Nurt anarchistyczny rewolucji hiszpańskiej
Świadomość niemal zawsze pozostaje w tyle za realnym ukształtowaniem sytuacji historycznej. Anarchiści rosyjscy - i pozostali bezstronni świadkowie rosyjskiego dramatu - już w roku 1920 pojęli lekcję, która stała się powszechnie znana i uznana dopiero znacznie później. Pierwsza rewolucja proletariacka, zwycięska na szóstej części globu, długo roztaczała blask, którym ruch robotniczy pozostawał zahipnotyzowany.
W całej niemal Europie-we Włoszech i Niemczech, na Węgrzech i w Austrii - zakładana rady na wzór rosyjski. Stworzenie demokracji rad należało do głównych haseł programowych niemieckiego Związku Spartakusa, któremu przewodzili Róża Luksemburg i Karol Liebknecht. W roku 1919, prezydent Republiki Bawarskiej, Kurt Eisner, został zamordowany w Monachium. Proklamowano wówczas Bawarską Republikę Rad, której przywódca, anarchizujący literat Gustaw Landauer, sam wkrótce padł ofiarą zamachu dokonanego przez kontrrewolucjonistów. Jego przyjaciel i towarzysz walki, poeta Erich Muhsam, ułożył "Marsyliankę Rad" (Rate-Marsellaise), wzywającą robotników już nie do formowania batalionów, lecz - rad typu rosyjskiego i węgierskiego, które miały położyć kres wieloletnim dziejom niewoli. Wiosną roku 1920 niemiecka frakcja opozycyjna, opowiadająca się za "Komunizmem Rad" (Rate-Kommunismus), wystąpiła jednakże z partii komunistycznej, tworząc własne odrębne ugrupowanie: Niemiecką Komunistyczną Partię Robotniczą (KAPD). Idea władzy rad zainspirowała podobną grupę w Holandii - na jej czele stanęli Hermann Gorter i Anton Pannekoek. Ten pierwszy, podczas ostrej polemiki z Leninem, nie zawahał się sprzeciwić nieomylnemu przywódcy Rewolucji Październikowej W czysto anarchistycznym stylu: "Ciągle czekamy na prawdziwych przywódców, który nie będą próbowali władać masami ani ich nie zdradzą. Dopóki ich nie ma, wszystko trzeba budować od dołu- masy mogą zostać podporządkowane tylko własnej, przez nie same sprawowanej dyktaturze. Jeśli przewodnik wskazuje mi drogę w przepaść, wolę obywać się bez niego. "Pannekoek stwierdził, że rady stanowią formę samorządu społecznego, który powinien zastąpić systemy władzy starego świata-podobnie jak Gramsci, nie dostrzegał on zasadniczej różnicy między nimi a bolszewicką dyktaturą proletariatu. W szeregu krajów, zwłaszcza w Bawarii, Niemczech i w Holandii, anarchiści wnieśli poważny wkład do teoretycznego i praktycznego rozwoju społeczeństwa rad. Anarchosyndykaliści hiszpańscy podzielali fascynację Rewolucją Paździemikową. Na kongresie w Madrycie (10-20 grudnia 1919 r.), CNT przyjęła oświadczenie, głoszące, iż "epos ludu rosyjskiego wstrząsnął światowym proletariatem". Przez aklamację - "bez wahania, tak jak piękność oddaje się ukochanemu" - kongres przegłosował również przyłączenie się do Międzynarodówki Komunistycznej, doceniając jej rewolucyjne zdecydowanie; równocześnie wyrażono jednak nadzieję, że o kształcie międzynarodowego ruchu robotniczego zadecyduje ostatecznie przyszły powszechny zjazd delegatów. Odezwało się, mimo wszystko, parę odosobnionych głosów sprzeciwu: według nich, rewolucja rosyjska miała charakter polityczny i wskutek tego nie zdołała urzeczywistnić anarchistycznych ideałów. Kongres nie zwrócił na nie uwagi i postanowił wysłać delegację na II Zjazd Trzeciej Międzynarodówki, rozpoczynający się w Moskwie 15 lipca 1920 r. Wyjazd ten okazał się milowym krokiem do zerwania rosyjskiego romansu. Przedstawiciela hiszpańskich anarchosyndykalistów wciągnięto na zjeździe do prac komisji zajmującej się rewolucyjnymi związkami zawodowymi; obruszył się on jednak na projekt rezolucji mówiącej o "zdobywaniu władzy politycznej" i "dyktaturze proletariatu", i rekomendował raczej "organiczną więź" między organizacjami pracowniczymi a partiami komunistycznymi. Spór o słowa nie mógł ukryć istniejącego realnie ścisłego podporządkowania związków wobec partii. Na następnych zjazdach Międzynarodówki Komunistycznej, struktury związkowe poszczególnych krajów mieli reprezentować delegaci mianowani przez władze partyjne - w efekcie projektowana Międzynarodówka Czerwonych Związków Zawodowych znalazła się pod jawną kontrolą Międzynarodówki Komunistycznej oraz jej sekcji krajowych. Angel Pestana, przedstawiciel Hiszpanii, broniąc anarchistycznej wizji rewolucji społecznej zawołał: "Rewolucja nie jest i nie może być dziełem partii. Partia może co najwyżej przeprowadzić zamach stanu - ale to jeszcze nie rewolucja." Pestana podsumował: "Thunacrycie nam, że nie ma rewolucji bez partii komunistycznej ani wyzwolenia bez zdobycia władzy - te dogmatyczne twierdzenia są kompletnie bezpodstawne . Wobec wątpliwości, które podniósł delegat CNT, do dyskutowanej rezolucji wprowadzono na pokaz trochę poprawek - w punktach dotyczących "dyktatury proletariatu". Jednakże rosyjski przywódca związkowy, Łozowski, opublikował w końcu jej tekst bez zmian sugerowanych przez Pestanę, a za to z jego podpisem. Trocki przez blisko godzinę atakował delegata hiszpańskiego z mównicy zjazdowej, lecz przewodniczący zamknął dyskusję, gdy Pestana poprosił o głos, aby mu odpowiedzieć. Pestana wyjechał z Rosji 6 września 1920 r., głęboko rozczarowany tym wszystkim, co zdążył tam zaobserwować. Wspominając spotkanie z nim, do którego wkrótce doszło w Berlinie, Rudolf Rocker pisał, że wyglądał on jak "rozbitek". Mimo wszystko, Pestana nie zdobył się na powiedzenie prawdy swym hiszpańskim towarzyszom - sądził bowiem, że odbierać im niebywałe nadzieje, wzbudzone przez Rewolucję Październikową, byłoby "morderstwem". Gdy w końcu przekroczył granicę hiszpańską, został natychmiast wtrącony do więzienia, co oszczędziło mu bolesnego obowiązku wystąpienia w roli pierwszego świadka. Latem roku 1921, inni delegaci CNT wzięli udział w obradach kongresu założycielskiego Międzynarodówki Czerwonych Związków Zawodowych. Oprócz młodych adeptów rosyjskiego bolszewizmu, takich jak Joaquin Maurin i Andres Nin, znajdował się wśród nich również francuski anarchista, Gaston Leval, wyróżniający się trzeźwym spojrzeniem. Nie chcąc milczeć, wolał on wystawić się na ryzyko oskarżeń o "wspomaganie kontrrewolucji" i "podejrzane gierki z burżuazją". Jego zdaniem, za wszelką cenę trzeba było powiedzieć masom, iż w Rosji zawodzi nie rewolucja, lecz państwo, które "paraliżuje i zabija żywy organizm rewolucyjny". Napisał o tym w lipcu 1921 na łamach Le Libertaire. Leval doszedł do wniosku, że wszelka "uczciwa i lojalna współpraca' z bolszewikami stała się niemożliwa i - po powrocie do Hiszpanii - doradzał CNT wycofanie się z Trzeciej Międzynarodówki oraz manipulowanego przez nią ruchu związkowego. Otrzyma wszy taką zachętę, Pestana zdecydował się opublikować swój pierwszy raport i wkrótce potem rozbudował go w następnym wystąpieniu, gdzie ujawnił już w pełni swe poglądy na temat bolszewizmu: "Zasady partii komunistycznej stanowią dokładne przeciwieństwo tego, w co wierzono i co głoszono po wybuchu rewolucji. Podobnie, wzajemnie wykluczają się metody i ostateczne cele partii oraz rewolucji... Gdy tylko partia zdobyła absolutną władzę, zadekretowała, że wszyscy, którzy nie myślą jak komuniści (wedle jej własnej definicji), w ogóle nie mają prawa do myślenia.... W ten sposób odmówiła rosyjskiemu proletariatowi tych wszystkich świętych praw, które nadała mu rewolucja." Idąc dalej, Pestana zakwestionował prawomocność Międzynarodówki Komunistycznej, twierdząc, że jest ona prostym przedłużeniem partii rosyjskiej i dlatego nie może reprezentować rewolucji wobec proletariatu światowego. Wysłuchawszy tego sprawozdania, kongres krajowy CNT, w czerwcu roku 1922 obradujący w Saragossie, podjął decyzję o wystąpieniu z jednolitego frontu związkowego: Międzynarodówki Czerwonych Związków Zawodowych. Postanowiono również wysłać delegatów na międzynarodową konferencję anarchosyndykalistyczną, zaplanowaną na grudzień w Berlinie - doprowadziła ona do powołania "Międzynarodowego Zrzeszenia Robotników". Jego międzynarodowy zakres był fikcją o tyle, że - prócz silnej frakcji hiszpańskiej - prawie nie miała ona sympatyków w pozostałych krajach. Poczynając od tego rozłamu, Moskwa żywiła uporczywą nienawiść wobec anarchizmu hiszpańskiego. Joaquin Mauńn i Andres Nin zostali zdezawuowani przez CNT, którą opuścili, żeby wstąpić do Hiszpańskiej Partii Komunistycznej. W maju 1924, Maurin opublikował pamflet, w którym wypowiedział wojnę swym byłym towarzyszom: "Pełne pozbycie się anarchizmu jest trudnym zadaniem w kraju, gdzie ruch robotnicy nosi na sobie piętno rozpowszechnianej od półwiecza propagandy anarchistycznej. Ale musimy się z tym rozprawić". Tę groźbę wprowadzono niedługo w życie.
