Relacja zatrzymanej podczas akcji przeciw konferencji nt. gazu łupkowego

Blog | Protesty

Poniżej relacja aresztowanej uczestniczki protestu przeciw konferencji na temat wydobycia gazu łupkowego. O proteście i związanych z nim represjach pisaliśmy już wcześniej: Protest przeciwko wydobyciu gazu łupkowego.

Czasem po prostu czuje się, że należy zrobić właśnie TO i do tego koniecznie i nieodwołalnie. Ja tak właśnie poczułam, dowiedziawszy się o konferencji w Intercontinentalu i o planach moich kolegów, by ją zablokować. Chciałam i poszłam i niczego nie żałuję. Jakże można żałować, jeśli zrealizowało się "plan A"? :)

Powody, dla których chcieliśmy wyrazić nasz protest zostały już wymienione i opisane przez kolegów z Inicjatywy Stop Szczelinowaniu.

Ja chcę tylko opowiedzieć o, pierwszych w życiu, 29 godzinach bycia "zatrzymaną".....

Aresztowanie było brutalne. Pamiętam je jak przez mgłę. Broniłam się. Wszyscy się bronili. No ale oczywiście, nieuchronnie, zostaliśmy zakuci w kajdanki i na sygnale zawiezieni na Wilczą. Pierwsze zdziwienie - poza torebką i różnymi drobiazgami muszę oddać stanik. Mogłabym się powiesić......

Wtedy nastapiły długie godziny wypełniania procedur i oczekiwania nie wiadomo na co. Ale byliśmy wszyscy razem, a za oknem grała samba i słyszeliśmy znajomych. Miło. Nawet fotografowanie było zabawnym przerywnikiem dla studentki.... fotografii :)

Jednak siedzenie bez jedzenia przez tyle godzin było nieznośne. Było mi słabo. Powiedziałam, że chcę jeść, albo lekarza. No to zawieźli mnie do lekarza (do szpitala). Tu kolejne zdziwienie - lekarz, jak sam powiedział, nie jest od tego żeby mi pomóc, ale żeby stwierdzić, czy mogę być nadal zatrzymana, czy nie. Oczywiście stwierdził, że tak....

W międzyczasie dowiedziałam się, że poza zarzutem o zakłócanie miru domowego (to, co reszta), będę miała zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjanta.

No i najgorszy moment z tych 29 godzin był chyba taki, kiedy usłyszałam o "nakazie osadzenia" dla mnie. I wszystkich, po kolei, wypuszczali, a ja zostałam tam jeszcze jakieś 1,5 godziny. Sama... Funkcjonariusze żartowali coś o pieniądzach od Gazpromu itp.....

Potem znowu kajdanki, suka i długa jazda gdzieś na dolny mokotów (okolice Puławskiej i Romera). Później dopiero dowiedziałam się, że to podobno najlepszy "dołek" w Warszawie. Na miejscu przynajmniej było ciepło, więc przestałam trząść się z zimna. I miałam w perspektywie kolację. Musiałam jeszcze tylko oddać rajstopy (bo przeciez na nich też można się powiesić). Standard spania jak w schronisku młodzieżowym, albo na obozie harcerskim. Przywykłam od dziecka, więc ok. Tylko światło było nie do wyłączenia. Spełniono nawet moją prośbę o książkę, a potem.... przyprowadzono towarzyszkę niedoli :) Dziewietnastoletnia, filigranowa blondyneczka aresztowana za jednego (!) blanta w paczce papierosów.... Masakra. Była zapłakana, ale udało mi się ją pocieszyć, zapominając przy okazji o swojej sytuacji. A potem, pół nocy gadałyśmy o wszystkim.

Pobudka i śniadanie były o 7. Przyjechali po mnie ok. 10.30. Tym razem tylko na chwilę byłam w celi, a później, na drugim piętrze, w jednym z pokoi, czekałam na adwokata. I wtedy znowu usłyszałam przyjacół. To było wspaniałe :) Nie sądziłam, że takie pikiety solidarnościowe mogą mieć aż takie znaczenie i tak dodawać otuchy.

Po przyjeździe adwokata i dopełnieniu formalności zawieźli mnie na Wiślicką, do prokuratury. Nadal w kajdankach. Na miejscu także cela. Policjanci straszyli mnie dozorem policyjnym. Oczekiwanie aż pani prokurator zapozna sie z aktami sprawy... Ponad godzina łażenia w tę i spowrotem.... W końcu krótka rozmowa ("Nie, nie przyznaję się") i czas na zastanowienie dla pani prokurator. Jak wróciła, powiedziała, że daruje mi dozór policyjny, tylko mam się na rozprawy stawiać. Była 16-ta i byłam w końcu wolna. Miłe uczucie. Nadal niczego nie żałuję.

Propsy.Dobrze, ze niczego

Propsy.
Dobrze, ze niczego nie zalujesz. Szacunek, ze wytrzymalas.
Przyszly takie czasy i realia dla nas, wolnych ludzi, ze codziennie mamy w perspektywie zawiniecie i represje policyjne, czy to bedzie blant w kieszeni, czy protest przeciw megakorporacjom. Dlatego musimy codziennie byc gotowi na konfrontacje, niezaleznie od tego, jak wrazliwi, jak wspolczujacy wewnetrznie jestesmy. To prawda dysydentow wszystkich miejsc i czasow.
Zatrzymanie policyjne, areszt lub wiezienie nalezy pozytkowac na swoja korzysc -- jednym z podejsc jest traktowanie go jak wyzwanie, trening sily woli (godziny, doby niepewnosci).
"Mozecie uwiezic wolnego czlowieka, ale nie mozecie go zniewolic".
CHWDPolicji! CHWDPanstwu!

nowy gatunek powoli powstaje

nowy gatunek powoli powstaje Dżejl Trip Report, smutne ale prawdziwe. Podziw za pogodę ducha!

Ten gatunek (jtr) moze

Ten gatunek (jtr) moze bedzie zdobywal uznanie. Coraz wiecej ludzi jest dumnych z zawijki i skazania, a istnienie wiezniow politycznych w konserwoliberalnych demokracjach jest faktem, ze wszystkimi konsekwencjami. "Solidarnosc to przestepstwo, ktorego nigdy nie przestaniemy popelniac".

Nie ma żadnej

Nie ma żadnej solidarności. Bebłanie w internecie. Fakty są takie, że jest mnóstwo napinki netowo-knajpiano-squatowej, a często żadnej pomocy prawnej, ba, fajki nawet kto nie ma po wyjściu odstąpić ....

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.