Czarny Sztandar Records

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Wywiad z Wilą z Czarny Sztandar Records

Czym jest Czarny Sztandar Records? Od kiedy istniejecie i co robiliście przez te lata?

Czarny Sztandar Records to inicjatywa wydawnicza, powołana do istnienia przez ludzi związanych z ruchem anarchistycznym w Łodzi. Została założona w roku 2000. Naszym pierwszym pomysłem było zbieranie i wydawanie archiwalnych nagrań pieśni anarchistycznych i rewolucyjnych z różnych okresów z różnych zakątków świata. Za zadanie postawiliśmy sobie odkrywanie i przedstawianie muzycznej tradycji rozmaitych ruchów wolnościowych, wraz z tłem historycznym i tradycjami im towarzyszącymi. Na tę chwilę mamy wydane, że tak powiem, cztery i pół składanki: pieśni hiszpańskiej rewolucji 1936, historyczne pieśni włoskiego ruchu anarchistycznego, szwedzki chór feministyczny wykonujący klasyczne utwory rewolucyjne i składankę z muzyką z krajów postsowieckich, zainspirowaną Machnowszczyzną: „Wolność albo śmierć”. Pół to owoc naszej współpracy z Irokez Records, zbiór kawałków polskich kapel punkowych, wydany w 2007 r.

Jak finansujecie wasze wydawnictwa? Na co przeznaczacie zyski?

Cóż, na samym początku robimy zbiórkę między sobą, żeby zapłacić za remastering, płyty i druk okładek. Po pierwszym wydaniu (i czasie, który dystrybucje potrzebują na sprzedanie naszych płyt i zapłacenie nam) zazwyczaj jesteśmy w stanie opłacić wszystkie koszty, więc nie jest tak źle. Przyjmujemy zasadę, że wszystko „ekstra” przekazujemy lokalnym projektom anarchistycznym i wolnościowym, jak na przykład opłata czynszu za lokal Federacji Anarchistycznej, kupno materiałów, czy ksera (i naprawianie go raz za razem). Przy okazji pracy nad ostatnią płytą, nawiązaliśmy nowe kontakty z białoruskimi anarchistami i, opierając się na nich i zyskach ze sprzedaży tej składanki, mamy nadzieję rozkręcić kampanię wsparcia i informacji dla ruchu na Białorusi. Na początku w Polsce, ale później – zobaczymy.

Działacie od dłuższego czasu w dość ciekawym mieście – Łodzi. Jak zmieniła się sytuacja ruchu anarchistycznego w Łodzi na przestrzeni tych wszystkich lat? Jak wygląda dzisiaj?

