O historycznych korzeniach nacjonalizmu

Historia | Publicystyka | Rasizm/Nacjonalizm

Autor poniższego tekstu jest historykiem zajmującym się m.in. reżimami autorytarnymi w Europie Zachodniej

Zagorzały zwolennik teleologizmu widzi w XIX wieku jednoznaczną przyczynę narodzin nacjonalizmu, zapoczątkowanego rewolucyjnymi akcentami francuskimi - od Jeu de Paume po wojny imperiów przez bitwę pod Valmy. Podejście takie jest olbrzymim skrótem, nie pozwalającym na zdanie sobie sprawy z oporu, jaki musiał zostać pokonany, by wprowadzić nacjonalizm. Jednocześnie świadczy o braku znajomości mutacji, jakie przechodziła idea nacjonalizmu w kolejnych wiekach, na początku wpisując się w politykę lewicy, by stać się później doktryną skrajnej prawicy.

W czasie bitwy pod Valmy (1792) nacjonalizm był nierozerwalnie związany z ideą autonomii, której kształt teoretyczny nadał Kant, oraz z ideą suwerenności, której koncepcję przedstawił Rousseau. Lud nie jest własnością, dobrem należącym do określonej dynastii. Jest jednostką prawną, wyposażoną w możliwość samookreślania się - w stosunkach zewnętrznych do określania, kto jest tutejszy, a kto obcy, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. W stosunkach wewnętrznych zaś do tworzenia swoich własnych norm.

Pod koniec XVIII wieku idea narodu i idea suwerennego ludu stają się synonimami. Wojny, które prowadziło Cesarstwo, pozwalały na rozpowszechnianie koncepcji wyborów przedstawicielskich oraz idei zapisanych w Kodeksie Napoleona. W niektórych regionach prowadziło to do istotnej akulturacji, która dała początek nacjonalizmowi w XIX wieku.

Były to zmiany rewolucyjne, które wywołały silne reakcje. Po podwójnej klęsce Cesarstwa miejsce Napoleona zajmuje Metternich, bitwę pod Valmy zastępuje Wiedeń, rok 1792 zastępuje rok 1815.

W 1814 i 1815 roku zbiera się Kongres Wiedeński, by przeprowadzić bilans rewolucji francuskiej i Cesarstwa. Po burzliwych zmianach terytorialnych i kulturalnych, będących konsekwencją rewolucji francuskiej i wydarzeń po niej następujących, celem jest powrót do granic i porządku z 1788 roku. Święte Przymierze, zawarte we wrześniu 1815 roku między królem Prus, cesarzem Austrii i carem Rosji, odnawia ideę dynastii stojącą w opozycji do autonomii ludów, prawo boskie stojące w opozycji do suwerenności ludu, wiarę chrześcijańską w opozycji do rozumu.

Ponownie dominuje absolutyzm prawa boskiego. 1815 rok to początek okresu restauracji, która idee narodowe, nacjonalizm i liberalizm polityczny spycha do roli opozycji. We Francji, gdzie pączkują tajne stowarzyszenia narodowo-liberalne, zostają wprowadzone silne represje. Podobnie dzieje się w Niemczech. Dekrety Karlsbadzkie (1819) uznają za przestępstwo manifestacje idei liberalnych i nacjonalistycznych. W tym samym okresie Ludwik XVIII ścina na gilotynie głowy sierżantom z Rochelle (1822).

Rosnąca przepaść między kontekstami kulturowym i społecznym - w których obserwujemy silny proces modernizacji - a archaicznym kontekstem politycznym, który tworzy autokracje oparte na prawie boskim, prowadzi do wiosny ludów w 1848 roku. W Cesarstwie Austriackim i w Niemczech ruch ten został bezlitośnie zdławiony.

Austria postrzega ideę narodowościową jako zagrożenie dla Cesarstwa i stara się z nią walczyć. Jednak cesarz Franciszek Józef I w obliczu zjednoczenia półwyspu apenińskiego, któremu nie umiał zapobiec (1861), oraz klęski w wojnie z Prusami Bismarcka (1866) został zmuszony do porozumienia się z Węgrami, czego konsekwencją jest powstanie w 1867 roku dualistycznych Austro-Węgier.

