Wolna miłość w szponach państwa moralności
Małżeństwo to instytucja, która pęta ludzi wieczystą przysięgą, uniemożliwia im życie ze wskazaniami ich rozumu. Jest monopolem, narzędziem panowania, któremu “wolność i nadzieja są równie obce”. Dobrowolne związki z natury rzeczy nie są przelotnymi relacjami seksualnymi. Na odwrót, zniesienie małżeństwa tworzy pole do połączenia fascynacji seksualnej z przyjaźnią. Więzy krwi nie mają jakiegokolwiek znaczenia. Stosunki między płciami nie zostały uwolnione od despotyzmu pozytywnych instytucji. Prawo próbuje regulować nawet niepoddające się dyscyplinie drogi namiętności. A przecież istotą miłości jest wolność! Miłość jest wolna, bez wolności nie może oddychać. Prawdziwa miłość powinna być skierowana przeciwko prawu, które określa, jak długo dwoje ludzi powinno być razem i zmuszając ich do wspólnego życia choćby jedną chwilę po tym, kiedy ich uczucie wygasa, staje się tyranią nie do zniesienia.
Szczęście jest celem etyki. Ludzkość niedawno rozpoznała tę zasadę, a rozpoznawszy ją, zrozumiała, że chrześcijański sakrament małżeństwa to ciasna i nieoświecona idea umartwiania ciała. Związek między dwojgiem ludzi jest święty, kiedy daje szczęście, rozwiązywalny zaś, kiedy zło z nim związane przeważa nad korzyściami. Dla rzekomego dobra dzieci lub partnera ludzie unieszczęśliwiają siebie i całe otoczenie, żyją w kłamstwie i przymusie. Nierozerwalność małżeństwa umożliwia tyranię domowego życia. Małżeństwo to despotyzm i zła szkoła dla dzieci. Dwie jednostki, które samodzielnie byłyby użytecznymi i szczęśliwymi częściami społeczeństwa, stają się przez swoje zespolenie sfrustrowanymi mizantropami. Żaden system nie mógłby być lepiej zaprojektowany przeciw ludzkiemu szczęściu, niż małżeństwo.