Policja - aparat tortury
Raport Burge (od nazwiska głównego oskarżonego) wstrząsnął Chicago. Raport dowodzi, że w latach 70. i 80. policja w tym mieście rutynowo torturowała Murzynów.
Specjalna grupa prokuratorów rozpoczęła śledztwo cztery lata temu, gdy zaczęły się powtarzać oskarżenia byłych i obecnych więźniów o okrutne traktowanie i tortury. Grupa przesłuchała ponad 700 świadków, zbadali 148 konkretnych przypadków i stwierdzili, że przynajmniej w połowie spraw policjanci stosowali tortury. Jednak prokuratura nie będzie pociągać ich do odpowiedzialności, bo ich przestępstwa "się przedawniły".
Wobec setek podejrzanych stosowano nie tylko bicie i groźby, ale także podłączano ich za uszy i genitalia do prądu, duszono, zakładając im plastikowe worki na głowę, przypalano papierosami i rozgrzanymi grzejnikami, zmuszano do gry w "rosyjską ruletkę" z naładowanym pistoletem.
Raport oskarża komendanta chicagowskiej policji z lat 70. i 80. Jona Burge'a o zbudowanie całego systemu wymuszania od czarnoskórych podejrzanych zeznań torturami.
Policjanci ci nie będą stać pod sądem, ale podatnicy będą musieli za to przestępstwo płacić. Miasto Chicago czeka teraz wypłata wielomilionowych odszkodowań.
Raport jednak może ciężko ranić chicagowskie elity. Wielu z ówczesnych urzędników, prokuratorów, policjantów średniego i niższego szczebla dziś rządzi Chicago. Zajmują stanowiska w ratuszu, prokuraturze, policji, są szanowanymi sędziami, członkami władz różnych prestiżowych stowarzyszeń.
Burmistrz Chicago Richard Daley był szefem prokuratury w Chicago w latach 70. i 80. Raport ujawnia, że nadzorujący policję w tamtym czasie nadinspektor Richard Brzeczek w 1982 r. wysłał list do prokuratora Richarda Daleya. Opisywał on obrażenia, jakich doznał czarnoskóry Andrew Wilson podejrzany o zamordowanie dwóch policjantów. Po przesłuchaniu osobiście prowadzonym przez komendanta Burge'a podejrzany był ciężko pobity, miał na plecach głębokie rany po oparzeniach, na uszach, genitaliach i palcach ślady po klamrach, przez które rażono go prądem, a także sine ślady od duszenia go plastikowym workiem. Więzień opowiadał, że Burge wielokrotnie wkładał mu do ust lufę pistoletu i naciskał spust.
Daley przekazał list swoim podwładnym i sprawą nikt się nie zajął.
Komendant Jon Burge, zwolniony ze służby w 1993 r. za złe traktowanie przesłuchiwanych - żyje dziś jako spokojny emeryt na Florydzie, pobierając co miesiąc 3400 dolarów wypłacanej przez miasto emerytury.
Większość policjantów, którym zarzucono stosowanie tortur, pracuje dziś w firmach detektywistycznych lub ochroniarskich.
Pełny tekst raportu:
http://chicago.indymedia.org/newswire/display/73134/index.php