Holger Marcks: Wróg bez twarzy – polityczne represje w USA (cz. II)
Od lat 20. do 50. w polityce USA panowała grobowa cisza. Nie chodzi o to, że brakowało skandali, gorących lat w polityce zewnętrznej albo prześladowań mniejszości politycznych. Brakowało przede wszystkim poważnego ruchu rewolucyjnego – takiego, który wstrząsnął systemem amerykańskim na początku wieku. Należy to zawdzięczać zmasowanemu atakowi państwa i działaniom, które dosłownie zdusiły w kołysce radykalny ruch robotniczy (por. część I).
Jednak najpóźniej w latach 60. ten spokój się skończył, a państwo znów zareagowało kampanią represji. Pół wieku wcześniej głównym celem ataku byli członkowie związku Industrial Workers of the World (IWW), tym razem dotyczył on przede wszystkim nowo powstałych Czarnych Panter. Ofensywa, która, tak jak wcześniej, była koordynowana przez FBI i w którą zaangażowano liczne służby policyjne, rozszerzyła się jednak w sumie na całą lewicę rewolucyjną w USA. Podobnie jak wcześniejszy program, także ten był bezprecedensowy pod względem oddziaływania i intensywności oraz pozwolił skutecznie zapobiec sytuacjom rewolucyjnym.
Stopień dyskrecji, precyzji i wyrafinowania, z jakim przeprowadzono ów drugi program, czyni zeń przykład mistrzostwa nowoczesnych strategii represyjnych – takich, które są dopuszczalne w krajach formalnie demokratycznych. Pod względem typu strategia ta stanowiła dokładne przeciwieństwo represji frontalnej sprzed 50 lat, jak również przeciwieństwo otwartych form represji w systemach autorytarnych, choć w ostatecznym rozrachunku była nie mniej efektywna. Jasne jest, że nauki płynące z tego programu miały duże znaczenie strategiczne, tak iż po dziś dzień organy ochrony państwa we wszelkich krajach demokratycznych korzystają z jego istotnych elementów.
Niespokojne czasy
Inaczej niż np. w Niemczech, w latach 60. w Stanach Zjednoczonych doszło do powstania szerokiego ruchu, który poważnie zagroził społecznemu i politycznemu status quo. Ruch antywojenny, ruch studencki i tak zwany Ruch Wyzwolenia Czarnych (Black Liberation) wytworzyły potężną syntezę. Opozycja, nosząca nazwę „Nowej lewicy”, rozwinęła dynamikę ruchu, której towarzyszył znaczny stopień radykalizacji. Najliczniejszą organizację rewolucyjną wchodzącą w skład ruchu reprezentowała SDS, początkowo socjaldemokratycznie nastawiona organizacja młodzieżowa, która składała się przede wszystkim z białych. W pierwszej fazie radykalizacji kierowali się koncepcją "demokracji uczestniczącej", co wzbudziło entuzjazm młodzieży na całej lewicy, w tym wielu anarchistów. Faktycznie jednak to Ruch Wyzwolenia Czarnych zajął wyróżnione miejsce w świadomości członków całego ruchu.
We wczesnych latach 60. ruch na rzecz praw obywatelskich czarnoskórych obywateli wyraźnie się zradykalizował. Najbardziej jaskrawym przejawem tej tendencji była założona w 1966 roku Partia Czarnych Panter Na Rzecz Samoobrony, która reprezentowała oryginalny rewolucyjny pogram i była gotowa odpowiedzieć przemocą na użycie siły ze strony państwa. Przy wszystkich próbach teoretycznego podbudowania tej organizacji, pozostawała ona wciąż bardzo niespójna pod względem ideologicznym i koncepcyjnym. Nawet jeśli dawało o sobie znać wyraźne odniesienie do marksizmu-leninizmu i maoizmu, jak i wobec teorii czarnego nacjonalizmu, to duża część członków odnosiła się do tego w sposób dosyć luźny. Członkami organizacji byli zarówno samozwańczy marksiści, jak i anarchiści. Absorpcja teorii społecznych i rewolucyjnych pozostawała wciąż na fragmentarycznym i powierzchownym poziomie, zwykle posługiwano się nimi jedynie na użytek doraźnych potrzeb. Czarne Pantery należy więc przede wszystkim oceniać pod kątem ich praktycznych osiągnięć i formy organizacyjnej.
