Zrozumieć Spektakl

Kultura | Publicystyka

Motto: „Prawdę mówiąc ,myślę, że nikt na świecie nie może zainteresować się
moją książką, poza tymi, którzy są wrogami istniejącego porządku
społecznego i z tej pozycji, efektywnie działają”
Guy Ernest Debord

28 lipca 1957 roku kilkanaście osób, m.in. Guy Debord, Michele Bernstein, Asper Jorn, Giuseppe Pinot, w Cosio d'Aroscia tworzy Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną (Internationale Situationiste). W jej skład wchodzą najbardziej radykalni przedstawiciele lettryzmu, kontynuatorzy dadaistyczno-surrealistycznego buntu. Reprezentują oni Londyński Komitet Psychogeograficzny, skandynawsko-niemiecki Ruch Imaginacyjnego Bauhausu, grupę Cobra oraz Międzynarodówkę Lettrystów.

Debord (ur. 1931) jest jednym z twórców i najbardziej znanych teoretyków sytuacjonizmu. W połowie lat 50-tych ma już na koncie film „Ryk na rzecz Sade’a”. Skupia wokół siebie bezkompromisowe skrzydło lettrystów. Sytuacjonizm spotyka się z ostrą krytyką, również i w środowisku skrajnej lewicy. Przez wiele lat sytuacjoniści współpracują z Henri Lefebvrem, filozofem i współtwórcą strukturalnego neomarksizmu. Praca Lefebvra pt. „Krytyka życia codziennego” (t .I 1947, t. II 1962) staje się inspiracją dla ruchu zapoczątkowanego przez Deborda i innych.
Piotr Rymarczyk, uważa iż sytuacjonizm związany jest z odmiennym od tradycyjnego modelem krytyki kapitalizmu. O ile klasyczne nurty anarchizmu opowiadały się za „walką o równe płace”, o tyle anarchizm sytuacjonistyczny kładzie nacisk na „alienację” człowieka we współczesnym kapitalizmie. Ruch ten jest „afirmacją prawa jednostki do samorealizacji”. Pracownicy, zamiast pełnić funkcje śrubek w wielkiej maszynerii systemu, powinni stać się właścicielami swego życia i realizować swoje pragnienia, wykorzystywać swój twórczy potencjał. Zdaniem Rymarczyka nurt ten „nawiązuje do (...) tradycji mniej rzucających się w oczy, choć być może w pewien sposób bliższych temu, czym lewicowy projekt transformacji społecznej był u swoich korzeni”.
Sam Debord przez całe życie żyje w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Jest przekonany, że zagładę dla jego krytyki kapitalizmu stanowiłoby jej umasowienie, skomercjalizowanie, włączenie w nurt kultury oficjalnej. Dlatego Debord chce, aby jego poglądy miały charakter elitarny, docierały do wąskiej grupy odbiorców, ludzi dążących do konstruktywnej zmiany społeczeństwa. Jak pisze Anka Ptaszkowska: „ Debord nigdy nie wystąpił w radiu ani w telewizji, kontrolował dystrybucję swoich filmów w jedyny możliwy sposób, to znaczy ograniczał je do minimum, indywidualizował”. Sam twórca pisze w „Komentarzach do Społeczeństwa Spektaklu”: „muszę przede wszystkim uważać, żeby byle kogo zanadto nie oświecić”. Gdy autor popełnia w 1994 roku samobójstwo, media dysponują tylko jedną jego fotografią.
Przyjrzyjmy się zatem „alienacyjnemu” modelowi krytyki kapitalizmu, zaproponowanemu przez Deborda. Poniższa analiza oparta jest na najwybitniejszym jego dziele – „Społeczeństwie spektaklu”. Ta wydana w 1967 roku książka ma niewątpliwie wielki wpływ na wydarzenia, które mają miejsce w Paryżu rok później.
