Akwizycja jest najlepsza !

Blog | Gospodarka

Poruszanie się po kapitalistycznym rynku pracy jest trudne. Szczególnie, że większość ofert to zwyczajna ściema. Jeżeli poszukujesz zawodu poza swoją specjalnością ( w moim przypadku to ogólnie pojęta pomoc społeczna), to można natrafić na bagno jakich mało. Ale do rzeczy.

Przeglądając oferty pracy z różnych dziedzin, nie znajdują nic ciekawego dla siebie, postanowiłem zagłębić się w tzw. pracę inną. Inna czyli nieokreślona, nie umiejąca się przyporządkować kategoriom. I znalazłem kilka na pierwszy rzut oka ciekawych propozycji pracy w domu na zlecenie, polegających na wykonywaniu prostych czynności biurowych (nie podano jakich) – warunkiem było posiadanie internetu i dysponowaniem odpowiednim czasem potrzebnym do wykonania zleconego zadania. No to rzuciłem swoje CV w sieć i czekam z nadzieją na nowe jutro.

Nie mam w końcu nic do stracenia i tak jest bez pracy. Jeżeliby praca rzeczywiście wyglądała tak, jak pisze w ofercie, to dla mnie świetnie – nie lubię szefa/szefowej nad głową, marudzenia, wymyślania nowych niepotrzebnych zadań, czepiania się szczegółów i psucia wykonanej już przeze mnie roboty przez nanoszenie, w niedyskretny sposób czerwonym długopisem, licznych poprawek psujących obraz całości. Ale mniejsza. Z zapartym tchem czekałem na odpowiedź.

Z czasem zaczynałem przychodzić odpowiedzi. W większości były to propozycje udziału w różnego typu drabinach finansowych, wysyłanie spamu, namawianie na odbycie pseudo-psychologicznych kursów (pisało, że alternatywnych, abym mógł pomysleć, że pisze to osoba kumata ?!), udziału w zarobkowym klikaniu (w doświadczenia wiem, że po wyklikaniu określonej liczby punktów, centrów, groszy – firma nie przysyła pieniędzy na konto, nie wysyła czeku, nie boi się posądzenia o nieuczciwości, tylko z uporem maniaka namawia do dalszego “zarobkowego klikania”). Zły byłem trochę na siebie, bo w końcu mogłem się domyślić, że wizja prostej pracy, małe oczekiwania wobec siebie, wiara w dobrą wolę innych ludzi, może zostać szybko sprowadzona na ziemię, a pragnienia szybko ukarane i wyśmiane. A tu dostaję zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. I co robię ?

Udaję się na wskazany adres o wskazanej godzinie. Firma zwie się “Nordea” i zajmuje się gromadzeniem kapitału. Przyznam, że miałem pewne obawy, czy to czasem nie…. Zastanawiałem się, bo z mojego CV trudno wyczytać, abym posiadał jakiekolwiek umiejętności związane z finansami. Na drzwiach do biura pisało jak byk: Nordea “Life & Pensions”. No dobra, wracam. Co ja tu robię ? Dobra zostanę, ponabijam się.

Rozmowa trwało około 10 minut. Obok mnie została zaproszona także inna osoba. Lider agentów ubezpieczeniowych rozpoczął swoją mowę o tym ile mogą zarobić agenci. Dowiedziałem się, że w miesiącu agent podpisuje kilka umów i zarabia od 1500 – 5000 zł. Umowa jest na zlecenie, ale potem agenci zakładają działalności gospodarczą, bo “tak im się opłaca”. Potem były pytania o doświadczenie zawodowe. Ja wspomniałem, że także 11 lat temu byłem agentem ubezpieczeniowym (tylko miesiąc i nawet nie wspomniałem o tym w CV). Pan “Dressing code” trochę się zmieszał i rzucił drobną uwagę odnośnie firmy ubezpieczeniowej, w której dotychczas pracowałem. Następnie, już na koniec, powiedział, aby jutro zadzwonić w godzinach od 9 do 11, aby dowiedzieć się, czy kandydatura przeszła (“mogą być liczne telefony, więc proszę dzwonić do oporu”), a ponadto przygotować: kopie dowodu, kopię dyplomu uczelni oraz swoją osobistą polisę ubezpieczeniową OFE. I na tym rozmowa się skończyła. Laik zapyta: Dlaczego należy przedstawią polisę OFE?

