Spotkanie pierwszego stopnia z (nad)prawem
Polska przegrała w Strasburgu sprawę o pobicie przez policję i nieprzeprowadzenie w tej sprawie uczciwego śledztwa. Prokurator uwierzył, że obywatel sam złamał sobie żuchwę (!).
- W przypadku osoby pozbawionej wolności użycie siły fizycznej, które nie było bezwzględnie konieczne, narusza ludzką godność i stanowi naruszenie zakazu tortur i okrutnego lub poniżającego traktowania - orzekł w czwartek Trybunał w Strasburgu. I zasądził na rzecz mieszkańca podwarszawskich Marek Dariusza Dzwonkowskiego 10 tys. euro zadośćuczynienia.
To pierwszy wyrok w polskiej sprawie dotyczący zakazu tortur. Według zeszłorocznego raportu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka sprawa Dzwonkowskiego jest typowa i pokazuje mechanizm stosowany przez policję i prokuraturę do tuszowania nadużyć siły wobec osób pozbawionych wolności.
Historia zaczęła się w czerwcową noc dziesięć lat temu pod sklepem spożywczym w Markach. Dzwonkowski pił tam alkohol z trzema kolegami. Zachowywali się na tyle głośno, że ktoś wezwał policję. Przyjechało czterech policjantów w dwóch radiowozach. Kazali mężczyznom położyć się na ziemi i zakuli ich w kajdanki. Dzwonkowski się stawiał. Dalej relacje Dzwonkowskiego i policjantów się różnią. Dzwonkowski twierdzi, że policjanci przewrócili go i bili. Policjanci - że sam się przewrócił i pobił, waląc specjalnie głową o krawężnik (!!!).
W końcu go zakuli i powieźli wszystkich do komendy. Dzwonkowski twierdzi, że w radiowozie dalej był bity. Policjanci zaprzeczają. Ale po podróży Dzwonkowski wymagał pomocy lekarskiej. Policjanci zawieźli go do szpitala. Tam lekarze stwierdzili m.in. złamanie ręki, żuchwy, pęknięcie oczodołu i 15-centymetrowy krwiak na głowie. A także 1,92 promila alkoholu we krwi.
Dzwonkowski złożył zawiadomienie o pobiciu do prokuratury w Wołominie. Policjanci zrewanżowali się oskarżeniem o napaść. Prokuratura błyskawicznie umorzyła skargę Dzwonkowskiego, dając wiarę policjantom, że pobił się sam. I oskarżyła go o pobicie policjantów (żaden policjant nie wskazał doznanych obrażeń).
Odwołania Dzwonkowskiego od umorzenia jego skargi spełzły na niczym. Został za to uznany za winnego napaści na policjantów. Po apelacji sąd podtrzymał wyrok z tą różnicą, że odstąpił od wymierzenia Dzwonkowskiemu kary ze względu na znikomą społeczną szkodliwość czynu. Trybunał w Strasburgu stwierdził, że jeśli policja zatrzymuje zdrowego człowieka, a potem okazuje się, że ma on obrażenia, to obowiązkiem państwa jest przyjąć, że mogło dojść do nadużycia siły, i starannie to zbadać. Tymczasem Polska w sprawie Dzwonkowskiego tego nie dopełniła. Trybunał szczególnie skrytykował bezkrytyczne przyjęcie przez prokuraturę - wbrew opiniom lekarskim i zeznaniom innych zatrzymanych - że skarżący sam się pobił.
- Stopień doznanych przez skarżącego obrażeń wskazuje, że były one wystarczająco poważne, by uznać je za efekt nieludzkiego bądź poniżającego traktowania. Nawet jeśli przyjąć, że skarżący szarpał się z policją, rząd nie podał żadnych okoliczności, które uzasadniłyby użycie siły powodującej tak znaczne obrażenia - uznał Trybunał w Strasburgu.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka już przed rokiem stwierdzała, że ze skarg, jakie dostaje na poniżanie i bicie, 90 proc. dotyczy właśnie policji. Skargi są umarzane przez prokuraturę głównie z powodu niestwierdzenia przestępstwa - okazuje się, że pobici pobili się sami. Identyczną praktykę odnotowywały organizacje obrońców praw człowieka za czasów PRL (choćby głośna ostatnio z powodu osoby komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego historia umorzenia z powodu “samopobicia się” sprawy śmierci Tadeusza Wądołowskiego w 1986 r.). Typowe jest także to, że jeśli pobity składa skargę, policjanci natychmiast oskarżają go o napaść na nich.
Myślę, że sprawa nie wymaga większego komentarza. Z podobnymi przypadkami spotkało się bardzo wielu polskich oraz zagranicznych aktywistów. Łamanie praw człowieka na komisariatach oraz na izbach wytrzeźwień jest normą. Obywatel nie ma zazwyczaj szans na obronę swoich praw, ani obrony przed policją oraz prokuratorem, który zawsze bierze wiarę policjantom. Mafia państwowa działa w wyrafinowany sposób, a wszelkie dowody w postaci obdukcji lekarskiej są niczym wartym świstkiem w dochodzeniu swoim praw. Uprawnienia policji względem obywateli z roku na rok coraz bardziej się powiększają, a obywatele czują się coraz bardziej bezbronni przed policyjną pałką “porządku”. Państwo (bez)prawia, twardo kpi sobie z obywateli, którymi pomiata w imię (nad)prawia.