TRADYCJE HISZPAŃSKIEGO ANARCHIZMU
Anarchiści hiszpańscy bardzo wcześnie przemyśleli zatem nauki z rewolucji rosyjskiej - i to zainspirowało w pewnej mierze ich wizję dokonania u siebie rewolucji o odwrotnych skutkach. Degeneracja autorytarnego komunizmu zdecydowanie ożywiła ich poszukiwania siły sprawczej, jego konkurencyjnej, anarchistycznej odmiany. Doświadczywszy bolesnego rozczarowania mirażem Związku Rad, postrzegali anarchizm jaka - mówiąc słowami Diego Abad de Santillana - "ostatnią nadzieję odnowy w tym ponurym czasie". Idea rewolucji anarchistycznej znajdowała mocne oparcie tak w świadomości mas ludowych, jak w przemyśleniach teoretyków. Według Jose Peiratsa, anarchosyndykalizm był - za względu na psychologię ludu, jego temperament i nawyki - możliwie najbardziej hiszpański ze wszystkiego". Stanowił on podwójny efekt złożonego rozwoju, odpowiadając tyleż zacofanej kondycji kraju słabo rozwiniętego, gdzie warunki życia zwłaszcza na wsi pozostawały archaiczne, co narastaniu nowoczesnego proletariatu w regionach selektywnej industrializacji. Cechą szczególną hiszpańskiego anarchizmu była osobliwa synteza przeszłości i przyszłości. Nigdy jednak nie udało mu się w pełni zjednoczyć obydwu tych czynników. W roku 1918, CN7~ liczyła ponad milion członków. Jeśli idzie o ośrodki uprzemysłowienia, dysponowała poważną siłą w Katalonii i nieco mniejsza w Madrycie czy Walencji. Zapuściła głębokie kocenie także w środowiskach wiejskich: wśród biednych chłopów, którzy - wraz z patriotyzmem lokalnym i duchem współpracy - przechowali tradycje wspólnoty. W roku 1898, literat Joaquin Costa opisał te przeżytki pierwotnego kolektywizmu agrarnego. W wielu wsiach utrzymywała się wspólna własność ziemska, z której wydzielano działki dla bezrolnych. Albo też korzystano z niej razem z sąsiadami: np. celem wypasu bydła. Tam, gdzie na wielką skalę występowały wielkie majątki - na południu - robotnicy rolni opowiadali się raczej za uspołecznieniem ziemi niż za jej podziałem. Szereg dziesięcioleci propagandy anarchistycznej, na wsi, posługującej się treściwymi, popularnie zredagowanymi broszurkami, zapewniło ideom kolektywistycznym jeszcze mocniejsze podwaliny. CNT cieszyła się szczególnie rozległymi wpływami wśród chłopów z południa (Andaluzja), wschodu (okręg Walencji) oraz północnego wschodu (Aragonia, okolice Saragossy). Podwójność zaplecza społecznego - zarówno przemysłowego, jak wiejskiego - zwracała ewolucję hiszpańskiego anarchosyndykalizmu w nieco odmiennych kierunkach: z tradycyjnym komunalizmem rywalizowały nowocześniejsze kierunki syndykalistyczne. Ten pierwszy odznaczał się lokalnym, wiejskim kolorytem, który można nazwać południowym, gdyż jego bazę tworzyła Andaluzja. Syndykalizm, z drugiej strony, był znacznie bardziej miejski i uniwersalny - a ponadto bardziej północny, ponieważ jego centrum leżało w Katalonii. Teoretycy anarchistyczni byli podobnie podzieleni. Wielu z nich ulegało fascynacji Kropotkinem i jego erudycyjną, lecz pełną uproszczeń idealizacją średniowiecznych komun, które w Hiszpanii utożsamiano z tamtejszą tradycją pierwotnych chłopskich wspólnot. Ich ulubionym hasłem stała się "wolna komuna". Podczas chłopskich powstań, które wybuchły zaraz po ogłoszeniu Republiki w roku 1931, na rozmaite sposoby eksperymentowano praktycznie z anarchistycznym komunizmem. Sporo grup drobnych gospodarzy postanawiało za powszechną zgodą pracować wspólnie, dzielić zyski na równie części i pobierać dobra konsumpcyjne "ze wspólnej puli". Usuwano lokalną administrację, wierząc naiwnie, iż dzięki temu można w ogóle się uwolnić od otaczającego własną wieś świata podatków i służby wojskowej. Założycielem kolektywistycznego, syndykalistycznego i posiadającego ponadnarodowe horyzonty ruchu robotniczego w Hiszpanii był Bakunin. Ci spośród anarchistów, którzy wyróżniali się większym realizmem i ponadto interesowali się bardziej teraźniejszością niż złotym wiekiem, zwykle szli za nim oraz jego uczniem, Ricardo Mellą. Troszczyli się oni o gospodarcze ujednolicenie kraju, 'żywiąc przekonanie, iż nadejście monizmu poprzedzi długi okres przejściowy, podczas którego mzsadniej będzie wynagradzać pracę stosownie do jej czasu i wydajności niż kierować się zasada "każdemu według potrzeb". Ich programem na przyszłość była, pod względem ekonomicznym, kombinacja lokalnych zrzeszeń związkowych ze skonfederowanymi strukturami wielkiego przemysłu. Sydicatos unicos (lokalne związki zawodowe) długo dominowały w CNT. Organizacje te, działające blisko robotników i wolne od egoizmu korporacyjnego, stały się dla proletariatu tak materialnym, jak duchowym domem. Odbyta w nich edukacja zaszczepiała szeregowym aktywistom przywiązanie do idei związkowych i komunistycznych.
Debata teoretyczna, w której syndykaliści starli się z anarchistami na Międzynarodowym Kongresie z roku 1907, otyła później w praktyce, dzieląc hiszpańskich anarchosyndykalistów. Walka w imię doraźnych roszczeń robotniczych wyłoniła w CN'I' tendencję reformistyczną, a tej przeciwstawiła się z kolei FA1 (Federacion Anarqiusta Iberica), założona w roku 1927, broniąc pierwotnej czystości doktryny. Roku 1931 powstał "Manifest Trzydziestu", dający wyraz poglądom kierunku syndykalistycznego: potępiał on "dyktaturę" mniejszości w ruchu związkowym, głosząc jego pełną suwerenność i stwierdzając, iż powinien on być samowystarczalny. Z CNT wystąpiły niektóre organizacje związkowe, a dążenia reformistyczne występowały w tej centrali nawet po tym, jak ów rozłam został przezwyciężony w przeddzień rewolucji i z lipca 1936.
