Reakcja zwolenników "różnorodności" czy zderzenie dwóch wersji historii?

Blog

Przyznam szczerze, że ostatnio jestem bardzo zajęta, nawet nie miałam czasu czytać wszystkich reakcji na kilka linijek, które napisałam w blogu oraz na tekst, który został opublikowany na portalu CIA, p.t. "Przyjazny feudalizm" Micheala Parenti. Kolega zwrócił mi uwagę na to i pytał czy mogę napisać więcej o historii tego tematu. Zrobię to za jakiś czas, niestety to wymaga trochę czasu i dopiero za tydzień lub dwa będę mogła to zrobić. W tym czasie, odpowiem na tym blogu z prośbą do Justyny Barańskiej.

Justyna, jako absolwentka historii, przypuszczam jest w stanie przedstawić historyczne źródła popierające jej tezy. Justyna napisała:

"Czy CIA opublikowałoby pracę w całości opartą na chińskiej propagandzie z początku lat sześćdziesiątych i na enuncjacjach kilku zachodnich komunistów, łapczywie tę propagandę łykających?"

Odpowiadam na to pytanie. Można przeczytać przypisy do artykułu Parentiego aby zobaczyć na jakich źródłach oparte są informacje w jego tekście.

Dr Melvyn Goldstein, wybitny antropolog, specjalista ds Tybetu? Może "komunista" Prof. Mark Juergensmeyer? Może Prof. A. Tom Grunfeld (który był jednym z wielu profesorów, którzy bronili artykułu Parentiego.)

Więc na początek dyskusji, bardzo proszę o:

1. Podanie dokładnie jakie fakty, według Ciebie są oparte na chińskiej propagandzie a nie na innych źródłach informacji i o podanie konkretnie źródła chińskiej propagandy (data, publikacja, strona internetowa, cokolwiek) wykorzystanych do tego artykułu.

2. Podanie twoich źródeł informacji, które podważają te fakty, konkretnie - proszę spróbuj podać książki historyczne, antropologiczne, jeśli możesz.

Dziękuję.

Jeśli także chcesz rozwijać temat, proszę o twój opis sytuacji socjoekonomicznej Tybetu przed 1950, znowu z podaniem źródeł informacji. Chętnie poczytam na czym opiera się twoja opinia.

Co do artykułu Parentiego oraz riposty do niej napisanej przez Joshuę Schreia, krótko skomentuję. Nie będę twierdzić, że Parenti, jako autor wielu książek, doktor Yale i dość wybitny komentator polityczny ma większy autorytet i automatycznie ma rację w porównaniu do autora tekstu do którego ty odesłałaś ludzi - Joshuy Schreia, absolwenta Laughing Lotus Yoga School, członka partii Zielonych, który obecnie jest dyrektorem firmy marketingowej, która robi reklamy dla m.in. Nike, Gillette oraz Toyoty. Przyznaje, że jak zobaczę post na jego stronie o marketingu "WILL YOUR IDEA SAVE STARBUCKS" (czyli czy twój pomysł uratuje Starbucks), napiszę do IWW, które prowadzi kampanię wobec Starbucks i zadzwonię do Josha). Nie będę automatycznie przyznawać komuś racji ze względu na dyplom, ale jestem ciekawa na czym polegała riposta Joshuy. Pewnie Joshua zna wiele osób ze współczesnego Tybetu, ale główny "dowód", który daje w swoim artykule polega na tym, że nie można zaufać ani Parentiemu, ani kilku innym profesorom (w tym Grunfeldowi) ponieważ są marksistami, może (ale bez jak widzę konkretnego dowodu na to) korzystali z marksistowskich źródeł informacji, a także nawet że są przeciwko niezależności Tybetu i niby twierdzą, że niezależność Tybetu oznaczać będzie powrót do feudalizmu.

Tak, marksiści mogą interpretować historię w inny sposób niż np liberał, demokrata, czy nawet np. w inny sposób niż liberalny specjalista marketingowy z dobrymi intencjami. Więc możemy spekulować, że ludzie, którzy korzystają m.in z marksistowskich źródeł informacji mogą być tendencyjni tak jak, ludzie, którzy korzystają m.in. z prawicowej tradycji intelektualnej mogą być tendencyjnymi. A także, co oczywiste, ktoś kto czyta Dalaj Lamę czy Jana Pawła i bierze te słowa za mądrość bez większej krytycznej refleksji, a inni czytają i myślą, no ładnie, ale i tak żyjesz w pałacu fundowanym z pracy innych i w waszym porządku feudalnym czy kapitalistycznym, ludzie giną z biedy, powodowanej przez ten system. Możemy debatować wtedy nad rzetelnością historyczną, ale wiele zależy od tego, czy ktoś coś czytał na dany temat i czy zaufamy tym źródłom informacji. I tak mi się wydaję, że większość osób nie posiada historycznych informacji, a więc po prostu wybiera te informacje, które pasują do ich światopoglądu.