W Niemczech, dzięki determinacji kanclerza Prus, po trzech wojnach zostaje proklamowane cesarstwo (1871), a nacjonalizm migruje w kierunku prawicy. Bismarck oddziela liberalizm od nacjonalizmu narzucając ideę Małych Niemiec (bez Austrii), gdzie król Prus koronę otrzymuje nie od demokratycznego parlamentu, jak w 1848 roku, lecz z rąk książąt pruskich, którzy podporządkowują się reżimowi na pewno federalnemu, ale bez wątpienia autorytarnemu. We Francji za sprawą afery Dreyfusa nacjonalizm również dołącza do prawicy.

Wraz z powstaniem państwa włoskiego konieczne stało się stworzenie również Włochów. Komentarz ten, przypisywany Massimo D'Azeglio, w XIX wieku pasuje do wszystkich państw, które pretendują do bycia narodami. Państw, które chcą być czymś więcej niż tylko "codziennym plebiscytem", jak określał to Ernest Renan.

Tak więc wiek XIX był, posłużymy się tutaj tytułem Erika Hobsbawma, okresem "tradycji wynalezionej". Powszechnie odwoływano się do odległej przeszłości, by tworzyć i narzucać archetypy. Powszechnie kreowano dyskurs pamięci, który miał uchodzić za faktyczną historię. Celem tych zabiegów było wprowadzenie materii, treści, które w domyśle zawsze były obecne, które poprzedzały wszelką egzystencję.

Osoby wykształcone, uczeni z prowincji, akademie - wspierani przez państwo - rozpoczęli poszukiwania dziedzictwa narodowego i według Anne-Marie Thiesse w mniejszym stopniu chodziło o "inwentaryzacje" niż o "kreacje". Stan ten utrzymywał się do momentu, gdy nauczanie szkolne i polityka państwowa, polegająca na stawianiu kolejnych pomników i wprowadzaniu oficjalnych celebracji, wzięły kreację "powieści narodowej" na swoje barki.

Idea nacjonalizmu zrodziła się z mitologii, której różnorodne aspekty przestudiował Benedict Anderson we "Wspólnotach wyobrażonych" [Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, Kraków 1997] - mit pochodzenia, mit ciągłości, mit przeznaczenia.

Podczas gdy nauczanie historii w czasach Jules'a Ferry'ego wykorzystywało postać Wercyngetoryksa i pierwszych Galów opisanych przez Cezara , Niemcy by pielęgnować cnoty germańskie, sięgali po Tacyta i opowieść o heroicznym Hermanie z plemienia Cherusków. Dzięki księgom i posągom gloria przodków dla współczesnych uzyskała ciągłość.

W 1896 roku niemiecki rząd cesarski wybudował pomnik Kyffhauser w Turyngii. W tym samym miejscu w średniowieczu stała niemiecka forteca, w której rezydował m.in. Fryderyk I Barbarossa. Zmarły tragicznie i młodo Fryderyk, po którego rządach nastąpił długi i chaotyczny okres bezkrólewia, wzbudzał nadzieje mesjanistyczne porównywalne z kilka wieków późniejszym portugalskim sebastianizmem. Według legendy król śpi u stóp góry i ma się obudzić gdy kruki opuszczą jego pałac. Wraz z powstaniem w 1871 roku cesarstwa idea imperialna się odradza. Nad pomnikiem Barbarossy góruje pomnik Wilhelma I, wszechwładnego i na koniu, o czytelnym przesłaniu dydaktycznym: Barbablanca zastępuje Barbarossę - cesarstwo zostaje odrestaurowane przy zachowaniu doskonałej ciągłości historycznej. Jak zauważa Anne-Marie Thiesse, "na początku XIX wieku narody nia mają jeszcze historii [...]. Pod koniec wieku narody mają już wyczerpujący i ciągły opis swoich dziejów" [Anne-Marie Thiesse, La creation des identites nationales. Europe XVIII-XX siecles, Seuil, seria L'Univers historique, Paris, 1999, s. 131.]