Zdaniem Deborda spektakl to całkowite odwrócenie życia, nie-życie, kłamstwo, które samo siebie okłamuje (teza 2). Nie jest to zbiór obrazów, lecz raczej społeczny stosunek między ludźmi, który nawiązuje się za pośrednictwem tychże obrazów (t.4). Niektórzy są skłonni ograniczać spektakl do świata mass mediów, jest to jednak duże uproszczenie. Spektakl jest bowiem światopoglądem ,który się zmaterializował i odnosi się do całości życia społecznego. Jak pisze Debord: „Spektakl jest uprawomocnieniem istniejącego systemu społecznego, jest wszechobecnym potwierdzeniem zarówno produkcji, jak i konsumpcji” (t.6). Społeczeństwo spektaklu jest społeczeństwem pozoru, fałszu. Nie zmierza ono do żadnego celu. Jego celem są jego środki (t.13). Zdaniem Deborda „spektakl jest ekonomią , która rozwija się sama dla siebie” (t.16). Podporządkował sobie ludzi, którzy wcześniej podporządkowani zostali ekonomii. O ile kiedyś „mieć” zastąpiło „być”, o tyle współcześnie „wyglądać” zastąpiło „mieć” (t.17). Spektakl jest dążeniem do „uczynienia widzialnym nieuchwytnego już bezpośrednio świata poprzez różnorakie i wyspecjalizowane środki przekazu”, jest on zarazem „tym, co umyka działalności ludzi - co umyka refleksji nad ich dziełem i jego doskonaleniem” (t.18). Społeczeństwo to stanowi również „materialną rekonstrukcję iluzji religijnej”. Świat raju zostaje przeniesiony w rzeczywistość ludzi . Debord zakłada też , że spektakl jest władzą, „dyplomatyczną reprezentacją przed sobą hierarchicznego społeczeństwa” (t.23). Zdaniem autora władza stanowi specjalizację jak najbardziej archaiczną. Stąd spektakl, mimo swej nowoczesności, jest jak najbardziej archaiczny (t.23).
Dla wyjaśnienia istoty spektaklu Debord często używa sformułowania - rozdzielenie (separation). Rozdzielenie w rozumieniu Deborda jest bliskie marksowskiemu rozumieniu alienacji i horkhaimerowskiemu reifikacji. Wydaje mi się, że autor używa tego terminu w odniesieniu do różnych sytuacji społecznych. Rozdzielenie związane jest m.in. z instytucją państwa. Wynika tu z podziału pracy w społeczeństwie, służy podtrzymaniu nierówności klasowych. Jak zauważa Debord potrzeby epoki mogą być zrealizowane tylko dzięki komunikowaniu się. Komunikacja ta jest jednak najczęściej jednostronna. Mass media znajdują się w rękach, bądź administracji państwowej, bądź w rękach warstwy najbardziej uprzywilejowanej - kapitalistów, i służą utrzymaniu hierarchicznego charakteru społeczeństwa, status quo (t.24).
Do rozdzielenia potrzebna jest legitymizacja. Wcześniej w społeczeństwach przedkonsumpcyjnych „uprawomocniały je kosmiczne i ontologiczne zalecenia, które odpowiadały interesom władców”. Te prawa, wskazówki tłumaczyły „czego społeczeństwo nie może robić”. Obecnie - spektakl - wyraża tylko to, co społeczeństwo może robić (t.25).
W pierwszym rozumieniu rozdzielenia Debord podkreśla zatem, że ludzi można podzielić na tych, którzy bezpośrednio tworzą spektakl, posiadają władzę i rządzą komunikacją, oraz na tych, którzy są poddanymi, biernymi widzami, jednostkami produkującymi i konsumującymi towary.
Drugie rozumienie rozdzielenia jest powiązane z pierwszym. W tym ujęciu mamy do czynienia z sytuacją oddzielenia człowieka od jego wytworu. W drugim znaczeniu ten termin jest zatem bliski marksowskiej alienacji. Rozdzielenie stanowi tu konsekwencję podziału pracy.
Z drugim rozumieniem tego terminu związane jest jego trzecie ujęcie. Rozdzielenie dotyczy tu sytuacji oddzielenia się jednostki od realnego życia. Jak pisze Debord : „Człowiek coraz silniej oddzielony od swych produktów ze wzrastającą mocą sam produkuje wszystkie szczegóły swego świata i dlatego jest coraz bardziej od niego oddzielony” (t.33).
Spektaklem rządzi zatem całkowite rozdzielenie, które dotyka zarazem jednostki (w postaci alienacji),jak i całej rzeczywistości (derealizacja, zafałszowanie obrazu rzeczywistości).
