Negocjacje zbiorowe – czyli co poszło nie tak w Sejmie
Ten artykuł został zainspirowany wydarzeniami w Sejmie podczas protestów rodziców dzieci niepełnosprawnych. Podczas negocjacji z premierem Tuskiem, które zostały uchwycone przez kamery, nie było wśród rodziców jedności w sprawie postulatów i możliwych do zaakceptowania rozwiązań. Zdaniem autorki, osłabiło to protest. Oto jej komentarz. [przyp. red. CIA]
Kilku tygodni temu, prowadziłam szkolenie związkowe zagranicą. Jednym z tematów było przygotowywanie i prowadzenie negocjacji z pracodawcami. Uważam, ze temat jest dość istotny, tym bardziej, że znam ludzi, który mieli z tym problem gdy faktycznie doszło do rozmów. A kiedy oglądałam negocjacje protestujących rodziców dzieci z niepełnosprawnościami, zrozumiałam, że warto poruszyć ten temat. Bo widziałam że coś poszło nie tak i warto pomyśleć o tym, jak możemy uniknąć takich sytuacji.
Pokrótce wytłumaczę jakie były nasze główne założenia dotyczące zbiorowych negocjacji.
Po pierwsze, trzeba podkreślić, że szkolenie, które prowadziłam, było przeznaczone dla związkowców, którzy chcą budować swoje struktury na bardzo demokratycznych zasadach, bez liderów związkowych, którzy będą decydować za nich. Na szkolenie (które odbyło się w Amsterdamie) przyszli młodzi imigranci z Azji, którzy wcześniej działali w związku głównego nurtu, który regularnie ignorował opinię swoich członków i negocjował za nich, nie biorąc pod uwagę tego, co oni naprawdę chcieli robić. Dzięki temu doświadczeniu, szukali alternatywy – związku, gdzie pracownicy sami mogli decydować o swoich postulatach.
Ponieważ nie wierzymy w hierarchię, tylko w kolektywne rozwiązywanie problemów i podejmowanie decyzji, podkreśliłam, że przed negocjacjami najważniejsze jest wspólne spotkanie, podczas którego wszyscy zainteresowani będą razem podejmą decyzje dotyczące postulatów. Ale to nie wszystko. Wiadomo, że jak idziemy na negocjacje z pracodawcami, rzadko możemy osiągnąć wszystko co chcemy, przynajmniej nie od razu. Dlatego musimy ustalić czy idziemy na kompromisy, a jeśli tak, na jakie? I co robimy w różnych przewidywalnych sytuacjach.
Szkolenie polegało na postawieniu się w różnych przykładowych sytuacjach i uczestnicy musieli wyobrazić sobie jak może zareagować szef. I jaka powinna być ich reakcja w tej sytuacji.
Bardzo istotne jest zrozumienie, że jak ustalamy coś na spotkaniu, nie możemy w czasie negocjacji zmieniać stanowiska czy taktyki. To bardzo, bardzo ważne, żeby każda osoba rozumiała, że nie ma sensu prowadzić negocjacji indywidualnej. Bo tego właśnie chce pracodawca. Jest mu na rękę podzielić pracowników, proponując ludziom różne oferty prywatnie, aby ich podzielić i aby nie walczyli razem. Najgorsza jest sytuacja, w której cała grupa rozmawia z pracodawcą i jedni z nich akceptują jego ofertę, a inni nie. Trzeba to wszystko uzgodnić przed spotkaniem z pracodawcą, a nie podczas.
Pracodawcy często nie chcą spotkać się z całą grupą. Wolą mieć więcej prywatności, aby manipulować i dogadać się z indywidualnymi pracownikami czy przedstawicielami załogi. Jest bardziej korzystne, by wszystkie postulaty były ustalone z góry i by spotkanie odbyło się ze wszystkimi. Ale jeśli może być tylko przedstawiciel załogi, wtedy trzeba przestrzegać pewnych zasad. Przedstawiciel nie jest osobą decydującą, tylko osobą, która ma mandat i ma przedstawić opinię reszty. A co, jeśli powstaje inna oferta, coś nowego, coś, co nie było dyskutowane na spotkaniu ze wszystkimi? Wtedy odpowiedz musi być „będę musiał(a) skonsultować to ze wszystkim i dam znać”. I tylko to.