TEORIA
Anarchiści hiszpańscy cięgle tłumaczyli i wydawali tak główne, jak pomniejsze rozprawy teoretyczne anarchizmu międzynarodowego. Dzięki temu ocalili oni od niepamięci, a zapewne i od lirycznego zniszczenia, tradycję socjalizmu zarazem rewolucyjnego i wolnościowego. Augustin Souchy, niemiecki pisarz anarchosyndykalistczny, który oddał się w służbę hiszpańskiej sekcji tego ruchu, odnotował, że "problematyka rewolucji społecznej była nieustannie dyskutowana na zebraniach związkowych, w referatach, pismach ulotnych i książkach." Ustanowienie republiki w roku 1931 wywołało eksplozję pism "przyszłościowych": Peirats wymienia kilkadziesiąt tytułów, zaznaczając że było ich o wiele więcej; podkreśla on również, iż "obsesyjna fascynacja rewolucyjnymi projektami" wywołała rozpowszechnienie się wydawnictw, które zwróciły ludzi na szlak rewolucji. Rozprawka Jamesa Guilaume'a, Ide'es sur L'nrganisation Sociale, dotarła do anarchistów hiszpańskich za pośrednictwem książki Pierre'a Besnarda, Les Svndicates Ouvriers et fa Revolufion Sociafe, wydanej w Paryżu w roku 1930. Gaston Leval wyemigrował do Argentyny i w roku 1931 opublikował tam Społeczną rekonstrukcję Hiszpanii, która z kolei zainspirowała ważne dzieło Diega Abad de Santillana. W roku 1932, lekarz wiejski Isaac Puente wydal dość naiwny i idealistyczny zarys anarchistycznego komunizmu - jego idee znalazły oddźwięk na odbywającym się w Saragossie kongresie CNT z maja 1936. Sam Puente został duchowym przewodnikiem powstańczego komitetu, zawiązanego w Aragonii w roku 1933. Przyjęty w Saragossie program z roku 1936 dość precyzyjnie określał kształt wiejskiej demokracji bezpośredniej. Powszechne zgromadzenie mieszkańców miało wybierać radę, do której wchodziliby ponadto przedstawiciele rozmaitych komisji technicznych. Mieszkańcy spotykaliby się na zgromadzeniu również wówczas, gdy wymagałyby tego bieżące interesy wspólnoty-bądź na ich własne życzenie, bądź na wezwanie rady. Odpowiedzialność decyzyjna winna uwolnić się od zbiurokratyzowania. Jej powiernicy (z wyjątkiem paru ekspertów od techniki i statystyki spełnialiby swoje obowiązki, pozostając równocześnie wytwórcami, wciąż należąc do ogółu-po zakończeniu dnia pracy odbywaliby oni swe narady, omawiając szczegółowe kwestie, niewymagające absorbowania nimi zgromadzenia. Pracujący członkowie wspólnoty mieli otrzymać kartę producenta, na której rejestrowano by - szacowaną w jednostkach umownych, ilość pracy wykonanej przez nich w danym dniu, która podlegałaby wymianie na dobra konsumpcyjne. Niepracujący - dysponowaliby kartą konsumenta. Szanując autonomię komun, zamierzano unikać ogólnych unormowań. Gdyby im to odpowiadało, poszczególne komuny miałyby prawo wprowadzić odrębny system wymiany wewnętrznej - pod jedynym warunkiem ograniczającym, że nie zaszkodziłoby to interesom innych. Autonomiczność nie znosiła jednak obowiązku solidaryzowania się z federacjami komun swojego okręgu i prowincji .Kongres w Saragossie poświęcił dużo uwagi kształceniu umysłu. Wszyscy, pacz całe życie, powinni korzystać ze swobodnego dostępu do wiedzy, z możliwości uprawiania sztuki i pracy badawczej - o ile tylko ta ich aktywność nie będzie się kłóciła z uczestnictwem w wytwarzaniu materialnych zasobów wspólnoty. Zniknąć miał podział społeczeństwa na pracowników fizycznych oraz intelektualistów - wszyscy pełniliby równocześnie obydwie te role. Nawyk panoszenia się od refleksji do pracy i na odwrót, gwarantowałby równowagę pomiędzy przeciwstawnymi wymiarami ludzkiej osobowości. Kończąc swą dzienną pracę wytwórcy, każdy zostawałby absolutnym władcą swojego czasu wolnego. CNT spodziewała się, że ludzie zaczną o wiele silniej odezmsać swe pragnienia duchowe, gdy tylko wyzwolone społeczeństwo zaspokoi ich potrzeby materialne. Hiszpańscy anarchosyndykaliści troszczyli się o autonomię-tak pacz nich nazwanych - "grup powinowactwa z wyboru". Wśród ich sympatyków nie brakło wyznawców naturyzmu i wegetarianizmu, które cieszyły
się popularnością zwłaszcza wśród biednych chłopów z południa. Doceniano wkład tych stylów życia do gruntownego przekształcenia natury ludzkiej, przygotowującego nadejście społeczeństwa pełnej wolności. Delegaci na kongres w Saragossie nie zapomnieli o zrzeszeniach naturystów, "nieprzystosowanych" - w ich ocenie - do "wymagań industrializacji". Ponieważ nie były one w stanie zapewnić sobie samodzielnego bytu, kongres liczył na to, że ich delegaci na federacyjne zgromadzenie lokalnych komun, zdołają wynegocjować porozumienie na specjalnych prawach ze swymi rolniczymi i przemysłowymi partnerami. Czy mamy się z tego podśmiewać? Na progu kolosalnej i grożącej przelewem krwi transformacji ustrojowej, CNT nie bało się myśleć awansem o wychodzeniu naprzeciw nieskończenie zróżnicowanym oczekiwaniom jednostek ludzkich. W kwestii zbrodni i kary, kongres poszedł za Bakuninem, uznając, że niesprawiedliwość społeczna jest głównym źródłem zbrodni - jeśli się ją usunie, zbrodnie zaczną należeć do rzadkości. Według głębokiego przekonania delegatów, człowieka nie wolno nazywać złym z natury. Słabości jednostek - tyleż jako podmiotów praktyki moralnej, co wytwórców - trzeba poddawać ocenie zgromadzeń ludowych, które dla każdego poszczególnego przypadku winny szukać sprawiedliwych względem niego rozstrzygnięć. Anarchistyczny komunizm nie przewidywał stosowania innych metod nadzorowania i karania prócz opieki zdrowotnej i reedukacji. Jeśli wskutek takich czy innych patologicznych uwarunkowań-jednostka zakłóciłaby harmonię panującą z natury między równymi, wypadałoby poddać ją terapii, która-z jednej strony-uwolniłaby ją od wewnętrznego niezrównoważenia, wzmacniając - z drugiej - jej wrażliwość etyczną i społeczną. Gdyby czyjeś namiętności erotyczne przełamały granicę narzuconą przez imperatyw szacunku dla innego człowieka, niezbędne byłoby - zalecał kongres w Saragossie - zalecenie takiej kłopotliwej jednostce "zmiany klimatu", równie skutecznej - zakładano - na kłopoty ze zdrowiem, jak na zawód miłosny. Federacji związkowej wydawało się nieprawdopodobne, żeby do takich konfliktowych przypadków dochodziło w warunkach wolności seksualnej. Gdy kongres z Saragossy przegłosowywał swój program w maju 1936, mało komu przychodziło do głowy, że czas jego wprowadzania w życie nadejdzie za dwa miesiące. Uspołecznienie ziemi i fabryk, które nastąpiło w konsekwencji rewolucyjnego zwycięstwa z 19 lipca, niewiele mimo wspólnego z jego idylliczną wizją. Podczas gdy słowo "komuna" występowało w niemal każdym gazetowym wierszu, ukute na dole określenie uspołecznionych jednostek produkcyjnych mówiło o "collectividades". Nie szło tu wyłącznie o zmianę terminologii: twórcy hiszpańskiego samorządu odkryli inspiracji gdzie indziej, aniżeli w anarchistycznym komunizmie. Na dwa miesiące przed kongresem w Saragossie, Diego Abad de Santillan wydał książkę Ef Organismo Economico de la Revolucion. Jego zarys ekonomicznej formacji przyszłego społeczeństwa odbiegał dość znacząco od ideałów kongresu. W przeciwieństwie do wielu swoich współczesnych, Santillan nie należał do ortodoksyjnie wiernych uczniów dziewiętnastowiecznego anarchizmu. Niepokoiło go, że piśmiennictwo anarchistyczne ostatniego ćwierćwiecza przechodziło mimo konkretnych zagadnień rozwoju nowoczesnej produkcji i - i dlatego nie udało mu się stwożyć oryginalnej wizji przyszłości. Anarchizm zdobył się, z drugiej strony, na - obfitą we wszystkich językach - nadprodukcję utopijnych dziel, w których obracano na wszystkie strony abstrakcyjne pojęcie wolności. Santillan zestawił tę ciężkostrawną bibliotekę ze znacznie bliższymi konkretu sprawozdaniami, sporządzanymi na zamówienie lokalnych i powszechnych kongresów Pierwszej Międzynarodówki, które w jego mniemaniu, mówiły nieporównanie więcej o rzeczywistości. Zawarte w nich analizy kwestii ekonomicznych, jakościowo przewyższały wszelkie późniejsze ujęcia Santillan nie grzeszył zacofaniem, lecz przeciwnie - nadążali za swoim czasem. Był on świadomy tego, że "nowoczesny przemysł stwarza wskutek swego niebywałego wzrostu - kolosalny blok