Pokój straganom, wojna hipermarketom.
Pokój straganom, wojna hipermarketom.
„Ratusz wydaje wojnę ulicznemu handlowi”, “Handlarze uliczni za nic mają przepisy”, „Stragany oszpecają wizerunek miasta” te i podobne tytuły można przeczytać w kioskach z gazetami. Z wielkim oburzeniem dziennikarze opisują „żywioł” handlarzy, posługując się rasistowskimi odniesieniami do „azjatyckiego” charakteru handlu ulicznego. Na szczęście nie wszyscy cierpią na kompleksy wobec Europy (notabene przereklamowanej, jak już możemy się powoli przekonać na własne oczy) i potrafią oceniać rzeczywistość nie przez pryzmat gazet, ale na podstawie własnego doświadczenia. A właśnie doświadczenie uczy, że handel uliczny ma bardzo wiele zalet: jest na miejscu, pod ręką, jest tani i nie zna problemów kolejek przy kasie. Czy dziennikarze nawołujący do zniszczenia handlu ulicznego i władze miejskie wysyłające Straż Miejską na handlujących działają w imieniu interesu publicznego? Wątpię. Zdaje się, że interesy, którymi się kierują są zupełnie inne. To interesy inwestorów, biznesmenów, wszystkich tych, którzy chcą zamienić Warszawę w sterylną betonową pustynię, gdzie prawdziwe życie zostało zastąpione plastikowymi centrami handlowymi i gdzie normalny ludzki wymiar handlu został zastąpiony bezosobową komercją i zyskami dla wielkich firm. Czy można się dziwić, że politycy – także rzekomo pro-społeczni tacy, jak Kaczor – mają w pogardzie potrzeby i prawa zwykłych ludzi? To wszak normalne, prawda? To prawda, że korupcja i ignorancja jest naturalnym obliczem władzy, ale nie oznacza to, że zwykli ludzie są całkowicie bezbronni.
Inicjatywy władzy są tak bezduszne i bezpłciowe, jak i sami urzędnicy: idą po najmniejszej linii oporu i są skuteczne o tyle tylko, o ile zwykli ludzie zatracili zdolność do samo-organizacji i do wspólnych działań we wspólnym interesie. Konsekwentny opór i nieposłuszeństwo obywatelskie mogą zdziałać cuda, gdy ludzie uświadomią sobie, że bezrobocie, nędza i brak nadziei na lepsze jutro, to nie nieuniknione zło, które przyszło nie wiadomo skąd, ale wynik konkretnych postaw konkretnych ludzi i ich codziennych wyborów: tego, co kupują, tego, co wspierają i tego, przeciwko czemu zaniechali protestu.
W tym numerze „Wolnej Pragi” postaramy się przedstawić ideę sprawiedliwego handlu i dramatycznych konsekwencji społecznych likwidacji drobnego handlu.