Tożsamość narodowa powstaje w ciągłym powiązaniu z pojęciem odmienności. Podobnie jak nacjonalizm pojęcie odmienności zyskało na znaczeniu w XIX wieku, bardzo łaskawym dla stereotypów narodowych. Elementem rozwijającym stereotypy był z jednej strony system nauczania, z drugiej zaś rozwój fotografii i prasy. Uważano, że tożsamość narodowa ma charakter wieczny, a wrogość miała być dziedziczona. W ten sposób pojawiło się pojęcie "odwiecznego wroga", obecne już w trakcie kryzysu reńskiego między Francją a Niemcami w 1840 roku. To właśnie odwieczny wróg dawał okazję do stworzenia obrazów, piosenek, wierszy, które jasno miały określić różnicę między wrogiem, a przyjacielem.

"Nacjonalizm mas", o której mówi George Mosse, sprzyjało również tworzenie i rozprzestrzenianie symboli narodowych, haseł, hymnów i alegorii, estetyki politycznej (rozumianej jako to, co uwrażliwia i jest jednocześnie pożądane), którą reżimy autorytarne i totalitarne XX wieku praktykowały już z prawdziwym kunsztem.

Konstrukcja tożsamości narodowej i przynależności narodowej zakończyła się niewątpliwym sukcesem, jeżeli będziemy go mierzyć procentem osób uchylających się od służby wojskowej w trakcie mobilizacji w 1914 roku. Liczba uchylających się od służby we Francji wyniosła 1,5%, podczas gdy sztab generalny spodziewał się z 13%. Sierpień 1914 roku pokazuje porażkę, jaką poniósł, alternatywny wobec nacjonalistycznego system społeczny opracowany w XIX wieku - internacjonalizm socjalistyczny. Marks i Engels byli naocznymi świadkami narodzin idei nacjonalizmu. Nacjonalizmowi, który według nich opierał się na idei sztucznej tożsamości narodowej, przeciwstawiali realną tożsamość klas społecznych. Obaj twierdzili, że każda wojna międzynarodowa jest wyłącznie zasłoną dymną wprowadzającą w błąd klasę robotniczą. Zasłoną ukrywającą przed klasą robotniczą prawdziwy konflikt interesów - konflikt między klasą robotniczą, a burżuazją. Tak samo jak istnieje obiektywny sojusz burżuazji dążącej do zachowywania ciągłości swojej dominacji, wykorzystującej do tego widmo fikcyjnego wroga zewnętrznego i skorej do wywoływania wojen tylko po to, by jeszcze bardziej się wzbogacić, tak i proletariusze wszystkich krajów mają wspólny interes i wzywane są w końcowej części Manifestu Komunistycznego do łączenia się. Instytucją łączącą proletariat było słynne Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników - dusza ruchu robotniczego stworzone w 1864 roku. Celem stowarzyszenia było zjednoczenie ruchów robotniczych i myśli socjalistycznej w różnych krajach. Postanowienie kongresu w Brukseli z 1868 roku postanowiło przeciwstawić wszelkiej nowej wojnie strajk generalny. Jaki był tego rezultat, można się było przekonać w 1914 roku, kiedy deputowani SPD w Reichstagu, a we francuskim parlamencie przedstawiciele SFIO (Section Francaise de l'Internationale Ouvriere) przegłosowali finansowanie wojny, jedni odwołując się do Burgfrieden, a drudzy do Union Sacree.

********************************************************

Głównym mitem dotyczącym nacjonalizmu jest twierdzenie, iż jest on naturalną postawą. W rzeczywistości powstał w XIX wieku. Po powstaniu kapitalizmu. Nie jest również prawdą, że to narody tworzą państwa. Fakty pokazują, iż państwa istniały dużo dłużej niż narody.