problemów, których nie dawało się wcześniej przewidzieć." Nie ma sensu nawracać ani do rzymskiego rydwanu, ani do pierwotnych form wytwórczości rzemieślniczej. Ekonomiczne robinsonady, drogie parafialnemu stylowi myślenia, "małe ojczyzny" (patria chica), o których śnią Hiszpanie tęskniący po wsiach za złotym wiekiem, zakrojone na lilipucią skalę średniowieczne "wolne wspólnoty", które opiewał Kropotkin - wszystkie te bajki trzeba odesłać do lamusa. Są one bowiem reliktami anachronicznych utopii wspólnotowych. Z ekonomicznego punktu widzenia, "wolne wspólnoty" są skazane na zagładę: "Naszym ideałem jest wspólnota zrzeszona, skonfederowana i zintegrowana z ekonomiczną totalnością danego kraju, jak również innych krajów w stanie rewolucyjnego wycenia." Zastąpić właściciela pojedynczego przez "wielogłowego" - to jeszcze nie kolektywizm, ani nie samorządność. Ziemia, fabryki, kopalnie czy środki transportu są przedmiotem społecznej pracy i dlatego muszą zostać oddane na usługi całego społeczeństwa. Współczesna ekonomia nie zamyka się w wymiarze lokalnym bądź nawet krajowym - obejmuje cały świat. Wyznacznikiem nowoczesności jest zjednoczenie wszystkich cząstkowych sił produkcji i wymiany. "Gospodarka uspołeczniona, świadomie kierowana i planowana, stanowi kategoryczny imperatyw, odpowiadając przy tym stanowi nowoczesnej wytwórczości". Santillan pragnął powierzyć funkcję gospodarczego koordynowania i planowania - radzie federacyjnej. Nie byłaby ona organem władczym, ograniczając się wyłącznie do regulowania swobodnej współpracy i wyznaczając jej ekonomiczne i administracyjne warunki. Jej zalecenia wychodziłyby od dołu: od rad fabrycznych zrzeszonych w szersze struktury związkowe, które odpowiadałyby poszczególnym gałęziom przemysłu. W radzie federacyjnej zbiegałyby się zatem dwie więzi prawomocnego wpływu na postępowanie grup i jednostek: współzależność lokalna i zawodowa. Organizacyjna baza dostarczałaby jej danych statystycznych, dzięki którym zdawałaby ona sobie sprawę z płynnie zmieniającego się w czasie stanu gospodarki. Dzięki temu mogłaby ona uporać się z najbardziej rażącymi niedostatkami, jak również - wyznaczyć dziedziny produkcji, gdzie wzrost wydajności i wobec tego napływ nowych technologii, są najpilniej pożądane. "Policjant przestanie być potrzebny tam, gdzie najwyższą władzę obejmą liczby oraz konkretne informacje statystyczne". W takim systemie społecznym, odgórny prymus utraciłby wszelką użyteczność, stając się bezproduktywnym i wręcz niemożliwym. Rada federacyjna zajmuje się upowszechnianiem nowo powstałych norm, zabiega o narastanie w7ajemnych zależności między regionami i wreszcie pielęgnuje poczucie narodowej solidarności. Jej domeną jest również inspirowanie badań nad nowymi technologiami, ułatwiającymi pracę w przemyśle i rolnictwie oraz zwiększającymi ich produktywność. Nadzoruje ona dystrybucję siły roboczej: z jednego regionu do drugiego, i z jednej gałęzi produkcji do innej. Nie ma wątpliwości, że Santillan sporo przejął z doświadczeń rewolucji rosyjskiej. Wpoiła mu ona, z jednej strony, wrażliwość na groźbę odradzania się aparatu państwowej biurokracji, a z drugiej - pouczyła go, że zwycięska rewolucja nic może uniknąć przejściowych etapów formacji ekonomicznej, w których utrzymuje się jeszcze panowanie - określonego tak przez Marksa- "burżuazyjnego prawa wartości". Nie ma wówczas mowy, powiedzmy, o natychmiastowym zniesieniu bankowości ani systemu monetarnego. Trzeba je przekształcić i dzięki temu wykorzystać jako doraźnie użyteczne narzędzia wymiany, wprawiające w ruch życic społeczne i torujące drogę ku jego przyszłym formom Santillanowi przeznaczone było odegrać poważną rolę w rewolucji hiszpańskiej: został on, kolejno, członkiem Komitetu Centralnego Milicji Antyfaszystowskiej (pod koniec lipca 1936), członkiem Katalońskiej Rady Gospodarki oraz ministrem do spraw ekonomicznych w rz3dzie rewolucyjnej Katalonii (w połowie grudnia tegoż roku).
APOLITYCZNA REWOLUCJA
Rewolucja hiszpańska została zatem dość dobrze przygotowana-tak w przemyśleniach teoretyków anarchizmu, jak w świadomości zwykłych ludzi. Trudno się dziwić wobec tego, że hiszpańska prawica uznała sukces wyborczy, odniesiony przez Front Ludowy w lutym 1936, za właściwy początek rewolucji. W rzeczy samej, masy wyłamały się wkrótce z wąskich ram zwycięstwa przy urnie wyborczej. Zignorowały one reguły gry parlamentarnej, nie czekając ze spontanicznym uwolnieniem więźniów choćby na sformowanie rządu. Chłopi przestali opłacać czynsz ziemiańskim właścicielom, robotnicy rolni zajmowali nieuprawiane grunty i przystępowali do ich zagospodarowania, mieszkańcy wsi i małych miasteczek - pozbywając się urzędujących dotychczas rad komunalnych - tworzyli własną administrację. Kolejarze ogłosili strajk, żądając nacjonalizacji linii kolejowych, a robotnicy budowlani z Madrytu domagali się samorządu, pierwszego kroku w stronę uspołecznienia ich pracy. Dowódcy sił zbrojnych, pod przewodem generała Franco, na pierwsze przejawy rewolucji odpowiedzieli puczem. Swymi działaniami jednakże tylko przyspieszyli rewolucję tam, gdzie ona była już w toku. W Madrycie, Barcelonie, zwłaszcza w Walencji i w ogóle wszędzie, z wyjątkiem Sewilli, masy przystąpiły do ofensywy, oblegając koszary, stawiając barykady na ulicach i zajmując strategiczne pozycje. Robotnicy odpowiedzieli powszechnie na apel związków zawodowych: atakowali ośrodki zwolenników Franco, nie dbając o swe życie - z gołymi rękami i odsłoniętymi piersiami. Udało im się zdobyć broń na wrogu i zwerbować do swych szeregów żołnierzy zawodowych. Dzięki wybuchowi ludowego gniewu, pucz został powstrzymany już w ciągu pierwszej doby, a rewolucja rozpoczęta się całkiem spontanicznie. Naturalnie, w poszczególnych miastach i regionach postępowała ona nierównomiernie, nabierając największego impetu w Katalonii i szczególnie w jej stolicy, Barcelonie. Kiedy miejscowe władze otrząsnęły się z zaskoczenia, okazało się, że już ich nie ma. Struktury państwa, policji, armii i administracji utraciły rację bytu. Przepędzono z ulic i rozwiązano Gwardię Narodową - porządku pilnowali zwycięscy robotnicy. Do najbardziej palących problemów należała organizacja dostaw żywności; specjalne komie rozdzielały racje żywnościowe z barykad, przekształconych na tę okoliczność w jadłodajnie. Powołano również restauracje komunalne. Zadania lokalnej administracji zostały przejęte przez komisje osiedlowe; inne komisje, wojenne, czuwały nad wyprawianiem na front oddziałów milicji robotniczej. Centrala związków zawodowych zamieniła się w ratusz. Nie chodziło już tylko o "obronę republiki" przed faszyzmem - to była autentyczna rewolucja. W przeciwieństwie do Rosji, organów władzy rewolucyjnej nie musiano rozpoczynać od zera: ogłaszanie wyborów do rad robotniczych stało się zbędne, skoro działały już wszechobecne organizacje anarchosyndykalistyczne ze swymi wyspecjalizowanymi komisjami. W Katalonii, CNT i jej najbardziej świadoma frakcja mniejszościowa, FAI, dysponowały znacznie większą siłą, niż oficjalne struktury polityczne, którym ostało się jedynie widmo władzy. Zwłaszcza w Barcelonie nic nie mogło powstrzymać robotników od objęcia władzy, którą już sprawowali de facto. Mimo wszystko, nie zdecydowali się oni na ten formalny akt. Od wielu dziesięcioleci, anarchizm hiszpański ostrzegał masy przed oszustwem immanentnym światu polityki, uwydatniając w zamian prymat czynnika ekonomicznego. Starano się odwrócić emancypacyjne dążenia ludu od mieszczańskiej rewolucji demokratycznej, kierując je ku akcji bezpośredniej na rzecz rewolucji społecznej. U progu rewolucji, anarchiści argumentowali mniej więcej w tym duchu: niech politycy robią, co im się podoba, natomiast my, siła "apolityczna", przejmiemy kontrolę nad gospodarką. W biuletynie informacyjnym CNT-FA1 z 3 września 1936 r. ukazał się artykuł, zatytułowany "Nędza władzy politycznej"; sugerowano tam, że dokonujące się żywiołowo wywłaszczenie posiadaczy doprowadzi ipso facto do "likwidacji państwa mieszczańskiego, które po prostu umrze wskutek uduszenia".
