Wstępne uwagi dotyczące “ruchu zgromadzeń ludowych” w Grecji (część 2)

Publicystyka

Oto druga część artykułu analizującego ruch zgromadzeń na pl. Syntagma. Pierwsza część została opublikowana tu.

Drugiego dnia, wokół Parlamentu miały miejsce sceny podobne do tych, które miały miejsce pierwszego dnia. Jednak policji było już o wiele trudniej wykonywać swoje zadania. Tysiące demonstrantów wzięło udział w zamieszkach drugiego dnia. Większość z nich była przygotowana i miała na sobie maski gazowe i inne zaimprowizowane środki ochronne. Wiele osób miało ze sobą płyny do przepłukiwania twarzy i inne sprzęty do konfrontacji z policją. Powstała „strefa frontu", gdzie miały miejsce potyczki, oraz "strefa na tyłach", gdzie gromadzili się demonstranci wykrzykujący hasła, oraz gdzie pomagano osobom, które zostały poszkodowane na „froncie” i zastępowano ich posiłkami.

“Spokojni” wspierali tych, którzy walczyli z policją. Fizyczna obecność dużego tłumu sama w sobie stanowiła dużą przeszkodę dla manewrów policji. Protestującym udało się zablokować własnymi ciałami grupę motocykli należących do niesławnej formacji DIAS i DELTA. „Pokojowych" demonstrantów nie przeraziły starcia z policją. Jedynie nieustający brutalny atak oddziałów policji do tłumienia zamieszek i oddziałów zmotoryzowanych zmusił ich w końcu do opuszczenia ulic sąsiadujących z placem Syntagma. Wbrew temu, co wielu opowiadało o wydarzeniach poprzedniego dnia, starcia z policją nie „wystraszyły” ludzi. Starcia stały się raczej wyrazem nagromadzonego gniewu przeciw rządowi, który utracił całą legitymację, przeciw brutalności policji i pogarszaniu się warunków życia klasy pracującej.

Tego dnia, na ulicach pojawili się powstańcy z grudnia 2008 r. (anarchiści, ludzie o poglądach anty-autorytarnych, studenci, ultrasi, młodzi prekariusze). Szli obok przeważającej grupy przedstawicieli „szacownej” uładzonej klasy pracującej, która protestowała przeciwko cięciom socjalnym ścierając się z policją. Coś takiego wydarzyło się po raz pierwszy od 5 maja 2010 r.

48-godzinny strajk miał jeszcze inne podobieństwa do rebelii z grudnia 2008 r.: skłonność do zabawy. Wiele haseł i śpiewów protestujących przeciwko rządowi i MFW było opartych na elementach kultury kibicowskiej. Podczas konfrontacji z policją, bębniarze dopingowali protestujących i dodawali im sił, by utrzymać pozycje. Zarówno pierwszego, jak i drugiego dnia, policji w końcu udało się „oczyścić” okolice dopiero późnym wieczorem, a garstka niezwykle zdeterminowanych pozostała na placu przez całą noc.

Sięgająca tysięcy liczba ludzi, którzy uczestniczyli w starciach wykluczyła teorie spiskowe promowane przez organizacje i partie lewicowe oraz media, o tym jakoby za przemocą stali "prowokatorzy" i "gangi mafijne". Propaganda mediów o "grupach, które starają się siać chaos" wyszła żałośnie. Wielu ludzi zrozumiało konieczność rzucania kamieniami, podpalania ognisk i układania barykad przeciw uzbrojonym i wściekłym gliniarzom, którzy wykonują rozkazy kapitału i państwa.

Ta zmiana była efektem przezwyciężenia (zwykle werbalnych) konfrontacji pomiędzy „pokojowymi”, a „bojowymi” protestującymi w ciągu mobilizacji, które miały miejsce w ciągu ostatniego miesiąca. Wielu "pokojowo nastawionych" demonstrantów - zwłaszcza starszych - w końcu zrozumiało, że za maskami tzw. "prowokatorów" kryli się zwykli młodzi ludzie, przepełnieni wściekłością. Zdarzyło się, że 60-letnia kobieta w przyjazny sposób rozmawiała z 16-latkiem na temat „prawa do atakowania policji”, podczas gdy dobrze ubrani „oburzeni” kłócili się na ten sam temat z "zadymiarzami". Kiedy indziej, "pokojowi" demonstranci, którzy mieli problemy z oddychaniem otrzymali pomoc od dobrze przygotowanych "zamaskowanych" demonstrantów. Kwestia przemocy jest tylko jednym z wielu tematów, które są poruszane podczas ciągłych dyskusji na tematy społeczne i polityczne w tłumie demonstrantów. Te dyskusje pełnią ważną rolę w kształtowaniu mobilizacji i kształtowaniu – niekiedy sprzecznych – sposobów zachowania wielu demonstrantów. Według nas, te dysputy tworzą coś w rodzaju „publicznej sfery dla proletariuszy”, gdzie omawiane są kwestie teoretyczne i praktyczne.