Taaa, Łódź była zawsze dziwnym miejscem. Upadłe miasto przemysłowe, prawdziwe zadupie, najbiedniejsze z dużych polskich miast, gdzie miały miejsce szalone (ale prawdziwe!) historie, jak załogi ambulansów mordujące pacjentów, żeby przekazać ich ciała domom pogrzebowym i dostać część zysku z ubezpieczenia, rodzice zabijający własne dzieci i trzymający ich ciała w domu w beczkach z kiszoną kapustą. Policja strzelająca do studentów podczas Juwenaliów z ostrej amunicji, załadowanej przez pomyłkę... Jednocześnie wspaniałe miejsce, z legendarną załogą hard core/punk i zabójczą firmą antyfaszystowską. W Łodzi był pierwszy squat w Polsce. Wydaje mi się, że to wszystko ukształtowało również nasz ruch anarchistyczny, na początku i w połowie lat dziewięćdziesiątych. Mi udało się załapać na koniec tego okresu, kiedy to był jeszcze „ruch”, bez wyraźnych podziałów na różne sceny, kiedy większość punków była do pewnego stopnia działaczami anarchistycznymi, wszyscy działacze walczyli z naziolami a później wszyscy szli razem na imprezę do budynku zasquatowanego przez niezależnych artystów. Myślę, że całe pokolenie, które wyrosło na przemianie systemowej, było bardziej świadome i aktywne. Wyrastało
mnóstwo inicjatyw ekologicznych i politycznych, na demonstracje przychodziło 400 – 500 osób, czasem kończyło się to dymami. Pierwsza fala trwała jeszcze przez mniej więcej dwa lata, później przyszły nieuniknione podziały na ludzi zorientowanych bardziej „politycznie” i bardziej „kontrkulturowo” i, przede wszystkim, rozczarowanie i frustracja nad warunkami życia i brakiem perspektyw dla zmian, których chcieliśmy i które uważaliśmy za możliwe. Przez to wiele osób wyemigrowało, albo zwyczajnie „wyrosło” z aktywizmu. Na ich miejsce, pod koniec lat dziewięćdziesiątych, przyszła nowa załoga. To oni, ludzie, którzy w 1998 założyli Federację Anarchistyczną, byli w centrum ruchu przez następne pięć lat. Poza dolewaniem oliwy do ognia, udało nam się osiągnąć parę rzeczy: wysłaliśmy duży oddział na zamieszki do Pragi w 2000, byliśmy na większości dużych akcji w Polsce, wystartowaliśmy z łódzkim Food Not Bombs, zmobilizowaliśmy też około 100 osób podczas szczytowego punktu protestów antywojennych, we współpracy z iracką mniejszością w Łodzi. Na koniec, co może być najważniejsze, wyszliśmy z kręgu studentów i młodzieży, by współtworzyć ruch anarchosyndykalistyczny w roku 2003. Po strajku w łódzkim Uniontexie i zamieszkach w Ożarowie Mazowiecki, stworzyliśmy łódzką komisję Inicjatywy Pracowniczej, niezależnego, anarchosyndykalistycznego związku zawodowego. W 2004 kolejna fala ludzi odeszła z ruchu. Niektórzy towarzysze doszli do wniosku, że tylko poświęcając się całkowicie działalności związkowej mogą widzieć szanse dla radykalnych zmian społecznych. Po wejściu do Unii Europejskiej wiele osób wyjechało zagranicę, przez sytuację ekonomiczną w Polsce – brak pracy i ogólny brak perspektyw. Z tej załogi zostało w FA pięć – sześć osób, część z nich jest aktywna od dziesięciu lat. Dołączyła do nas nowa grupa ludzi, głównie studentów o przekonaniach anarchistycznych. Tak więc załoga anarchistyczna dzisiaj liczy około 15 osób, jest też komisja związku zawodowego, ekipa radykalnych wegan, ściśle związanych z anarchistami, zaprzyjaźniona załoga antyfaszystowska i scena hc/punk, zawsze zainteresowana sprawami, którymi zajmują się anarchiści. Tak jak chyba wszędzie, ludzie przychodzą i odchodzą. Nasze cele są bardzo odległe i idealistyczne podejście młodych ludzi często jest weryfikowane przez codzienność życia w społeczeństwie kapitalistycznym, ale i – co przyznaję ze smutkiem – słabość ruchu. Cierpi on na brak ciągłości a często doświadczenia. Część bardzo aktywnych osób po roku, dwóch rozczarowuje się potrzebą ciągłej walki o zaangażowanie innych osób. Wierzę jednak, że te problemy uda się pokonać – ruch bez formalnych struktur odzwierciadla zawsze aktualną sytuację – może nagle podupaść, by równie nagle rozkwitnąć. Wraca do nas część starych aktywistów z nowymi pomysłami, więc zobaczymy...

Czy wydajecie tylko płyty z muzyką?

Tak, chwilowo tylko muzyka. Mieliśmy duże archiwum VCD z rozmaitymi filmami anarchistycznymi, ekologicznymi i społecznymi, które sprzedawaliśmy. Od czasu, kiedy każdy ma możliwość korzystania z torrentów i archiwów internetowych, daliśmy sobie z tym spokój. Z drugiej strony, niezłym pomysłem mogłoby być udostępnienie tego wszystkiego online.

Jak wyglądają wasze plany wydawnicze na najbliższy czas? Macie coś w zanadrzu, czy chcecie najpierw zregenerować finanse po wydaniu ostatniej płyty?