ANARCHIŚCI W RZADZIE
Niedocenianie władzy politycznej musiało się skończyć, gdy anarchiści weszli w jej skład. Wkrótce po rewolucji z 19 lipca, w Barcelonie doszło do nawiązania kontaktów między działaczem anarchistycznym, Garcią Oliverem, a szefem rządu katalońskiego, mieszczańskim liberałem Companysem, który zgłosił gotowość ustąpienia. Zalecono mu, mimo to, by pełnił dalej swoje obowiązki. CNT i FAI nie chciały ustanawiać anarchistycznej "dyktatury", deklarując za to chęć współpracy z innymi ugrupowaniami lewicowymi. W połowie września, CNT wezwała premiera sądu republikańskiego, Largo Cabaltero, do utworzenia piętnastoosobowej "komisji obrony", w której planowała zadowolić się pięcioma miejscami. Nie różniło się to niczym, poza nazwą, od zamiaru współtworzenia rządu. Anarchiści objęli w końcu teki w dwóch rządach: najpierw w Katalonii, a potem w Madrycie. Włoski anarchista, Camillo Bemeri, który przebywał wówczas w Barcelonie, wystosował 14 kwietnia roku 1937 list otwarty do swej towarzyszki ideowej, ministra Federici Montseny, wyrzucając je, iż anarchiści w rządzie służą wyłącznie za zakładników i fasadowe postacie dekoracyjne tym politykom, którzy "flirtują z wrogiem klasowym. Prawdą jest, że państwo, z którym anarchiści dobrowolnie się zintegrowali, pozostawało burżuazyjne; lojalność jego prominentnych funkcjonariuszy i niższego aparatu urzędniczego wobec republiki, była ograniczona i niepewna. Co skłoniło ich do tak radykalnej zmiany postawy? Rewolucja hiszpańska była pośrednim efektem proletariackiego kontrataku przeciw kontrrewolucyjnemu zamachowi stanu. Od samego początku polegała ona pawie wszystkim na samoobronie typu wojskowego: falangom generała Franco należało przeciwstawić antyfaszystowską milicję. Anarchiści sądzili, że - w obliczu śmiertelnego zagrożenia - nie ma innego wyjścia, jak tylko połączyć siły ze wszystkimi organizacjami związkowymi i nawet partiami politycznymi, gotowymi do walki z frankistowską rebelią. Gdy państwa faszystowskie udzieliły Franco poważniejszego poparcia, zbrojna konfrontacja z faszyzmem przekształciła się w wojnę regularną typu tradycyjnego. Aby brać w niej udział, anarchiści musieli poświęcać coraz więcej ze swych zasad - tak w wymiarze politycznym, jak wojskowym. Aby rewolucja zwyciężyła, trzeba najpierw rozstrzygnąć wojnę na swoją korzyść. Bernieri argumentował na próżno przeciwko przyznawaniu jej bezwzględnego priorytetu, głosząc, że do pokonania Franco może doprowadzić jedynie wojna rewolucyjna. Hamowanie rewolucji demontowało, w rzeczy samej, najskuteczniejszą broń, na którą mogła liczyć republika osłabiało bowiem zaangażowanie mas. Jego jeszcze poważniejszą konsekwencją stało się to, że republikańska Hiszpania aby przetrwać potrzebowała radzieckiej pomocy wojskowej. Otrzymała ją pod dwoma warunkami: 1/ partia komunistyczna ma wynieść z tego możliwie najwięcej korzyści, zaś anarchiści - jak najmniej, oraz 2l rewolucji społecznej w Hiszpanii trzeba było - zgodnie z życzeniem Stalina - zapobiec za wszelką cenę. Stalin nie chciał tej rewolucji nie tylko dlatego, że miałaby ona charakter anarchistyczny. Blokował ją również z tego powodu, że dokonana przez nią nacjonalizacja zagranicznego kapitału zaszkodziłaby inwestorom z Wielkiej Brytanii, którą upatrzył sobie na przyszłego partnera ZSSR w "demokratycznej wielkiej koalicji" przeciwko Hitlerowi. Komuniści hiszpańscy patrzyli wręcz faktowi rewolucji: ich zdaniem, legalny rząd bronił się po prostu przed wojskową ruchawką. W maju 1937, na ulicach Barcelony wybuchły krwawe walki, w których rezultacie robotnicy zostali rozbrojeni przez siły porządku pod stalinowską komendą. W imię zjednoczonego frontu wałki z faszyzmem, anarchiści nie zezwolili robotnikom na uderzenie odwetowe. Pożałowania godnym uporem, z jakim ulegali oni iluzji Frontu Ludowego, nie możemy się tu szerzej zajmować.
SAMORZĄD W ROLNICTWIE
W dziedzinie gospodarki, która była dla nich najistotniejsza, anarchiści wykazali się jednak znacznie większą konsekwencją, skuteczniej unikając tam kompromisów. Samorządy rolnicze i przemysłowe powstawały w dużej mierze wskutek spontanicznego porywu mas. W miarę jak państwo stawało się coraz potężniejsze, a wojna nabierała charakteru totalnego, zaostrzała się sprzeczność pomiędzy mieszczańską republiką, prowadzącą wojnę, a eksperymentami w duchu komunistycznego - czy raczej anarchistycznego - kolektywizmu. W końcu to samorząd - złożony w ofierze "antyfaszyzmowi" - musiał ustąpić. Według Peiratsa, systematyczne badania nad dorobkiem hiszpańskiej samorz3dności pozostają zadaniem na przyszłość; uporać się z nim będzie tym trudniej, że konkretne modele samorządów wyglądały odmiennie w różnych miejscach i okresach. Sprawa ta wymaga tym więcej uwagi, im mniej o niej wiemy. Nawet w szeregach republikańskich była ona ignorowana i wręcz niedoceniana. Przesłoniła ją wojna domowa, która w ludzkiej pamięci do dziś kładzie się na niej głębokim cieniem. O samorządach, dla przykładu, nie wspomina się nawet w filmie "LJmaeć w Madrycie" - a jednak, mimo upartego przemilczania, stanowią one najbardziej twórczą część dziedzictwa anarchizmu hiszpańskiego. Rewolucja z l9 lipca 1936 była, powtórzmy, bezzwłocznym aktem ludowej samoobrony przed frankistowskim pronunciamento. Przemysłowcy i ziemianie natychmiast porzucili swą własność, szukając schronienia za granicą. Robotnicy i chłopi przejmowali tę opuszczoną własność, robotnicy rolni zdecydowali uprawiać ziemię na własną rękę. Całkiem spontanicznie zjednoczyli się w "kolektywy". W Katalonii, 5 września został zwołany przez CNT regionalny kongres chłopów i wyraził zgodę na kolektywizację gruntów pod zarządem i kontrolą związku zawodowego. Duże majątki i własności faszystów miały być uspołecznione, a drobni właściciele ziemscy mieli mieć wolność wyboru pomiędzy własnością prywatną i kolektywną. Prawnie usankcjonowanie nastąpiło później: 7 października 1936 roku republikański rząd centralny skonfiskował bez odszkodowania własność "osób skompromitowanych w faszystowskiej rebelii". Miara ta była niekompletna z prawnego punktu widzenia, gdyż sankcjonowała ona jedynie niewielką część przeprowadzonych już konfiskat; chłopi przeprowadzili wywłaszczenie nie biorąc pod uwagę różnic pomiędzy tymi, którzy wzięli udział w puczu wojskowym, a tymi, którzy udziału w nim nie brali. W krajach niedorozwiniętych gospodarczo, gdzie brak jest niezbędnych do rozwoju rolnictwa na wielką skalę środków technicznych, biedny chłop jest bardziej zainteresowany własnością prywatną, której jeszcze nie mógł doświadczyć, niż rolnictwem skolektywizowanym. Jednak w Hiszpanii wolna edukacja i tradycja kolektywizacji skompensowały niedorozwój techniczny, sprzeciwiły się indywidualistycznym tendencjom chłopów i zwróciły ich bezpośrednio w kierunku socjalizmu. Taką decyzję podjęli biedniejsi chłopi, ci w nieco lepszej sytuacji, jak na przykład w Katalonii, pozostali przy indywidualizmie. Większość (90%) pracowników ziemskich już na wstępie podjęła decyzję o dołączeniu do kolektywów. Decyzja ta stworzyła bliski sojusz pomiędzy chłopami i robotnikami miejskimi, którzy stanowili podporę dla uspołecznienia środków produkcji ze względu na naturę swojej pracy. Wydaje się, że świadomość socjalna na wsi była nawet wyższa niż w mieście. Kolektywy rolnicze zorganizowały sobie podwójny zarząd, ekonomiczny i terytorialny. Obie te funkcje były od siebie odrębne, ale w większości przypadków to związki zawodowe wybierały je i kontrolowały. Zgromadzenie ogólne pracujących chłopów w każdej wsi wybierało i zarządzało komitetem, który był odpowiedzialny za administrację ekonomiczną. Z wyjątkiem sekretarza, wszyscy pozostali członkowie nadal pracowali na roli. Praca była obowiązkowa dla wszystkich zdrowych mężczyzn pomiędzy osiemnastym i sześćdziesiątym rokiem życia. Chłopi podzieleni byli w minimum dziesięcioosobowe grupy, z których każda kierowana była przez delegata i miała konkretny obszar do uprawy lub inną pracę odpowiednią do wieku swoich członków. Komitet zarządzający przyjmował delegatów grup codziennie wieczorem. Co zaś się tyczy miejscowej administracji, to komuna często zwoływała mieszkańców w zgromadzenie ogólne w celu przedstawienia raportów o podjętych działaniach. Wszystko z wyjątkiem odzieży, mebli, oszczędności, małych domowych zwierząt, przydomowych ogródków i drobiu hodowanego na