Belgia: Protesty przeciwko wzrostowi kosztów życia
W sobotę w Brukseli przeciw drożyźnie demonstrowało 20 tys. osób. W marszu zorganizowanym przez związki zawodowe szli pracownicy, bezrobotni, emeryci, a nawet studenci, którzy obawiają się, że po skończeniu nauki nie będą się w stanie utrzymać. Opowiadali, że nie mogą już sobie pozwolić na kino, książkę, podróż, że muszą oszczędzać nawet na buty dla dziecka.
Młodzi Francuzi czy Belgowie od dawna wierzą, że nawet ciężko pracując nie osiągną wyższego standardu życia niż ich rodzice. Ceny bowiem rosną, a płace nie. I to mimo tego, że obywatele są coraz lepiej wykształceni. Młodzi za samą pensję mogą kupić mniej i coraz częściej muszą się zapożyczać.
Nicolas Sarkozy obiecywał, że za jego prezydentury Francuzi "będą mogli więcej pracować, by więcej zarabiać". W tym celu zniósł m.in. podatki od nadgodzin. Skutków tej decyzji nie dało się odczuć.
Wysokie ceny ropy i gazu na światowych rynkach sprawiły, że problem wybuchł z nową intensywnością i wyprowadził ludzi na ulice - najpierw podczas listopadowych strajków we Francji, teraz w Belgii. Droga ropa pociągnęła za sobą wzrost cen nie tylko paliwa, lecz także m.in. ogrzewania mieszkań i wielu innych produktów. W Belgii od początku roku paliwa samochodowe zdrożały o 23 proc., ogrzewanie mieszkań i domów o 7 proc., a jedzenie - o 4 proc. W szczególnie dramatycznej sytuacji znaleźli się ci, którzy ogrzewają swe domy mazutem. Od początku roku zdrożał on aż o 55 proc.!
We Francji ceny energii wzrosły w tym roku średnio o 10 proc., żywności o ponad 2 proc. Wzrost cen wpłynął na najnowsze dane dotyczące inflacji. Roczna inflacja od listopada 2006 r. do listopada 2007 r. wyniosła w Belgii 2,9 proc., z czego aż 0,9 proc. tylko w ostatnim miesiącu. Francuska inflacja wyniosła w tym czasie 2,6 proc., z czego 0,6 proc. w ostatnim miesiącu. Średnia dla strefy euro jest jeszcze wyższa - 3,1 proc. w skali roku, 0,5 proc. w listopadzie.
- Wszystko zdrożało. Towary, które kiedyś kupowaliśmy bez zastanowienia, np. owoce czy warzywa, powoli stają się luksusem - skarży się Monika Megherbi, paryska nauczycielka i mama dwóch synów.
Dane dotyczące inflacji to średnia, która niewiele mówi o rosnących kosztach życia, szczególnie dla biedniejszych obywateli. Podstawowe produkty - jedzenie, mieszkanie, ogrzewanie - stanowią o wiele większą jego część. Tymczasem to te produkty drożeją, podczas gdy produkty luksusowe - sprzęt elektroniczny, rozmowy telefoniczne czy wycieczki za granicę - tanieją, obniżając średnią inflacji.
W wielu krajach szybko drożeją ceny mieszkań i ich wynajmu. W Paryżu czy Brukseli wynajęcie mieszkania dla kilkuosobowej rodziny za mniej niż 800 euro graniczy z cudem. Tymczasem minimalna pensja w obu krajach to około 1250 euro.
Frustrację mało zarabiających obywateli dobrze pokazał niedawno rysunek w dzienniku "Le Monde", na którym dwaj bezdomni grzeją się przy ognisku. Dorzucają do niego odtwarzacz DVD zamiast drewna. - Przynajmniej DVD są w tym roku tanie - mówi jeden z nich.