na systematyczne nadużycia (czego tragicznym dowodem może być Dom Dziecka Arya i sprawa niemowlęcia Falak i jej nastoletnia towarzyszki). Przebywanie w takich schroniska wzmacnia jedynie u ofiar poczucie bezradności i braku alternatyw, zamiast udzielić skutecznej możliwości uniezależnienia się od gospodarstwa domowego, które w wielu przypadkach jest miejscem znęcania się nad ofiarą i przemocy.

Podobnej refleksyjności wymaga żądanie przez ruchy kobiece „samman” czy „izzat”; podczas gdy musimy odróżnić nasze żądanie, w którym uświadamia się kobiecą godność i poczucie równości i niezależności, od zdroworozsądkowych pojęć „szacunku” i „honoru” (blisko powiązanych z pojęciami kobiecej czystości i wartości), które przeważają w społeczeństwie. "Szacunek" dla kobiet, gdy definiowany jest na warunkach hegemonicznego patriarchatu, nie jest szacunkiem dla kobiet jako równej istoty posiadającej prawa na równi z mężczyzną. Przeciwnie – jest on zależny od przywiązania kobiety do norm „dobrej kobiecości”, którą definiuje patriarchat.

W wielu przypadkach przemocy seksualnej, protesty kobiet spotykają się z pewnym publicznym wsparciem i sympatią. Jeśli ofiara pochodzi z uciskanej kasty, a sprawca należy do kasty dominującej, podczas gdy policja, sądy i inne dominujące grupy mogą być stronnicze w stosunku do ofiary, będzie mogła ona prawdopodobnie znaleźć wsparcie i solidarność w swojej własnej społeczności. W innych przypadkach, gdzie jest stosunkowo łatwo uznać kobietę za ofiarę, prawdopodobnie wystąpi spontaniczne współczucie dla ofiary gwałtu. Ale ruch kobiecy musi być świadome faktu, że to współczucie jest uzależnione od seksualnej "niewinności" ofiary.

Taka sympatia jest odkrywana szybko w przypadkach, w których kobieta jest postrzegana jako seksualnie świadoma. Ostatnia sprawa o zabójstwo pielęgniarki i położnej Bhanwari Devi w Radżastanie jest dobrym przykładem. W tym przypadku, ta wiejska niedotykalna (dalit) pracownica służby zdrowia została zamordowany na rozkaz dwóch ministrów. Ale w mediach i w dominujących wyobrażeniach o zbrodni, fakt morderstwa został przysłonięty przez fakt, że Bhanwari, mężatka z dwójką dzieci, miała przyjmować od ministrów pieniądze w zamian za kontakty seksualne, a morderstwo wydaje się być wywołane groźbą szantażu jednego z nich potajemnie nakręconym przez kobietę filmem pokazującym ich stosunek seksualny. Pomimo, że Bhanwari była ofiarą morderstwa, fakty o jej seksualnej i ekonomicznej transakcji z oskarżonymi mężczyznami skomplikowały jej status ofiary.

Chociaż Bhanwari Devi była ofiarą przemocy, jej własne seksualne transakcje spowodowały większe moralne oburzenie, niż fakt, że została zamordowana. Transakcje Bhanwari z jej zabójcami były niepokojące dla patriarchalnie myślących, bo otwarcie przyznała i chciała wykorzystać fakt, że kobieca seksualność ma wartość wymienną. Wyszło na jaw, że ona, skromna pracownica wiejskiej ochrony zdrowia, poznała tych potężnych ministrów, gdy chciała uniknąć bycia przeniesioną na odludzie. Możemy przypuszczać, że w zamian za powstrzymanie jej przeniesienia, pojawiła się propozycja seksu, jednoznaczny przypadek molestowania seksualnego w miejscu pracy. Ale w tej dziedzinie, w której stosunki wymiany (określane przez przynależność do klasy, kasty i płci) były tak głęboko nierówne, Bhanwari złożyła ofertę, aby w pewnym stopniu uzyskać kontrolę nad warunkami wymiany. W swoim dążeniu do spożytkowania swojej seksualność na coś więcej, niż „płaca minimalna” za własną pracę i chęć przetrwania, grała w niebezpieczną grę, a ostatecznie straciła życie z powodu tego ryzyka.

Patriarchalny podwójny standard polega na tym, że seksualność zawsze ma wartość wymienną, nie tylko w przypadku „dziwek” czy innych kobiet o „wątpliwej moralności” jak Bhanwari, ale również w związku małżeńskim. W jednej bengalskiej ceremonii małżeństwa, której byłam świadkiem, mężczyzna prezentuje swoją żonę w symbolicznym ubraniu oraz z garścią ryżu, zobowiązując się tym samym do poniesienia ciężaru żywienia i ubierania jej (bhat kapoder bhar). Małżeństwo jest relacją uczuciową, która jest sakramentalnie usankcjonowana i cieszy się aprobatą społeczeństwa. Ale jest to także wymiana seksualnej i reprodukcyjnej pracy kobiet oraz ciągłości patrylinearnego dziedzictwa prawowitego spadkobiercy, w zamian za ochronę i bezpieczeństwo. Warunki wymiany są bardziej korzystne dla mężczyzny, jednak i poza małżeństwem stosunki wymiany są bardzo nierówne, gdzie mężczyźni narzucają warunki tej wymiany. Mężczyźni, którzy domagają się czynności seksualnych ze strony kobiety w miejscu pracy, nie spotykają się ze zbyt wielkim społecznym napiętnowaniem, ale kobiety, które domagają się czegoś otwarcie lub przeciwko czemuś protestują, albo też starają się wytargować z tego coś więcej, mają wszystko do stracenia.

Najnowszy film The Dirty Picture [2] został okrzyknięty przez niektórych rzekomym "celebrowaniem" kobiecej seksualności. , A nie "świętem kobiecej seksualności," Myślę, że jednym z osiągnięć filmu jest to, że jest to rzadki sympatyczny wizerunek profesjonalistki, która uświadamia sobie wartość wymienną lubieżności w świecie filmu i w społeczeństwie. Podczas gdy inne kobiece gwiazdy filmowe wykorzystują swój wizerunek umiarkowanej seksualności, jej lubieżność ma wydźwignąć ją do prawdziwej sławy. Bohaterka, daleka od celebrowania własnego pożądania seksualnego lub wyrażania siebie, jest niezwykle samoświadoma nierówności seksualnej wymiany w małżeństwie i poza nim, a także seksualnego podwójnego standardu, który działa w tej wymianie.

Wielokrotnie komentowałam ów nieszczęsny fakt, że czołowe postaci tak wpływowej lewicowej partii jak CPIM często reprodukowały patriarchalną ideologię, zwłaszcza oczerniając ofiary gwałtu i niszcząc kobiety będące politycznymi rywalkami. Ostatnim przypadkiem był komentarz keralskiego zwolennika CPIM, VS Achutanandana na temat byłej liderki partii SFI Sindhu Joy, która wzięła udział w Kongresie mówiąc o niej, że zachowała się jak „abhisarika” (kurtyzana) która została porzucona przez Kongres po użyciu. Nie ulega wątpliwości - CPIM musi odpowiedzieć za swą nieskończoną tolerancję dla takich oświadczeń z ust swoich najwyższych przywódców. Ale to, co chciałabym zaznaczyć w tym artykule wykracza poza winę konkretnej lewicowej partii.

Ruchy lewicowe nie mogą zakładać, że radykalizacja relacji płciowych i krytyka ideologii płci kulturowej nastąpi jako nieunikniony „efekt uboczny”, gdy tylko kobiety zmobilizują się do walki. Oczywiście, kiedy kobiety stają się aktywne politycznie, zwłaszcza w polityce radykalnej lewicy, a nawet kiedy wchodzą na rynek pracy, zazwyczaj następuje zakłócenie panującej równowagi sił w jej domu i w jej środowisku społecznym. I proces ten jest zazwyczaj wspomagają siły lewicowe. Czuję jednak, że radykalna lewica musi dążyć do podważenia i zdestabilizowania panujących stosunków płciowych i patriarchalnej ideologii jako cel sam w sobie, a nie tylko jako pożądany, ale nieunikniony efekt wchodzenia kobiet na rynek pracy lub w działalność polityczną. Musimy znaleźć bardziej skuteczne sposoby tworzenia ruchów społecznych i politycznych, które stanowią wyzwanie, nie tylko wobec rzeczywistych aktów przemocy wobec kobiet, ale także wobec materialnych i ideologicznych czynników, które są charakterystyczne dla tej przemocy: kastowa endogamia, czynniki dotyczące kobiecej pracy seksualnej i reprodukcyjnej w małżeństwie i poza nim, a także w gospodarstwie domowym, kontrola kobiecej seksualnej i osobistej autonomii, a także kultury patriarchalnej "opieki" nad kobietami, jakkolwiek pozornie łagodne by one były. Kwestie te nie mogą zostać ograniczone głównie do teoretycznych dyskusji - muszą być na co dzień praktykowane przez radykalne ruchy lewicowe.

W tym artykule miałam okazję wyrazić swój gniew na skandaliczne wypowiedzi autorytetów oraz osób na odpowiedzialnych stanowiskach kwestionujących kobiecy "charakter", aby odciągnąć uwagę od kwestii przemocy seksualnej. Ten artykuł jest świetną okazją do przemyślenia sposobu, w jaki ruchy kobiece i lewicowe wyobrażają sobie walkę z seksualną przemocą.

