Dorn nadal straszy lekarzy "prawem"

Wiceminister MSWiA Jarosław Brysiewicz w imieniu min. Ludwika Dorna rozesłał do wszystkich wojewodów instrukcje co robić w przypadku ich zdaniem, "nielegalnego" strajku.

Instrukcja przypomina, że nielegalnie strajkujących lekarzy można zwolnić dyscyplinarnie. MSWiA cytuje też ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych: "osoba, która kieruje strajkiem lub inną akcją protestacyjną zorganizowaną wbrew przepisom, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności". Strajkujący uważają, że to zła interpretacja.

Wcześniej Dorn straszył już lekarzy "wzięciem w kamasze", a tydzień temu postraszył łódzki szpital MSWiA likwidacją, ale lekarze się nie ugięli. I Dorn ustąpił.

Zgodnie z obowiązyjącym prawem lekarzy można zwolnić, tylko jeśli wiedzieli, że strajkują "nielegalnie".

Wczoraj dyrektor łódzkiego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki ostrzegł podwładnych, którzy rozpoczęli okupację, że strajk jest nielegalny. Złożył też doniesienie w prokuraturze, a ta od ręki wszczęła śledztwo. Prokuratorzy połączyli sprawy dwóch łódzkich strajków - w Centrum Matki Polki i lecznicy MSWiA.

Sławomir Zimny, szef Związku Zawodowego Lekarzy w Łodzi: - Mamy trzy ekspertyzy, że głosy liczy się wśród przedstawicieli pracowników danej grupy zawodowej.

A strajkują tylko lekarze i tylko oni głosowali. "Jeśli stroną sporu zbiorowego są lekarze, to głosowanie, od którego zależy legalność strajku, należy przeprowadzić w ich środowisku" - pisze prof. Henryk Lewandowski z Katedry Prawa Pracy Uniwersytetu Łódzkiego.

- Przypominanie, że za udział w strajku można stracić pracę, to gra na zastraszenie - denerwuje się Krzysztof Bukiel, szef Związku Lekarzy. - Nie będzie skuteczna.