Trzech zatrzymanych 4 lutego rozpoczęło strajk głodowy
Uwięzieni od 4 lutego: Rodrigo, Alex i Juan rozpoczęli strajk głodowy 19 czerwca. Poza murami Mariana, matka Rodrigo w solidarności z walką o uwolnienie trójki rozpoczęła równocześnie strajk głodowy.
9 czerwca odbyła się kolejna rozprawa w ich sprawie. Sędzina C.Martinez Garcia zdecydowała zmienić i ujednolicić obciążenie:
- usiłowanie zabójstwa dla Rodrigo i Alex (z karą od 5 do 10 lat) i zamach na władzę
dla Juan (z karą od 4 do 6 lat) oraz atak na funkcjonariuszy i spowodowanie kontuzji w ostrej formie z użyciem broni (kamieni!) dla całej trójki - łącznie 18 lat więzienia.
Reszcie zatrzymanych 4 lutego (odpowiadającej z wolnej stopy) przedstawiono zarzut udziału w zamieszkach (za co grozi od 4 do 6 lat).
Sędzina nie zaakceptowała wszystkich świadków zeznających na korzyść oskarżonych.
Zignorowane zostały także orzeczenia biegłych lekarzy na temat pochodzenia urazu u ranionego policjanta.
Trójka zatrzymanych przebywa w więzieniu prewencyjnym już ponad 4 miesiące,
z postawionymi zarzutami, ale bez wyroków mogą przebywać tam nawet do czterech lat.
Dość montaży policyjnych!
Wolność dla zatrzymanych czwartego lutego!
Poniżej notka opisująca sprawę:
Represje wobec squattersów w Barcelonie
4 lutego, w nocy z soboty na niedzielę, podczas trwającej imprezy w ponownie zasquatowanym teatrze (pierwsza jego ewikcja miała miejsce kilkanaście godzin wcześniej) doszło do policyjnej interwencji. Podczas chaotycznej szarży policji jeden policjant został ciężko ranny (do dziś przebywa w szpitalu w stanie śpiączki). 9 osób zostało zatrzymanych, wiele przypadkowo, 6 jest już na wolności, prawie wszyscy poddani na komisariacie byli brutalnym torturom. Sytuacja trójki emigrantów (2 z Chile, 1 z Argentyny) pozostających w więzieniu nie jest wesoła, 2 będzie sądzonych za usiłowanie zabójstwa funkcjonariusza, ostatni za nieposłuszeństwo i stawianie czynnego oporu podczas trwającej interwencji.
Dwie wersje...
1. Na początku policjanci biorący udział w interwencji twierdzili, że ten który przebywa teraz w stanie spiączki w szpitalu dostał doniczką zrzuconą z balkonu squatu, podobnie twierdzili również sąsiedzi i inni świadkowie.
2. Sprawa się komplikuje, kiedy okazuje się, że wszystkie zatrzymane osoby przebywały w czasie interwencji policji na zewnątrz. Więc potrzebne są kozły ofiarne, policja zmienia swoją wersję i nakłania do tego również świadków. Teraz wersja jest taka, ze ranny policjant oberwał kamieniem rzuconym z ulicy, a nie doniczką z okna.
Sprawa jest prosta - trzeba kogoś pociągnąć do odpowiedzialności, a trójka emigrantów akurat świetnie się do tego nadaje - "policja wykazała się skutecznością w działaniu."