W świecie tego społeczeństwa , zdaniem Deborda, niepodzielnie króluje towar. „Spektakl jest momentem, w którym towar totalnie opanowuje życie społeczne” (t.42). Rozwój ekonomiczny wyzwala ludzi, nie muszą już bezpośrednio angażować się w walkę o przetrwanie. Swoboda nie trwa jednak długo, gdyż wyzwoliciel staje się nowym despotą. „Ekonomia przemienia świat, ale przemienia go jedynie w świat ekonomii” (t.40). Debord nazywa ten stan obfitości towarów przetrwaniem polepszonym (t.40). W świecie przetrwania polepszonego trudno uzyskać niezależność. Jak pisze Debord: „ Oto rzeczywistość szantażu : fakt, że używanie rzeczy w swej najskromniejszej postaci (jeść, mieszkać) nie istnieje inaczej , jak tylko uwięzione w złudnym bogactwie polepszonego przetrwania, co jest rzeczywistą podstawą zgody na ogólną iluzję w konsumpcji nowoczesnych towarów”. Człowiek staje się „zjadaczem iluzji” w świecie, w którym towar jest „iluzją realną”, a spektakl - jej „uogólnionym przejawem” (t.47).
Ekonomia osiąga, zdaniem autora, taki poziom rozwoju, że potrzebuje coraz to nowych grup społecznych, które mogłyby tę produkcję skonsumować. I tak do świata zbytku trafia proletariusz. Staje się konsumentem. W fabryce, w pracy musi być podporządkowany przełożonym, wykonuje jak automat powierzone mu obowiązki. Jakże inaczej wygląda sytuacja, gdy idzie do sklepu, marketu, aby zrobić zakupy. Wtedy staje się klientem. Cała jego egzystencja znajduje się w sferze zainteresowań ekonomii politycznej (t.43).
Świat towaru musi jednak pokonać sprzeczność: automatyzacja produkcji, która eliminuje pracę, „musi jednocześnie utrzymać pracę jako towar oraz jako jedyne miejsce jego narodzin”. W związku z tym tworzony jest sektor usług. Nowi proletariusze mogą tu zarabiać pieniądze, aby potem móc je wydawać na produkty. Co więcej same usługi stają się towarami. Wszystko podporządkowane jest logice maksymalizacji zysków.
Spektakularne społeczeństwo charakteryzuje się potrzebą nieskończonego rozwoju ekonomicznego. Nieprzerwanie tworzone są pseudopotrzeby, które zdaniem autora „sprowadzają się do jednej pseudopotrzeby: podtrzymania jej ( tzn. ekonomii- przyp. Ł.K.) dominacji” (t.51). W chwili, gdy społeczeństwo odkryje, że zależy od gospodarki, to wówczas gospodarka będzie zależeć od społeczeństwa. Zdaniem Deborda w tymże społeczeństwie, w którym toczy się nieustannie walka klas, wyłoni się podmiot , który podważy owo spektakularne społeczeństwo.
Autor zauważa w swoich rozważaniach, że wyróżnić można dwa typy spektaklu: spektakl skoncentrowany oraz spektakl rozproszony. Ten pierwszy charakterystyczny jest dla kapitalizmu biurokratycznego, towarzyszy mu przemoc. Przykładem spektaklu skoncentrowanego mogą być byłe (i obecne) państwa komunistyczne. Drugi charakterystyczny jest dla państw kapitalistycznych, w których mamy do czynienia z obfitością towarów. W „Komentarzach do społeczeństwa spektaklu” (1987r.) Debord napisał, że właśnie kończy się era spektaklu skoncentrowanego. Miejsce kapitalizmu biurokratycznego zajmuje nowoczesny, konsumpcyjny kapitalizm. Stąd Debord rezygnuje z poprzedniej dychotomii i stwierdza, że współcześnie mamy do czynienia ze spektaklem zintegrowanym, który jest wynikiem zwycięstwa formy rozproszonej nad skoncentrowaną. Ten nowy spektakl cechuje: 1) nieustanna odnowa technologii, 2) związek ekonomii z władzą polityczną, 3) wszechogarniająca tajemnica, 4) kłamstwo bez odpowiedzi i 5) wieczna teraźniejszość.