Inną godną uwagi cechą dni gniewu była kombinacja zadym i świętowania. Podczas walk grana była muzyka na żywo, ludzie śpiewali, a w niektórych przypadkach bębniarze zagrzewali atakujących oddziały policji! Po południu, odbył się koncert, pomimo oparów gazu i obrażeń odniesionych podczas walk. Protestujący tańczyli, w czasie gdy policja spowijała gazem cały plac. Doszło do wywłaszczenia wyrobów piekarniczych, ciastek i lodów z kawiarni należącej do dużej sieci. Nadało to słodki smak protestom tego dnia. Choć plądrowanie żywności zostało później potępione z głośników, prawdopodobnie po interwencji lewicowych "organizatorów".

Późniejszym popołudniem, duża grupa, w skład której wchodzili głównie członkowie partii SYRIZA, starała się zapobiec gromadzeniu kamieni, które miały być użyte przeciw oddziałom policji. Jednak ponieważ nie było alternatywnego planu na wypadek ataku - partyjni poniechali swoich wysiłków. Niedługo potem sprzęt nagłaśniający został usunięty z placu, pod pretekstem, że sprzęt mógłby zostać zniszczony. Usunięcie "głosu" manifestacji w tym właśnie momencie, gdy wciąż trwały starcia z policją w okolicach placu, z pewnością podkopał obronność placu. Kilka minut później, oddziały policji wdarły się na plac i wyjątkowo brutalnie zepchnęły tłum do stacji metra. Tylko około setki ludzi powróciło, zostając nawet do późnych godzin nocnych.

Warto też zauważyć, że realnie rośnie w ludziach wściekłość skierowana przeciw politykom i policji. Ta wściekłość nie wyraża się tylko we wszechobecnych starciach, ale także w ustnych deklaracjach, które wciąż można usłyszeć: „powinniśmy spalić parlament”, „powinniśmy ich powywieszać”, „powinniśmy chwycić za broń”, „powinniśmy odwiedzić posłów w ich domach”, itd... Co ciekawe, większość tych stwierdzeń została wypowiedziana przez ludzi starszych. Wiele przypadków „społecznych aresztowań” policjantów w cywilu wskazuje też na poziom społecznego gniewu. Jednego wieczoru demonstranci schwycili policjanta w cywilu na stacji metro Syntagma i dopiero personel Czerwonego Krzyża pomógł mu uciec (niektórzy twierdzą, że wcześniej został pozbawiony broni).

Rola związków zawodowych (GSEE-ADEDY) była bardzo ograniczona. Ich rola ograniczała się do wezwania do 48-godzinnego strajku, co zostało w zasadzie wymuszone oddolnie przez „ruch placowy”. Co charakterystyczne, bloki związkowe przyciągnęły tyko kilkaset ludzi, a w drugim dniu, kiedy głosowano nad pakietem oszczędnościowym, GSEE zorganizowało wiec późnym popołudniem na całkiem innym placu w centrum miasta (nieopodal placu Omonia, czyli zupełnie w przeciwnym kierunku!). Dodatkowo, w dniu 30 czerwca GSEE, wierne swoim teoriom spiskowym, opublikowało artykuł potępiający "zniszczenie i z góry ustawione walki pomiędzy zakapturzonymi i policją, które miały na celu zaszkodzić pracownikom i demonstrantom [...] GSEE potępia jakąkolwiek formę przemocy, niezależnie kto się jej dopuszcza i wzywa rząd do wypełnienia swoich obowiązków”. Z drugiej strony, ADEDY starała się być bardziej ostrożna. W komunikatach wydawanych w dniach 29 i 30 czerwca, potępiła „barbarzyństwo rządu” i „brutalność policji” i nawet wezwała do wiecu w dniu 30 czerwca na pl. Syntagma - którego zresztą nigdy nie zorganizowała!

