NAPISY.ORG: komercja i bezinteresowność - uwikłani w sprzeczności kapitalizmu

Gospodarka | Publicystyka | Represje

Po wydarzeniach z 17 maja, kiedy to został zlikwidowany portal internetowy NAPISY.ORG udostępniający napisy do filmu, tłumacze hobbyści wystosowali list otwarty w sprawie zatrzymań osób tworzących napisy do filmów. W swoim liście potępiają reakcję policji i uzasadniają swoją działalność. Pismo zostało opublikowane na serwisie hatak.pl

Tłumacze piszą w nim m.in.:

„Jest nas, tłumaczy-hobbystów, wielu. Mamy różne pasje, cele, zainteresowania. Różnimy się płcią, wiekiem, doświadczeniem zawodowym, przekonaniami i wyznawaną religią. Przynależymy do różnych grup społecznych. Są wśród nas również osoby niepełnosprawne. Łączy nas jedno - bezgraniczna miłość do filmów. Opętani tą miłością, staramy się ją od kilku lat pielęgnować w sposób należyty - mając w ręku kopię filmu (i nie ma tu znaczenia, legalną czy nie) wykonujemy własne, autorskie opracowania utworu.

Powodów jest wiele, podobnie jak różnic, o których wspomnieliśmy przed chwilą. Przede wszystkim jest to nasze aktualne hobby. Z całą stanowczością odcinamy się od tych tłumaczy, którzy kiedykolwiek brali pieniądze za tak wykonywane tłumaczenia, pozbawiając tym samym słusznych zarobków producentów i dystrybutorów. Podkreślamy, że nie zarabiamy na tłumaczeniach nawet złamanego grosza. Robimy wszystko we własnym wolnym czasie, w ramach własnych ambicji i w imię szeroko pojętej publicznej pomocy. Prezentujemy tym samym bezinteresowność, o jaką w dzisiejszych czasach niezmiernie trudno.

Naszym celem jest przede wszystkim niesienie pomocy osobom nie władającym językiem obcym w sposób niezbędny do pełnego zrozumienia oglądanego filmu, ale i tym, które mają problemy z obejrzeniem nawet w pełni legalnych kopii. Znamy niejedną osobę, która nie ma możliwości obejrzenia filmu z przyczyn od niej niezależnych. Z naszych "usług" korzystają m.in. osoby głuchonieme, pozbawione możliwości zrozumienia filmu ze ścieżką dźwiękową czytaną przez lektora, czy też niedowidzące, o których dystrybutorzy zdają się nie pamiętać - jedyną pomocą dla tych osób są nasze tłumaczenia, które mogą dzięki rozwojowi Internetu i technologii dostosować do swoich potrzeb, choćby przez zmianę wielkości wyświetlanej podczas emisji filmu czcionki.”

Dlaczego policja i stowarzyszenia reprezentujące interesy producentów audio i wideo tak się uwzięły na ludzi, którzy tworzą nieodpłatnie wartość dodaną do komercyjnych produkcji i nakręcają popyt na filmy największych światowych wytwórni filmowych? Jaka racjonalność kieruje przedstawicielami producentów seriali, które nie będą nigdy puszczone w telewizji polskiej, a które mogłyby zostać obejrzane przez dziesiątki tysięcy ludzi przez Internet w polskiej wersji językowej? O jakich „utraconych korzyściach” producentów może tu być mowa, skoro sami postanowili nie udostępniać tych utworów na rynku polskim, a więc sami się pozbawili potencjalnych zysków płynących z tego tytułu. Dlaczego przedsiębiorcy filmowi świadomie ograniczają popyt na swoje produkty, rezygnując z darmowej promocji i reklamy i darmowych tłumaczeń?