Państwo działa destrukcyjnie na wolność i równość wszystkich ludzi. Istnienie państw skazuje ludzkość na wojny międzynarodowe, a akceptowanie istnienia państwa łączy się z akceptowaniem rządów posiadaczy. Pokazała to socjlademokracja, która nie poparła I wojnę światową. Później pokażą to bolszewicy, którzy odrzucili reformizm nie odrzucając państwa. Udowodnią to również późniejsze lewicowe ruchy wspierające nacjonalizmy, a tym samym kapitał, którego istnienie prowadzi do dalszych wojen.

Państwo jest zakamuflowanym kapitałem, a nacjonalizm zawsze zakłada budowę państwa należącego do narodu. A naród to fałszywa wspólnota pracowników i kapitalistów, których jedyną wspólną cechą jest to, że mówią tym samym językiem.

Pierwszy fragment tekstu został napisany przez Johanna Chapoutota. Pochodzi z książki "Wiek dyktatur: Faszyzm i reżimy autorytarne w Europie Zachodniej"

https://cia.media.pl/nacjonalizm

"Postanowienie kongresu w

"Postanowienie kongresu w Brukseli z 1868 roku postanowiło przeciwstawić wszelkiej nowej wojnie strajk generalny. Jaki był tego rezultat, można się było przekonać w 1914 roku, kiedy deputowani SPD w Reichstagu, a we francuskim parlamencie przedstawiciele SFIO (Section Francaise de l'Internationale Ouvriere) przegłosowali finansowanie wojny, jedni odwołując się do Burgfrieden, a drudzy do Union Sacree."

I Międzynarodówka która nie była marksistowska, nie miała nic wspólnego z późniejszą socjaldemokratyczną Międzynarodówką która rozpadła się wraz z wybuchem I wojny światowej. Skoro państwowi socjaliści zaakceptowali państwa to nic dziwnego że potem opowiedzieli się każdy za własnym i zabijali nawzajem. To logiczna konsekwencja

pokarzą ---> pokażą ;)

To prawda. Autor tekstu

To prawda. Autor tekstu prawdopodobnie doskonale o tym wie i chodzi mu o to, że ta późniejsza socjaldemokratyczna międzynarodówka była daleka od idei tej pierwszej. To nazywa porażką internacjonalizmu socjalistycznego.

Nie wszyscy państwowi socjaliści

R.Luxemburg,Clara Zetkin i cała grupa Międzynarodówka byli przeciw wojnie

Fajny tekst.Ostatnio

Fajny tekst.
Ostatnio zastanawiałem się na ile nacjonalizm, czy patriotyzm może być skuteczną interpretacją świata i doszło do mnie, że w sytuacji autentycznego zagrożenia ze strony jakiegoś innego państwa narodowego bywa to jedna z bardziej pragmatycznych postaw. Innymi słowy, jeśli ludzie zaczynają się dzielić na narody, większość ludzi musi przyjmować tę samą optykę - to nawet całkiem racjonalne, obojętnie jakbyśmy tego nie oceniali. Łatwiej wówczas rozpoznać, kto "swój", a kto "nie swój", kto chce cię zabić, a kto nie (to rozpoznanie bywa często błędne oczywiście i tak naprawdę oparte na mało "naukowych" przesłankach)- ciekawym empirycznym przykładem jest wojna w byłej Jugosławii, zwłaszcza między Serbami a Chorwatami (celowo piszę o walczących narodach, nie państwach). Dlatego odradzanie się tych ruchów jest wyjątkowo niebezpieczne, bo przypomina rozwój raka. Jeśli w jednym państwie powstanie nacjonalizm, w innych będzie dużo trudniej przekazać jakąś bardziej ludzką ideę.
Żeby się komuś nie wydało, że bronię nacjonalizmu, zaznaczam:
- w obecnych czasach zagrożeniem nie jest duża grupa (powiedzmy kilka milionów) osób z sąsiedniego kraju, więc nacjonalizm konstytuuje się wyłącznie na szczuciu, dezinformacji i upraszczaniu rzeczywistości
- nawet w sytuacji wojny, czy zapowiedzi wojny jest daleko idącym uproszczeniem, które bardziej niż np. interpretacja marksowska, czy anarchistyczna (gdzie zjednoczenie następuje w większym stopniu wobec działań, a nie ludzi) sprzyja pomyłkom - np. zabiciu kogoś, kto ci sprzyja, albo uratowaniu życia komuś, kto za chwilę cię zabije.
Niemniej, tak jak mówiłem, niekiedy przyjęcie optyki nacjonalistycznej bywa skuteczną metodą przetrwania.