Autor „Społeczeństwa spektaklu” nie ogranicza się w swoich rozważaniach wyłącznie do niekonstruktywnej krytyki. Próbuje znaleźć podmiot historyczny, który mógłby przezwyciężyć obecne status quo. Grupą społeczną, w której Debord pokłada duże nadzieje jest proletariat. Autor zauważa jednak, że w całej historii tej klasy społecznej było wiele elementów złych i niepotrzebnych. Jego zdaniem już same formy organizacyjne proletariatu zapożyczone są od rewolucji burżuazyjnej, tzn. mają charakter hierarchiczny i scentralizowany (t.90). Debord kieruje tu swoją krytykę w główne nurty ruchu robotniczego. Zgadza się zarzutami jakie Marks nakreślił wobec anarchizmu (kolektywistycznego- przyp. Ł.K). Bakuninizm grozi tu samowładztwem, dyktaturą konspiracyjnej elity. Jednocześnie Debord nie ukrywa swojego poparcia dla krytyki marksizmu dokonanej przez Bakunina. „ Obalenie klas przez autorytarne użycie władzy państwowej prowadzi do przywrócenia biurokratycznej klasy panującej i dyktaturę najbardziej uczonych lub tych, którzy się za takich uważają” (t.91).
Zdaniem Deborda słabość anarchizmu polega na jego hurrarewolucyjności. Brak w nim określonych rozwiązań, propozycji. Anarchiści ulegają złudzeniu, że rozwiązanie pojawi się nagle w dniu strajku generalnego, czy powstania (t.92). Niebezpieczeństwo stanowią tu specjaliści od wolności, którzy są w stanie narzucić swoje przekonania, wizje, najpierw organizacji, a potem społeczeństwu. Mimo tego Debord uważa, że rewolucja hiszpańska z 1936 r., która w znacznej mierze miała właśnie anarchistyczny charakter, była „najbardziej ze wszystkich zaawansowaną próbą władzy proletariackiej”. Skończyła się niepowodzeniem z dwóch powodów: po pierwsze, faszyści obejmowali swą władzą prawie połowę kraju i otrzymywali solidne wsparcie z zagranicy; po drugie, uznani działacze anarchistyczni stali się ministrami, „zakładnikami burżuazyjnego rządu”, który niszczył rewolucję.
Zdecydowanie surowsza jest krytyka ruchu socjalistycznego. Debord atakuje tu „profesorów”, „intelektualistów”, których nazywa „zawodowymi rewolucjonistami” (t.97). Zauważa, że w wyniku ideologii socjalistycznej nastąpił proces rozdzielenia, który odseparował od siebie teorię od praktyki, teoretyków-działaczy od proletariatu. Jego zdaniem „ biurokracja związkowa przekształciła się w pośredników siły pracowniczej”. W ten sposób ruch robotniczy w państwach uprzemysłowionych dobrze wpisał się w dominujący porządek, stracił całą swą rewolucyjność (t.96). Na podstawie analizy historii Debord dochodzi do wniosku, że „reprezentacja robotnicza radykalnie przeciwstawiła się klasie” (t.100). Ta „rewolucyjna” reprezentacja proletariatu „stała się zarazem czynnikiem i istotnym rezultatem ogólnego zafałszowania społeczeństwa”. Zdaniem autora proces ten był widoczny we wszystkich krajach uprzemysłowionych, a szczególnie w Niemczech i Rosji Radzieckiej (t.100).