"Zagrożenie wewnętrzne"
Bardzo szybko w całym kraju jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać samodzielne komórki terenowe. Podstawą znacznego powodzenia partii była koncepcja samoświadomej inicjatywy oraz wizja samoorganizacji. Dzięki temu uwolniła ogromny potencjał sił – efekt, który do dziś szuka sobie równych. Skali tego wysiłku, nawiasem mówiąc, nie dorównuje większość organizacji anarchistycznych. Partia Czarnych Panter organizowała nieodpłatne wydawanie ubrań, nieodpłatne programy żywieniowe, edukacyjne i zdrowotne, była aktywna zarówno na poziomie gminy jak i na poziomie produkcji, jej gazeta osiągnęła nakład 125.000 egzemplarzy. Sercem programu był jednak bezpłatny program śniadaniowy dla dzieci. W szczytowym momencie śniadania zapewniono w 50.000 szkół podstawowych - więcej niż zdołała zapewnić jakakolwiek organizacja państwowa. Właśnie te formy samoorganizacji uczyniły Czarne Pantery atrakcyjnymi dla tak wielu ludzi.
Aspekt samoobrony początkowo miał raczej naturę symboliczną i przeważnie ograniczał się do czynienia użytku z prawa do noszenia broni i przeciwdziałania brutalności policji np. poprzez kontrolę na poziomie gminy. Bardzo szybko jednak właśnie ten aspekt stał się sprawą śmiertelnie poważną. Ponieważ Czarne Pantery stały się egzemplaryczną organizacją rewolucyjną dla większości amerykańskich „progresives” i dostarczyli klucza do zjednoczenia silnego ruchu rewolucyjnego, dlatego nic dziwnego, że J. Edgar Hoover, ówczesny dyrektor FBI, otwarcie uznał ich za „największe zagrożenie dla wewnętrznego bezpieczeństwa kraju”. Zgodnie z tą diagnozą w sierpniu 1967 roku zapoczątkowano program ochronny (COINTELPRO), oparty o strategie i metody, które częściowo przetestowano już w latach 40. i 50. na organizacjach takich jak KP, czy pozbawiona znaczenia SWP.
"Przeszkadzać, zdyskredytować, zniszczyć"
Zważywszy na skalę programu, można w przybliżeniu ocenić, że Czarne Pantery ze swoimi strukturami organizacyjnymi nie miały żadnych szans. Zostali dosłownie wyłapani jak pisklęta z gniazda. Na końcu tej drogi państwo miało na koncie trzydziestu zabitych członków Czarnych Panter, dużą liczbę uwięzionych i setki poszkodowanych fizycznie i psychicznie. Już po czterech latach z organizacji praktycznie nic nie zostało. Elementy programu zostały wdrożone w życie na tyle subtelnie, że organizacja Czarnych Panter znalazła się co prawda w warunkach stanu wojennego, ale w taki sposób, że nie mogła zyskać orientacji co do skali tego stanu rzeczy. Wielu członków zdało sobie z tego sprawę dopiero lata lub dziesiątki lat później, gdy w ramach programu FOIA udostępniono pisemnie akta FBI.
Realizacja programu przebiegała zgodnie z dewizą sformułowaną przez Hoovera: „przeszkadzać, zdyskredytować, i zniszczyć”. Dlatego można go przeanalizować podążając kolejno za tymi trzema kategoriami:
1) Przeszkadzać: wprowadzono masowy program inwigilacji i nadzoru. Podsłuchy, najścia oraz włamania do mieszkań i biur, obserwacja, kontrola poczty etc. Służyło to nie tyle gromadzeniu informacji, ile wytworzeniu klimatu paranoi, co zgodnie z zamiarem FBI miało sparaliżować organizację. Jednocześnie, przy pomocy prowokatorów oraz informatorów wprowadzonych do organizacji, aranżowano odpowiednio ukierunkowane konflikty. Strategia ta obejmowała zarówno taktyki prowokacji w dziedzinie sporów programowych, jak i oszczerstwa (rozpuszczanie plotek, że określeni członkowie są agentami, że sprzeniewierzają pieniądze itd.), fałszowanie listów, które miały prowokować dane osoby do określonych działań. Aby sparaliżować daną grupę często wystarczało podsycić osobiste animozje związane z prywatnymi okolicznościami. Tych samych metod używano również po to, aby zepsuć stosunki z innymi organizacjami, które ze swej strony poddawane były podobnym operacjom.
2) Zdyskredytować: fałszowano materiały propagandowe organizacji, aby zdeformować odbiór jej stanowiska i jej celów w oczach opinii publicznej i w ten sposób odizolować od potencjalnych zwolenników. Na tej samej zasadzie uruchomiono program medialny przy współpracy dziennikarzy, aby za pomocą fałszywych informacji zyskać publiczną akceptację dla metod stosowanych przez władze i wywierać nacisk na decyzje zapadające w procesach sądowych. Próby rehabilitacji i sprostowań podejmowane przez Czarne Pantery systematycznie torpedowano – produkcja i dystrybucja ich gazety oraz innych materiałów były sabotowane. Nie dopuszczano też do publicznych wystąpień.