Od 1 stycznia 1999 roku obecny Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a ówczesny premier – Jerzy Buzek, wprowadził reformę emerytalną. Oprócz dotychczasowych ZUSowskich emerytur( I filar), pojawiły się Otwarte Fundusze Emerytalne (II filar). W sierpniu tegoż roku przez miesiąc byłem kandydatem na agenta ubezpieczeniowego. Okres ten wspominam krótko mówiąc źle, jako totalną porażkę, i to taką, która stała się lekcją w późniejszym życiu. Będąc agentem ubezpieczeniowym, aby umówić jedno spotkanie, musiałem wykonać około 30 telefonów (albo i więcej). I tak na 10 spotkań z klientem, jeden podpisał umowę z OFE z czego ja dostałem marną prowizję (uzależnioną od wielkości umowy). Robota generalnie beznadziejna. I kosztowna. Nieopłacalna. Pracę rzuciłem nie tylko z tego powodu. Otóż firma, której produkty ubezpieczeniowej miałem sprzedawać, bezprawnie zapisała mnie do swojego OFE (dowiedziałem się o tym, kiedy listownie otrzymałem stan składek). Oznajmiłem, że nie chce być w ich OFE, na co zareagowano z niezrozumieniem, ale z obietnicą, że sprawa zostanie wyjaśniona. Sprawa nie została wyjaśniona, więc z młodzieńczą (jeszcze wtedy) werwą rzuciłem paskudną robotę.

Tak więc wychodząc w lutym 2010 roku z siedziby Nordea “Life & Pensions” wiedziałem, że manager wciska mi i nie tylko mi kit. Wiedziałem też, że nie jeden. Zwykle firmy dzwonią, jeśli przyjmą kandydata do pracy (obawiając się nieskończonych telefonów i blokady linii). Tym razem kandydaci mieli zadzwonić. Dlaczego? Gdyż nie było żadnej rekrutacji! Wszyscy zostali przyjęci. Najważniejsze miało nadejść potem, kiedy przyniosą swoją umowę OFE (reszta dokumentów ma mniejsze znaczenie). Wtedy to dowiedzą, że taka np. Nordea jest absolutnie najlepsza, że inne firmy są be; przedstawią efektowną prezentację dotyczącą wyższości Nordei nad innymi firmami ubezpieczeniowymi, w końcu bardziej wprost powiedzą, że skoro agent sprzedaje produkty “naszej firmy”, to musi być do niej przekonany, aby przekonywał innych, dlatego też zaproponują rezygnację z usług dotychczasowego OFE i przejście z nową nadzieją i świeżym przekonaniem do Nordei. I tak, czy agent ma talent do sprzedaży, czy też nie ma, jest nieistotne. Nowy agent to nowy klient (I do tego jaki pewny!). I interes kręci się dalej.

Ja nie zadzwoniłem. Ostatni akapit oparłem na swoich uprzedzeniach co do gospodarki rynkowej nastawionej w bezwzględny sposób na zysk. Może pojawią się komentarze, że podana przeze mnie firma jest super i nie oszukuje ludzi i nie stosuje żadnego szantażu w pozyskiwaniu nowych klientów. Chciałbym uwierzyć w to , że się mylę. Ale i tak oferta nie była dla mnie ciekawa. Ja chce mieć ważne ubezpieczenie zdrowotne i kropka!

P.S. A może tak chodzić do tych wszystkich frajerskich firemkach w ramach sportu ? I słuchać jak przekonują do siebie, jak robią wszystkich w chuja, jak udają, że są uczciwi i gwarantują wysokie zarobki. I dać im do zrozumienia, że ma się ich w dupie oraz to co mają do zaoferowania. Czekam na propozycje takiego happeningu.

Źródło: http://psycholep.wordpress.com/

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.