użytek rodziny, było włączane do wspólnej puli. Rzemieślnicy, fryzjerzy, szewcy itp. zrzeszani byli w kolektywy; owce należące do społeczności dzielone były w stada liczące kilkaset sztuk i wypasane na górskich pastwiskach przez pasterzy. Jeśli chodzi o dystrybucję produktów, to próbowano różnorodnych systemów. Niektóre oparte były na kolektywizmie, inne na mniej lub bardziej totalnym komunizmie, pozostałe zaś na kombinacji dwóch wyżej wymienionych. Najczęściej zapłata zależała od potrzeb rodziny. Głowa każdej rodziny otrzymywała dniówkę w specjalnie oznaczonych pesetach, które mogły być wymienione jedynie na towary konsumenckie w sklepach komunalnych, lokowanych często w kościele lub jego budynkach. Każdą kwotę nie przeznaczoną na konsumpcję umieszczano w pesetach na rachunku kredytowym, gdzie procentowała na korzyść jednostki. Można było pobrać ograniczoną ilość pieniędzy z tego rachunku. Czynsz, prąd, opieka medyczna, leki, opieka nad starszymi itd. były bezpłatne. Również nauka była bezpłatna, a szkoły często mieściły się w byłych klasztorach. Do szkoły chodziły obowiązkowo dzieci poniżej czternastego roku życia, które nie mogły pracować fizycznie. Członkostwo w kolektywie było nieobowiązkowe. Drobni farmerzy nie byli poddawani żadnym naciskom. Gdy rolnik postanowił pozostać poza społecznością, nie mógł korzystać z jej usług, gdyż przeznaczone one były tylko dla jej potrzeb. Jednakże mogli oni, jeśli tylko chcieli, uczestniczyć we wspólnej pracy i sprzedawać swoje towary w komunalnych sklepach. Mogli także uczestniczyć w zgromadzeniach ogólnych i korzystać z niektórych usług świadczonych dla członków kolektywu. Nie wolno im było jedynie przejąć więcej ziemi, niż byli w stanie uprawiać i podlegali jednej restrykcji: ich obecność lub własność nie powinna zakłócać socjalistycznego porządku. W niektórych miejscach skolektywizowane obszary były przekształcane w większe jednostki poprzez swobodne wymiany gruntów z poszczególnymi chłopami. W większości wsi liczba indywidualistów, zarówno chłopów, jak i handlowców, z biegiem czasu malała. Czuli się oni wyizolowani i woleli dołączać do kolektywów. Jednostki, które stosowały kolektywistyczne zasady dotyczące dniówek były bardziej stabilne niż te, które próbowały zaprowadzić całkowity komunizm zbyt szybko, bez brania pod uwagę egoizmu, nadal głęboko zakorzenionego w naturze ludzkiej, szczególnie wśród kobiet. W niektórych wioskach, gdzie pieniądze zostały zniesione, a społeczność korzystała ze wspólnych zasobów, produkując i konsumując w wąskich granicach kolektywów, dały się odczuć wady tej paraliżującej samowystarczalności i indywidualizm szybko wysunął się na czoło, powodując rozbicie społeczności przez wycofanie się wielu dawnych drobnych farmerów, którzy dołączyli do kolektywu, ale nie przejawiali prawdziwie komunistycznego sposobu myślenia. Komuny były jednoczone w federacje kantonalne, ponad którymi znajdowały się federacje regionalne. W teorii wszystkie ziemie należące do federacji kantonalnej były traktowane jako pojedyncza jednostka bez wewnętrznych granic. Solidarność pomiędzy wioskami wymuszono do granic, a fundusze wyrównawcze umożliwiły opiekę dla najbiedniejszych kolektywów. Narzędzia, surowce i dodatkowi pracownicy udostępniani byli kolektywom znajdującym się w potrzebie. Wielkość socjalizacji wsi była różna w różnych prowincjach. Jak już wspomniano, Katalonia stanowiła obszar małych i średnich gospodarstw rolnych, a rolnictwo miało silne indywidualistyczne tradycje, tak więc na tym terenie powstało zaledwie kilka pionierskich kolektywów. W Aregonii natomiast ponad trzy czwarte ziemi zostało skolektywizowane. Twórczą inicjatywę pracowników rolnych w tym regionie stymulowała jednostka wyzwoleńczej milicji, Kolumna Durruti, przemierzająca region w drodze na front północny, do walki z wojskami Franco, oraz utworzenie władzy rewolucyjnej, jedynej w swoim rodzaju w republikańskiej Hiszpanii. Powstało około 450 kolektywów, liczących w przybliżeniu pół miliona członków. W regionie Lewant (pięć prowincji, ze stolicą w Walencji), najbogatszym w Hiszpanii, założonych zostało około 900 kolektywów, pokrywając 43% powierzchni geograficznej, 50% produkcji cytrusów i 70% handlu cytrusami. W Kastylii stworzono około 300 kolektywów, ze 100 tysiącami członków. Socjalizacji poddana została również Estremadura i część Andaluzji, jednak kilka wczesnych prób zostało szybko stłumionych w prowincji Asturia. Należy pamiętać, że oddolny socjalizm nie był jedynie dziełem anarcho-syndykalistów, jak się często przypuszcza. Według Gastona Levala, samo zarządzanie wspomagali "nieświadomi wolnościowcy". W Esuemadurze i Andaluzji chłopi będący socjaldemokratami, katolikami, a w Asturii nawet komunistami, przejęli inicjatywę w kolektywizacji. Jednakże na terenach południowych, będących poza kontrolą anarchistów, gdzie samorządy zajęły duże obszary w sposób nakazowy, robotnicy niestety nie odczuli tego jako rewolucyjnej transformacji: ich płace i warunki nie uległy zmianie, brak było samodzielnego zarządzania. Rolnicza samorządność odniosła bezdyskusyjny sukces za wyjątkiem miejsc, w których sabotowali ją jej oponenci, lub gdzie wstała przerwana przez wojnę. Przekroczenie poziomu produkcji sprzed rewolucji nie stanowiło wielkiego problemu, gdyż wielka prywatna własność ziemska w Hiszpanii znajdowała się w żałosnym stanie. Około 10 tysięcy właścicieli ziemskich posiadało połowę terytoriów Półwyspu Iberyjskiego. Woleli oni dzierżawić wielką część swych leżących odłogiem ziem, niż pozwolić rozwinąć się warstwie niezależnych farmerów, lub dać swoim robotnikom przyzwoite wynagrodzenie. Przyczyna była prosta, realizacja którejś z tych możliwości mogłaby podważyć średniowieczną władzę feudalną latyfundystów. Tak więc ich istnienie spowolniło naturalny rozwój zamożności hiszpańskiej wsi. Po rewolucji, ziemie wstały połączone w sensowne jednostki, uprawiane na wielką skalę zgodnie z ogólnym planem i wytycznymi agronomów. Studia prowadzone przez techników rolnych powiększyły plony 0 ok. 30-50% względem uprzednich. Obszary uprawiane powiększyły się, ludzka, zwierzęca i mechaniczna energia była wykorzystywana w bardziej racjonalny sposób, ulepszono też metody pracy. Zboża były dzielone, rozwinięto nawadnianie, zapoczątkowano zalesianie, a wreszcie rozpoczęto prowadzenie szkółek leśnych. Budowano tuczarnie i wiejskie szkoły techniczne, zakładano farmy pokazowe, rozwijano selektywny chów bydła i zaczął działać przemysł wspomagający rolnictwo. Rolnictwo skolektywizowane pokazało swoją wyższość z jednej strony nad ogromnymi obszarami będącymi w posiadaniu nieobecnych właścicieli, którzy pozostawiali ziemie odłogiem, a z drugiej strony nad małymi farmami uprawianymi prymitywnymi technikami, ze słabym ziarnem i bez nawożenia. Pierwsza próba planowania rolnictwa przeprowadzona została na podstawie statystyk dotyczących kolektywnej produkcji i konsumpcji, zebranych przez odpowiednie komitety kantonalne i następnie regionalne, które kontrolowały ilość i jakość produkcji na danym obszarze. Handel poza regionem był kierowany przez komitet regionalny, który zbiera towary na sprzedaż i w zamian ~a nie kupował towary niezbędne dla całego regionu. Wiejski anarcho-syndykalizm pokazał swoją organizacyjną zdolność i możliwość koordynacji przede wszystkim w regionie Lewantu. Eksport cytrusów wymagał metodycznych i nowoczesnych technik handlowych, były one fantastycznie zastosowane w praktyce, na przekór kilku sporom z bogatymi producentami. Rozwój kulturalny szedł ręka w rękę z dobrobytem materialnym: podjęta została kampania kształcenia dorosłych; regionalne federacje wdrożyły program wykładów, filmów i występów teatralnych we wszystkich wioskach. Sukcesy te dokonały się nie tylko dzięki sile organizacji związków zawodowych, lecz także w pewnym stopniu, dzięki inteligencji i inicjatywie ludności. Chociaż większość chłopów była analfabetami, wykazali oni pewien poziom świadomości socjalistycznej, zmysłu praktycznego, ducha solidarności i poświęcenia, które podziwiane były przez zagranicznych obserwatorów. Fermer Brockway, wtedy członek Brytyjskiej Niezależnej Partii Robotniczej, obecnie Lord Brockway, odwiedził kolektyw w Segorbe i tak to relacjonował: "Duch chłopów, ich entuzjazm, sposób, w jaki przyczyniają się do wspólnego wysiłku i duma, którą okazują, są godne podziwu".