Posiadam pewnie trochę historycznej wiedzy na ten temat, choć przyznam, że widziałam od czasu do czasu informacje, które trochę to podważają. Do lat 80. jednak wyraźnie dominowały (choć głównie w Stanach) historyczne źródła, które potwierdzają ostre podziały socjoekonomiczne i niewolnictwo w Tybecie. I taka opinia jest nadal dominująca, jednak umocniła się inna wizja romantyczna Tybetu, bardziej pro-lamaistowska. Można się spodziewać, że ta wizja jest popularna wśród wielbicieli ezoteryzmu, jeśli chcecie w taki sposób to olać. Ja nie - jednak jak widzę, gdy ktoś wspiera prawa człowieka w Tybecie całym sercem, a potem zajmuje się marketingiem marki Nike dla młodzieży, to dla mnie trochę pokazuje, że człowiek nie jest dokładnie w stanie analizować pewnych kwestii powiązanych z prawami pracowniczymi i ekonomicznymi mechanizmami wyzysku, czyli może ktoś, kto lubi wolność, ale ma pojęcie o tej wolności jako o wolności wybierania stylu życia i markowych ubrań.

Za duży kontaktu miałam ostatnio z akurat takimi aktywistami, choć często bardzo miłych i pewnie w całości poświęcających się kilku raczej słusznym sprawom, bardziej mi odpowiada inne podejście do świata, które nie jest oparte na modnym liberalizmie.

Podobnie jak Joshua Schrei niesłusznie myśli, że osoby takie jak Parenti usprawiedliwiają chiński totalitaryzm, widocznie ludzie wykształceni w świecie czarno-białych analiz kultywowanych przez prawicowo-liberalny establishment także mi przypisali wsparcie dla chińskiego reżimu, choć to ewidentny absurd i nie wytrzyma choćby odrobiny analizy. W mojej osobistej sprawie, jakaś banda nieznanych internetowych anonimów (niektórzy twierdzą że to m.in. znani z internetowych prowokacji zwolennicy nacjonalizmu i antykomunistycznych ruchów Okraska, Zychowicz plus jakiś ONR-owiec oraz parę zwolenników anarchistycznej szkoły im. Marka Kurzyńca) twierdzi niby, że usprawiedliwiam totalitaryzm ponieważ nie lubię milczących demonstracji ze zwolennikami Dalaj Lamy, co osiągnęło szczyt absurdu szczególnie ze względu na moje osobiste starcia z władzami Chin oraz innych krajów totalitarnych. Ja nie twierdziłam, że ludzie Tybetu chcą wrócić do lamakracji. Jedyne, co mogę dać pod rozwagę, to pytanie do zwolenników Dalaj Lamy - jak naprawdę wyglądało życie w lamakracji i czy chcecie je przywrócić. Przepuszczam, że nikt nie chce żadnego feudalizmu, ale także przypuszczam, że mało kto z nich pyta, jak ma wyglądać Wolny Tybet, a także że mają pewne iluzję. Tak jak zwolennicy pomarańczowej rewolucji na Ukrainie są teraz podekscytowani "wolnym tybetem". Chcę dać do myślenia, że może lamakracja to nic dobrego, tak jak Tybet z wolnym rynkiem, jako kraj taniej siły roboczej. W każdym razie, w kilku krajach postkomunistycznych powstały raczej autokratyczne, religijne rządy i nic dobrego z tego nie ma. Uważam, że obraz szczęśliwych mnichów i skromnego świętego Dalaj Lamy jest przesadzony, a także jest zbyt mocno związany z pewną mitologią. Zwolennicy Dalaj Lamy mogą tu odpowiedzieć na pytanie: jaki ustrój ekonomiczny i jaką formę władzy proponuje Dalaj Lama? Moim zdaniem, niech ci mnisi i lamowie pracują normalnie ze wszystkimi innymi i żyją tylko i wyłącznie z dochodów swojej pracy, bez żadnych przywilejów, bez żadnej władzy (rządowej lub religijnej) no wtedy dla mnie w ich wolnym czasie mogą bawić się w boga, czy fałszywych proroków, czy w Batmana, czy cokolwiek, to mnie nie interesuje.

