Nastroje antyamerykańskie izolują arabskich reformatorów
Umiarkowani reformatorzy w świecie arabskim mówią, że wskutek poparcia przez USA walki Izraela z Hezbollahem w Libanie znaleźli się w defensywie, a wpływy islamskich partii fundamentalistycznych zaczęły rosnąć - napisał "New York Times".
Ci sami ludzie, których Ameryka pragnęła zachęcić do propagowania demokracji od Bahrajnu po Maroko - zauważa dziennik - utknęli w potrzasku w następstwie polityki administracji George'a W. Busha. Jak mówią sarkastycznie, polityka ta to "niszczenie regionu w celu uratowania go".
"Naprawdę boimy się tego 'nowego Bliskiego Wschodu'" - cytuje NYT słowa Alego Abdulemama, założyciela najpopularniejszego portalu politycznego w Bahrajnie. 28-letni komputerowiec nawiązał do wypowiedzi sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice, że wydarzenia w Libanie to bóle porodowe "nowego Bliskiego Wschodu". "[Amerykanie] mówią, jak po nowemu zreorganizują region, ale nigdy nie mówią o ludziach - skarżył się Abdulemam. - Nigdy nie wspominają, czego chcą ludzie. Po prostu dają więcej władzy już istniejącym systemom".
Fawazija al-Bakr, walcząca o prawa kobiet w Arabii Saudyjskiej, powiedziała NYT, że "nikt teraz nie mówi o reformach". "Ludzie mówią tylko o wojnie. (...) Nie ulega wątpliwości, że to porażka moralna Stanów Zjednoczonych. Nie można tego bronić, nawet jeśli się lubi ludzi i kulturę Ameryki" - dodała.
Reformatorów oburza, że USA akceptują izraelskie naloty na cele w Libanie, choć przemoc może doprowadzić do upadku rządu Fuada Siniory, wybranego w zeszłym roku w wyniku głosowania, które Amerykanie zachwalali jako wzór demokracji dla Bliskiego Wschodu.
Ibrahim Issa, wydawca kairskiego tygodnika "Al-Dastur", powiedział z goryczą, że "ludzie nawołujący do demokratycznych reform w Egipcie odkryli, iż zawsze gdy interesy Izraela znajdują się w konflikcie z wymogami reform politycznych na Bliskim Wschodzie, Stany Zjednoczone opowiadają się po stronie Izraela".
Reformatorzy bliskowschodni martwią się też, że chaos panujący w Iraku umacnia arabską opinię publiczną w przeświadczeniu, iż despotyczny władca potrafi przynajmniej zapobiec przemocy i pogromom wyznaniowym.
Pewien syryjski taksówkarz usłyszawszy w radiu wiadomość o śmierci 35 ludzi w kolejnym samobójczym zamachu bombowym w Bagdadzie, powiedział do pasażera półżartem ale i półserio: "Amerykanie powinni po prostu zwolnić na tydzień z więzienia Saddama Husajna". Dyktator zabije milion Irakijczyków i "znów zapanuje spokój".
Reformatorzy - pisze "New York Times" - nieodmiennie podkreślają, że istotnym źródłem ekstremizmu na Bliskim Wschodzie jest izraelska okupacja ziem arabskich i dodają, iż Waszyngton nawet nie próbuje rozwiązać tej sprawy.
Żródło: New York Times / PAP