Debord kieruje też swoją krytykę w bolszewizm. Jego zdaniem ideologia ta odniosła zwycięstwo w Rosji z powodu ekonomicznego zacofania tego kraju oraz na skutek rezygnacji ruchu robotniczego z walki rewolucyjnej w krajach najbardziej uprzemysłowionych, np. w Niemczech. Rosyjskie zacofanie wspomogło proces kontrrewolucji, który zdaniem autora miał miejsce w latach 1918-1920. Partia bolszewicka uzyskała monopol na władzę w państwie i w ten sposób stała się „partią właścicieli proletariatu, która w zasadzie zlikwidowała dotychczasowe formy własności” (t.102). Biurokracja stała się substytutem klasy burżuazyjnej, właścicielem państwowego kapitalizmu (t.104). W rzeczywistości rewolucja przyniosła nową dominację klasową. W Kraju Rad przetrwały formy charakterystyczne dla społeczeństwa kapitalistycznego, hierarchicznego (socjalizm zaś miał być bezklasowy). Debord ujmuje to w następujących słowach: „(...) industrializacja epoki stalinowskiej ujawnia ostatecznie rzeczywistość biurokracji: jest ona kontynuacją panowania ekonomiki i ocaleniem istoty społeczeństwa rynkowego poprzez utrzymanie pracy-towaru” (t.104). Klasa „właścicieli proletariatu” musi być jednak w systemie sowieckim klasą niewidzialną. Im jest ona silniejsza, tym dobitniej stwierdza, że nie istnieje (t.106). Na tym właśnie polegało fundamentalne kłamstwo (t.107) państwa radzieckiego. Zwyciężyła rewolucja, upadły carat i rządy burżuazji, biurokracja nie istnieje, wszyscy są równi. Klasa „właścicieli proletariatu” nie miała żadnych gwarancji prawnych uprawomocniających jej władzę. Stąd biurokracja pozostawała w zależności od centralnej gwarancji ideologii (t.107), a gwarancja ta mogła być zapewniona jedynie przez koncentrację całej władzy w jednej osobie. To Stalin decydował, kto należy do tej uprzywilejowanej klasy, a kto nie (t.107).
Nastąpił jednak moment, w którym biurokracja radziecka uwolniła się ze śladów burżuazyjnej własności, znalazła uznanie w świecie. Wtedy też biurokracja miała już dość terroru i chciała się cieszyć spokojem. Dokonała zatem oskarżenia stalinizmu. Samo to oskarżenie okazało się jednak stalinowskie. Nie kwestionowało bowiem fundamentalnego kłamstwa. Jedynym tytułem własności, jaki biurokracja posiadała, a który zapewniał jej egzystencję, był monopol ideologiczny. Stąd oskarżenie stalinizmu było arbitralne, niewytłumaczone (t.109).
Debord negatywnie odnosi się także do innych odłamów myśli marksistowskiej. Krytykuje Trockiego , m.in. za to, że do 1927 roku był solidarny z biurokracją bolszewicką. Za to Lukaks jest dla autora „Społeczeństwa ...” ideologiem mówiącym w imieniu władzy, który zresztą zawsze pozostawał na zewnątrz ruchu robotniczego. Ten węgierski komunista poza tym pokazywał partię bolszewicką taką, jaką ona nigdy nie była. Zdaniem Lukaksa robotnicy mieli dzięki niej przestać być „ zdarzeń we własnej organizacji” i stać się świadomymi uczestnikami ruchu (t.110).
Proletariat , w rozumieniu Deborda, był i jest obiektem manipulacji różnych grup społecznych ,których cele są niejasne (jak w kolektywnym anarchizmie), bądź służą utrzymaniu dominacji klasowej (jak w socjalizmie). Zarazem jednak dla Deborda to właśnie proletariat stanowi tę część społeczeństwa, która jest w stanie doprowadzić do odwrócenia (detournement) świata (postawienia go na nogi) i zlikwidowania rozdzielenia. Klasa ta, zdaniem autora, całkowicie zatraciła perspektywę swojej autonomii, swoje złudzenia, ale nie przestała istnieć (t.114). Proletariat jest zatem „olbrzymią większością pracowników, którzy stracili wszelką władzę nad sposobem swojego życia”. Klasa ta zostaje wzmocniona przez zanik chłopstwa. W sferze usług zaś, w pracy umysłowej rozwija się logika pracy fabrycznej. Stąd reprezentanci tego działu gospodarki zasilają szeregi współczesnego proletariatu (t.114). Uzewnętrzniona siła tej klasy w postaci jej pracy, ale też i sił państwowych, partii politycznych, związków zawodowych, które sama stworzyła, aby uniezależnić się, w rzeczywistości uczestniczy w umacnianiu społeczeństwa kapitalistycznego (t.114). Jeżeli zatem proletariat chce przezwyciężyć spektakl, to musi nieść ze sobą „rewolucję, która nie może zostawić nic na zewnątrz niej samej” (t.114). Debord uważa, że „żadne ilościowe polepszenie jego nędzy, żadne złudne włączenie go do hierarchii nie jest trwałym lekarstwem na jego niezadowolenie”. Autor domaga się zatem zmiany jakościowej, zmieniającej człowieka i otaczający go świat. Co do form organizacji ruchu robotniczego (czy tez raczej neoproletariackiego) wyraża się niejasno, mało precyzyjnie. Uważa, że odpowiednią formą polityki miałyby być rady, tworzące następnie federacje. W skład tych ostatnich wchodziliby delegaci uprzednio wybrani na radach, którzy w każdej chwili mogliby być odwołani (t.116). Co do jednego jest jednak Debord pewien - rewolucyjna organizacja będzie musiała przestać istnieć w momencie zniesienia społeczeństwa rozdzielonego (t.120).