Źródło: http://sanhati.com/excerpted/4957/

[1] Eve teasers – ‘chhed-khani’: eufemizm używany w Indiach na określenie publicznego molestowania seksualnego kobiet przez mężczyzn, gdzie „eve” odnosi się do biblijnej Ewy. Oznacza to, że kobietę-ofiarę traktuje się w rzeczywistości jako w pewien sposób winną kusicielkę. [Przyp. tłum. za Wikipedia http://en.wikipedia.org/wiki/Eve_teasing ]

[2] Mowy indyjski dramat filmowy ukazujący powstanie i upadek aktorki filmowej słynnej ze swoich erotycznych ról

Kavita Krishnan

(Kavita Krishnan jest Krajowym Sekretarzem Stowarzyszenia All India Progressive Women’s Association - AIPWA)

Polskie Ośrodki Strzeżone – świadectwo represji wobec cudzoziemców

Kraj | Dyskryminacja | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm | Represje

Poprzedni rok był rokiem walki z represjami stosowanymi z wyjątkową brutalnością wobec cudzoziemców na terenach polskich Ośrodków Strzeżonych.

Z roku na rok coraz więcej migrantów z często nieuzasadnionych przyczyn jest przetrzymywana w nieludzkich warunkach i poddana systemowi najboleśniejszych i najbardziej upadlających godność ludzką opresji.

Doświadczenie pokazuje, że represjom może być poddany każdy, kto po przekroczeniu granicy po prostu będzie miał pecha. Sytuacja w polskich Ośrodkach Strzeżonych, gdzie na decyzje o swoim losie czekają obcokrajowcy, w październiku 2012 roku zaostrzyła się. Ponad siedemdziesiąt osób osadzonych w Białymstoku, Białej Podlaskiej, Przemyślu i Lesznowoli postanowiło jednocześnie przystąpić do strajku głodowego w odpowiedzi na nieuzasadnione szykany. Nie był to pierwszy protest internowanych uchodźców, ale po raz pierwszy informacja o strajku wydostała się na zewnątrz. Dotąd strajkujących zamykano w izolatkach i karano na różne sposoby – a opinia publiczna nawet o tym nie wiedziała.

Mimo zakończenia strajków głośne mówienie o tym problemie pozwala utrzymać pewnego rodzaju presję na władze. Między innymi dzięki Peterowi Silaev rosyjskiemu aktywiście, antyfaszyście, dziennikarzowi, który w 2010 roku spędził na poznańskim Rozbracie kilka miesięcy. Po wyjeździe z Poznania, zobaczył i odczuł bezpośrednio na sobie coś, co – jak sam wspomina – nie pozwala mu zapomnieć o losie uchodźców. Poniżej publikujemy tekst autorstwa Petera będący opisem tego, czego doświadczył podczas trzymiesięcznego pobytu w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim.

Relacja

Codziennie koleje osoby są zatrzymywane i przetrzymywane miesiącami w tragicznych warunkach, na co dzień poniżane, spotykają się z nieludzkim traktowaniem ze strony pracowników ośrodków zamkniętych. Szczególnie ważne jest mówienie o tym głośno teraz, aby cały czas tworzyć presję, pomimo zakończenia strajków głodowych, problem bowiem nierozwiązany trwa nadal.

 Straż Graniczna Dwa lata temu miałem okazję doświadczyć wszystkich „luksusów” oferowanych przez polski system Straży Granicznej i nie mogę niestety powiedzieć, że po tym doświadczeniu doszedłem już do siebie. Jest to potężny system obozów koncentracyjnych, a warunki panujące tam są gorsze od warunków więziennych. Osoba, która miała pecha znaleźć się w tym systemie, błyskawicznie traci większość swoich praw i staje się bezsilną marionetką w rękach skorumpowanej administracji. Nie jest tajemnicą, że niektóre kraje europejskie finansują polską Straż Graniczną w celu utrzymania takiego właśnie typu systemu obozowego i sprawiają, że w ten sposób, Polska staje się dla Unii Europejskiej „krajem gąbką”, do walki zarówno z legalną, jak i i nielegalną imigracją (te same procesy można zaobserwować na Malcie i w Grecji). Dlatego też, nawet w obliczu kryzysu, Straż Graniczna rok w rok jest w stanie rozbudowywać sieć obozów, zajmować nowe tereny, zatrudniać co raz więcej pracowników – ich dochody są bezpośrednio zależne od ilości osób zatrzymanych i przetrzymywanych. Więcej ludzi w ośrodkach oznacza po prostu więcej pieniędzy. Należy dodać, że administracja obozów jest skorumpowana i czuje się całkowicie bezkarna, dokonując kradzieży i zarabiając kosztem zatrzymanych. Bardzo często mogliśmy zobaczyć w historii ludzkości taki obraz – masy pozbawionych praw ludzi są stłoczone w miejscach o bardzo niskich standardach życia w celu zaniżenia kosztów i generowania zysków.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że nawet mimo ucisków zarządów obozów, w tym momencie ludzie zabrali jednak głos i wytoczyli szereg zastrzeżeń, które zostały sformułowane absolutnie właściwie i precyzyjnie, a ja podpisuję się pod każdym z nich.

Zostałem zatrzymany przez patrol Straży Granicznej podczas losowej kontroli w Szczecinie w 2010 r. i po godzinnym dochodzeniu było absolutnie jasne, że jedyną rzeczą, jaką mogą zrobić ze mną strażnicy, było po prostu pozwolić mi odejść. W tym czasie ubiegałem się o azyl polityczny w Belgii, a moja sprawa nadal była na początkowym etapie rozpatrywania wniosku. Kiedy tydzień wcześniej miałem sprawdzane dokumenty w Niemczech, policjant odnalazł moje dane w międzynarodowej bazie i po sprawdzeniu mojego statusu pozwolił mi odejść.
Poprosiłem oficerów w Szczecinie, aby zrobili to samo, ale okazało się, że w ogóle nie mają dostępu do międzynarodowej bazy danych. Mieli zadzwonić do swoich kolegów we Frankfurcie nad Odrą, aby tam mnie sprawdzono. Niemcy stwierdzili, że po prostu powinienem wrócić do Brukseli – miałem ze sobą wykupiony bilet. Ale to nie powstrzymało polskiej Straży Granicznej przed rozpoczęciem procedury mojej przymusowej deportacji do Belgii, która trwała TRZY miesiące – a cały ten czas spędziłem w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim.

Inne przykłady

Przedsiębiorca tekstyliów z Indii został zatrzymany na lotnisku podczas odprawy na lot do Indii, jego wiza wygasła 2 tygodnie wcześniej. Został więc odprowadzony do ośrodka i spędził tam 2 miesiące, aby w rezultacie zostać deportowanym do Indii, chociaż w momencie zatrzymania miał bilet w ręce.

Student z Tajwanu, został doprowadzony do ośrodka tylko dlatego, że wsiadł do autobusu jadącego do Niemiec; posiadanie polskiej wizy w ogóle mu nie pomogło.

Wszystko to są drobne naruszenia, ale tylko w Polsce jesteś trzymany w więzieniu przez miesiąc jedynie po to, żeby w rezultacie kontynuować dalej swoją podróż. Dzieje się tak ponieważ każdy jeden dzień spędzony w ośrodku oznacza więcej dotacji unijnych na „zapobieganie nielegalnej imigracji” i więcej funduszy z budżetu na utrzymanie ośrodków. Jeśli w ośrodku znajdowałoby się za mało ludzi, groziłoby to jego zamknięciem – co byłoby zwykłą stratą płynącego z prowadzenia ośrodka zysków.

W ośrodku w Krośnie Odrzańskim były dwie opcje uzyskania dodatkowej żywności, ubrań i innych produktów – poprzez otrzymanie przesyłki pocztowej z zewnątrz lub zamawianie artykułów ze „sklepu”. Administracja stosowała karanie ludzi poprzez zakaz otrzymywania przesyłek pocztowych, a pewnego dnia przedstawiono nam decyzję wstrzymania całej poczty z powodu „groźby przemytu narkotyków”.

Wtedy można było kupić towary tylko w „sklepie” – i co zauważyliśmy to to, że na produktach zostały tylko ślady naklejek z cenami. Te produkty nie zostały zakupione hurtowo ani też nie pochodziły z żadnej sieci supermarketów (co by wydawało się logiczne). My wszyscy przynosiliśmy dochody małemu sklepowi spożywczemu należącego do kogoś związanego z administracją ośrodka. Setki nas, codziennie, przez 7 dni w tygodniu – jaka by to była strata, gdyby w ośrodku było nas mniej…

To jakieś tchórzostwo nazwać takie miejsce słowami jak: „ośrodek” lub „centrum zatrzymań” – było to po prostu więzienie, a nawet nieco gorzej, ponieważ nie byliśmy tam uznawani za podmioty prawa cywilnego. W pięciu celach umieszczono, po osiem osób w każdej, dwudziestopiętrowy korytarz, jedna godzina spaceru dziennie na brudnym podwórku, wszędzie zabezpieczenia – to wszystko.

Byliśmy wszyscy trzymani w ciągu dnia w tym korytarzu, chodząc wciąż w tą i z powrotem od jego jednego końca do drugiego, przez cały dzień – to było wszystko co mogliśmy tam robić. Jeśli to nie jest więzienie – to co to jest? I powtarzam, że większość z przebywających tam osób nigdy nie popełniła przestępstwa.

