Dzieciaki za gotówkę

Publicystyka

W skandalu, nazwanym "dzieciaki za gotówkę", chodzi o przypadki blisko dwóch tysięcy dzieci wsadzonych do więzienia przez sędziego, który brał łapówki od współwłaściciela prywatnego zakładu poprawczego.

Hillary Transue miała 14 lat, kiedy przyszedł jej do głowy ten psikus. Stworzyła fikcyjną stronę MySpace, na której udawała wicedyrektorkę swojej szkoły i żartowała z jej surowości. U dołu strony zaznaczyła, że jest to tylko żart. - Mam nadzieję, że wszyscy macie poczucie humoru - napisała.

Ale w hrabstwie Luzerne w północnej Pensylwanii humoru najwyraźniej nie ma w nadmiarze. W styczniu 2007 roku Transue została oskarżona o prześladowanie. Wezwano ją przed sąd dla młodocianych w Wilkes-Barre, górniczym miasteczku leżącym około 30 kilometrów od jej domu.

Zaledwie po minucie młotek sędziego opadł ze stukotem. - Sąd uznaje oskarżoną za winną! - ogłosił sędzia i skazał ją na trzy miesiące pobytu w zamkniętym zakładzie poprawczym. Hillary, która nie mogła nawet przedstawić zdarzenia ze swojej strony, została zakuta w kajdanki i wyprowadzona. Ale jej matka Laurene złożyła protest, uruchamiając proces, który miał w przyszłości odsłonić jedne z najbardziej rażących naruszeń praw dzieci w historii amerykańskiego sądownictwa.

W lutym sędzia prowadzący tamtą sprawę, Mark Ciavarella, i przewodniczący sądu dla nieletnich Michael Conahan przyznali się do przyjęcia 2,6 milionów dolarów od współwłaściciela prywatnego zakładu poprawczego, w którym zamykano dzieci w wieku od 10 do 17 lat. W ujawnionym obecnie skandalu, nazwanym "dzieciaki za gotówkę", w grę wchodzą sprawy blisko dwóch tysięcy dzieci wsadzonych do więzienia przez Ciavarellę w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Przyjęcie tej łapówki kazało postawić pytania o bliskie związki sądów i prywatnych przedsiębiorców oraz o surowe wyroki wymierzane młodocianym.

Zaalarmowana przez Laurene Transue organizacja obrony praw dzieci, Juvenile Law Centre, w Wilkes-Barre zaczęła odkrywać dziesiątki spraw, w wyniku których od 1999 roku nastolatki były przez Ciavarellę posyłane w trybie przyspieszonym do zakładu zamkniętego. Jedno z dzieci zostało tam osadzone za kradzież wartego 4 dolary słoiczka gałki muszkatołowej. Inne za rzucenie sandałem w matkę, jeszcze inne uwięziono na 6 miesięcy za uderzenie kolegi w szkole.

Połowa wszystkich dzieci, które stanęły przed Ciavarellą, nie miała żadnej prawnej reprezentacji, choć nakazuje to prawo stanowe. Juvenile Law Centre złożyła pozew grupowy przeciwko dwóm sędziom i innym uwikłanym w tę sprawę osobom, domagając się zadośćuczynienia dla ponad 80 dzieci, które jej zdaniem stały się ofiarami niesprawiedliwości.

Z zarzutów prokuratury wynika, że od czerwca 2000 roku do stycznia 2007 Ciavarella działał "w porozumieniu" z Conahanem, a celem było wzbogacenie się obu tych osób. Sędziowie ci postarali się o pozbawienie funduszy stanowego ośrodka zatrzymań i skierowanie tych środków do prywatnej firmy PA Child Care, która zbudowała dzięki temu nowy zakład poprawczy.

W styczniu 2002 roku Conahan podpisał z tą firmą umowę gwarantującą jej, że do nowego ośrodka będą kierowane nastolatki. Dzieci miało być tyle, by zapewnić, że firma będzie otrzymywać ponad milion dolarów rocznie z pieniędzy publicznych. W końcu 2004 roku zawarto z PACC długoterminową umowę o wartości 58 milionów dolarów.

W zamian, zdaniem prokuratorów, sędziowie otrzymali co najmniej 2,6 miliona dolarów, za które kupili luksusowy apartament na Florydzie, wynajmowany przez nich następnie dla zysku. Ówczesny właściciel PACC, Bob Powell, który nie został oskarżony, cumował w pobliskiej przystani swój jacht. Łódź nazywała się "Kołowrót sprawiedliwości".

Jak na człowieka, który w ramach ugody przystał na spędzenie ponad siedmiu lat w więzieniu, Ciavarella sprawia wrażenie wyjątkowo pewnego siebie. Zaprosił on naszą gazetę do swojego domu w Wilkes-Barre, gdzie jeszcze przebywa za kaucją na wolności.

Choć przyznał się do działania w warunkach konfliktu interesów i uchylania się od podatków, twierdzi, że brał pieniądze w dobrej wierze, zakładając, że jest to uprawniona "darowizna" od prywatnej firmy za pomoc w zbudowaniu zakładu zamkniętego. Zaprzecza, jakoby wysyłał tam dzieci w zamian za pieniądze. – Gotówka za dzieciaki? Nigdy tak nie było. Ludzie pochopnie wyciągają wnioski. Nigdy nic takiego nie robiłem – mówi.

Ciavarella mówi, że traktował swój sąd jako miejsce naprawy trudnej młodzieży, a nie karania. – Chciałem, aby te dzieci uniknęły kłopotów w dorosłym życiu. Pragnąłem jedynie pomóc im naprostować ich ścieżki –tłumaczy.

Jako dowód Ciavarella wskazuje, że procent dzieci, które skazał na pobyt w zakładzie zamkniętym był stały od 1996 roku, kiedy został mianowany sędzią, do czasu odejścia w 2008 roku. Fakty sugerują jednak coś innego. Przez pierwsze dwa lata wyroki skazujące na uwięzienie utrzymywały się na poziomie 4,5 procent wszystkich rozpatrywanych przez niego spraw. W 1999 roku, tuż przed zarzucaną mu zmową z Conahanem, wskaźnik ten nagle wzrósł do 13,7 procent. W 2004 roku wynosił już 26 procent.

Ciavarella ma nadzieję, że dzięki dobremu sprawowaniu wyjdzie z więzienia po sześciu latach.

Hillary Transue ma obecnie 17 lat i uczy się w szkole średniej. Spędziła miesiąc w zamknięciu za parodię, ale jeszcze przez wiele miesięcy była piętnowana przez znajomych i sąsiadów jako skazana. – To przyjemne zobaczyć go w sądzie na ławie oskarżonych – mówi o Ciavarelli. – Jestem pewna, że teraz rozumie, jak się człowiek wówczas czuje.

the Guardian

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.