Debord przedstawia także w swoich rozważaniach proces zawładnięcia przez spektakl czasem i przestrzenią. Autor zauważa, że oba te wymiary podporządkowane zostały logice ekonomii. Dla Deborda czas, historia są nierozerwalnie związane z władzą (t.132). Uważa, że to posiadacze czasu nadali sens historii. Wraz ze zwycięstwem burżuazji czas podporządkowany został produkcji ekonomicznej. Jest to ,zdaniem Deborda, zarazem triumf przedmiotów. To właśnie seryjna produkcja towarów rozpoczęła proces zawładnięcia czasem . Natomiast klasa ludzi posiadających władzę, tworząca organizacyjne formy społeczeństwa, przywłaszcza sobie część dochodu wypracowanego przez klasę robotniczą (wartość dodatkową) oraz „nadwyżkę czasu wynikłą z organizacji czasu żyjącego”(t.128). Stąd nierównomierna dystrybucja czasu wolnego staje się jednym z wymiarów, mającej miejsce w społeczeństwie, walki klas.
Czym zatem jest czas spektakularny ? Zdaniem Deborda, ma on charakter pseudocykliczny (t.148). W rzeczywistości jest konsumpcyjnym przybraniem czasu-towaru produkcji (t.149). Społeczeństwo opanowane zostaje przez wakacje, rozrywki, które ukazywane są na dystans. Te spektakularne towary prezentowane są jako momenty realnego życia, w którym należy czekać na ich cykliczny powrót. Zdaniem autora to co ukazywane było jako prawdziwe życie, okazuje się życiem tylko bardziej realnie spektakularnym (t.153). Cykliczność całkowicie podporządkowana jest gospodarce, maksymalizacji zysków. I tak spektakl obfituje w różnego rodzaju pseudoświęta, których celem jest zwiększenie ekonomicznego obrotu (t.154). Z tego też powodu u ludzi pojawia się nienasycenie, niespełnienie, co prowadzi do rozczarowania światem. Spektakl jest „fałszywą świadomością czasu” (t.158).
Zdaniem Deborda konsumpcja i nowoczesne produkty zagospodarowują też przestrzeń. Naturalnie ludzkie otoczenie zostaje wzięte w posiadanie przez kapitalizm (t.169). Urbanistyka jest zatem gigantycznym przedsięwzięciem, którego celem staje się podtrzymanie dominacji klasowej. Miejskie warunki produkcji niebezpiecznie zgromadziły w jednym miejscu masy robotników. Stąd wysiłki wszelkiej władzy skierowane są w utrwalenie atomizacji klas niższych oraz w utrzymanie porządku na ulicy. Tak ulica przestaje istnieć. Kapitalizm, aby osiągnąć całkowitą dominację musi absolutnie przekształcić przestrzeń, tworząc z niej własną dekorację (t.169). Jak zauważa M. Kwaterko: „Ulica była życiem miasta (miejscem rozmów, dyskusji, kawiarni, knajp, teatrów, itd. - przyp. Ł.K.). To życie zostało wyparte przez chłodną logikę witryn sklepowych, której pierwsze prawidło brzmiało: ”. Zdaniem Deborda spektakl przyczynia się do zniszczenia środowiska miejskiego. Zapanowuje dyktatura samochodu. W krajobraz wpisuje się autostrada, przemieszczająca dawne centra i doprowadzająca do rozproszenia miasta. Przestrzeń organizuje się tymczasem „wokół , którymi są gigantyczne supermarkety wzniesione w ogołoconej przestrzeni na cokołach parkingów” (t.174). Spektakularnej urbanizacji Debord przeciwstawia jednostkową urbanizację. Otoczenie człowieka powinno być formowane zgodnie z jego potrzebami emocjonalnymi.