Zależy dla kogo to

Zależy dla kogo to przetrwanie.

Mylisz się praktycznie we

Mylisz się praktycznie we wszystkim co napisałeś. Nacjonalizm to jedna z mniej pragmatycznych postaw. Zawsze kończy się źle dla tych którzy go akceptują, właśnie tak jak w byłej Jugosławii. W takich sytuacjach jest też irracjonalny, opiera się raczej na emocjach i strachu niż racjonalnej ocenie sytuacji.

Ale co to znaczy, że "źle

Ale co to znaczy, że "źle się kończy"? Bo akurat dla Serba, który spotkał bandę Chorwatów (czy odwrotnie) rozpoznanie ich jako wrogów raczej skończy się dobrze (a przynajmniej szanse, że się dobrze skończy, rosną). Może uciec. Z optyką klasową mógłby się w tej sytuacji przeliczyć.
To jest pragmatyczne, obojętnie jak bardzo cię to brzydzi.

W tym sensie, że jeden z

W tym sensie, że jeden z lepiej prosperujących krajów bloku "realnego socjalizmu" zmienił się w kupę gruzów i zgineło milion ludzi, była tam takze druga wojna, a cały region jest niestabilny do tej pory i może to nie koniec. Gdzie widzisz tu jakiś "pragmatyzm"?

Jest czasowo ograniczony.

Jest czasowo ograniczony. Może nawet o to chodzi - sprawdza się tylko w krótkich okresach. Być może właśnie dlatego nacjonalizm sam w sobie zwykle nie proponuje nowego, spójnego systemu gospodarczego i nadal jako ideologia może spajać ludzi. Bo konstytuuje ją wyłącznie natychmiastowa reakcja na zagrożenie (prawdziwe lub wymyślone).

Nie sprawdza się ani w

Nie sprawdza się ani w krótkich ani w długich. Co to w ogóle krótki okres? Tydzień, miesiąc, rok? Wojna trwała 3 lata. W jaki sposób nacjonalizmy w byłej Jugosławii się "sprawdziły" skoro doprowadziły do zniszczenia tego kraju? Racjonalna i pragmatyczna reakcja w tamtej sytuacji to byłoby niesłuchanie zagranicznych "doradców" którzy podpowiadali Chorwatom nacjonalizm, a po stronie Serbów zgoda na autonomię Chorwacji.

"Reakcja na zagrożenie prawdzwiwe lub wymyślone" moze oznaczać w zasadzie wszystko. Bezpostawnie wyciągasz wniosek, że "reakcja" równa się "racjonalna albo pragmatyczna reakcja". Ktoś moze wierzyć ze zagrażają nam kosmici i jakoś bedzie reagował. Czy to jest pragmatyczne i racjonalne?

Nacjonalizm być może jest "reakcją na prawdziwe lub wymyślone żagrożenie" i chodzi właśnie o to, że jest irracjonalną i przeciwskuteczną reakcją. Strach może powodować że ludzie nie myślą racjonalnie

w Jugosławii nacjonalizm

w Jugosławii nacjonalizm był destrukcyjny.
Natomiast jednoczący był we Francji (po rewolucji) oraz we Włoszech i Niemczech (zjednoczenia). Początkowo nacjonalizm miał ducha lewicowego, tworząc pojęcie jednolitego narodu w miejsce piramidy stanowej. Dość szybko ujawnił swe ciemne oblicze, gdyż miał udział w rozpętaniu obu wojen światowych.

