Kokosy na pustyni, czyli z piachu złoto (w czterech krokach)

Publicystyka

Jak dziś zrobić kokosy z niczego? Dobre pytanie. Wszystko już wymyślono, a w końcu i Salomon z pustego nie nalał. I słusznie, udana receptura składa się z kilku ingrediencji, aczkolwiek nie aż tak dalece rzadkich, jakby się mogło wydawać. Do niczego – zupełnie jak w przepisie na zupę na gwoździu - dodajemy trochę piachu w odpowiednich warunkach i po kilku formalnych zabiegach mamy czyste, płynne złoto. Streśćmy je tu, dla jasności i wspólnego pożytku, w klarownej postaci kanonicznej.

Po pierwsze potrzebne nam jest miejsce, w jakiś sposób już rozpoznawalne, ale w miarę możności zacofane, żeby ceny były znośne. Rozpoznawalne po to, aby można było na jakiejś marce (brandzie) rozdmuchać kampanię (w końcu Salomon..), a zacofane także dlatego, żeby łatwo znaleźć odpowiednio dużą powierzchnię. Jeśli znajdziesz taką lokalizację, to właściwie jest ten wymarzony kompromis. Miejsce dobre, ale nie zanadto, bez wielkiego tłoku, co ma kolosalne znaczenie dla punktów następnych. Nie będzie gorączki przy negocjacji ceny zakupu ziemi a i gmina powinna być przychylna inwestycjom. Masz duże szanse na bycie pierwszym, a na dzisiejszym świecie - wiadomo – pierwszy zgarnia śmietankę.

Drugi warunek – niektórzy mówią, że pierwszy – obszar ma nie mieć planów zagospodarowania i żadnych widoków na takowe w najbliższej przyszłości. Warunek w Polsce nietrudny do spełnienia, w końcu spora część Warszawy nie ma dziś planów, ale żeby zminimalizować ryzyko wybieramy rejony stosunkowo słabiej zaludnione, biedniejsze, gdzie prawdopodobieństwo napotkania rafy w postaci aktualnego planu jest nikłe. Proszę zwrócić uwagę na bezpośrednią łączność z punktem pierwszym - “w miarę możności zacofane”. Odnosi się to także do pozostałych punktów. Kanoniczna recepta na złoto zawiera koniecznie wszystkie składniki w niezbędnych proporcjach!

Laik naiwnie spyta: a dlaczego ma nie być planu, przecież jak jest to wszystko jasne, nie mogą zabronić? Odpowiedzmy na to równie prostolinijnie: kiedy nie ma planu, to mogą pozwolić. Między nie mogą zabronić oraz mogą pozwolić jest wielka różnica. Pierwsze ubezpiecza wariant negatywny, a drugie afirmuje wariant pozytywny. Tu nieuchronnie dotykamy warunku IV, opisanego dalej.

Warunek trzeci, planowane – oczywiście z funduszy unijnych – inwestycje w infrastrukturę. Dlaczego planowane? Istniejąca infrastruktura trwale podnosi ceny, więc o wiele lepiej jest wiedzieć, gdzie coś za chwilę powstanie, albo wręcz o tym współdecydować, nieprawdaż? Droga dojazdowa, prąd, wodociąg i kanalizacja muszą być sprawne, ale - oczywiście zbudowane pod nasze potrzeby – za cudze środki. Bez któregokolwiek z nich inwestycja weźmie w łeb, więc należy zwrócić uwagę na newralgiczny styk z gestorem tej infrastruktury. W naszym przypadku – także w związku z punktami poprzedzającymi – jest to gmina.

Tu dochodzimy do kluczowego, koronnego warunku czwartego. Gmina ma rozumieć zainteresowanie kontrahenta i być wdzięczna za przyczynianie się do rozwoju zacofanego terenu. Jednym słowem współpraca ma iść jak po maśle (masło – tradycyjny, naturalny produkt spożywczy, służący do smarowania chleba). Ale nie zapominajmy o konkurencji. Licho nie śpi, więc warunek czwarty w istocie składa się z warunku IVa (j.w.) oraz IVb: gmina ma nie rozumieć ewentualnego zainteresowania konkurentów. Czwarty warunek kanoniczny złotodajnej transformacji piasku jest warunkiem centralnym, odnosi się do wszystkich pozostałych, skupiając je jak zwornik. Pozostałe – aczkolwiek niezbędne do sukcesu – mają małe odniesienia do siebie nawzajem, można powiedzieć, że mogą istnieć do pewnego stopnia niezależnie. Warunek czwarty w odróżnieniu od nich podkreśla swą koronną funkcję przez wpływ i kontrolę wszystkich pozostałych. Dobrze to zapamiętaj, bo ignorowanie ostatniego warunku ma przykry wymiar ekonomiczny.

Związek warunków od drugiego do czwartego staje się dla każdego przeciętnie inteligentnego speca od nieruchomości oczywisty w trakcie czytania tego tekstu, bez bliższej analizy, więc jeśli masz z tym kłopot, drogi czytelniku, zajrzyj do wskazanego tu artykułu.

Jeśli kłopotu z tym nie masz, to podam Ci na koniec Twoją wymarzoną lokalizację: to Kampinos (gmina Kampinos), trzydzieści km na zachód od granic Warszawy. Tam – obok czterech kanonicznych warunków wymienionych powyżej, znajdziesz jeszcze (w promocji) chroniony krajobraz i bezpośredni urok (jedynego w Europie) parku narodowego sąsiadującego z metropolią. Na pewno będziesz już umiał to zagospodarować, w końcu trzy z czterech warunków kardynalnych masz zagwarantowane, możesz więc śmiało przystępować do złotonośnej przemiany piasku. Powinno się udać (jeśli załatwisz p.IV), dowiedziono w praktyce. Jak? Po prostu: Jak się buduje w Kampinosie, czyli piasek, fatamorgana i oaza.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.