Warto podsumować pewne aspekty ruchu przeciw narzuceniu największych cięć socjalnych od czasu II Wojny Światowej:

1) Nacjonalizm (w większości w formie populistycznej) dominuje, za sprawą zarówno różnych sekt skrajnie prawicowych, jak i lewicowych partii i działaczy. Dla wielu proletariuszy i drobnej burżuazji dotkniętej przez kryzys, a niezwiązanych z żadną partią, tożsamość narodowa zdaje się ostatnią wyobrażoną obroną, gdy wszystko inne się wali w szybkim tempie. Za hasłami przeciw „obcemu, zdradzieckiemu rządowi” i nawołującymi do „ocalenia kraju”, „obrony suwerenności narodowej” i „sporządzenia nowej konstytucji” kryje się głęboki strach i alienacja, dla której "społeczność narodu" ma być magicznym panaceum. Interesy klasowe są często wyrażane w nacjonalistyczny i rasistowski sposób, przez co powstaje pełen sprzeczności wybuchowy koktajl polityczny.

2) Manipulacje na głównym zgromadzeniu na pl. Syntagma (były też inne zgromadzenia w innych dzielnicach Aten i innych miastach w Grecji), przeprowadzone przez członków lewicowych partii i organizacji działających „incognito” były dość oczywiste i realnie przeszkadzały wyłonieniu się klasowego ukierunkowania dla ruchu. Jednak z powodu bardzo głębokiego kryzysu legitymacji systemu politycznej reprezentacji, nawet oni musieli ukrywać swoją tożsamość i starać się utrzymywać równowagę pomiędzy ogólnikami na temat "samostanowienia", "demokracji bezpośredniej", "kolektywnych działań", "antyrasizmu", "zmiany społecznej", itp... z jednej strony, a z drugiej strony skrajnym nacjonalizmem i bandyckim zachowaniem niektórych uczestników zebrania. Można powiedzieć, że nie było to zbytnio skuteczne.

3) Znacząca część środowiska anty-autorytarnego i lewicy (zwłaszcza marksiści-leniniści i większość związkowców) trzymała się na dystans od zebrania, lub wyrażała otwartą wrogość wobec niego. Ci pierwsi zarzucali zebranym tolerancję wobec faszystów zgromadzonych przed Parlamentem i uczestniczących w grupach broniących zebranie, oraz drobnoburżuazyjny i reformistyczny profil zgromadzonych, manipulowanych przez lewicowe partie. Ci drudzy oskarżali zgromadzenie o to, że jest apolityczne, wrogie wobec lewicy i „zorganizowanego ruchu związkowego”.

Jedno jest pewne: ten ulotny, pełen sprzeczności ruch przyciągnął uwagę ze wszystkich stron spektrum politycznego i stanowił wyraz kryzysu relacji klasowych i polityki w ogóle. W ciągu ostatnich dekad, żaden inny ruch nie wyraził się w bardziej ambiwalentny i wybuchowy sposób. Partie polityczne są przerażone faktem, że ruch zgromadzeń stanowi alternatywę dla typowych kanałów mediacji (partii i związków zawodowych), które do tej pory stanowiły kanał dla gniewu i oburzenia proletariuszy i drobnej burżuazji. Tego gniewu nie da się już tak łatwo kontrolować i dlatego jest on tak niebezpieczny dla systemu reprezentacji politycznej i związkowej.

Stąd kluczowa rola prowokatorologii: działa ona jak egzorcyzm, potwarz wobec rosnącej części społeczeństwa, która udała się na wewnętrzną emigrację do ziemi niczyjej „obok państwa" i którą partie polityczne starają się zneutralizować. Na innym poziomie, można powiedzieć, że wielość form i otwartość tego ruchu eksponuje konieczność dyskusji o samoorganizacji ruchu, nawet jeśli jego treść pozostaje niejasna. Publiczna debata o naturze długu jest drażliwą kwestią, gdyż może prowadzić do powstania ruchu „odmowy płacenia” państwu (co znacznie wykracza poza polityczny horyzont partii politycznych, związków zawodowych i większości poza-parlamentarnych pro-państwowych ugrupowań lewicowych). Po krwawym dniu głosowania w Parlamencie, nie wiadomo w którą stronę pójdzie ruch zgromadzeń. Wszystkie pewniki zdają się rozpływać w powietrzu.

Tłumaczenie tekstu opublikowanego na witrynie: http://libcom.org/blog/preliminary-notes-towards-account-movement-popula...

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.