Birmiańskie ludobójstwo
Pacyfikując mniejszości narodowe, birmańska armia aresztuje tysiące mężczyzn i zmusza ich na przykład do wchodzenia na pola minowe. Są rodzajem ludzkich wykrywaczy min. W zapomnianej przez świat Birmie armia pacyfikuje regiony zamieszkane przez mniejszości etniczne. Należy do nich co trzeci z 48-milionowej ludności jednego z najbiedniejszych krajów Azji rządzonego od 1962 r. przez wojsko.
Mniejszości, które mają własne siły zbrojne i które przez dziesięciolecia walczyły z armią rządową, na początku lat 90. podpisały zawieszenie ognia. Obiecano im dużą autonomię, ale ponieważ junta naruszała umowę w niektórych stanach, mniejszości znowu chwyciły za broń.
Obecnie wojują Karenowie mieszkający przy granicy z Tajlandią, Shanowie przy granicy z Chinami i Tajlandią i plemiona ze stanu Nagalandu przy granicy z Indiami.
Armia rządowa stosuje taktykę spalonej ziemi - pali wioski, niszczy zapasy żywności, masowo gwałci kobiety. Wszystkie zbrodnie zostały zbadane i udowodnione przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż, jedną z ostatnich organizacji humanitarnych obecnych jeszcze w Birmie.
Birmańskie wojsko wykorzystuje i morduje ludność, powodując niesłychane cierpienia. Rrowadząca pacyfikacje armia aresztuje tysiące mężczyzn i wykorzystuje ich jako tragarzy, zmuszając do pracy ponad siły. Szczególną zbrodnią jest wypuszczanie ich przodem na pole minowe. Są rodzajem ludzkich wykrywaczy min. Panujące tam chaos, uprawa opium, handel narkotykami, szerząca się epidemia AIDS i prostytucja zagrażają stabilizacji w regionie. Przed armią z Birmy do Tajlandii uciekło ok. 200 tys. ludzi, którzy mieszkają teraz w obozach po stronie tajskiej wzdłuż granicy.