To był tak naprawdę

To był tak naprawdę liberalny "nacjonalizm", a lewicowym można go nazwać tylko dlatego, że wtedy lewica to byli właśnie liberałowie. Socjalizm powstał trochę później i nie było wtedy lewicowego nacjonalizmu.
"Początkowo nacjonalizm miał ducha lewicowego, tworząc pojęcie jednolitego narodu w miejsce piramidy stanowej."
Nacjonalizm nie tyle stworzył pojęcie narodu, on stworzył naród, a liberalny był własnie dlatego, że ta ideologia pomija podziały klasowe. Naród nie jest jednolity i tu już się zgadzam, że pojęcie narodu mówi o jednolitym narodzie (tylko w rzeczywitości on taki nie jest)

"ciemnego oblicza" nacjonalizm nie ujawniał tylko je po prostu przyjął i to kilkadziesiat lat przed obiema wojnami światowymi. To co jest obecnie nazywane nacjonalizem to jest z gruntu prawicowy nacjonalizm który powstał w Niemczech, tak jak pisze w tym tekście:
"W Niemczech, dzięki determinacji kanclerza Prus, po trzech wojnach zostaje proklamowane cesarstwo (1871), a nacjonalizm migruje w kierunku prawicy."
To co ty nazwasz "lewicowym nacjonalizmem" dzisiaj nazywa się po prostu patriotyzmem, a nacjonalizm jest szowinistyczny

dziwne to, co napisałeś.

dziwne to, co napisałeś. Do przetrwania przydatne jest rozpoznawanie wrogów, co nie oznacza przejmowania ich optyki. Po prostu lepiej mieć wiedzę np. o tym, że gdy jesteś czarny i spotkasz kogoś w bluzioe Thor Steinar, powinieneś zachować czujność. Wykrywasz rasistę, ale sam się nim nie stajesz. Bo jako czarny rasista za wrogów miałbyś wszystkich białych, co byłoby błędną strategią.

Jest inny problem

Jest inny problem współczesny. Dziś mamy globalizację. Pojawia się ona nie tylko na polu gospodarczym, ale także mentalnym. Mówi się już "jesteśmy europejczykami", "jesteśmy wspólnotą". Nacjonalizm w neoliberalizmie coraz mniej jest potrzebny(widzę raczej konsumowanie symboli i karnawał roztaczany wokół nich - jak w przypadku EURO na poziomie kibicowskim), dlatego nacjonalizm znów zaczyna się jawić dla wielu jako alternatywa mogąca pomóc w zachowaniu różnorodności i niezależności kulturowej. Idąc tropem Autora tekstu, można wysnuć myśl o tym, że nacjonalizm taki, ma pewne podobieństwa z nacjonalizmem należącym na samym początku do lewicowych tradycji wyzwoleńczych.
I tu pojawia się niebezpieczeństwo, ponieważ propozycje lewicy dla zachowania różnorodności przy eliminacji agresywnego nacjonalizmu nie są widoczne dla Polaka - czyli kogoś, kto pielęgnuje język polski, chwali się za granicą polską kuchnią, czy musi przyjmować ciosy w postaci "polaczka złodzieja". Twierdzenie, że państwo tworzy naród może jest słuszne, ale nie wspominając w tym tworzeniu kulturowych czynników jest sporym uproszczeniem. Język na przykład nie jest tworem państwowym, a jego specyfika w danej kulturze językowej (by nie rzec "narodowej")ma wpływ na kształt tworzenia rzeczywistości i jej odbioru. Przecież podczas rozbiorów walka nie odbywała się tylko dla jakiegoś tam terytorium państwowego, którego nazwano Polską, ale też (o ile nie głównie)walczono przeciw eliminacji języka przez narzuconą z góry inną kulturę (rusyfikacja, germanizacja itd.).
Walka z imperiami niemal zawsze miała charakter zabarwiony narodowo-wyzwoleńczymi ideami na poziomie niezależności kulturowej, choćby była bardziej prymitywna niż kultura opresora (patrz Ghandi). Indianom też nikt nie wpajał patriotyzmu, a mimo większość z nich wolała "własne" wyrzynanie się między plemionami, niż wyrzynanie ich przez "obcych białych".
Obawiam się, że potrzeba jeszcze lat ewolucji ludzkiego mózgu, aby uwolnić się od paradygmatu nacjonalizmu. Na razie rozum jest na drugim miejscu jako narzędzie służące przetrwaniu. Pierwsze miejsce wciąż zajmują atawizmy plemienne oraz prymitywny i ułatwiony sposób rozumienia stosunków międzyludzkich.