Dalej, Justyna twierdzi, że CIA (nie Parenti, ani osoba, która zmieściła artykuł) skompromitowała się. Ciekawe. Dlaczego? Na razie nie udowodniła, że coś jest niezgodne z faktami w tym artykule, a nawet jeśli ona wykopie jakieś książki innych historyków, którzy mogą twierdzić, że Tybet to był raj na ziemi, czy jest w stanie udowodnić, że ich historyczne tezy są zupełnie obiektywne? Jeśli tak, to możemy opublikować taki tekst jako ripostę.

Jako skrót myślowy, Justyna twierdzi, że niby zachodni marksiści są ślepymi idiotami wierzącymi w kłamstwa komunistyczne. Znowu przesada. Znam ludzi o lewicowych poglądach którzy, według mnie, wierzą w komunistyczną propagandę państwowa, ale także znam o wiele więcej osób, które wierzą w neoliberalny dogmatyzm, religijny dogmatyzm i propagandę establishmentu. Znam wielu marksistów także, którzy są w stanie krytycznie myśleć, a wśród amerykańskich akademickich marksistów jest wielu krytyków totalitaryzmu wszystkich typów, wiec uważam takie stereotypy za prostackie. Gdybym chciała teraz opisać na zachodnim portalu lewicowym tą kwestię, mogłabym także gdzieś w artykule dodać coś o polskich historykach i ich studentach, którzy tę propagandę Ronalda Reagana łykali, jak starają się teraz nawet usprawiedliwić zagraniczną politykę CIA - no wiecie jacy konserwatywni, nacjonalistyczni, drobnomieszczańscy są Polacy. Ale w imieniu walki z antypolonizmem nie zrobię tego.

Pani Justyna dalej postuluje, że gdybyśmy publikowali "różnorodne idee" (np może biografię Dalaj Lamy czy antykomunistyczne teksty Kolibra?), to publikacja takiego artykułu jest OK, ale jeśli jesteśmy wszyscy raczej antykapitalistyczni, to jakaś niesprawiedliwość. Znowu twierdzi, że są to "ewidentnie przekłamania". (Dla mnie nie ewidentne, ale jako produkt innego systemu edukacyjnego pewnie zostałam tak zindoktrynowana przez komunistów, że aż nie jestem w stanie czytać ze rozumieniem.)

Jeśli osoby z Racjonalisty, czy Pani Justyna uważają coś za bezkrytyczne „połykanie komunistycznej propagandy”, proszę o konkretną informację. Osobiście znam pewną osobę, która była w Chinach w czasach komunistycznych (osoba to była komunistą, represjonowano ją w Rosji), jednak jeśli ktoś postuluje, że ktoś z autorów tekstów, z których korzystał Parenti kłamie, wtedy niech pokaże, co jest nie tak i na jakich źródłach jest oparta ta informacja.

W języku polskim jest książka byłego agenta CIA o Tybecie. Dla mnie fakt, że był on byłym agentem CIA nie podważa wiarygodności historycznej tej książki, choć mogę nie zgodzić się z pewnymi wnioskami autora. Co za status quo mamy w Polsce? Były agent CIA, to jest wiarygodne dla ludzi źródło informacji. Dalaj Lama, też jest wiarogodny. Organizacja sponsorowana przez CIA, też jest wiarogodna (Free Tibet). Ale uwaga! Dziennikarka, która lubiła komunizm, już nie może być wiarygodna ponieważ komuniści, jako kategoria ludzi, kłamią? Ponieważ każdy historyk, który był komunistą pisał nieprawdę? Pewnie tak uczą w wielu polskich szkołach, ale to nie ma nic wspólnego z nauką - choć pewnie Pani Justyna uważa się za dobry przykład obiektywizmu i "rzetelności dziennikarskiej" (nie podając ani jednego konkretnego przykładu domniemanego kłamstwa, ani jednego źródła).

A może każdy historyk antykomunista, patriotyczny Polak jest kłamcą? Jeśli myślicie w takich kategoriach, możemy dopuścić antytezę do tezy - każdy komunista to rewizjonista historyczny.

I tak pewnie będziemy mieli do czynienia ze zderzeniami różnych wersji historii, jednak jeśli ktoś wymaga "rzetelności" od ludzi, którzy publikują tekst (dość dobrze udokumentowany) na portalu, to może niech postara się choć trochę argumentować za pomocą faktów, a nie za pomocą haseł reakcyjnego antykomunizmu.