Powiedziałbym, że i to, i to. Z jednej strony chcemy odczekać trochę po wydaniu ostatniej składanki i poczekać na wpływy, z drugiej przygotowujemy cyfrową reedycję Kabaretu Mać Pariadki, zbiór piosenek w stylu vaudevill, napisanych przez czeskich poetów – anarchistów na początku XX wieku, wykonanych przez Teatr Muzyczny w Gdyni z udziałem rosyjskiej klezmerskiej kapeli ulicznej. Składanka była wydana po raz pierwszy około dziesięciu lat temu i była niedostępna przez długi czas. O ile wiem, załatwiliśmy z wydawcą kwestię praw autorskich, więc pozostaje kwestia remasteringu i projektu okładki i możemy jechać! Istnieje też kilka pomysłów na później. Osobiście staram się zbierać rzadkie nagrania pieśni klasy pracującej w Jidisz, z przełomu XIX i XX wieku. Teksty są świetne i sądzę, że są warte wydania – stanowią część dziedzictwa walki anarchistów i klasy robotniczej. Pierwsze grupy anarchistyczne na polskiej ziemi, między innymi pierwszy Czarny Sztandar z 1903, składały się głównie z działaczy żydowskich. W tym samym okresie został wydany śpiewnik dla klasy pracującej w Jidisz, dostępny w bibliotecy Kate Sharpley w Wielkiej Brytanii, do którego staram się dotrzeć. Jest też broszura o grupach anarchistycznych działających w Łodzi na początku XX wieku, wydana przez Czarny Sztandar, więc mamy wiele materiałów, nad którymi chcemy popracować, i szansę na ciekawe wydawnictwo, odkrywające nie tylko muzykę, ale i cały kontekst historyczny. Na koniec dodam, że szukamy śpiewaka/gitarzysty, chętnego do współpracy przy nagraniu paru polskich pieśni klasy robotniczej, ale to plan na dalszą przyszłość.

Oprócz anarchistycznych pieśni z różnych regionów świata, stanowiących wasz produkt, że tak powiem, sztandarowy, wydaliście swego czasu we współpracy z wydawnictwem Irokez składankę „Muzyka z Barykad”, na której znalazły się utwory polskich kapel ze sceny punk. Czy to jednorazowy tematyczny „skok w bok”, czy będziecie również w przyszłości cieszyć nasze uszy muzyką z różnych bajek?

Jak powiedziałem, interesuje nas głównie muzyka historyczna, ale czemu nie? Ostatnie CD, „Wolność albo śmierć” to muzyka zdecydowanie współczesna, z utworami nagranymi przez rosyjskie kapele z lat dziewięćdziesiątych, dzisiejszych pieśniarzy - anarchistów i kapele hc/punk i ska. Jeśli natkniemy się na ciekawy materiał, jak było w przypadku „Muzyki z barykad”, i starych, niepublikowanych nagrań łódzkich kapel punkowych, to szkoda będzie to trzymać na dysku twardym w domu. Mnie osobiście interesują hiszpańskie i włoskie kapele oi/streetpunkowe, wykonujące klasyczne kawałki hiszpańskiej rewolucji, ale zajmie mi trochę czasu uporządkowanie tematu, więc to raczej plan na przyszłość.

W Łodzi od paru miesięcy funkcjonuje nowy squat. Czy zamierzacie korzystając tego udogodnienia rozszerzyć swoją działalość np. o organizowanie imprez muzycznych?

Tak jest, pozdrowienia dla załogi K50! Tak jak mówiłem, część inicjatyw w Łodzi umiera, ale rodzą się nowe. Przez ostatnie cztery lata w Łodzi nie było żadnej zasquatowanej przestrzeni, a teraz – malutka ekipa, dzięki swoim wysiłkom i poświęceniu, daje radę otworzyć starą fabrykę, przygotować miejsce i zorganizować porządne wydarzenie. Na początku listopada mieliśmy duży, 4-dniowy festiwal poświęcony weganizmowi i sprawom społecznym, z koncertem na końcu. Być może największe wydarzenie na przestrzeni kilku lat! Nie mamy na razie żadnych planów związanych z tym miejscem, jednak super by było zorganizować kolejny festiwal, przedstawiający różne inicjatywy wolnościowe w Łodzi, zakończony porządną imprezą.

Jak sprzedają się wasze płyty poza Polską? Jest zainteresowanie?

Poza Berlinem, nie mamy żadnej porządnej dystrybucji zagranicą. Od nowego roku jednak być może wezmę ze sobą parę płyt do Londynu i zrobię do nich wkładki po angielsku. To zależy od paru spraw, więc jeszcze zobaczymy. Co zabawne, parę lat temu natknąłem się na klona naszej pierwszej płyty - „Pieśni anarchistycznej Hiszpanii”, wydanego w Czechach. To bardzo fajna sprawa, w końcu muzyka to wspólna tradycja wszystkich anarchistów i o ile pamiętam, było to wydawnictwo benefitowe.
Poza tym przekazałem wszystkie nagrania, teksty i pliki z grafikami od hiszpańskich i włoskich CD towarzyszom z Białorusi, więc, miejmy nadzieję, zrobią z nich dobry użytek.

