Rządy Polski i Rumunii prześcigają się w czołobitności wobec inwestorów
Piątkowa Gazeta Wyborcza, w artykule „Inwestorzy zamiast Polski wybiorą Rumunię?” w typowym dla siebie stylu, informuje o tym, że Rumuńska Agencja Inwestycji Zagranicznych zaczyna przebijać ofertę jej polskiego odpowiednika, m.in. obietnicami „świętego spokoju” społecznego, czyli braku protestów pracowniczych. Swój spokój inwestorzy zagranicznych mają zawdzięczać temu, że „rząd jest w stałym kontakcie ze związkami zawodowymi”, a dzięki współpracy związków zawodowych i pracodawców nie ma groźby wybuchów strajków.
Przesłanie biznesu do zwykłego człowieka jest zawsze to samo: pracowniku, jeśli podniesiesz łeb zamiast pokornie przyjmować, to co jesteśmy łaskawi ci dawać, przeniesiemy się do innego kraju, gdzie ludzie z pocałowaniem ręki wezmą twoją pracę.
Gazeta mimochodem zauważa, że godzina pracy w Niemczech kosztuje średnio 42,3 euro (ok. 153 zł), podczas gdy w Polsce ok. 6 euro (ok. 22 zł), a w Rumunii 3,2 euro (ok. 12 zł). Ale nie pojawia się w umyśle redaktorów Wyborczej pytanie, czy ten fascynujący poziom dobrobytu Rumuni osiągnęli właśnie dzięki „współpracy związków z pracodawcami” i „stałemu kontaktowi rządu ze związkami”.
Żargon opisujący żądania biznesu zaczerpnięty od sępów z Business Centre Club zawsze jest tak samo agresywny: trzeba zredukować zasiłki dla „fikcyjnych” bezrobotnych, rencistów, rolników, rozwodników, itp. Wszyscy chorzy to symulanci, na których można oszczędzić miliony i przeznaczyć je na zasilenie majątków prywatnych biznesmenów dzięki hojności skarbu państwa.
Zwroty-klisze wykorzystywane przez liberalną prasę i lobby pracodawców skutecznie zaciemniają ponurą rzeczywistość: gdy skończą się ulgi podatkowe, inwestorzy zagraniczni poszukają kolejnych frajerów w jeszcze biedniejszym kraju – a obiecany dobrobyt rozwieje się jak dym wraz z grupowymi zwolnieniami i transferem zysków zagranicę. Business Centre Club wtedy i tak zwali winę na pracowników, że nie nie byli dość pokorni i że naprawdę uwierzyli w obłudne obietnice lepszego życia, które serwowali im zakłamani lobbyści biznesu.