Przyjaciele dyktatorzy
Jak wyszło ostatnio na jaw, dyplomacja USA groziła w 2001 r. Pakistanowi bombardowaniem, gdyby ten kraj nie zgodził się na zostanie sojusznikiem USA w agresji na Afganistan. Ponieważ prezydent Pervez Musharraf uległ, stał się nagle przyjacielem wolności, a nie jak do tej pory dyktatorem, który objął władzę w wyniku zamachu stanu, a pakistańskie służby specjalne ISI stały się nagle bratnimi siłami, a nie organizacją, która szkoliła i dostarczała broń afgańskim Talibom. Chociaż w czasie, gdy Talibowie byli przyjaciółmi wolności, bo byli potrzebni Amerykanom w walce z ZSRR, przyjaźń z ISI także kwitła.
Ze wszystkich skurwysynów planujących politykę USA, tylko jeden skurwysyn mówi wprost o graniu całymi społeczeństwami jak pionkami: Zbigniew Brzeziński, w swojej „Wielkiej Szachownicy”. Administracja USA po końcu zimnej wojny musiała sobie wytworzyć drugie ZSRR żeby było kim straszyć własne społeczeństwo i wreszcie jej się udało: stworzyła Al-Kaidę.