Poniżej postaram się zilustrować każdy z postulatów petycji z żądaniami osób, które podjęły w proteście strajk głodowy, podając jeden z przykładów z własnego doświadczenia.

Prawo do informacji i tłumacza

Wśród osób zarządzających nie było nikogo, kto by mówił po angielsku lub w jakimkolwiek innym języku niż polski. To były jedyne osoby, do których obowiązków należała komunikacja pomiędzy sądem i ministerstwem, a osobami osadzonymi w ośrodku. Oni wypełniali dokumenty, przynosili wydane decyzje do podpisania, przekazywali dokumenty. I ci ludzie z całego świata, musieli użyć języka ciała do wyjaśnienia skomplikowanych szczegółów swoich spraw oficerom i funkcjonariuszom, którzy po prostu bardzo szczerze odpowiadali im, że nic z tego nie rozumieją… Od chwili, kiedy tam dotarłem, to właśnie ja zacząłem funkcjonować jako tłumacz etatowy – pomagając tłumaczyć z angielskiego na mój bardzo słaby polski. I to były oficjalne, niezwykle ważne dokumenty, które rutynowo wypełniano każdego dnia! Apelacje, zawiadomienia, wyjaśnienia, protesty – wszystkie one zostały przetłumaczone właśnie w ten sposób. Pewnego razu być może uratowałem życie jednego chłopaka – zobaczyłem go gorączkowo tłumaczącego coś oficerowi. Zapytałem, co się stało? „Próbuję mu zapisać hasło na e-mail, tam zostały zapisane kopie wszystkich moich dokumentów” – krzyczał czarnoskóry ex-kaznodzieja z Burundi. Oficer przerywał mu: „Nie potrzeba tłumacza, wszystko rozumiem. Odmawia mi pokazania swoich dokumentów”.

Prawo do kontaktu ze światem zewnętrznym

Był tylko jeden telefon w naszym bloku i pracownicy ośrodka podejmowali wszelkie możliwe starania w celu ograniczenia korzystania z niego. Były ustalane śmieszne zasady i harmonogramy dla ludzi stojących w kolejce, starających się przez minutę porozmawiać z krewnym lub prawnikiem. Takie działania prowadziły do nieuchronnych sporów, które dawały strażnikom prawo, aby wprowadzać jeszcze więcej ograniczeń. W ośrodku nie było też żadnej biblioteki.

Prawo do odpowiedniej opieki zdrowotnej

Co tydzień przysługiwało nam prawo do wpisania się na wizytę u lekarza, ale ludzie zwykle musieli czekać na spotkanie przez miesiąc. Z jakichś powodów lekarz, podczas swojej cotygodniowej wizyty, mógł przyjąć jedynie kilka osób – a było 45 osób w bloku. Wśród zatrzymanych w ośrodku było dużo starszych osób, które po nagłym znalezieniu się w zamkniętym środowisku, gdzie nie mieli się kompletnie czym zająć, doznawali bardzo szybkiego spadku kondycji zdrowotnej. Na pierwszym miejscu zaczynało szwankować serce – co jakoś nigdy nie zaniepokoiło służb ośrodka. Nigdy nie widziałem, aby któryś z mieszkańców cel był hospitalizowany, bo strażnicy podejrzewali, że ataki serca są symulowane w celu dostania się do szpitala.

Poszanowanie praw dziecka

W ośrodku w Krośnie Odrzańskim funkcjonowało coś jak „cele rodzinne”, ale właściwie, tak samo jak zwykli przestępcy, dzieci w każdym wieku, były trzymane w tym więzieniu na takich samych zasadach. Oczywiście żadne z nich nie chodziło do żadnej szkoły, miały one po prostu trochę większą celę niż inni. Warunki ich uwięzienia nie różniły się od naszych w żaden inny sposób.

Poprawa warunków socjalnych

Administracja ośrodka w Krośnie Odrzańskim prowadziła gospodarkę nie zatrudniania żadnych osób sprzątających z zewnątrz w związku z czym, na wszystkich osadzonych spoczywał obowiązek wykonywania tej pracy za darmo. Jeśli ktoś odmówił sprzątania nie wolno mu było palić. Jeśli on nie palił – cała cela była objęta zakazem palenia. Gdy był z celi, w której nikt nie palił – co wprawiało na moment strażników w lekką konsternację – w rezultacie zabraniano korzystania z czajnika. A spora część naszej diety składała się z chińskich zupek, czyli już wiadomo czemu to służyło. To zabawny przykład, ale po prostu nigdy nie brano pod uwagę naszej woli i preferencji. W związku z tym, że my byliśmy wyjęci spod prawa, strażnicy mieli prawo do postrzegania nas jako podludzi i zachowywali się zgodnie z taką właśnie wizją.

Nadużycia wobec osób osadzonych w ośrodkach

Ludzie byli regularnie bici lub umieszczani w izolatkach albo umieszczani w izolatkach i zbiorowo bici. Zwykle wybierano taką osobę, która nie mówi w języku znanym reszcie osadzonych – Chińczyków lub Afgańczyków – to bardzo inteligentne posunięcie…. Nie było żadnych przepisów regulujących narzucane ograniczenia i stosowane kary – strażnicy robili po prostu to, co chcieli. A jeśli napiszesz skargę to trafia ona jedynie do dyrektora ośrodka.

Jednostka Straży Granicznej używała terenu ośrodka jako modelu do ćwiczeń praktycznych: od czasu do czasu ćwiczono ataki w celu „tłumienia zamieszek”. Oznaczało to, że o 6 nad ranem tłum zamaskowanych funkcjonariuszy nagle wpadał do twojej celi, po czym wyrzucano cię na korytarz i ustawiano wzdłuż ściany z rękami założonymi za głowę, podczas gdy cały twój dobytek był rozrzucany na podłogę celi. Zdarzały się całkowicie bezpodstawne przeszukiwania cel i upokarzające rewizje. Za każdym razem ludzie starali się sprzeciwiać słownie przemocy ze strony władz ośrodka. Strażnicy zawsze ogłaszali, że szukają narkotyków, ale przecież większość przebywających tam ludzi, to tylko pechowi ojcowie rodzin i osoby starsze, próbujące dołączyć do swoich bliskich w Unii Europejskiej, czy też po prostu wrócić do domu. Nigdy nie widziałem, żeby strażnicy znaleźli coś podejrzanego.

Zakończyć kryminalizację osób osadzonych w ośrodkach

Wszyscy mężczyźni z mojej celi byli po prostu zwykłymi ludźmi próbującymi emigrować ze swoich niebezpiecznych i biednych krajów. Większość osób trzymanych w całym systemie obozów to normalni robotnicy budowlani, elektrycy, kucharze, sklepikarze, którym kiedyś udało się zaoszczędzić trochę pieniędzy i wyruszyć w świat w poszukiwaniu lepszego życia dla siebie i swojej rodziny. Części emigrantów udaje to się w jakiś sposób, ale też wielu z nich miało pecha i skończyło w polskich ośrodkach, gdzie zostali potraktowani gorzej niż przestępcy, bo nawet przestępcy mają swoje prawa. Wszędzie tam, gdzie ambiwalentny status prawny splata się z chęcią zysku, widzimy obraz dość charakterystyczny: ogromny obóz, pełen pozbawionych praw i wykorzystywanych ludzi żyjących w bardzo złych warunkach, rządzony przez wszechmocną i skorumpowana administrację. To właśnie zobaczyłem na własne oczy w przejściowym ośrodku dla uchodźców z Krośnie Odrzańskim.

Petr Silaev – rosyjski dziennikarz, pisarz, działacz społeczny. Koordynował kampanię medialną głośnej sprawy lasu w Chimkach w 2010 r. Został oskarżony przez władze rosyjskie o współpracę ze służbami obcego wywiadu, zdradę, ekstremizm. Zmuszony do ucieczki z kraju wystąpił o azyl polityczny w Belgii. W marcu 2012 roku Finlandia przyznała mu status polityczny uchodźcy. Pisze dla Openspace (Rosja), Colta (Rosja), Voima (Finlandia). Jego książka „Exodus”, opublikowana w 2010 roku, została nominowana do wielu nagród literackich i przetłumaczona na język angielski, niemiecki, fiński, włoski i grecki.

Źródło: http://www.rozbrat.org/publicystyka/kontrola-spoeczna/3810-polskie-osrod...

PKP i inne spółki - czyli co słychać na polskiej kolei

Kraj | Publicystyka | Transport

Minister transportu Sławomir Nowak gra na zwłokę, robi z ludzi idiotów. Pamiętamy, jak kilka tygodni temu ogłosił, iż w czasie świąt odbędzie się strajk na kolei. To chyba całkowity precedens - minister ogłasza strajk, podczas gdy pracownicy przeprowadzają referendum strajkowe i oficjalnie mówią, iż strajku w okresie świąt nie będzie na pewno.

Ale pewnie o to chodzi włodarzom naszego kraju, żeby "zwykli" ludzie znienawidzili kolejarzy i powtarzając kapitalistyczne frazesy krzyczeli: "Nie chce im się robić, to niech się zwolnią!"

Kolejarze walczą o utrzymanie ulg przejazdowych - na wielu forach internetowych widzimy wpisy oburzonych internautów piszących, że przecież jak oni pracują w piekarni, to nie mają tańszego chleba etc.
Zapewne mało kto wie, że owe ulgi najpierw trzeba wykupić i potem wcale kolejarze nie jeżdżą za 1 %. Często płacą za bilet więcej, niż studenci.

