Współpraca kościoła z argentyńską juntą

Świat | Represje

Ks. Christian von Wernich donosił śledczym o tym, co wyznali mu więźniowie, a katów uspokajał, że to, co robią, jest konieczne. Argentyna mozolnie dokopuje się prawdy i sprawiedliwości, od kiedy cztery lata temu prezydent Nestor Kirchner skłonił parlament do unieważnienia ustaw amnestyjnych z połowy lat 80. Gwarantowały one bezkarność setkom wojskowych i policyjnych oprawców winnych wymordowania blisko 30 tys. osób za rządów junty wojskowej w latach 1976-1983.

Jedną z najbardziej ponurych prawd dyktatury, która dotąd czeka na pełne oświetlenie i zadośćuczynienie jest milczące wspólnictwo hierarchii Kościoła katolickiego w zbrodniach wojskowych. Regularnie odwiedzał on pięć tajnych katowni w rejonie La Platy, gdzie junta więziła, torturowała oraz mordowała ludzi podejrzewanych o lewicowe skłonności i wywrotowe plany. Hierarchia katolicka otwarcie wspierała juntę jako obrońców zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej, milczała o jawnych zbrodniach, a rodzinom ofiar odmawiała pomocy. Po latach, w 2000 r. przepraszała, ale nie za swoją instytucjonalną rolę, lecz za postępowanie "wielu swoich synów", choć przyznawała, że mogła zrobić więcej dla obrony ludzi przez represjami. Von Wernich to nie był sporadyczny przypadek, lecz reguła.

Według zeznań dziesiątek świadków, kapelan błogosławił katom, a ich ofiary nakłaniał do skruchy i zeznań. Prokuratur oskarża go o współudział w siedmiu zabójstwach oraz 41 przypadkach tortur.

Zeznania złożone w śledztwie świadków, m.in. ludzi, którzy przeżyli katownie, mrożą krew w żyłach. Jak wspomnienie skruszonego policjanta Julio Emmeda: "W naszej brygadzie czekał na nas ojciec Christian von Wernich, który już zdążył porozmawiać z wywrotowcami i ich pobłogosławił. Wsiadłem do auta, w którym jechał ksiądz. Po drodze miałem ogłuszyć jednego więźnia, ale nie udawało mi się, więc Gimenez [inny z policjantów] wyciągnął rewolwer. Jak to ten więzień zobaczył, rzucił się do przodu i wywiązała się walka. Wtedy rąbnąłem go kilka razy w głowę kolbą mojego rewolweru. Zaczął mocno krwawić tak, że księdza, szofera i nas dwóch funkcjonariuszy ochlapało".

"Stanęliśmy i wyciągnęliśmy wszystkich trzech wywrotowców. Byli jeszcze żywi. Rzuciliśmy ich na trawę, a lekarz Jorge Berges każdemu dał po dwa zastrzyki, prosto w serce, z takim czerwonawym płynem, to była trucizna. Potem pojechaliśmy się umyć i przebrać, bo wszędzie mieliśmy krew. Ojciec Wernich zaczął ze mną rozmawiać, bo zobaczył, że byłem pod wrażeniem tego, co zaszło. Powiedział, że to było konieczne, że to czyn patriotyczny i że Bóg wie, że to wszystko dla dobra ojczyzny".

Inni świadkowie i niedoszłe ofiary opowiedzą, jak ks. Wernich odwiedzał ich w celach, nakazywał skruchę za grzechy, namawiał do szczerych zeznań dla łagodniejszego potraktowania, a o tym, co usłyszał, donosił śledczym. Błagającemu o życie skatowanemu więźniowi mówił np.: "Życie człowieka zależy do Boga i twojej współpracy w śledztwie".

W jednej z katowni ochrzcił urodzoną w niewoli dziewczynkę, której matka zaraz po porodzie została zamordowana. Pomagał też w odebraniu dziecka Hectorowi Baratiiemu oraz jego żonie Elenie de la Cuadra. Rodzice zostali zabici, a dziecko oddane nieznanym do dzisiaj adopcyjnym rodzicom (odbierane dzieci z reguły trafiały do oficerów wojska).

"Ksiądz powiedział, że nie wolno nam nienawidzić. Ja mu na to, że trudno kochać tych pięciu, którzy mnie torturują. Odparł, że musimy zapłacić za swoje czyny cierpieniem albo i życiem, bo jesteśmy winni. Hector Baratii zapytał, za co ma płacić jego kilkudniowa córeczka. Powiedział, że ona płaci za grzechy rodziców" - mówił świadek Luis Velasco.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.