Artyluł o zwolnieniu w Auchan
Kilka dni temu pojawił się artykuł o zwoleniu Krzyżaniaka z Auchan.
Hipermarket: na związkowca znajdzie się hak
Kalina Celińska
Pracownik zielonogórskiego hipermarketu Auchan organizował związkową pikietę w obronie praw pracowniczych. Trzy dni później sklep go zwolnił i oskarżył o kradzież. - Kłamią - mówi Piotr Krzyżaniak.
Piotr Krzyżaniak: - Hipermarket chcial mnie zwolnić duscyplinarnie, więc oskarżył o kradzieżW połowie grudnia ub. r. pod hipermarketem Auchan w Zielonej Górze pikietowali związkowcy z Inicjatywy Pracowniczej. Rozdawali ulotki, rozmawiali z klientami. Policja, wezwana przez szefów sklepu, próbowała ich usunąć po kwadransie. Nie dali się, sami odeszli po godzinie.
Piotr Krzyżaniak w Auchan pracował od roku. Był kasjerem, pakował towary. Zatrudniła go agencja pracy tymczasowej. Należy do Inicjatywy Pracowniczej. Nie brał udziału w grudniowej pikiecie, bo akurat miał zmianę. - Byłem jednym z głównych organizatorów - przyznaje. - Przez cały rok w biuletynie Inicjatywy opisywałem nadużycia w sklepie. O nich wciąż mówimy - wspomina. Związkowcy zwracali uwagę m.in. na to, że pracownicy Auchan godzinami pracują przy wyładowywaniu palet, dźwigają ciężary wielokrotnie przekraczające normy wagowe, są zmuszani do pracy w dni wolne.
Oskarżony o kradzież
Trzy dni po proteście Piotr stracił pracę. - Nie kryłem się z działalnością związkową. Namawiałem ludzi, by się zapisywali do Inicjatywy. Ulotki zostawiałem w pomieszczeniach socjalnych. I oskarżyli mnie o kradzież bonów towarowych wartych 3,8 tys. zł. Dlaczego? Najpierw chcieli mnie po prostu zwolnić. Gdy postraszyłem sądem pracy, zastosowano tryb dyscyplinarny - opowiada.
Piotr Krzyżaniak: - Nawet jeśli w kasie brakowało bonów, to nie jest dowód, że je ukradłem. Wcześniej zabroniono nam je podpisywać i przybijać pieczątki tak, aby można było je wykorzystać ponownie. Poza tym, po skończonej pracy bony zdawaliśmy w otwartych kopertach. W sklepie obowiązuje przepis, który nie pozwala rozliczyć się z bonów ani z pieniędzy w obecności samego kasjera. Robią to pracownicy skarbca dopiero kilka dni później. W tym czasie dostęp do pieniędzy ma wiele osób. Wiele mogło je przywłaszczyć. Już po tej aferze zgłosiła się do mnie kobieta, którą zielonogórski Auchan też oskarżył o kradzież. Zarzucono jej manko na kilkaset złotych. Miała je zrobić w dniu, w którym w ogóle nie było jej w pracy.
Zdaniem szefostwa Inicjatywy Pracowniczej, zwolnienie ma ścisły związek z pikietą. - Oskarżenie o kradzież to wyjątkowa manipulacja. Jesteśmy gotowi podjąć natychmiastowe negocjacje ze sklepem, pod warunkiem przywrócenia Piotra do pracy. Ale nikt nie chce z nami rozmawiać. Prawnicy sieci tylko nas straszą. Twierdzą, że protestując pod hipermarketem, naraziliśmy firmę na straty i będą żądać odszkodowania - mówi Jarosław Urbański z Inicjatywy Pracowniczej.
Szefostwo hipermarketu Auchan nie chce rozmawiać z "Gazetą". Otrzymaliśmy jedynie e-mailem oświadczenie. - Z Piotrem Krzyżaniakiem została rozwiązana umowa o pracę za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych, w jego przypadku kradzież. O jego przynależności do związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza dowiedzieliśmy się z pisma, które dotarło do nas już po jego dyscyplinarnym zwolnieniu. Zanim przystąpiliśmy do procedury zwolnienia tego pracownika, czekaliśmy na potwierdzenie wszystkich dokumentów - czytamy.
Protest nawet we Francji
Zdaniem Jarosława Porwicha, szefa gorzowskiego regionu Solidarności (zakładał w Polsce pierwsze związki w sieci Lidl), oskarżenia pracowników o kradzież to nic nowego. - To są praktyki często stosowane przez hipermarkety. Wkłada się pracownikom towar do torebek i oskarża o kradzież. To najprostszy sposób pozbycia się ich. Kradzież negatywnie odbiera opinia publiczna. Łatwo jest człowieka w ten sposób zdyskredytować - komentuje Porwich.
Akcję poparcia dla Piotra Krzyżaniaka i innych pracowników hipermarketu Auchan zapowiada także sam Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza. Pikiety pod sklepami sieci mają odbyć się w całym kraju, a także we Francji (wlaścicielem sieci Auchan są Francuzi).
Tymczasem zielonogórska policja czeka na dowody z monitoringu. - Pan Krzyżaniak został przesłuchany jako świadek. Przeszukaliśmy też jego mieszkanie. Niczego nie znaleźliśmy. Chcemy jeszcze obejrzeć nagrania, żeby sprawdzić, czy podejrzenia dyrekcji się sprawdzą. Jeśli tak, przedstawimy zarzuty i przesłuchamy go w charakterze podejrzanego. Jeśli nie, prześlemy materiały do prokuratury i to ona zdecyduje o dalszym postępowaniu w tej sprawie - mówi Małgorzata Stanisławska, rzecznik prasowa zielonogórskiej policji.
http://miasta.gazeta.pl/zielonagora/1,35182,4827455.html