Robotnicy postawili sprawę jasno - powiedzieli, iż nie pozwolą odebrać sobie ulg na przejazdy. Mediacje trwały bardzo długo, kolejne spotkania nie przynosiły efektów. W końcu pracobiorcy musieli się ugiąć. Zaproponowali pozostawienie ulg na takich samych warunkach, jak w roku 2012. Mało kto jednak wie, iż w bardzo wielu rejonach kraju upada przynosząca straty, powodująca większość wypadków spółka Przewozy Regionalne. Zastępują ją koleje wojewódzkie - a na nie zniżki w 2012 roku nie było.

Pracownicy zażądali również zniżki na te przejazdy - jednak na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że biznesmeni ze "związków zawodowych" dogadali się z prezesami. Nacisk kolejarzy był tak duży, że pracobiorcy musieli zgodzić się na ich postulaty, ponieważ grozili strajkiem. https://cia.media.pl/kolejarze_groza_strajkiem_okolo_95_zalogi_powiedzial...

Czy teraz ich ugłaskano i przedstawiciele "ZZ" wraz ze swoimi pobratyńcami - pracobiorcami czują się już bezpieczni? Czas pokaże.

Na śląsku zapowiedziany jest strajk generalny. Czy liderzy "ZZ" odwołają go dogadując się z kapitalistami?

Podczas gdy prezes PKP zarabia oficjalnie 59 tys., gros pracowników za kilka dni zobaczy wypłatę poniżej 1600 zł brutto.

Historia pokazała już niejednokrotnie, iż samoorganizacja i pełna demokracja bezpośrednia jest jak najbardziej możliwa i przynosi korzyści dla wszystkich - wszystkich, prócz wyzyskujących.

Dość "Solidarności", dość innym związkowcom żerującym na składkach. Czas wziąć sprawy w swoje ręce!

Prywatyzacja i ciągła, niepohamowana niczym chęć zysków za wszelką cenę niszczy gospodarkę.
Pracownicy - łączcie się w niezależne syndykaty, bez szefów!
Solidarność naszą bronią!

Zakłady pracy w ręce pracowników!

Islamiści - V kolumna w obozie syryjskiej opozycji

Świat | Klerykalizm | Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycy

Jak wielkim wrogiem jest dyktator i zbrodniarz wojenny, tak żadna opozycja przeciwko niemu nie jest świętą krową i jej również należy się krytyka.

Syryjska opozycja antyreżimowa ulega politycznym gierkom i przekupstwu. Im dłużej trwa konflikt tym jest mniej oddolna, a jej liderzy stają się coraz większymi oportunistami. Tracą na tym ci, którzy chcą realnej zmiany gdyż w obliczu silnego wroga usiłują zachować jedność ponad wszystko. W takich warunkach często rozmywa się interes zwykłych ludzi.

Sunnici stanowią 70% populacji Syrii. Rozprzestrzenienie się konserwatywnego islamu to efekt ciągłej obecności religii w przestrzeni publicznej i organizowanie społeczności przez grupy skupione wokół meczetów. Mimo to do wybuchu wojny domowej islamiści byli w Syrii marginesem politycznym.

Obecnie w Syrii istnieją punkty w których ciężko opędzić się od czarnych flag dżihady stów i portretów bin Ladena. Wszystko dlatego, że nie każdy teren Wolna Armia Syryjska potrafiła uzbroić. Luki te wykorzystał Front Obrony Ludności Lewantu, który dzięki opuszczeniu Iraku przez wojska amerykańskie otrzymał solidne wsparcie w postaci uzbrojonych ludzi. Do tej pory miał tylko pieniądze Al. Quaedy.

Podstawową potrzebą wielu Syryjczyków jest obecnie przeżycie. I to zapewnili im islamiści. Cytowany w mediach mieszkaniec al.-Ghouta al.-Sharqieh miał powiedzieć „Nie przyjąłem ideologii Al.-Quaedy, nie zgadzam się z wieloma ich ideami jednak musimy przyznać, że są oni najlepiej wyposażeni do podjęcia walki z reżimem Assada ponieważ mają surowe zasady.”

Wolna Armia Syryjska, a raczej jej autonomiczne grupy gdyż na początku wojny było to kilka armii pod tą samą nazwą i banderą nie miała takiego wsparcia z zewnątrz jak islamiści. Konsekwencje są jakie są. Islamiści wyrastają na hegemona, a ludzie to tolerują.

Silna pozycja oszołomów dążących do ustanowienia w Syrii kalifatu z Koranem jako konstytucją zniechęca praktycznie cały świat do wspierania opozycji przeciwko Assadowi. Postawa lewicy jest różna. Staliniści wspierają Assada uważając go za wroga imperializmu, trockiści islamistów.

Lista akcji kompromitujących opozycję antyrządową jest długa:

- 23 grudnia 2011, wybuch samochodu – pułapki. 44 ofiary śmiertelne, 165 rannych.

- 6 stycznia 2012, atak na autobus policyjny. Ofiar 25, rannych 46. Na łamach YouTube islamiści ogłosili wojnę z reżimem w imię Allacha.

- 10 lutego 2012, wybuch samochodu-pułapki w Aleppo. Ofiar śmiertelnych 28, rannych 175.

Takich akcji było wiele. Największym zamachem był wybuch dwóch samochodów pułapek w Damaszku 10 maja 2012 w godzinach szczytu. Zginęło 55 osób, rannych było 372.

Islamscy mordercy dokonali również egzekucji trzynastu elektryków, którzy podnieśli protest przeciwko zbrodni w Huli dokonanej przez armię Assada (zamordowano tam 108 osób, w większości kobiety i dzieci). Siłą współpracującą z islamistami, a działającą wbrew Wolnej Armii Syryjskiej jest Rada Rewolucyjna Aleppo. Razem z Frontem Obrony Ludności Lewantu również dokonywali zamachów terrorystycznych za których odpowiedzialność spadała na całą opozycję.

W momencie w którym do walk dołączyli się islamiści, sprowadzani przez Al. – Quaedę z całego świata arabskiego lud stracił wszelką autonomię.

Świadczyć może o tym wydarzenie z Bostan al-Qasr w pobliżu Aleppo gdzie bojownicy Frontu Obrony Ludności Lewantu otworzyli ogień do demonstrantów i próbowali aresztować działaczy, którzy wykrzykiwali hasła zarówno przeciwko armii Assada jak i WAS i FOLL.

Obecni na proteście członkowie WAS z jednej strony nie zachowywali się tak autorytarnie jak islamiści, z drugiej nie interweniowali w obronie protestujących.

Mimo tak złej sytuacji należy mieć nadzieję, że opozycja nie powiązana z islamistami przestanie kierować się oportunizmem jakim bez wątpienia jest tolerowanie działalności islamistów. Islamiści nie chcą obalenia reżimu, a jedynie zmiany jego oblicza. Ich egipscy koledzy po fachu z Bractwa Muzułmańskiego pokazali, że po przejęciu władzy ruch ten swoją władzę opiera o starych reżimowych aparatczyków.

J. Białobrzeski

https://cia.media.pl/spojrzenie_z_bliska_na_syryjska_rewolucje_anarchista...
https://cia.media.pl/assad_imperializm_kapitalizm
https://cia.media.pl/nato_i_islamscy_fundamentalisci_historia_owocnej_wsp...

Assad - imperializm - kapitalizm

Świat | Militaryzm | Publicystyka | Tacy są politycy

Lewica, prawica i środowiska radykalne mają poważny problem z Syrią. Po której stronie należy się opowiedzieć, jeżeli po którejkolwiek?

Niektórzy uważają, że opresyjność reżimu Assada powinna skłaniać nie tylko do popierania opozycji, ale również interwencji Zachodu. Drudzy uważają, że zbrodniczy reżim Assada to mniejsze zło walczące z czymś dużo gorszym. Jeszcze inni popierają rewolucję, ale stanowczo sprzeciwiają się interwencji zachodu. Uważają, iż wspieranie reżimu jest złe, wspieranie interwencji również, ale rewolucja jako całość stanowi kwestię problematyczną.

Zwolenników reżimu i przeciwników rewolucji, takich jak Winnicki i Młodzież Wszechpolska – miłośników nacjonalistycznych dyktatur, należy pozostawić z boku, żeby kisili się w jednym sosie z trzecioświatowymi maoistami. Im dłużej faszystowska morda nie wychyla się poza margines, tym lepiej. Inaczej trzeba podejść do tych, którzy mówią „Tak, Assad to dyktator i zbrodniarz, ale jednocześnie reprezentuje pewien postęp. Jest przeciwnikiem państwa izraelskiego, wspierał Liban podczas ataku Izraela, wspiera palestyński ruch oporu i jest przeciwnikiem amerykańskiego imperializmu.”. Dla nich rewolucja jest siłą, która destabilizuje bliski wschód na korzyść izraelskich syjonistów i amerykańskich imperialistów. Taki punkt widzenia jest jak najbardziej błędny z dużo prostszego powodu, niż wydawać by się nam mogło na pierwszy rzut oka. Owszem klan Assadów jest antyimperialistyczny – antyamerykański, ale jest to antyimperializm koncesjonowany. Stary Assad wysyłał swoje wojsko ramię w ramię z armią amerykańską, brytyjską i saudyjską do Iraku w 1991 roku. Jego syn, obecny przywódca państwa syryjskiego tolerował przetrzymywanie więźniów CIA na terenie Syrii po 11 września 2001. Nazywanie Syrii ośrodkiem jakiegokolwiek oporu przeciwko systemowi jest po prostu kiepskim żartem.