W spektaklu towarem jest także kultura. Staje się motorem ekonomicznego rozwoju (t.193). Towarzyszy temu destrukcja języka, a co za tym idzie i komunikacji. Zdaniem Deborda ta sytuacja może być postrzegana oficjalnie za wartość pozytywną, chodzi przecież o ogłoszenie zgody na panujące status quo. Wszelka komunikacja między ludźmi zostaje zatem uznana za nieistniejącą (t.192).
Sytuację tę ma ujawniać i negatywnie oceniać zaproponowana przez autora - teoria krytyczna. Ma być krytyką spektaklu, jego realnych warunków. Zarazem jednak nie oczekuje cudów od klasy robotniczej. „Zakłada ona nowe sformułowanie oraz realizację proletariackich wymagań jako przedsięwzięcie długofalowe” (t.203). Owa teoria krytyczna nie może istnieć bez swojej praktyki (t.203). Powinna się przekazywać w swym własnym języku. Miałby to być język dialektyczny - język sprzeczności, zarówno w swej formie, jak i treści. Język ten „nie jest negacją stylu, ale stylem negacji” (t.204).
Aby zrozumieć spektakl nie można zapomnieć także i o tym, że jest on zmaterializowaniem się ideologii; ideologii, która odniosła sukces dzięki produkcji ekonomicznej. Spektakl „miesza w praktyce rzeczywistość społeczną z ideologią, której udało się dopasować całą realność do swojego modelu” (t.212). Ta zmaterializowana ideologia pozostaje bez nazwy, nie ma też określonego programu historycznego. Sprowadza się zdaniem autora do konstatacji, że „historia ideologii jest skończona” (t.213).
Jednostka charakteryzuje się w świecie nowoczesnego kapitalizmu swoistym autyzmem (t.217,218). Zdaniem Deborda stanowi to konsekwencję wcielenia w życie [każdego] systemu ideologicznego. Prowadzi to do „zubożenia, podporządkowania i zaprzeczenia rzeczywistego życia”(t.215). Spektakl jest zatem „materialnym ”(t.215). Bierne znoszenie tego losu, codziennej obcości prowadzi nieuchronnie do szaleństwa. Człowiek ucieka do technik magicznych, do iluzji. Jego odpowiedzią na komunikację bez odpowiedzi staje się konsumpcja towarów. „Potrzeba naśladowania, której doznaje konsument, wiąże się ze zdziecinnieniem, spowodowanym przez wszystkie aspekty jego funkcjonalnego wywłaszczenia”(t.219).
Debord proponuje zerwanie z materialnymi podstawami odwróconej rzeczywistości, z ekonomią, która jest celem sama dla siebie. Na tym, jego zdaniem, polega „samowyzwolenie naszej epoki”(t.221).
Poglądy Guya Deborda, przedstawione przeze mnie powyżej, stanowią bezkompromisową i radykalną krytykę współczesnego systemu kapitalistycznego. Autor sięga do samych źródeł teorii krytycznej, inspiruje go anarchizm oraz marksizm.
Debord przedstawia inny obraz systemu, niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Neoliberalne gloryfikacje kapitalizmu zazwyczaj przemilczają jego negatywne skutki, a jeżeli już nawet o nich wspominają, to wszelkie patologie, jego dysfunkcje spisują na barki społeczeństwa. Stąd już niedaleko do sformułowania, że tak naprawdę to system jest w porządku, zawiedli tylko ludzie.