Tylko z takim porozumieniem, możemy być pewni, że ktoś nie będzie negocjował czegoś niekorzystnego dla nas i nie przyjmie czegoś, czego nie chcemy.
Oczywiście przedstawiłam tu raczej jak my powinniśmy przygotować się, z punktu widzenia demokratyczności. Ale te wskazówki też są ważne jeśli chodzi o strategię negocjacji, bo dla nas, jednym z najważniejszych punktów będzie utrzymanie wspólnego frontu. Bez tego, łatwiej będzie nas podzielić i osłabić naszą pozycję.
Niestety, pozycja rodziców dzieci z niepełnosprawnościami stała się trochę słabsza przez to, że nie było zgodności co do postulatów, co wyszło na jaw w najbardziej niekorzystnym momencie: podczas dyskusji z Premierem, przed kamerami. To spowodowało, że media podawały, że „nie wszyscy” rodzice odrzucili propozycję Premiera. Choć nie więcej niż jedna osoba wypowiedziała się pozytywnie.
Nie mogę komentować tego, jak to się stało, bo mnie tam nie było. Tylko strasznie mi przykro. Popieram walkę rodziców i opiekunów osób z niepełnosprawnościami całym sercem i chcę, aby ta walka była skuteczna. I dlatego radzę, aby metody negocjacji z pracodawcą opisane przeze mnie były wykorzystywane w takich sytuacjach. Bo osoby protestujące powinny być niepodzielne, aby politycy nie mogli manipulować, aby nie mogli podzielić ludzi, aby te postulaty były mocniejsze kiedy władze przedstawiają nowe propozycje.
Ale mogę dać inny komentarz. Takie formy kolektywnego działania są nie tylko możliwe, ale także szeroko stosowane w wielu organizacjach na całym świecie. Ale niestety, w Polsce nie jest łatwo to praktykować. Niestety ludzie zachowują się bardzo indywidualistycznie, myślą o swoim tyłku i nie rozumieją, że często jest w ich interesie jednak walczyć o kolektywne dobro, bo co z tego jeśli wynegocjuje sobie coś, ale w zasadzie wszystko pozostaje na mizernym poziomie przez to że brak możliwości naprawdę mocnego nacisku? Innym problemem jest to, że ludzie lubią popisywać się, pokazywać, że są ważni i ta potrzeba bycia „bohaterem” i liderem jest bardziej motywująca niż powiedzmy budowa silnego ruchu, gdzie wiele osób jest mocno zaangażowanych w walkę. Ostatni poważny problem jest taki, że wiele osób polega wtedy na silnych osobowościach, które mają ich ratować – a nie na kolektywnej sile całej grupy. Wszystkie te cechy osobowości są problematyczne w takich sytuacjach, bo, ludzie, którzy uważają, że wiedzą lepiej niż pozostali nie będą liczyć się z opiniami innych. I takie osoby będą próbowały przejąć kontrolę nad negocjacjami i jeśli inne nie będą się z nimi zgadzać, po prostu ich zignorują. W takich sytuacjach, może dojść do tego, że bez zgody większości osób, których problem dotyczy, zostanie wynegocjowane gorsze rozwiązanie.
Niestety, tak często jest. Dlatego różne władze często prowadzą „negocjacje” z ambitnymi ale samozwańczymi aktywistami z politycznymi ambicjami, którzy nie rozliczają się przed nikim i negocjują za zamkniętymi drzwiami. Możemy widzieć jak to działa w różnych sprawach (np. w sprawach lokatorskich).
Nie chce porównywać protestujących w Sejmie do innych środowisk. Po prostu sama widzę, jak w najgorszym przypadku może się rozwinąć sytuacja, jeśli za dużo zaufamy politykom, jeśli nie budujemy organizacji z silnymi poziomymi podstawami.
Ja życzę rodzicom powodzenia, oraz tego, by zbudowali silną grupą, której w przyszłości nie można będzie podzielić, a także takiej, która nie zostanie przejęta przez żadnych cwianiaków-polityków.