Ponadto Syria jest częścią militarystycznego sojuszu w Azji południowo-zachodniej, którego hegemonem jest (prawdopodobnie posiadający broń jądrową) Iran. Sojusz irańsko-syryjski walczy z sunnitami, wspiera palestyński ruch oporu co buduje mu wizerunek antysystemowego frontu wyzwoleńczego. W rzeczywistości jedni i drudzy są również sojusznikiem Rosji, a więc drugiego imperializmu. Putin i Assad mają wspólnego wroga w postaci islamistów, którzy zarówno w Rosji jak i w Syrii próbują wykorzystywać konflikty społeczne do budowania swojego kapitału politycznego.

Wspierania Assada nie ma nic wspólnego z walką przeciwko systemowi, kapitałowi, imperializmowi. Stronnictwa socjal-nacjonalistyczne usiłują przedstawiać reżim Assada jako bastion walki z neoliberalizmem.

Owszem, partia Baas (Partia Socjalistycznego Odrodzenia Arabskiego) przeforsowała w latach 60-tych wiele reform korzystnych dla chłopów i robotników. Jednak wszystko było prowadzone w sposób scentralizowany i biurokratyczny. Syria była totalitarnym państwem socjalnym na wzór bolszewicki.

Sytuacja polityczno-gospodarcza zaczęła się zmieniać kiedy Assad – ojciec przejął władzę. Lata 70-te to okres zmian i odchodzenia od etatyzmu. Reformy Assada – syna miały już charakter stricte neoliberalny - wzrost cen, cięcia socjalne. Państwo przestało zabezpieczać swoich obywateli. Gospodarką sterują natomiast członkowie partii tworzący coś na kształt mafii.

Siłą napędową, która doprowadziła do wybuchu rewolty nie jest brak demokracji, terror polityczny sam w sobie, ale brak perspektyw i poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego u ludzi ubogich. Protesty zaczęły się od biedniejszych przedmieść Damaszku i innych miast.

To nie przypadek, że klasa średnia czy biznesmeni tolerowali Assada, a kiedy zaczęło się coś dziać, to właśnie oni zaczęli szukać nowych liderów politycznych.

Problemem oddolności rewolucji syryjskiej jest to, że większość ludności ubogiej jest wyznania sunnickiego, a na tym kapitał próbują budować wspierani przez Al-Quaedę islamscy reakcjoniści. Niestety nie są już takim marginesem, jakim byli na początku rewolucji. Obecnie są liczącą się siłą polityczną. To oni dokonywali ataków m.in. na mniejszości chrześcijańskie. Usiłują zatrzeć klasową płaszczyznę rewolucji i zmienić ją w sekciarską wojnę religijną.

Podsumować można to następująco:

1. Reżim Bashara Al Assada nie jest żadnym ośrodkiem oporu antyimperialistycznego.

2. Syria nie jest bastionem oporu przed neoliberalizmem. Rządu nie można ani bronić, ani wspierać, ale go zwalczać gdyż nie oferuje on nic dobrego.

3. Ubodzy ludzie, zdeterminowani do walki nie zasługują na szyderstwa i epitety typu "imperialistyczna agentura" czy "islamscy troglodyci".

J. Białobrzeski

https://cia.media.pl/islamisci_v_kolumna_w_obozie_syryjskiej_opozycji https://cia.media.pl/spojrzenie_z_bliska_na_syryjska_rewolucje_anarchista...
https://cia.media.pl/warszawa_demonstracja_poparcia_rezimu_syryjskiego_i_...

Bez dyskryminacji, aż wszyscy będą skończeni!

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Poniżej, publikujemy tekst słoweńskich anarchistów dotyczących rewolty, która przetoczyła się w grudniu przez Słowenię.

W ciągu ostatnich dni historia wali się na nas swoim pełnym ciężarem. Bunt w Mariborze rozpoczął coś, czego niewielu się spodziewało: ludzie zorganizowali się sami i zmusili lokalną policję do odwrotu i do haniebnej ucieczki. To była iskra, od której zaczął się szerzej zakrojony bunt przeciwko całej elicie polityczno-ekonomicznej i systemowi kapitalistycznemu. Nie mamy kryształowej kuli i nie wiemy co będzie dalej, ale jesteśmy pewni że z czystego romantyzmu i naiwności niewiele się urodzi, natomiast wiele można osiągnąć dzięki organizacji i odwadze.

Od dołu do góry i od obrzeży do centrum

Protesty rozprzestrzeniają się po kraju i tworzą szerszy front buntu przeciwko rządzącym elitom i istniejącemu porządkowi. Mieszkańcy każdego regionu w swoim własnym dialekcie formułują ten sam przekaz do polityków: jesteście skończeni. Zdecentralizowany charakter tej rewolty jest jednym z jej najważniejszych aspektów. Jak na razie jest też całkowicie oddolna. Decentralizacja i solidarność jest właśnie tym, co może zapobiec przejęciu protestu przez klasę polityczną i tej decentralizacji musimy bronić i ją wzmacniać!

Policja wszędzie, sprawiedliwości nigdzie

Brutalność policji podczas protestów nie powinna nas już dziwić. Dziwią tylko złudzenia niektórych na temat ewentualności przyłączenia się policji do protestów. To prawda, że policja nie jest głównym celem tych protestów i że starcia z policją nie wyznaczają horyzontów rewolty. Celem jest klasa kapitalistów i klasa polityczna, oraz całość systemu. Oczywiście, policja nie jest naszym sojusznikiem i w związku ze swoją rolą w systemie nie może przyłączyć się do rewolty. Pamiętajmy, że policja stanowi część represyjnego aparatu państwa. Jej rolą jest obrona interesów rządzącej klasy i istniejącego porządku. Nie ma żadnego znaczenia, jak bardzo wyzyskiwane są osobniki w uniformach! Dopóki słuchają rozkazów swoich przełożonych, są jedynie policjantami. Dopiero, gdyby przestali słuchać rozkazów, mogliby stać się częścią rewolty.

W związku z tym, złudzenia, że oni są po naszej stronie są niezwykle naiwne. Czy ich interwencje podczas protestów były rzeczywiście tak niewinne, jak niektórzy uważają i czy rzeczywiście chroniły ludzi na ulicach? Czy już zapomniano brutalne represje protestów w Mariborze i groźby ministra spraw wewnętrznych, że urządzi „polowanie” na organizatorów „nielegalnych” protestów?

Nie zaskakuje nas też moralizowanie na temat „zadymiarzy” i „przemocy”, którego pełno w sieciach społecznościowych. Rząd i media rzuciły społeczeństwu kość i niektórzy natychmiast ją podchwycili. Jednak czym jest tuzin rozbitych witryn sklepowych, rozbite drzwi ratusza i wyrwany bruk na jednej ulicy wobec strukturalnej przemocy państwa? Wobec młodzieży pozbawionej przyszłości, bezrobocia, niepewnego jutra, redukcji stypendiów i posiłków w szkołach publicznych, coraz mniejszej liczby pracowników przedszkoli, zmniejszania dostępu do służby zdrowia, zmniejszania budżetu instytucji edukacyjnych i badawczych, zwiększania wieku emerytalnego, zmniejszania realnych pensji i emerytur, zmniejszania liczby dni wolnych od pracy, niedostatku mieszkań komunalnych, zmuszania dorosłych ludzi do mieszkania z rodzicami z braku innych możliwości, odmowy wszelkich praw homoseksualistom, imigrantom, kobietom i osobom nie wywodzącym się z dominujących kręgów etniczno-religijnych?

A przecież nie wspomnieliśmy jeszcze nawet o korupcji, nepotyzmie, klientelizmie i przestępczości rządzących elit. Choć mamy pracować coraz więcej, owoce naszej pracy są wciąż przywłaszczane przez klasę kapitalistów. Wyzysk jest w centrum tego systemu. Tak więc, kto tu dokonuje aktu przemocy wobec kogo? Jakim prawem sądzimy zdesperowanych ludzi, których przyszłość została skradziona? Młodzież jest pełna gniewu i nie ma nic do stracenia. Zamiast ich potępiać, skupmy się na rozwiązywaniu prawdziwych problemów.

Jeszcze bardziej niebezpieczne są nawoływania do samo-represji i współpracy z policją. Czy nie wystarcza nam obecny, już i tak nieakceptowalny, poziom nadzoru, liczba kamer i poziom represji? Czy ktoś poważnie chce, byśmy pomagali policji w wyszukiwaniu „zadymiarzy” i wydawali ich policji? Wykluczając w ten sposób młodych z rewolty do której walnie się przyczynili? Współpraca z policją równa się strzelaniu sobie w stopę. Potępianie młodych za bezpośrednie wyrażanie swoich opinii może w przyszłości zablokować potencjał tej rewolty.

Dziś, wybicie szyby spełnia w oczach władzy definicję przemocy. Warto jednak pamiętać, że ta sama etykietka może wobec każdej postaci protestów nieusankcjonowanych przez władzę i takich które nie są całkowicie bierne, nieszkodliwe i koncesjonowane. Niech stanie się jasne, że w oczach systemu, który nas wszystkich upokarza, okrada i represjonuje, wszyscy jesteśmy zadymiarzami.

