Koko koko Euro spoko i inne gadżety
Większość Polaków śmieje się w internecie z piosenki „Koko koko Euro spoko” zespołu „Jarzębiny” spod Biłgoraja, który jest oficjalnym hymnem reprezentacji Polski. A powinni śmiać się sami z siebie. Ich podejście do imprezy EURO 2012 przechodzi granice zdrowego pojmowania świata. Podobnie jak władze miast, gdzie odbędą się mecze. Już świecą się im oczy na widok „zysków”, jakie będą mieli z piłkarskiej imprezy. Ja bardziej chciałem skupić się na tym, co już nam przyniosło współorganizowanie z Ukrainą, Euro 2012.
Olewam Euro
Jerzy Dudek, były bramkarz reprezentacji bardzo ubolewał nad atmosferą wśród współrodaków, co do Euro. Mówił mediom, że impreza ta jest dla nas Polaków, a atmosferę na europejskie mistrzostwa w piłce nożnej tworzą nie tylko stadiony, ale przede wszystkim sami ludzie. Biadolą na swoich blogach celebryci, że Polacy to malkontenci, nie cieszą się z faktu, że cała piłkarska Europa przyjedzie do nas, nad Odrę i Wisłę. Prawda jest taka, że tylko 5% polskiego społeczeństwa interesuje się tym, co będzie miało miejsce w czerwcu. Reszcie jest to obojętne i dają temu wyraz na wielu forach internetowych. Obojętność z jaką witano Puchar 2012, który pielgrzymował po kraju, jak onegdaj cudowny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, dowodzi jednego, wielu uważa Euro za imprezę wyłącznie rządowo – medialną. Frekwencja na warszawskim Placu Defilad w dniu 22 kwietnia z okazji fotografowania się z dużym kubkiem UEFF-y o czymś świadczy: przyszli w większości rodzice z małymi dziećmi, zachęceni ładną pogodą, dzień wcześniej była to klapa.
Media – szczytowanie na ekranie
Media zawsze były dobrą tubą propagandową, zwłaszcza silnie powiązana towarzysko „Gazeta Wyborcza” i TVN, reszta również przeżywa Euro, jakby miała od czerwca nastać nowa era. Niestety ta era nie nastąpi. TVP nakręca emocje, emitując jakiś głupkowaty serial ze znanymi aktorami, trzech idiotów, bodaj gra tam Karolak i Adamczyk, gadają w barze przy piwie o przysłowiowej Dupie Maryni. Reklamy Telewizji Polskiej nie pojawiają się co prawda wszędzie, co wynika z kłopotów finansowych TVP, ale widać trzy uśmiechnięte twarze przypominające, że niedługo nastanie jedyne szczęście oraz zbawienie Polaków - Euro 2012. Gazety będą wydawać przewodniki, dodatki specjalne.
Niedawno odbył się mecz na stadionie narodowym w Warszawie, gdzie reprezentacja celebrytów ukraińskich i polskich rozegrała ze sobą mecz. Ekscytacja dziennikarzy na antenie TVP1 i TVP Info podczas relacji na żywo, sztucznie rozdmuchiwana atmosfera, wywoływała tylko jedynie śmiech. Miałem wrażenie, że są dwa światy, na samym stadionie i w około niego. Większość Warszawiaków ewidentnie była w tym drugim.
Euro gadżety polecają się nachalnie
Jedną z podstawowych słabości psychiki dziecka, jest podatność na nachalną reklamę. Dzieci muszą mieć to, co jest modne, bo inni to mają, więc czemu nie one. Wiedzą o tym producenci zabawek oraz gadżetów, a że w dzisiejszych czasach, co poniektórym wiek dziecięcy psychologicznie się przedłużył, liczba podatnych jest większa. Oczywiście zada ktoś pytanie skoro sprzedaż eurogadżetów tak świetnie idzie, to na pewno nie tylko 5% społeczeństwa interesuje się mistrzostwami. Jedno nie przeczy drugiemu. Można kupić kubek z logo Euro, ale samą imprezą się nie interesować. Koszaliński dystrybutor, który wygrał prawo do emitowania rzeczy związanych z imprezą, może zacierać ręce, ale nie zbawi zachodniopomorskiego rynku pracy od wysokiego bezrobocia.
Miejsca pracy
I tu jest najważniejszy gwóźdź programu. Miejsca pracy. Kiedy pięć lat temu Polska wraz z Ukrainą zostały ogłoszone gospodarzami ME w piłce nożnej, zapanował entuzjazm, wiele sobie obiecywano, w tym nowych miejsc pracy już z samego faktu organizacji imprezy. Dawało to wiele nadziei, ale teraz na tuż przed imprezą, studzi emocje sama Małgorzata Krzystek, główny ekonomista z KPP „Lewiatan”, twierdząc, że nie ma co liczyć na stałe zmniejszenie bezrobocia dzięki Euro. No ale skoro szanowna pani Krzystek forsuje idee neoliberalizmu w KPP „Lewiatan”, to trudno o optymistyczne prognozy. Tak czy owak, pracodawcy nie mają zamiaru zatrudniać, a raczej myślą o dalszych cięciach oraz zwolnieniach. Miejsca pracy związane z organizację Euro, szybko znikną, równie szybko, jak się pojawiły.
Infrastruktura widmo
Och jak się spieszą nasi budowniczy, byle tylko zdążyć przed 8 czerwca. Jednak jest już o wiele za późno. Doszło nawet do tego absurdu z pospiechem, że przy remoncie warszawskiego dworca Wschodniego, ostatnie do remontu poszły perony. Stąd sam obiekt kolejowy, tak jak dworzec zachodni, nie będą witały przyjaźnie niepełnosprawnych kibiców. Nie mówiąc już o wielu innych obiektach, które nie będą gotowe na mistrzostwa. Niedokończona A2 jest tego symbolem. Infrastrukturę widmo widać przy A1 z pociągów jadących z Aleksandrowa Kujawskiego do Torunia w okolicach wsi Otłoczyn. Można mnożyć takich przykładów wiele. Ale po co? Skoro już napisano o tym wiele.
Z poniższych przykładów, jak z elementów układanki tworzy się obraz nieciekawy. Na Euro skorzysta bardzo niewielu, nie licząc UEFF-y, czy małej firmy z Koszalina, które mogą być jedynymi beneficjentami Euro 2012. I jeszcze jedna rzecz, acz ważna. Obraz Polski w mediach zagranicznych się nie zmienił, portugalskie już dworują sobie z naszej infrastruktury, za to angielskie ostrzegają kierowców, żeby nie przyjeżdżali do Polski, ze względu na chaos komunikacyjny, jaki spowoduje zjechanie się tylu europejskich kibiców w jedno miejsce.
RobertHist