Partia daje i odbiera, czyli premie dla najmniej użytecznych
Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz nagrodziła burmistrzów z Platformy Obywatelskiej, nawet tych z fatalnymi wynikami finansowymi. Nagrody dla burmistrzów, które prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznaje co kwartał, są uznaniowe. Jak wynika z zestawienia , najwyżej premiowani są zaufani burmistrzowie pani prezydent, najniżej - ci niewywodzący się z PO. Takich jest w stolicy czterech - wszyscy na końcu listy.
Prezydent Warszawy nie chce ujawnić, jaką kwotę komu przyznała, zasłaniając się przepisami o ochronie danych osobowych. Udostępniła je tylko jednemu z radnych dopiero po jego interpelacji, zastrzegła jednak, że to dane tajne. Utajnienie dokumentu nie dziwi. Nagrody dla burmistrzów i wiceburmistrzów warszawskich dzielnic pochłonęły w 2011 r. półtora miliona złotych.
Najwyższą nagrodę - 36 tysięcy złotych - dostał burmistrz Pragi-Północ Piotr Zalewski. To prawie dwa razy więcej niż najniższa premia przyznana Piotrowi Guziałowi z Ursynowa. Tyle tylko, że ten drugi miał najwyższą w stolicy wykonalność budżetu - 114 proc. planowanych dochodów, a burmistrz Pragi-Północ poradził sobie z planem budżetu tylko w 80 proc., czyli najgorzej ze wszystkich. Gdyby zastosować kryterium efektywności, rozkład premii powinien być dokładnie odwrotny.
Gorzej mają nauczyciele. Hanna Gronkiewicz-Waltz obcięła część ich miesięcznych dochodów pod pretekstem wprowadzenia „premii motywacyjnych”. Do tej pory najniższy dodatek motywacyjny wynosił 200 zł, ale od wiosny ma to być 1 zł, a jego górną granicę ustalono na 1200 zł. Dzięki temu w kasie miasta ma zostać ok. 100 mln zł. Według wyliczeń związków zawodowych, pedagodzy stracą średnio nawet ok. 5 tys. zł brutto rocznie. Rzecznik stołecznego ratusza Bartosz Milczarczyk zaprzecza, że chodzi o oszczędności. Podkreśla, że miastu zależy, by premiowani byli najlepsi nauczyciele. - Chcemy, aby dodatek motywacyjny spełniał swoją funkcję - mówi.