Po raz kolejny wyrażamy naszą solidarność ze wszystkimi zatrzymanymi, domagając się ich natychmiastowego zwolnienia i domagamy się zakończenia represji prawnych i medialnych oskarżeń, oraz anulowania wszystkich sankcji finansowych za udział w protestach.

Władza dla ludzi, a nie dla partii politycznych

Pierwszy wybuch rewolty, w którym kreatywność mas objawiła się w pełnej krasie, spowodował pojawienie się nowej przestrzeni również dla myśli strategicznej. Jeśli naszym celem jest przekształcenie rewolty w ruch społeczny z konkretnymi żądaniami, celami i projektami, musimy znaleźć sposób na artykułowanie tych żądań, które są już obecne wewnątrz rewolty i odnaleźć formę organizacyjną, która to umożliwi. Bez tego, ten bunt szybko wygaśnie i wszystko powróci do normy.

Ustalając żądania, musimy działać krok po kroku i rozwinąć to, co już zostało powiedziane. Musimy dążyć do utrzymania publicznej służby zdrowia i publicznej edukacji, oraz do utrzymania istniejących praw pracowniczych. Jednak trzeba też sobie jasno powiedzieć, że nie dążymy do utrwalenia istniejącego systemu. Nie godzimy się na to, by prawa wywalczone w przeszłości zostały nam odebrane, ale musimy utrzymać jasną wizję naszej strategii. Dopóki istnieje państwo i kapitał, wyzysk i represje będą stanowić część systemu publicznej edukacji, służby zdrowia i opieki społecznej. Dlatego musimy się samoorganizować wewnątrz tych struktur, a nie jedynie błagać o okruchy. Prawa nigdy nie są dane na tacy. Za każdym razem muszą zostać wywalczone!

Część elit politycznych być może zorientuje się, że ich czas się skończył i opuści scenę polityczną. Jednak na ich miejsce pojawią się inni, którzy znowu będą podejmować decyzje w naszym imieniu, bez naszej legitymacji. Ich interesy nie są naszymi interesami, a każdy dzień dostarcza nam kolejnych przykładów nepotyzmu, korupcji i dalszego spychania nas na margines społeczeństwa i jeszcze dalej, za pomocą reform i specustaw antykryzysowych.

Dlatego wszyscy muszą odejść. Od pierwszego do ostatniego. Czystą naiwnością byłoby sądzić, że gdzieś tam jeszcze uchowali się nieskalani korupcją ludzie, którzy mają nasze potrzeby w swoim sercu i którzy poprowadziliby nas przez kryzys i że jedyne czego potrzebujemy to rozpoznać ich i na nich głosować. Wbudowany autorytaryzm i hierarchiczność systemu polityczno-ekonomicznego sprawia, że nie możemy żyć w sposób pozbawiony alienacji, zgodny z naszymi pragnieniami i potrzebami. Dopóki istnieje kapitalizm, w którym większością rządzi mniejszość i spycha ją na margines życia społecznego, dopóty nasze życie będzie puste w treści. Jeśli zaniechamy oporu i walki o alternatywy, zawsze znajdzie się ktoś kto będzie nami rządzić: patriarchowie w domach, dziekani na uczelniach, szefowie w pracy i politycy w rządzie. Pozorna demokracja, którą oferuje się nam pod postacią wyborów nie jest jedynym sposobem organizacji naszego życia społecznego.

Organizujmy się tam gdzie żyjemy, pracujemy i uczymy się

Jeśli chcemy, by ten bunt przyniósł prawdziwe zmiany, musimy organizować się sami. Chodzi o formy organizacyjne zupełnie różne od polityki do której zostaliśmy przyzwyczajeni. Musimy organizować się oddolnie, bez hierarchii i liderów, wszędzie tam, gdzie doznajemy wyzysku i represji: na dzielnicy, w miejscu pracy, w instytucjach edukacyjnych. Rolnicy mogą łączyć się w spółdzielnie; spółdzielnie rolnicze mogą wytwarzać powiązania ze środowiskiem miejskim. Samoorganizacja może być spontaniczna i kreatywna i tworzyć relacje i struktury, które zapewnią pełną emancypację jednostek. Zasadami przewodnimi powinny być demokracja bezpośrednia, solidarność wzajemna, antyautorytaryzm i antyfaszyzm.

Na początek najlepszą metodą jest instytucja zgromadzeń opartych na zasadzie demokracji bezpośredniej. Tą drogą podążały ruchy powstańcze na całym świecie w ciągu ostatnich lat. Możemy organizować się na poziomie lokalnym w małych grupach i kształtować naszą przyszłość w oparciu o nasze potrzeby i potrzeby mieszkańców pobliskich miejscowości. Razem możemy tworzyć propozycje i odkrywać nasze możliwości, gdyż tak naprawdę większość naszych planów jesteśmy w stanie zrealizować sami. W ten sposób tworzymy braterstwo, siostrzeństwo i jedność, gdzie panuje dostatek dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy chcą nami rządzić.

Kolejnym krokiem jest wzajemna koordynacja utworzonych w ten sposób grup i kształtowanie rozproszonej i wciąż rozwijającej się rewolty. W oparciu o nasze zasady, jednoczmy się we wspólny front grup, organizacji i jednostek. Ten front powinien być otwarty pod względem ideologicznym, oparty o wspólne żądania. Z zasady powinien być horyzontalny, bez centralnych władz i oficjalnych funkcji, oparty o autonomię jednostek i demokrację bezpośrednią.

Wzywamy wszystkie grupy, organizacje i osoby, którym pasuje ta idea, do organizowania się w lokalnych społecznościach za pomocą otwartych zgromadzeń, które mogą później się ze sobą łączyć. Odzyskajmy razem nasze życie!

6 grudnia 2012, pisane na placach i ulicach

Federation for anarchist organizing (FAO), Slovenia
a-federacija.org //// inter@a-federacija.org

O uzasadnieniach podwyżek cen warszawskiego transportu i innych sprawach budżetowych

Publicystyka | Tacy są politycy

Za każdym razem, gdy urzędnicy chcą podwyższyć ceny usług publicznych, czy innych podstawowych części składowych infrastruktury, słyszymy wciąż to samo uzasadnienie: koszty rosną, trzeba więc podwyższyć ceny, aby zapewnić jakość usług, itd.

To oczywiście wydaje się logiczne, że wzrost kosztów powoduje wzrost cen usług publicznych (szkoda że jednocześnie nie rosną nasze pensje). Jeśli np. rosną koszty paliwa, to logiczne, że rośnie koszt transportu. Ale jeśli przeanalizujemy dokładnie, to co się dzieje, będziemy w stanie dostrzec inną stronę tej sytuacji.

Kiedy głosowano nad podwyżkami cen biletów w Warszawie w 2011 roku, mówiono nam, że pieniądze zostaną przeznaczone na poprawę jakości usług, oraz że w przypadku gdyby zrezygnowano z podwyżek, nie byłoby z czego utrzymać usług. Od 1 stycznia znowu będziemy płacić więcej za bilety. Ale mimo to, możemy oczekiwać, jedynie gorszej jakości usług: skrócenia niektórych tras, likwidacji części kursów nocnych, itd. itd. Bo Rada Warszawy postanowiła, pomimo większych cen biletów od 2011 roku, obciąć 190 mln. złotych z miejskiego budżetu dla transportu.

Tak więc pierwszą rzeczą, którą należy sobie uświadomić jest to, że cena biletu niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z poziomem usług. Bo może też być tak, że będziemy płacić więcej, a dostaniemy mniej. Warto też zrozumieć czy są publiczne usługi, czym się różnią od usług prywatnych i dlaczego tak naprawdę nie ma żadnego uzasadnienia dla tego co się dzieje teraz w Warszawie.

Dopóki istnieją podatki, lepiej korzystać z nich w celu realizacji potrzeb społeczeństwa w ramach sfery publicznej, a nie na premie dla urzędasów, lukratywne kontrakty dla kumpli, wielokrotnie zawyżone wydatki na sypiące się Stadiony Narodowe i nielegalne LRADy dla policji. Sfera publiczna, to m.in. transport publiczny, z którego korzystają nie tylko mieszkańcy miasta, ale także przyjezdni, turyści, itp...

Urzędnicy miejscy (których jest stanowczo zbyt wielu), ciągle przekonują, że „nie ma pieniędzy w budżecie”. No, ale trudno, żeby te pieniądze się znalazły, zważywszy na ogromne marnotrawstwo w ostatnich latach, na hojne premie dla urzędników i niższe niż oczekiwane wpływy z podatków (deficyt wynosi 875,6 mln zł.).

Gołym okiem widać, że ludzie nie mają kasy po zapłaceniu czynszów, mediów, opłat za transport itd.. Bogaci szaleją z zakupami, ale przeciętna osoba już nie, a to powoduje efekt domina w gospodarce.

Jednak w budżecie czytamy co innego. Cytuje:

Prognozowane na 2013 rok dochody z udziału w PIT są nominalnie wyższe od planowanych
do uzyskania w 2012 roku o 5,5% i wyższe od zrealizowanych w 2011 roku o 11,2%.