SAMORZĄDNOŚĆ W PRZEMYŚLE
Samorządność została również sprawdzona w przemyśle, w szczególności w Katalonii, najbardziej uprzemysłowionym regionie Hiszpanii. Robotnicy, których pracodawcy znienacka opuścili fabryki podjęli się ich prowadzenia. Przez ponad cztery miesiące fabryki w Barcelonie, nad którymi powiewały czerwono-czarne flagi CNT, kierowane były przez rewolucyjne komitety robotnicze bez pomocy lub wpływów państwa, czasami nawet bez pomocy doświadczonego kierownictwa Szczęściem proletariatu było to, że otrzymał pomoc techniczną. W Rosji w latach 1917 1918 i we Włoszech w roku 1920, podczas podobnych eksperymentów z okupacją fabryk, inżynierowie odmówili swojej pomocy. W Hiszpanii wielu z nich od samego początku blisko współpracowało z robotnikami. W październiku 1936 w Barcelonie odbyła się konferencja związków zawodowych, reprezentująca 600 tysięcy robotników. Celem jej był rozwój uspołecznienia przemysłu. Inicjatywa robotników została zinstytucjonalizowana dekretem rządu Katalonii z 24 października 1936 roku. Zatwierdził on wprawdzie fakty dokonane, lecz pojawił się element kontroli rzadowej nad samorządami. Zostały utworzone dwa sektory, jeden socjalistyczny, drugi prywatny. Wszystkie fabryki liczące ponad stu robotników miały być uspołecznione (a te pomiędzy pięćdziesiąt a sto mogły być, na wniosek trzech czwartych robotników), tak jak te, których właściciele albo zostali obwołani wywrotowcami przez sąd ludowy, albo zatrzymali produkcję i te, których znaczenie usprawiedliwiało ich przejęcie z sektora prywatnego (w rzeczywistości wiele przedsiębiorstw uspołecznionych z powodu gigantycznego zadłużenia). Fabryka zarządzana przez samorząd prowadzona była przez komitet kierowniczy, liczący od pięciu do piętnastu członków, reprezentujących różne gałęzie handlu i usług. Byli oni nominowani przez robotników na zgromadzeniu ogólnym i sprawowali kierownictwo przez dwa lata, a połowę wymieniano co roku. Komitet wskazywał kierownika, na którego delegował całość lub część swojej władzy. W bardzo wielkich fabrykach wybór kierownika wymagał aprobaty organizacji nadzorującej. Co więcej, dla każdego komitetu zarządzającego był wyznaczany kontroler rządowy. W efekcie nie był to do końca samorząd, ale rodzaj wspólnego kierownictwa w bliskim związku z rządem Katalonii. Komitet zarządzający mógł być zwoływany ponownie albo przez ogólne zebranie robotników, albo przez radę generalną konkretnej gałęzi przemysłu (składającą się z czterech przedstawicieli komitetów zarządzających, ośmiu ze związków zawodowych i czterech techników wyznaczonych przez organizację nadzorującą). Ta rada generalna planowała prace i wyznaczała podział zysków, a jej decyzje były obowiązujące. W tych przedsiębiorstwach, które pozostały w rękach prywatnych, wybierane komitety robotnicze miały kontrolować proces produkcji i warunki pracy "w ścisłej współpracy z pracodawcą". System płac pozostał nienaruszony w fabrykach uspołecznionych. Każdy robotnik miał płaconą stałą pensję. Zyski nie były dzielone na poziomie fabryki i zarobki niewiele urosły po uspołecznieniu. W rzeczywistości pozostały nawet niższe niż w sektorze, który pozostał w rękach prywatnych. Dekret z 24 października 1936 roku był zarówno kompromisem pomiędzy dążeniami do samorządności i tendencją do sprawowania kurateli przez rząd lewicowy, jak i kompromisem pomiędzy kapitalizmem i socjalizmem. Zarządzony został przez anarchistycznego ministra i zatwierdzony przez CNT, ponieważ liderzy tej organizacji byli w rządzie. Jak mogli się oni sprzeciwiać interwencji rządu w samorządność, skoro sami pociągali za sznurki władzy? Na przekór znacznej władzy, która dana był radom generalnym różnych gałęzi przemysłu, w praktyce okazało się, że samorządy robotników wykazywały pewien rodzaj małomiasteczkowego egoizmu, rodzaj "burżuazyjnego kooperatywizmu", jak nazywał to Peirats. Każda jednostka produkcji brała pod uwagę tylko siebie i swoje interesy. Były bogate i biedne kolektywy. Niektóre mogły płacić relatywnie wysokie pensje, podczas gdy inne nie mogły nawet utrzymać pensji na poziomie sprzed rewolucji. Nie które miały mnóstwo surowców, inne bardzo mało. Ten brak równowagi został stosunkowo szybko uleczony dzięki powstaniu centralnego funduszu wyrównawczego, który umożliwił sprawiedliwy rozdział zasobów. W grudniu 1936 roku, w Walencji, podczas zgromadzenia związków zawodowych, zadecydowano o planowej koordynacji różnych sektorów produkcji, aby zapobiec szkodliwej konkurencji i rozproszeniu wysiłków. W tym miejscu związki zawodowe podjęły systematyczną reorganizację stosunków procy, zamykając setki drobnych przedsiębiorstw i koncentrując produkcję w tych, które posiadały lepsze wyposażenie. Na przykład w Katalonii liczba odlewni została zredukowana z 70 do 24, garbami z 71 do 40, hut szkła z około 100 do około 30. Jednakże scentralizowanie przemysłu pod kontrolą związków zawodowych nie mogło być rozwijane tak gwałtownie i konsekwentnie, jak życzyli sobie tego anarchosyndykalistyczni planiści. Dlaczego? Powodem była polityka stalinistów i reformistów, którzy uznawali niezbędność sektora prywatnego w gospodarce republiki, i w związku z tym oponowali przeciwko wywłaszczaniu własności klasy średniej. W innych centrach przemysłowych Hiszpanii kataloński dekret o uspołecznieniu nic był w mocy i kolektywizacje nie były tak częste, jak w Katalonii, jednakże prywatne przedsiębiorstwa były często, jak w rejonie Asturii, zapisywane robotniczym komitetom. Przemysłowi · samorząd ogólnie przyniósł podobny sukces, jak samorząd rolniczy. Obserwatorzy już w pierwszej chwili byli pełni podziwu, szczególnie dla wspaniałej pracy miejskich służb publicznych pod kierownictwem samorządów. Niektóre fabryki, jeśli nie wszystkie, kierowane były w znakomity sposób. Uspołeczniony przemysł przyczynił się znacznie do walki z faszyzmem. Niewiele fabryk broni wybudowanych w Hiszpanii przed rokiem 1936 znajdowało się na terenie Katalonii: pracodawcy, bali się po prostu tamtejszego proletariatu. W regionie Barcelony, niezbędne stało się zatem przekształcenie fabryk w wielkim pośpiechu tak, by mogły służyć obronie republiki. Robotnicy i technicy konkurowali pomiędzy sobą w manifestowaniu entuzjazmu i inicjatywy, i wkrótce sprzęt wojenny pochodzący głównie z Katalonii popłynął na front. Nie mniejszy wysiłek kładziono na wytwarzanie produktów chemicznych niezbędnych dla celów wojennych. Uspołeczniony przemysł równie szybko parł do przodu w dziedzinie potrzeb cywilnych. Po raz pierwszy w Hiszpanii podjęto przystosowanie włókien tkackich i przetwarzano konopie, ostnicę, słomę ryżową i celulozę.