Czarny Sztandar Records to osoby z jednego środowiska, ale różnych grup – Federacji Anarchistycznej, ZZ IP i załogi tworzącej serwis internetowy Czarny Sztandar. Zazwyczaj w Polsce jest tak, że jak w jednym mieście działa więcej niż jedna organizacja anarchistyczna, to wszystkie z wzajemnością się nienawidzą. Wy zdajecie się być przykładem czegoś zupełnie innego. Może się mylę? Jeśli jednak szczęśliwie mam rację, to jak wytłumaczysz ten fenomen?

Być może jest tak dlatego, że z 4 osób tworzących nasz kolektyw, jedna na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii a inna w Niemczech;-)
A tak na serio, wiem, co masz na myśli, i niestety muszę się z tym zgodzić – i nie chodzi tylko o polski ruch anarchistyczny. Myślę, że dzieje się tak, ponieważ na ogół do rozłamów dochodzi na tle personalnym i jedynym powodem tworzenia nowych grup są osobiste ambicje działaczy.
Co do nas, działaliśmy wspólnie w Federacji Anarchistycznej, a grupy w których obecnie jesteśmy działają po prostu na innych polach. Postały one także w naturalny sposób, z potrzeby działania tam, w których Federacja jako całość nie byłaby skuteczna. Dla mnie, zawsze była ona rewolucyjną organizacją polityczną, nie związkiem zawodowym jak IP i nie platformą prezentacji całego ruchu wolnościowego w Łodzi, jak CzSz.pl. Oczywiście, w Łodzi toczy się nieustanna dyskusja między syndykalistami a zwolennikami anarchoindywidualizmu czy ekoanarchizmu, jednak nasza działalność wydawnicza jest neutralna wobec tych sporów i odbywa się niejako równolegle do bieżącej aktywności politycznej członków kolektywu. Poza tym z zasady – działalność polityczna ma pierwszeństwo nad wydawniczą – część z naszych nagrań czekała na publikację 60 lat, więc jeśli poczeka jeszcze miesiąc, Rewolucja nie wybuchnie przez to później.

Może na koniec kilka słów na temat sytuacji ruchu anarchistycznego w Polsce dzisiaj. Jak to wygląda z waszej perspektywy?

Cóż, myślę że polski ruch anarchistyczny powinien na nowo się określić. Na ten moment wielu doświadczonych aktywistów zaangażowało się w działalność związkową, a od czasu utworzenia Inicjatywy Pracowniczej walka o prawa pracownicze, która od zawsze była jednym z głównych obszarów działania FA, może być prowadzona dużo skuteczniej przez związek, który sam jest przecież częścią ruchu anarchistycznego.
Dlatego Federacja Anarchistyczna powinna od nowa stworzyć swój program działania jako ruch polityczny i jako grupa zaangażowana w globalną walkę z systemem kapitalistycznym. Myśle, że przez wiele lat brakowało w niej poważniejszej dyskusji ideologicznej, przeważało działanie od akcji do akcji, bez głębszego zastanowienia. Trudno kogoś winić za taki stan rzeczy, przy ograniczonej liczbie uczestników ruchu i wielu problemach społecznych wartych zaangażowania, nigdy nie było dość czasu na teoretyczne rozważania. Jeśli jednak chcemy zdobyć jakieś szersze poparcie, musimy zająć się akualnymi problemami i proponować dla nich współczesne rozwiązania w duchu wolnościowym, a by skutecznie używać naszych skromnych środków niezbędne jest rozważne wybieranie celów i odpowiednia strategia. Osobiście uważam, że w sytuacji globalnych problemów powinniśmy ściślej współpracować z ruchem w innich krajach, chciałbym zwłaszcza żeby polski ruch zaangażował się bardziej we wsparcie i współpracę z grupami anarchistycznymi za wschodnią granicą.
Problemem Federacji są też wewnętrzne konflikty, na dziś są dwa ośrodki o ogólnokrajowym znaczeniu, próbujące wywierać wpływ na resztę ruchu. Jest to trochę burza w szklance wody, utrudnia jednak codzienne działanie pozostałych sekcji. Starają się one zachować jednakowy dystans od obu „central”, co jak dla mnie jest zdrowym podejściem i pokazuje, że dla wiekszości ruchu konkretna działalności jest wciąż ważniejsza niż osobiste jazdy.

pytał: Maciek
odpowiadał: Wila

Płyty mozna nabyć pod adresem: http://www.czsz.bzzz.net/czarny/taxonomy/term/125

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.