Zdecyduj się - czy pierwsze

Zdecyduj się - czy pierwsze miejsce zajmują atawizmy plemienne, czy paradygmat nacjonalizmu. Człowiek został w toku ewolucji ukształtowany w kierunku życia nawet nie plemiennego, lecz rodowego - jesteśmy genetycznie paleolitycznymi łowcami przystosowanymi do bytowania w grupie kilkunasto (kilkudziesięcio) osobowej. Jakim cudem z tego miałaby wynikać jakaś mityczna wspólnota z milionami noname'ów, których znakomitej większości nigdy nie zobaczymy na oczy?

Nacjonalizm zawsze był

Nacjonalizm zawsze był potrzebny w neoliberalizmie, a jest coraz bardziej już przebąkują o zawieszeniu Schengen, nie mówiąc już o szowinistycznej propagandzie neoliberałów w stylu "Grecy sa leniwi" i nagonce na imigrantów. Teraz neoliberalny mainstream mówi językiem jaki niedawno słyszało sie tylko od skrajnej prawicy

Państwa stworzyły narody, likwidując te "plemiona" o których piszesz na końcu i likwidując też lokalne języki np wynosząc jeden z nich jako "język narodowy" (a tak naprawdę urzędowy jezyk PAŃSTWOWY).

Nacjonalizm ma nieco ponad 200 lat więc "paradygmat nacjonalizmu" nie może mieć nic wspólnego z ewolucją. Socjalizm i anarchizm powstały tylko troche później niż nacjonalizm.

Jeśli chodzi o łączenie się ludzi w plemiona i to, że służyło to przetrwaniu to z pewnością masz rację. Ale zwróć uwagę, że było to i jest ŁĄCZENIE się ludzi. Tendencje społeczne i współpraca służa przetrwaniu, dużo o tym pisał Kropotkin. O takim paradygmacie rzeczywiście można mówić. W miarę rozwoju historycznego sa to coraz większe wspólnoty.

Dzisiaj współpraca pracowników też służy przetrwaniu. kapitał jest globalny, rządzący współpracują ZE SOBĄ i jednocześnie zależy im na tym, żeby pracownicy byli podzieleni narodowościowo, kierują sie tu maksymą "Dziel i rządź" dlatego zawsze dzielą ludzi np na imigrantów i "swoich"

Tak, to prawda, że

Tak, to prawda, że "mainstream mówi językiem jaki niedawno słyszało się tylko od skrajnej prawicy". Ale używa tylko takiego języka kiedy przychodzi kryzys i trzeba go jakoś wytłumaczyć. I tylko wtedy. Poza tym język mainstreamu jest politycznie bardzo poprawny. Neoliberalizm używa "narodu" sprzedaje "naród" i konsumuje "naród". Podtrzymywanie przezeń "narodu" jest czysto komercyjne. Nacjonalistyczne staje się tylko podczas kryzysów.

Nie rozumiem o co chodzi z

Nie rozumiem o co chodzi z tą komercyjnością. Państwa i narody są im potrzebne do zarządzania pracownikami i ideologicznie. Podtrzymywanie narodu jest menadżerskie a nie komercyjne. Szowinistyczny język to nie jest wytłumaczenie kryzysu, on ma na celu wzbudzać szowinizm wśród większości Niemców tzn. pracowników. Np. kiedy niemieccy neoliberałowie mówią że Grecy sa leniwi (pomimo tego że pracują więcej niż Niemcy) to chca nastawić Niemców przeciwko Grekom i może liczą że wtedy Grecy też nastawią sie przeciwko Niemcom, na czym zyskają elity obu krajów, a stracą pracownicy

Poproszę o nicki, bo trudno

Poproszę o nicki, bo trudno odpowiedzieć pani czy panu Próżnia.