TORPEDOWANIE SAMORZĄDNOŚCI
W tym czasie kredyty i handel zagraniczny pozostawały w rękach sektora prywatnego, ponieważ życzył sobie tego faszyzujący rząd republiki. Prawdą jest, że państwo kontrolowało banki, ale jednocześnie dbało ono o to, by nie przeszły one pod kierownictwo samorządów. Wielu kolektywom brakowało kapitału i musiały one funkcjonować na dostępnych funduszach przejętych w czasie rewolucji, w lipcu 1936 roku. Musiały one funkcjonować dzięki okazyjnemu nabywaniu dóbr, na przykład w formie konfiskat biżuterii i precjozów należących do kościołów, zakonów lub popleczników Franco. CNT zaproponował utworzenie "banku konfederacyjnego" w celu finansowania samorządności. Jednakże utopią były próby konkurowania z prywatnym kapitałem, który nie został uspołeczniony. Jedynym rozwiązaniem mogło być oddanie kapitału finansowego w ręce zorganizowanego proletariatu, ale CNT został uwięziony w strukturach Frontu Ludowego i nie śmiał pójść tak daleko. Ogromną przeszkodę stanowiła wzrastająca otwarta wrogość do samorządności manifestowana przez klasę polityczną republikańskiej Hiszpanii. Anarchistom zarzucano łamanie "zjednoczonego frontu" pomiędzy klasą robotniczą i małą burżuazją, oraz tym samym "uprawianie gierek" w stylu faszystowskiego wroga. (Doszło nawet do odmowy dostarczenia broni wojskom frontu aragońskiego, co spowodowało konieczność walki gołymi rękami przeciwko faszystowskiej broni maszynowej a następnie do wytykania tymże wojskom "braku aktywności"). Vincente Uribe, stalinowski minister rolnictwa, jest twórcą dekretu z 7 października 1936 roku, który legalizował część wiejskich kolektywów. Był on przesiąknięty duchem antykolektywistycznym i uważano, że demoralizuje chłopów żyjących w zsocjalizowanych grupach. Zatwierdzanie kolektywizacji poddano wielu skomplikowanym prawnym regulacjom. Kolektywy były zobowiązane dotrzymywać bardzo restrykcyjnych limitów czasowych, a te, które nie zostały zalegalizowane w odpowiednim czasie umieszczano automatycznie poza prawem i ich ziemie mogły być zwrócone byłym właścicielom. Uribe zniechęcał chłopów do wstępowania do kolektywów i podżegał niezadowolenie względem nich. W grudniu 1936 roku wygłosił mowę skierowaną do indywidualistycznie nastawionych drobnych właścicieli, deklarując, że karabiny Partii Komunistycznej i rządu są do ich dyspozycji. Dał im także importowane nawozy, których odmówił kolektywom. Razem ze swoim stalinowskim towarzyszem, Juanem Comorera, będąc odpowiedzialnym za ekonomię Katalonii, zebrał małej i średniej skali właścicieli ziemskich w reakcyjny związek, do którego stopniowo dołączali handlowcy i nawet niektóry właściciele dużych majątków ukrytych pod płaszczykiem drobnych właścicieli. Odebrali oni organizowanie dostaw 'żywności dla Barcelony związkom robotniczym i przekazali je prywatnemu handlowi. Ostatecznie, gdy w Barcelonie w maju 1937 roku załamała się rewolucja, koalicyjny rząd poszedł aż tak daleko, że zlikwidował rolniczą samorządność przy pomocy wojska. Regionalna Rada Obrony Aragonii, pod pretekstem, że pozostała "poza nurtem centralizacji", została rozwiązana dekretem z 10 sierpnia 1937 roku. Jej twórca, Joaquin Ascaso, oskarżony został o poważne nadużycia finansowe, co w rzeczywistości było próbą zdobycia funduszy dla kolektywów. Wkrótce potem, 1l Zmotoryzowana Dywizja komendanta Listem (stalinisty), wspomagana przez czołgi, ruszyła przeciwko kolektywom. Aragonia została zaatakowana jak wrogi kraj, odpowiedzialni za uspołecznione przedsiębiorstwa - aresztowani, ich nieruchomości - zajęte, a następnie zamknięte. Komitety zarządzające zostały rozwiązane, sklepy komunalne opustoszały, meble zniszczono, a tłumy rozpędzono. Prasa komunistyczna zdemaskowała "zbrodnie przymusowej kolektywizacji". Zniszczono 30% kolektywów w Aragonii. Jednakże nawet tą brutalnością stalinizm nie odniósł pełnego zwycięstwa w przymusowym przekształcaniu aragońskich chłopów w prywatnych właścicieli. Chłopi zmuszani byli pistoletami do podpisywania aktów prawnych dotyczących własności, ale gdy tylko dywizja odeszła, natychmiast kolektywy odbudowano. Jak napisał G. Munis, hiszpański trockista: "Był to jeden z najbardziej inspirujących epizodów hiszpańskiej rewolucji. Chłopi ponownie pokazali swoje socjalistyczne poglądy na przekór terrorowi rządowemu i ekonomicznemu bojkotowi, którego byli przedmiotem". Istniał jeszcze inny, mniej heroiczny powód odbudowy aragońskich kolektywów: Partia Komunistyczna zdała sobie sprawę, że naruszyła siły życiowe wiejskiej ekonomii, demobilizując pracowników naraziła na niebezpieczeństwo plony, zdemoralizowała walczących na froncie aragońskim i niebezpiecznie umocniła klasę średnią właścicieli ziemskich. Partia próbowała zatem naprawić szkody, które wyrządziła i odtworzyć część kolektywów. Jednakże nowe kolektywy nigdy nie uzyskały takiego rozmiaru i jakości ziemi, jak ich poprzednicy, ani siły ludzkiej, gdyż wielu walczących o nie zostało uwięzionych lub uciekło przed prześladowaniami do anarchistycznych dywizji na froncie. Republikanie przeprowadzali tego samego rodzaju wojskowe ataki przeciwko samorządności rolniczej w regionie Lewant, w Kastylii i prowincjach Huesca i Teruel. Jednak przetrwała ona w wielu rejonach, które nie wpadły jeszcze w ręce wojsk Franco, szczególnie w Lewancie. Niejasna, delikatnie mówiąc, postawa sądu Walencji w stosunku do wiejskiego socjalizmu przyczyniła się do pokonania hiszpańskiej republiki: biedni chłopi nie zawsze byli jasno poinformowani, że w ich interesie leży walka o republikę. Na przekór swoim sukcesom przemysłowa samorządność sabotowana była przez administracyjną biurokrację i autorytarnych socjalistów. Radio i prasa przypuściły kampanię oczerniania i kalumnii, kwestionując uczciwość rad zarządzających fabrykami. Republikański rząd centralny odmówił udzielenia jakiegokolwiek kredytu samorządowi Katalonii nawet wtedy, gdy anarchistyczny minister ekonomii Katalonii, Fabregas, zaoferował miliard peset z bankowych depozytów jako zabezpieczenie. W czerwcu 1937 roku stalinista Comorera przejął zarządzanie ekonomią i pozbawił samorządowe fabryki surowców, a następnie obdarzył nimi sektor prywatny. Nie dopuścił również do dostarczenia socjalistycznym przedsiębiorstwom zapasów, które zamówiła dla nich administracja Katalonii. Rząd centralny trzymał za gardło kolektywy; nacjonalizacja transportu umożliwiła dostawy dla jednych i odcięcie dostaw dla innych. Co więcej, importował on mundury armii republikańskiej, zamiast korzystać z kolektywów tekstylnych Katalonii. 22 sierpnia 1937 roku przegłosował dekret zawieszający zastosowanie dekretu o socjalizacji z października 1936 roku w stosunku do przemysłu metalowego i wydobywczego. Odbyło się to pod pretekstem konieczności obrony narodowej; dekret kataloński nazwany został "niezgodnym z duchem Konstytucji". Przywódcy i kierownicy, którzy zostali odsunięci od władzy przez samorządy lub raczej ci, którzy nie chcieli przyjąć stanowisk w przedsiębiorstwach samorządowych, wrócili przepełnieni żądzą zemsty. Koniec nastąpił wraz z dekretem z 11 sierpnia 1938 roku, militaryzującym wszystkie gałęzie wojennego przemysłu pod kontrolą Ministerstwa Zasobów Wojennych. Fabryki dotknięte zostały napompowaną i chorą biurokracją w postaci inspektorów i dyrektorów zawdzięczających swoje stanowiska politycznym afiliacjom, w szczególności członkostwu w stalinowskiej Partii Komunistycznej. Robotnicy demoralizowani byli faktem pozbawiania ich kontroli nad przedsiębiorstwami, które sami podnieśli z gruzów podczas pierwszych krytycznych miesięcy wojny, na czym w konsekwencji ucierpiała produkcja. W innych gałęziach przemysłu katalońskie samorządy przetrwały aż do upadku hiszpańskiej republiki. Jednak produkcja została spowolniona przez skalę wielu miejsc zbytu i braku surowców, na które rząd obciął kredyty. Nowonarodzone hiszpańskie kolektywy wciśnięto w ryty klasycznych metod militarnych, w imię których republika sama sobie związała skrzydła i poszła na kompromis z reakcją. Jednakże lekcja, jakiej doświadczyły na sobie kolektywy jest niezwykłe stymulująca. W roku 1938 Emma Goldman wychwalała je w ten sposób: "Kolektywizacja ziemi i przemysłu jaśnieje wielkim blaskiem jako największe osiągnięcie jakiegokolwiek okresu rewolucyjnego. Nawet jeśli Franco miałby wygrać, a hiszpańscy anarchiści zostaliby wytępieni, idea, którą zapoczątkowali, przeżyje". 21 lipca 1937 roku w Barcelonie, przemowę wygłosiła Federica Montseny; jasno przedstawiła następującą alternatywę: "Z jednej strony poplecznicy władzy i państwa totalitarnego, z kierowaną przez nie ekonomią, będącego formą organizacji socjalnej militaryzującej wszystkich ludzi i przekształcającej państwo w jednego wielkiego pracodawcę, jednego wielkiego przedsiębiorcę; z drugiej strony kierowanie działalnością kopalni, pól, fabryk i warsztatów przez klasę robotniczą zorganizowaną w federacje związków zawodowych". To właśnie był dylemat hiszpańskiej rewolucji, lecz w niedalekiej przyszłości stać się może dylematem socjalizmu na całym świecie.
Daniel Gubrin
tłumaczyli: Justyna Nowodworska i Jacek Zychowicz