Niech żyje sabotaż

Publicystyka

Na przełomie lat 60 i 70 dyrekcja zakładów General Motors w Lordstown, Ohio, podjęła szereg kroków mających na celu "usprawnienie produkcji". Pracownicy mieli jeszcze bardziej upodobnić się do automatów powtarzając z upiorną monotonią narzucone z zewnątrz naukowo zracjonalizowane procedury. Ich odpowiedzią były absencja i akty sabotażu, których eskalacja doprowadziła do przekształcenia ponurych hał produkcyjnych w wielki lunapark. Wtłoczeni dotąd w kołowrót pracy ludzie odnajdywali drogę do dawno zapominanej krainy zabawy. Ostatecznie General Motors musiało zrezygnować z wielu spośród swych racjonalizatorskich pomysłów.

Wypadki te opisywane są w poniższym tekście pochodzącym z broszury "Lordstown 1972".

W niektórych częściach fabryki zaczęły pojawiać się działania zorganizowanego sabotażu. Na początku były to biedy w montażu, czy nawet pominięcia pewnych części w skali o wiele większej od przeciętnej, tak że wiele silników było odrzucanych przy pierwszej kontroli. Organizacja działania doprowadziła do wielu porozumień pomiędzy sprawdzającymi i niektórymi zakładami montażu, uczucia i motywacje tych robotników były różne niektórzy byli zdeterminowani, inni szukali rodzaju zemsty, jeszcze inni uczestniczyli w tym tylko po to, ażeby się dobrze pośmiać. W każdym bądź razie działania te rozprzestrzeniały się błyskawicznie w atmosferze entuzjazmu...

W trakcie weryfikacji i przy próbach jeśli okazywało się, że silnik przeszedł przez całą taśmę produkcyjną bez wyraźnych wad fabrykacyjnych, wystarczyło mocne pyknięcie młotkiem w filtr do oleju, w przykrywę korby napędowej, lub rozdzielacz zapłonu, aby naprawić to przeoczenie. Często odrzucano silniki tylko dlatego, że nie działały wystarczająco cicho...

W trakcie niezliczonych narad opracowano projekt przeprowadzenia akcji sabotażowych w skali całej fabryki silników V-8. Tak samo jak sześciocylindrowe, silniki V-8 były montowane z błędami, lub też uszkadzane w trakcie odprowadzania, tak aby zostały odrzucone. Oprócz tego kontrolerzy uzgodnili, że będą odrzucać trzy czy cztery silniki na pięć testowanych.

Nikt nie przyznawał się do sabotażu i szef zmuszony był palnąć długą i pokrętną mowę, w której się strasznie zagmatwał, usiłując tłumaczyć chłopakom, że nie powinni odrzucać silników nawet jeśli są ewidentnie bardzo złej jakości, nic mogąc jednak oczywiście wyrazić tego wprost. Wszystkie te wysiłki spełzły na niczym, gdyż chłopcy okazali wielki tupet: odpierali mu wciąż chłodno, że zarówno w ich interesie jak i w interesie całego przedsiębiorstwa, interesy, które oczywiście stanowią jedno, leży by zapewniali przedsiębiorstwu fabrykację produktów jedynie najwyższe jakości...

Program rotacyjnego sabotażu na poziomie całej fabryki, został opracowany w lecie aby zyskać więcej wolnego czasu. W trakcie zebrań robotnicy brali numerki od l do 50 lub więcej. W innych częściach fabryki odbywały się podobne zebrania. Każdy robotnik był odpowiedzialny za okres około 20 minut,podczas następnych dwóch tygodni, i kiedy jego czas nadchodził, robił co mógł, by dokonać sabotażu produkcji w swoim zakładzie, jeśli to możliwe na tyle poważnego by zatrzymało to całą taśmę. Szef wysyłał wtedy ekipę, która miała naprawić ten "błąd" i w tym momencie inna ekipa robiła to samo w innym kluczowym punkcie. W ten sposób cala fabryka odpoczywała od 5 do 20 minut na godzinę przez wiele tygodni, z powodu zatrzymania się taśmy lub też z braku silników na tej taśmie. Techniki sabotażu były bardzo urozmaicone i większości z nich nie znam...

To co w tym wszystkim jest godne podkreślenia, to poziom współpracy i organizacji robotników wewnątrz określonych pracowni i pomiędzy poszczególnymi pracowniami. Ta organizacja, która stanowiła odpowiedź na potrzebę wspólnego działania, była też środkiem umożliwiającym funkcjonowanie sabotażu, zbierania składek, czy nawet tworzenia gier i zabaw, które służą przekształceniu pracy w przyjemną działalność. To właśnie miało miejsce w warsztacie sprawdzania silników...

Kontrolerzy silników zorganizowali konkurs obsługi korb napędowych; wymagało to postawienia kilku osób na czatach i umowy z robotnikami z taśmy montażowej, aby niedokładnie mocowali korby w niektórych losowo wybranych silnikach.

Kiedy w trakcie weryfikacji kontroler słyszał podejrzane dźwięki, krzyczał do wszystkich, aby opuścili warsztat; robotnicy przestawali momentalnie pracować, chowając się za skrzyniami czy półkami. Wtedy kontroler puszczał silnik na 4 czy 5 tysięcy obrotów na minutę. Ten wydawał z siebie różnorodne dźwięki i rumor żelastwa aż wreszcie zatrzymywał się z gwałtownym hukiem obluzowana korba rozwalając karier wylatywała jak z procy, aż na drugi koniec warsztatu. Chłopaki wychodziły wtedy ze swoich schronień, krzycząc" hurra" i zaznaczając kredą na ścianie kolejny punkt dla tego kontrolera. Ten konkurs trwał kilka miesięcy powodując rozwalenie przeszło 150 silników . Zakłady szły jak najlepiej.

"Innym razem wszystko zaczęło się od tego, że dwóch kolesi zaczęło się polewać wodą. w upalny dzień, za pomocą węży używanych w warsztacie prób. Wynikła z tego prawdziwa kilkudniowa bitwa za pomocą wężów wodnych. Większość silników była ignorowana, albo też pospiesznie wysyłana, żeby chłopcy mogli powrócić w wir wojenny, często też silniki były po prostu niszczone czy uszkadzane, ażeby szybko się ich pozbyć. Zazwyczaj 10-15 węży wodnych było stale używanych w tej bitwie, wszystkie o ciśnieniu wody porównywalnym do gaśnic przeciwpożarowych. Strumienie wody lały się zewsząd, wszyscy się śmieli, krzyczeli i biegali we wszystkich kierunkach: w takiej atmosferze nie było nikogo, komu chciałoby się pracować. Warsztat był regularnie zalewany aż po sam sufit, i wszyscy byli całkowicie przemoczeni. Później zaczęto przynosić różne pistolety na wodę, wiadra i inne węże, i zabawa zaczęła przypominać olbrzymi jarmark trwający wiele godzin. Jakiś koleś spacerował z kąpielowym czepkiem swojej żony na głowie, budząc wielką uciechę wśród tych pracowników fabryki, którzy nie wiedzieli o tym. co dzieje się w warsztacie prób."

Rewolta nr. 8

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.