Prognozuje się, że dochody z udziału w CIT w 2013 roku będą nominalnie o 12,5% wyższe
od planowanych na 2012 rok i wyższe o 19,2% od uzyskanych w 2011 roku.

Prognozuje się, że dochody z podatku od nieruchomości w 2013 roku będą nominalnie o 3,7%
wyższe od planowanych na rok 2012 i wyższe o 7,2% w stosunku do uzyskanych w 2011 roku.

No, takie są prognozy. Więc, co się stało naprawdę, że mniej pieniędzy wpłynęło z podatków niż prognozowano w tym roku? I czy prognozy na następny rok są bliższe rzeczywistości? Czy po prostu prognozy są tworzone na miarę potrzeb?

Nie wiadomo czy będzie więcej pieniędzy w budżecie czy nie. Ale jest problem, że nadal jest dużo osób, które płacą 19%, w tym fikcyjni samozatrudnieni, a najbogatsi płacą tyle samo, co ludzie z klasy średniej. Jeśli nie ma dość pieniędzy w budżecie, to z powodu decyzji rządzących.

Ich ideologia jest prosta: aby bogaci płacili mniej, aby większe usługi zostały sprywatyzowane i udostępnione tylko tym, których na to stać. Zatem dostępność usług publicznych ma zależeć od indywidualnego bogactwa, a nie od potrzeb społecznych.

Pomimo tego, że Platforma nieraz mówiła, że im zależy na dobrym transporie, widać, że raczej im zależy aby prywatne firmy zarobiły na nowych czynszach w wyremontowanym Dworcu Centralnym. Zainwestowano ogromne pieniądze w remonty dworców. Na Dworcu Centralnym pękają szklane budki, woda cieknie, a wszystko jest drogie, bo handlowcy muszą płacić ogromne czynsze prywatnej firmie, stworzonej przez byłych urzędasów. Miasto nie dostaje prawie nic z tego czynszu. Na Dworcu Wschodnim, nie ma wind lub dostępu do peronów dla osób niepełnosprawnych czy wózków dla dzieci. Użytkownicy dworca nic nie zyskali, a jedynie wydano ogromne pieniądze na kosmetyczne remonty, które część mieszkańców ocenia bardzo krytycznie. Na to, co nam nie jest potrzebne, zawsze się znajdą pieniądze.

Jednak w tym roku obcięto 190 mln. złotych na transport publiczny, z powodu „braku pieniędzy” w budżecie. Pieniądze jednak są, tylko wydawane są na priorytety Plaformy, na priorytety prywaciarzy i elit, które bardzo się różnią od priorytetów reszty ludzi. Chyba niewielu członków elit musi często korzystać z transportu publicznego.

Ale jeśli spojrzymy w budżet, jest wiele miejsca dla oszczędności. Oto kilka pomysłów, gdzie można obciąć budżet miasta inaczej:

  1. Dieta Radnych i Sesje Rady

    W Radzie Warszawie jest ponad 30 radnych PO. Wszyscy głosują według rozkazów Partii. Wszystko jest i tak postanowione wcześniej. Więc po co głosować? Wystarczy dać mandat PO, żeby Partia zdecydowała, a radni mogli siedzieć w domu, być zwolnieni z obowiązku. Nie trzeba płacić za ich „pracę” na sesjach. To dla niektórych oznaczyłoby oczywiście brak „demokracji”, ale wyniki będą takie same, a będzie taniej. Nie ma powodu płacić za bandę polityków, którzy naciskają guziki na komendę.

  2. Premie dla urzędników. Nie trzeba wyjaśniać dlaczego.
  3. Monitoring. Po co nam setki kamer na mieście? I tak policja nie ściga największych bandytów w kraju, zamiast tego ścigając nastolatków nastolatków za graffiti. Koszt każdej kamery jest ogromy. Płacimy więcej za jedną kamerę i jej koszt obsługi, niż za za pensje jednego przeciętnego pracownika. Zamiast ogromnego kosztu związanego z monitoringiem, można zatrudnić ludzi do społecznie potrzebnej pracy. Będą płacić podatki, co będzie zasilać budżet. Na „Zapewnienie sprawności systemu monitoringu” w tym, roku, miasto chce wydać 14,5 mln złotych. Dla porównania: Prowadzenie przedszkoli i innych form wychowania przedszkolnego ma dostać tylko 6,75 mln. złotych.
  4. Projekt zagospodarowania nabrzeża Wisły. Zostawić nabrzeże w spokoju. To będą duże wydatki i małe efekty, korzyści odniosą głównie prywatne firmy, które otrzymają kontrakty.
  5. Ogrody Botanicznej i zoologiczne oraz naturalne obszary i obiekty chronionej przyrody. Wszyscy lubimy rośliny i drzewa, ale czy wiecie że miasto wydało 9 137 172 złotych w 2012 r. na ten cel, ale w 2013 roku chce wydać ponad 62 mln złotych (dokładnie 62 958 629 zł). To jest ponad 600% więcej. Coś pachnie podejrzanie tutaj. Nie wiadomo ile zapłacimy za przecenione usługi zbędne dla potrzeb estetycznych. I leśnictwo. To jest inna sfera gdzie drastycznie podwyższono wydatki. W 2012 roku wydano 1 034 000 zł w 2013 ma być 500% więcej, czyli 5 418 100 złotych. Na co?

Jak musimy mieć cięcia, zacznijmy od góry, od głów biurokratów i urzędasów. Jeśli nie będą chcieli przeznaczyć naszych pieniędzy na transport, po co im płacić? Aby miasto dało mniej na transport, by przeznaczyć więcej na swoje ulubione projekty i interesy?

Nasza odpowiedź jest prosta: nie trzeba wspierać takiej polityki. Już i tak musimy płacić podatki, to jest nasz wkład w infrastrukturę. Nie potrzebujemy, by więcej pieniędzy szło na do kieszeni polityków i prywatnych firm. Żadnych nowych podwyżek nie zapłacimy.

Nie kasuj biletów! Kasuj urzędników!

„Czerwone Dwulecie” we Włoszech i znaczenie ruchu anarchosyndykalistycznego w okupacji fabryk i ruchu rad robotniczych

Historia | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Okres „Czerwonego Dwulecia” („Biennio Rosso”) do momentu wybuchu Rewolucji w Hiszpanii w 1936 roku stanowił największy i najważniejszy zryw proletariatu w Zachodniej Europie. Wówczas to włoscy najmici, inspirowany głównie przez anarchosyndykalistów oraz lewicę socjalistyczną, rozpoczęli proces okupowania a następnie wywłaszczania fabryk, którymi zarządzali poprzez zdecentralizowany, spontanicznie rodzący się i skrajnie demokratyczny system rad robotniczych. Niewątpliwie walka ta była szczególna, bowiem cały miejski proletariat włączył się do bezpardonowej walki o przejęcie kontroli nad środkami produkcji. Tak też Północne i uprzemysłowione Włochy, a w szczególności Turyn, stały się miejscem, w którym najmici próbowali urzeczywistnić ład socjalistyczny oparty na Demokracji Robotniczej i Robotniczej Kontroli Środków Produkcji, w konsekwencji rozpoczynając jeden najważniejszych i najbardziej śmiałych eksperymentów społeczno-ekonomicznych w dziejach świata.

Spojrzenie z bliska na Syryjską rewolucję – anarchista wśród dżihadystów

Publicystyka

Poniżej przedstawiamy tekst napisany przez syryjskiego anarchistę, lekarza, który opisuje sytuację w kraju tak jak ją widzi swoimi oczyma.

Umieszczenie tego tekstu na tym portalu oczywiście nie musi oznaczać poparcia dla wszystkich wyborów, których dokonał jego autor.

Ten tekst w pewnym stopniu opisuje moją historię, gdy przebywałem w tzw. „terytoriach wyzwolonych” na obszarze Syrii. Tzn. chodzi o terytoria kontrolowane przez „wolną armię”, czyli uzbrojoną opozycję. Takie stwierdzenie jednak nie oddaje całej prawdy. To prawda, że nie wszyscy członkowie wolnej armii są dżihadystami, choć większość z nich uważa, że „robi dżihad”. Prawda jest taka, że wśród nich jest wiele zwyczajnych ludzi, w tym złodziei, podobnie jak to ma miejsce w każdym konflikcie zbrojnym.

Moim pierwszym, a zarazem najbardziej trwałym wrażeniem na temat bieżącej sytuacji w Syrii jest stwierdzenie, że nie mamy tam do czynienia z ludową rewolucją. Jest to raczej zbrojne powstanie, które może się przerodzić w wojnę domową. Lud syryjski, który wykazał niezwykłą odwagę i determinację w pierwszych miesiącach rewolucji, stawiając wyzwanie reżimowi Assada pomimo całej jego brutalności, właściwie wyczerpał już swoją energię. Dziewiętnaście miesięcy srogich represji, a ostatnio głodu, braku produktów podstawowej potrzeby, oraz ciągłego bombardowania przez armię reżimu spowodowało nieuniknione załamanie ducha. Jednak to nie reżim na tym zyskał, ale cynicznie nastawieni ludzie opozycji, zwłaszcza islamiści. Dzięki powiązaniom z bogatymi dyktaturami z Zatoki Perskiej, opozycja może przekazywać wyżywienie głodującej ludności na kontrolowanych przez siebie terytoriach. Gdyby nie to wsparcie, sytuacja humanitarna już dawno by była tragiczna.