3) Zniszczyć: w zasadzie wszystkie działania FBI i współpracujących z nimi służb policyjnych służyły zniszczeniu organizacji. Prowadzono jednak także inne drastyczne działania – w tym kontekście słowo "zniszczenie" należy brać dosłownie. Przeprowadzano np. systematyczne aresztowania i stosowano karne represje. Metody te, które zwykle bazowały na fałszywych oskarżeniach formułowanych we współpracy państwowymi prokuratorami, służyły głównie do tego, aby na określony czas wyłączyć z gry i nadwątlić psychicznie kluczowych aktywistów, a także obciążyć źródła finansowe partii kaucjami sądowymi. Ponieważ jednak dodatkowo fabrykowano fałszywe dowody, to w grę wchodziły także długotrwałe uwięzienia (do dziś w amerykańskich więzieniach siedzi wielu członków Czarnych Panter). Strategia FBI obejmowała jednak także morderstwa. Po pierwsze celowo eskalowano konflikty z danymi grupami, tak by doprowadzić do strzelaniny albo wprowadzano prowokatorów do organizacji, aby dochodziło do zabójstw wewnątrz nich; po drugie – miały miejsce zaplanowane zabójstwa przy zastosowaniu obław i nalotów sił specjalnych, takie jak np. zamordowanie jednego z przywódców Panter z Illinois, Freda Hamptona.
Pod kreską
Lista ta jest z pewnością niezupełna i trudno oszacować faktyczny zasięg tych działań, ponieważ wiele akt zniszczono albo sfałszowano przed ich ujawnieniem przez FBI. W każdym razie FBI udało się w krótkim czasie podzielić i rozbić partię.
Bardzo szybko licząca tysiące uczestników organizacja zredukowała się do kilkuset najbardziej wiernych członków i straciła poparcie istotnych środowisk. Jeżeli członkowie Czarnych Panter nawet wtedy nie zyskali jasnej świadomości co do działań FBI, zwłaszcza co do działań prowokatorów, to za sprawą ciągłych zatrzymań, zabójstw i niewyjaśnionych zdarzeń w życiu organizacji było dla nich przynajmniej jasne, że znaleźli się pod ostrzałem. Partia próbowała na to reagować, zaostrzając dyscyplinę organizacji i wprowadzając środki ochronne przed infiltratorami. Jednocześnie coraz bardziej stawiano na strategie bojowe. Zarówno jedno, jak i drugie, było jednak reakcją, która bardzo odpowiadała zamysłom FBI, a być może nawet była przez nich zamierzona. W ramach partii wytworzył się aparat, który zachowywał się wręcz despotycznie, a w klimacie paranoi wielu członków stało się ofiarami akcji oczyszczających. Posługiwanie się bronią, pierwotnie związane z samoobroną, doprowadziło w końcu do konfrontacji z lepiej przygotowanymi organami państwa, co mogło prowadzić jedynie do porażki, podczas gdy projekty organizacji zostały zarzucone. Równolegle przebiegał proces podziału partii, zapoczątkowany przez FBI. Za sprawą dezinformacji i oszczerstw doszło w końcu do rozłamu między wschodnią i zachodnią częścią partii, a także do oddzielenia się sekcji międzynarodowej z Algerii. Pytanie o walkę zbrojną, a więc o to jak reagować na agresję ze strony państwa, miało istotny udział w tym procesie. W wyniku rozłamu wykluczono grupę nowojorską – tę, która stanowiła jądro BLA.
Nawet jeśli organizacja Czarnych Panter formalnie rzecz biorąc istniała aż do lat 80. (nazwę tę nosiła nadal grupa z Oakland), od roku 1971 faktycznie już nie istniała. Już wcześniej szybko stawała się swoim własnym cieniem. Wielu członków straciło życie, znajdowało się za kratkami, ukrywało się i funkcjonowało na emigracji. Inni wycofywali się, przechodzili do walki zbrojnej albo wracali do życia prywatnego, ponieważ nie akceptowali narzuconej siłą nowej linii partii lub nie byli w stanie sprostać stanowi wojny. Zgodnie z relacją byłego członka Czarnych Panter Dhoruba Bin Wahada, wielu traktowało ten wybór jako dylemat: przeżyć czy nie.
Mimo otwartych akt, wielu dochodzeń sądowych i komisji rządowych, które udokumentowały nielegalne działania FBI, żaden ich uczestnik ani inicjator nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Przeciwnie, większość zasłoniła się koniecznością wykonywania rozkazów, inni zaś – jak J. Edgar Hoover – zostali wyniesieni do rangi świętych mężów stanu. Natomiast po drugiej stronie groby pokonanych członków Panter pozostały okryte cieniem, wielu zestarzało się za kratkami, inni zaś nasiąkają goryczą.
Holger Marcks
Tekst ukazał się w piśmie Direkte Aktion
tłum. pankin