[Ale Kino!] Jeżeli (If...)
Nagrodzony Złotą Palmą kontrkulturowy film-krzyk, którym Lindsay Anderson, czołowy "młody gniewny" brytyjskiego kina, zapowiadał falę młodzieżowych buntów, jakie w 1968 roku przeszły przez Europę.
Po wakacjach spędzonych w Londynie, mieście buntowników i wyznawców kontrkultury, Mick Travis (Malcolm McDowell) wraca do swojej elitarnej szkoły z internatem - typowej brytyjskiej placówki edukacyjnej dla dzieci "z dobrych rodzin", z mundurkami, dyscypliną itp. Mick nie ma już jednak zamiaru być potulną owieczką. Wraz z kolegami, wśród których wyróżniają się Wallace (Richard Warwick) i Johnny Nightly (David Wood) wybiera życie buntownika. Bunt polega na przemycaniu alkoholu do internatu, niedozwolonych wyjściach na miasto i generalnym pozostawaniu w opozycji do nauczycieli i wychowawców. Za grzechy wobec brytyjskiego szkolnictwa przyjaciele zostają dotkliwie, fizycznie ukarani, co staje się początkiem regularnej wojny. Podczas tradycyjnej uroczystości z okazji tzw. Speech Day uczniowie podpalają szkolną aulę, a przybył na zaproszenie generał szykuje - całkiem na serio - zdecydowany odwet dorosłych. Padają pierwsze strzały.
Swój film LINDSAY ANDERSON, znany reżyser pokolenia "młodych gniewnych" i autor "Sportowego życia", jednego z najważniejszych tytułów tego prądu, kręcił podczas rewolty studentów w maju 1968 roku w Paryżu. Kamerę skierował zresztą na ekskluzywną szkołę w Cheltenham, do której sam chodził, dokręcając później zdjęcia w niemniej prestiżowej Aldenham School. Film, w którym Anderson zawarł całą swoją wściekłość na społeczną hierarchizację i szkolnictwo skierowane na dzieci ze społecznie uprzywilejowanych rodzin, zapowiadał fale młodzieżowych buntów, które w 1968 roku wstrząsały Europą. Co ciekawe, za podstawę scenariusza Andersonowi posłużyła nowela napisana przez dwóch młodych absolwentów Oxfordu, którzy ukończyli wcześniej to samo liceum, co reżyser. Jeden z nich, David Sherwin, został później scenarzystą kolejnych dwóch filmów Andersona, "Szczęśliwy człowiek" i "Szpital Brytania", które wraz z "Jeżeli..." stanowią trylogię. Tytułu filmowi użyczył z kolei wiersz Kiplinga wychwalający tradycyjne protestanckie cnoty. Zgodnie z anegdotą podsunąć miała go sekretarka z Memorial Films, która przysłuchiwała się niekończącym się debatom na temat tytułu, które Anderson prowadził z Sherwinem.
W główną rolę wcielił się debiutujący na ekranie Malcolm McDowell, który w filmach Andersona stał się niemal współczesnym Kandydem. Jego niezwykły talent Anderson wykorzystywał jeszcze wielokrotnie, a Stanley Kubrick, obsadzając McDowella w roli Alexa z "Mechanicznej pomarańczy" stworzył jedną z najbardziej wyrazistych postaci w historii kina. U Andersona McDowella filmował sam Miroslav Ondricek, ulubiony operator Milosa Formana, ojciec Davida Ondrícka, twórcy słynnych "Samotnych". "Jeżeli..." szerokim echem odbiło się po filmowym świecie. Film otrzymał dwie nominacje do Bafty (komentowano, że zbyt otwarcie wymierzony był w angielską politykę społeczną, aby mieć szansę na statuetkę) i nominację do Złotego Globu. Za to w Cannes jury pod przewodnictwem Luchino Viscontiego nagrodziło go Złotą Palmą.