Jednak ta pomoc nie jest oferowana za darmo, ani przez władców z Zatoki, ani przez przywódców opozycji. Jak każda inna siła autorytarna, wymagają od mas posłuszeństwa i poddaństwa. To może oznaczać tylko ostateczną śmierć syryjskiej rewolucji jako odważnego ruchu ludu syryjskiego. Tak, to prawda, pomagałem dżihadystom przeżyć (1), a innym wrócić do walki. Jednak moją intencją było pomagać masom, do których sam należę, najpierw jako lekarz, a dopiero potem jako anarchista.

Prawdę mówiąc, nie wydaje mi się, żeby problem był związany z Islamem. Islam może mieć aspekty egalitarne, a nawet anarchistyczne. W historii Islamu byli uczeni, którzy wzywali do utworzenia bezpaństwowego i wolnego społeczeństwa muzułmańskiego, czy uniwersum pozbawionego władzy. Problem polega jednak na tym, że to co teraz ma miejsce w Syrii jest związane nie tylko z krwawą próbą eliminacji brutalnej dyktatury, ale czymś być może jeszcze gorszym: próbą zastąpienia jej jeszcze bardziej krwawą dyktaturą. Na początku rewolucji, mała liczba ludzi, a niektórzy z nich byli oddanymi islamistami, twierdziła że reprezentuje masy i wyznaczyła się na prawdziwych rewolucjonistów, prawdziwych przedstawicieli rewolucji. Nie zostało to nigdy podważone przez główny nurt mas rewolucyjnych i przez intelektualistów. Niektórzy z nas sprzeciwiali się autorytarnym i fałszywym ambicjom, ale było nas zbyt niewielu, by sprawiło to jakąkolwiek różnicę.

Ci ludzie twierdzili, że mamy do czynienia z wojną religijną, a nie z rewolucją wyzyskiwanych przeciwko opresji. Bezwzględnie wykorzystano fakt, że dyktator wywodzi się z innej sekty w islamie, niż większość mieszkańców kraju. Uczeni sunniccy wielokrotnie w przeszłości atakowali tą sektę, uznając ją za sprzeczną z zasadami prawdziwego islamu, a więc za coś nawet gorszego od nie-muzułmanów. Byliśmy zaszokowani, że większość Alewitów, czyli sekty do której należy dyktator, w rzeczywistości jest jeszcze biedniejsza i bardziej zmarginalizowana niż większość sunnicka, ale pomimo to wspiera reżim i bierze udział w brutalnych represjach wobec zbuntowanej ludności. To ma służyć jako „dowód” na „istnienie wojny religijnej” między sunnitami, a alewitami. [...]

Następnie przyszła materialna pomoc pochodząca od władców z Zatoki. Obecnie, szanse na realną walkę ludu są coraz słabsze. Syrią rządzi broń: tylko ci, którzy mają do niej dostęp mają głos w sprawie teraźniejszości i przyszłości. Dotyczy to nie tylko reżimu Assada, ale też islamskiej opozycji. Wszędzie na Bliskim Wschodzie wielkie nadzieje wygasają w szybkim tempie: w Tunezji, w Egipcie i w innych krajach. Islamiści zdają się czerpać wszystkie korzyści z odważnej walki prowadzonej przez masy. Łatwo mogą wdrożyć swoją fanatyczną władzę, bez napotykania silnego oporu ze strony mas. Czuję się dokładnie tak jak Emma Goldman w 1922 r., gdy wreszcie zerwała z bolszewikami i wreszcie straciła złudzenia co do ich rządów. Prawdę mówiąc, nikt w całym świecie arabskim i muzułmańskim nie przypomina bardziej bolszewików, niż islamiści.

Nawet gorliwi staliniści wydają się niewiniątkami w porównaniu z islamistami. Islamiści przez długi czas byli poddawani brutalnym represjom przez lokalnych dyktatorów. Używano ich, by straszyć masy i Zachód. Z tego powodu, mogło się wydawać, że stanowili oni najbardziej stanowczą część opozycji wobec tych dyktatur. Jednocześnie, islamiści mieli własną machinę propagandową, podobnie jak bolszewicy. Są tak autorytarni i agresywni, jak bolszewicy podczas decydujących dni Rewolucji Październikowej. Wydaje się więc logiczne, że arabskie społeczeństwa postanowiły wypróbować ich u władzy, lub przynajmniej tolerować ich marsz ku władzy. Żywią nawet nadzieję, podobnie jak niegdyś rosyjscy pracownicy i rolnicy, którzy wierzyli że w ten sposób można utworzyć lepsze i bardziej sprawiedliwe społeczeństwo.

Emma Goldman wcześnie zorientowała się w sytuacji. Ale masom zajęło to bardzo długo. Jednak Emma – w moim odczuciu słusznie – uważała, że masy miały słuszność zrywając się do powstania, by próbować zmienić swoją nędzną egzystencję. „Błąd” - jeśli można to nazwać „błędem” - popełniły autorytarne siły, które przechwyciły rewolucje dla własnych celów. Nadal wspieramy rewolucję, a nie jej fałszywych „przywódców”.

Budując wolnościową alternatywę: Anarchistyczna propaganda i organizacja

Inną sprawą, ważną dla nas, arabskich anarchistów i arabskich mas, jest kwestia budowania wolnościowej alternatywy. Czyli jak prowadzić skuteczną propagandę anarchistyczną i wolnościową i jak budować wolnościowe organizacje. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie próbowałem kogoś przekonać, by został anarchistą. Wolałem zamiast tego swobodny dialog równych sobie. Nigdy nie twierdziłem, że wiem wszystko, albo że jakikolwiek anarchista, lub inny człowiek zasługuje na to, by być „przewodnikiem” i „przywódcą” dla innych. Nikt nie zasługuje na to by być na miejscu papieża, imamów w islamie i generalnego sekretarza w partii leninowskiej lub stalinowskiej. Zawsze uważałem, że próba wpływania na innych jest jeszcze jednym sposobem poddawania ich władzy. Jednak teraz patrzę na to z innej jeszcze perspektywy. Chodzi o to, by uczynić anarchizm „dostępnym”, czy też znanym wszystkim tym, którzy chcą walczyć z opresją władzy, niezależnie od tego, czy są pracownikami, bezrobotnymi, studentami, feministkami, uczniami, czy członkami religijnych, czy etnicznych mniejszości, itd... Chodzi o budowanie przykładu nowego wolnego życia w małej skali w ramach wolnościowej organizacji. Nie tylko jako przejaw realnej obecności takiego sposobu życia, ale też jako środek do zbudowania takiego społeczeństwa.

Musimy spowodować, by anarchizm był znany niewolnikom i ofiarom wszystkich obecnych represyjnych systemów i władz. Skuteczna propaganda anarchistyczna jest głównym celem takich organizacji. Jesteśmy świadkami bankructwa „świeckich” tendencji autorytarnych (w tym arabskiego nacjonalizmu, stalinizmu i różnych wariantów leninizmu). Niedługo czeka nas bankructwo religijnych reżimów autorytarnych. Przyszła alternatywa powinna w logiczny sposób być wolnościowa. Anarchizm nie może być oczywiście sztucznie zaszczepiony. Musi być naturalnym produktem walki mas. Musimy jednak dbać, aby ta idea była odpowiednio widoczna.

Taka powinna być rola naszej propagandy. Nie będzie w naszej organizacji żadnego „centrum”, żadnej biurokracji, ale pomimo tego musi ona być tak samo, lub bardziej efektywna niż organizacje autorytarne. Nadal przecież władzy nie objął nasz Stalin, czy nasz Bonaparte, więc syryjskie masy mają wciąż szansę uzyskać lepszy wynik niż rosyjska rewolucja. To prawda, że to niezwykle trudne, z każdą minutą bardziej, ale sama rewolucja była cudem, a poniżani potrafią tworzyć własne cuda od czasu do czasu. Także tym razem, my – syryjscy anarchiści – wiążemy wszystkie nasze nadzieje i wysiłki z masami. Nie może być inaczej, gdyż inaczej nie zasługiwalibyśmy na nasze anarchistyczne miano.

Przypis:
(1) Chciałem nieco uszczegółowić. Nie było dla mnie łatwe przebywać wśród dżihadystów, ale z jakiegoś powodu, będąc lekarzem, traktowałem ich inaczej. Było dla mnie jasne – od chwili gdy przekroczyłem drzwi szpitala w którym pracowałem – że będę pomagał w takim samym stopniu każdemu, kto potrzebuje mojej pomocy, niezależnie czy będą to cywile, walczący z dowolnej grupy, religii, czy sekty. Byłem pewien, że nikt nie będzie poniewierany w tym szpitalu, nawet gdyby pochodził z armii Assada. Powtarzam, że mój prawdziwy problem, a także problem represjonowanych, nie jest problemem związanym z bogiem, ale z ludźmi którzy zachowują się, jakby byli bogami, którzy są pijani władzą, jak świecki dyktator Assad i islamscy imamowie. Sam bóg nigdy nie jest tak niebezpieczny, jak ci którzy „przemawiają w jego imieniu”.

https://cia.media.pl/islamisci_v_kolumna_w_obozie_syryjskiej_opozycji
https://cia.media.pl/assad_imperializm_kapitalizm
https://cia.media.pl/wolanie_o_solidarnosc_od_egipskich_anarcho_komunisto...

Wersja angielska dostępna na: http://www.anarkismo.net/article/24221

Kanał XML