Nie da się tego wytłumaczyć inaczej, niż stwierdzając, że przedsiębiorcy ci stracili kontakt z bieżącym stadium rozwoju gospodarki kapitalistycznej i kurczowo trzymają się przestarzałych modeli biznesowych, wbrew własnemu interesowi. Nie potrafią się posługiwać nowoczesnymi metodami guerilla marketingu, nie potrafią wykorzystywać treści tworzonych za darmo przez użytkowników do lansowania własnej marki i wreszcie nie potrafią dostrzec fenomenalnej marketingowej potęgi piractwa. Tak właśnie: piractwa. Piractwo praktykowane na systemie Windows zapewniło temu systemowi prawie uniwersalną adopcję wśród użytkowników komputerów. Koncern z Redmond tolerował to bardzo długo, świadom długoterminowych korzyści płynących z tego procederu także dla producenta systemu. Dlatego tak powoli firma Microsoft i stowarzyszenia producentów oprogramowania zaciskają pętlę policyjnej represji na indywidualnych użytkownikach. Zaciśnięcie tej pętli zbyt szybko spowodowałoby, że użytkownicy byliby zbyt przerażeni korzystaniem z nielegalnych Windowsów i mogliby energiczniej zacząć szukać alternatyw. Tolerowane w pewnych granicach piractwo powoduje, że impuls do zmiany systemu jest dla wielu ludzi zbyt słaby i pozostają oni przy starych przyzwyczajeniach.

Gwałtowny impuls policyjnej represji przeciwko serwisowi NAPISY.ORG spowodował poważny deficyt konsumpcyjnej rozrywki, do której przyzwyczaiło się już potężne grono widzów. Znakomita większość z nich nie wyobraża sobie nagłego przewartościowania swoich potrzeb w dziedzinie rozrywki z biernej konsumpcji produkcji Hollywoodzkich na rzecz twórczego zaangażowania w niezależną scenę Wolnej Rozrywki (analogicznej do Wolnego Oprogramowania). Większość widzów chce dalej otrzymywać swoją codzienną dawkę komercyjnej trucizny. Jest tylko kwestią czasu, kiedy przedsiębiorcy będą w stanie wyewoluować na tyle, by zacząć czerpać zyski z niezagospodarowanych przez siebie wcześniej rynków. Wiele wskazuje na to, że takimi przedsiębiorcami staną się w przyszłości represjonowani dziś tłumacze filmów. W żaden sposób nie kwestionują oni „słusznych zarobków producentów i dystrybutorów” ani prymatu „własności intelektualnej” nad wszelkimi innymi prawami, z prawem do wolności włącznie. Ci ludzie rozumieją, jaki potencjał komercyjny wiąże się z uwolnieniem produkcji audio i wideo od krępujących ich nośników i sposobów sprzedaży. Oni wiedzą, że płyty DVD odtwarzalne tylko w niektórych krajach, drogie długogrające płyty CD z jedną tylko dobrą piosenką, filmy puszczane tylko w multipleksach, sprzedaż masowa wykluczająca produkty niszowe – to artefakty odchodzącego w przeszłość systemu produkcji kapitalistycznej.

Szok spowodowany przez represje prawne wobec całego pokolenia domagającego się nowych form konsumpcji może spowodować rozwój nowych form akumulacji, zniewolenia i bierności. Ale czy tak stanie się na pewno? Aby tak się nie stało, konieczny byłby przełom świadomości, odrzucenie „świętych praw własności”, których absurdalność objawia się w sposób najbardziej jaskrawy w prawie do własności sekwencji kopiowalnych bitów i odkrycie zapoznanych praw wspólnoty idei, obrazów, dźwięków i słów. Te elementy życia umysłowego zawsze łączyły ludzi na przekór machinom państwowej represji, prawnikom pilnującym monopoli, chciwym przedsiębiorcom i politykom pragnącym przywłaszczyć sobie całą kreatywność ludzkości.

Element bezinteresownej kreatywności nakierowanej na wspieranie wspólnoty widzów jest zdecydowanie widoczny w cytowanej na początku tego artykułu odezwie tłumaczy. Smutnym paradoksem jest jednak to, że ta bezinteresowna kreatywność uzależniona jest od czegoś, co jest jej całkowitym przeciwieństwem: od bezdusznej komercji. Ta sprzeczność w nieunikniony sposób spowodowała konflikt, którego ofiarą padli tłumacze-hobbyści.

Rezultatem tego konfliktu może być albo wejście na wyższy stopień kapitalistycznej alienacji i błędnego koła produkcji i konsumpcji, albo całkowite odrzucenie własności intelektualnej i obalenie narzuconego zniewolenia umysłu.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.