"Szowinistyczny język to

"Szowinistyczny język to nie jest wytłumaczenie kryzysu, on ma na celu wzbudzać szowinizm wśród większości Niemców tzn. pracowników.". Jest wytłumaczeniem - np. "Leniwi Grecy" - czyli stereotypizacja celem skierowania na winowajcę czyli Greków, a nie na wadliwość systemu (sam przecież o tym piszesz).
"Nie rozumiem o co chodzi z tą komercyjnością. Państwa i narody są im potrzebne do zarządzania pracownikami i ideologicznie. Podtrzymywanie narodu jest menadżerskie a nie komercyjne."
Istnienie narodu w celu zarządzania pracownikami przez narodowe państwo, utrzymywanie hierarchii i nierówności ekonomicznej w ramach solidaryzmu narodowego? To masz na myśli? To ok, zgadzam się. Jednak ja widzę jeszcze inny powód istnienia narodu w globalnej ideologii neoliberalizmu. Pisałem wcześniej, w pierwszym komentarzu o konsumowaniu i skomercjalizowaniu symboli narodowych.
W sensie globalnym państwa, a nawet części kontynentów stanowią sektory tańszej siły roboczej. W czasach, w których kolonizacja (a raczej jej ekonomiczny charakter) jest bardzo niepoprawna politycznie, trzeba było nazwać ją globalizacją. Naród, z całą historią, legendami, duchowym dziedzictwem(mentalnością) musi zostać przez globalizm sprowadzony do komercyjnej otoczki, gdzie tylko konsumuje się symbole i tkwi w sztucznej opozycji do innych narodów (nawet ta opozycja musi zostać skomercjalizowana, co można doskonale zobaczyć w reklamach). Na poziomie danego państwa istnieje zatem menadżerskie istnienie narodu, ale na poziomie globalnym jest to przede wszystkim komercyjne istnienie. Rolę kolonizatorów przejęły korporacje. Aby globalny neoliberalizm się kręcił, nie może być w nim mowy o prawdziwym zjednoczeniu ludzi. Istnienie różnych narodów jest analogiczne do istnienia wielu fabryk produkujących podobny produkt(a jednak trochę inny). Po prostu kapitalizm globalny nie istnieje bez globalnej konkurencji:-)

Od tłumaczenia skąd kryzys

Od tłumaczenia skąd kryzys oni mają znacznie lepszych ludzi, ekonomistów i lepsze teorie, jakby na tym sie opierała ich propaganda to byłoby dobrze (ich wyjaśnienie jest takie że to za duże wydatki państw, a nie "Grecy") To co mówią politycy służy czemuś innemu, a ekonomiści podają faktyczne dane:

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju opublikowała dane, z których wynika, że Grecy znajdują się na drugim miejscu wśród 34 członków OECD pod względem liczby godzin pracy. W 2010 roku przeciętny Grek pracował rocznie 2017 godzin zajmują pierwsze miejsce w Europie (Niemiec pracował w tym samym roku 1408 godzin, czyli o 40% krócej).

http://balkanistyka.org/wp/grecy-pracuja-rocznie-o-600-godzin-dluzej-niz...

Politycy próbują wymyślać jakiegoś wroga, obcego którego można pokazać palcem żeby odwrócić uwagę od siebie i rozbijać solidarność.

Dalej nie rozumiem o co chodzi z ta komercyjnością, chyba że masz na myśli ideologiczność, tzn to "konsumowanie symboli" to jest ideologia narodu,

Ale OK niech będzie, może ja tu czegoś nie rozumiem, ale przesadzasz z historią narodów, narody powstawały równocześnie z globalnym kapitałem, a nie doceniasz globalnego zarzadzania, bo ono też przeciez istnieje słuza temu MFW, Bank Światowy, innego typu współpraca czy umowy takie jak ACTA (wszystko to płynie z góry ale dzieje się za pośrednictwem państw)

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.