Poglądy Deborda wyrastają z niezadowolenia, niezgody na dehumanizację człowieka. Ostrze swojej krytyki kieruje nie tylko wobec kapitalizmu, ale również wobec nieodpowiedzialnych pomysłów przebudowy tego systemu. Autor nie boi się atakować Lenina, Trockiego, Mao, a nawet anarchizmu. Zauważa bowiem, że jakakolwiek nieprzemyślana próba doprowadzenia do zmiany społecznej szybko może się przeobrazić w nowe zniewolenie (jak to miało miejsce w przypadku bolszewizmu). Jednocześnie Debord nie zgadza się również na istniejący porządek rzeczy. Nowe niewolnictwo może wygląda lepiej i jest, dzięki obfitości towarów, bardziej znośne, ale pozostaje tylko i wyłącznie niewolnictwem. Współczesny proletariusz płaci wysoką cenę za to, że udostępniono mu miejsce przy stole (mimo, że dostaje z niego i tak resztki) - otóż musi on bezwzględnie podporządkować się logice ekonomii, ograniczyć swoje pragnienia, marzenia... System-spektakl myśli zaś w gospodarczych kategoriach zysku-straty. Ci, którzy są dla niego zbędni przestają w zasadzie istnieć, spychani są na margines.
Debord chce, aby ludzie zrzucili w końcu kajdany. Jego zdaniem aktualny poziom rozwoju sił wytwórczych społeczeństwa pozwala na to, aby ludzie oddali się samorealizacji, zabawie. Zamiast pracy proponuje "spełnianie się". Pociągałoby to za sobą zmiany w osobowości, psychice. Podporządkowany, sztywny, nienasycony i często gdzieś w głębi nieszczęśliwy człowiek wszedłby wreszcie na drogę rozwoju. Nie oznacza to natychmiastowego szczęścia. Trzeba zauważyć jednak, że droga wolności, samorealizacji i spontaniczności jest zdecydowanie lepsza od biernej pozycji "widza" w systemie. Innymi słowy, autor proponuje ruch, aktywność, bez których nie ma niezależności, w przeciwieństwie do bezruchu, biernośći, proponuje życie przeciw nie-życiu.
W jego rozważaniach szczególne miejsce zajmuje poszukiwanie podmiotu historycznego, od którego mogłyby rozpocząć się zmiany. Uważa, że taką rolę powinna pełnić klasa robotnicza. Debord próbuje określić jej współczesny charakter. Zauważa, że w ciągu stu lat miało miejsce wiele negatywnych zjawisk rozbijających jedność ruchu robotniczego. Do tych czynników zaliczyć można: zdradę teoretyków-ideologów, bankructwo ideowe socjaldemokracji, bolszewizm (szerzej cały ruch komunistyczny), czy wreszcie "zburżuazyjnienie" robotników. Kim są zatem współcześni proletariusze? Sądzę, że odpowiedź na to pytanie ukazuje słabe strony teorii Deborda. Nie potrafi bowiem skonkretyzować, czym jest nowy proletariat i czy w ogóle coś takiego, w sensie klasowym, istnieje. Dla niego, tak przynajmniej mi się wydaje, współczesnymi przedstawicielami klasy robotniczej stają się zarówno pracownicy fizyczni, jak i pracownicy umysłowi zatrudnieni w usługach. Jak zauważa autor "Społeczeństwa ..." również i do tego sektora przeniknęła logika pracy fabrycznej. Nawet, jeżeli zgodzimy się z tym niezbyt precyzyjnym określeniem klasy, to i tak musimy zauważyć, że jest to tylko klasa-w-sobie, klasa, która nie posiada świadomości swej odrębności, i co więcej nic nie wskazuje, aby taką świadomość w najbliższym czasie uzyskała. Okazuje się też, że książka Deborda ma niewielki wpływ na ruch robotniczy. Pomimo zarzutów autora skierowanych pod adresem niektórych intelektualistów (m.in. Lukaksa), jakoby pozostawali oni na zewnątrz tego ruchu, to również i on sam zajmuje identyczną pozycję. Debord od początku był przekonany, że jego utwory będą miały charakter elitarny i trafią do wąskiej grupy odbiorców. Stąd też idee tego sytuacjonisty okazały się wpływowe w zasadzie tylko w środowiskach studentów, artystów, czy intelektualistów.
Moim zdaniem zasługą Deborda jest to, że jego krytyka nie personalizuje kapitalizmu, nie utożsamia go z konkretnymi osobami, burżujami. Za błędy tego systemu oskarża przede wszystkim charakterystyczne dla niego mechanizmy, nieodłącznie związane z maksymalizacją zysków. Konkurencja zmusza do doskonalenia procesów zarządzania, produkcji, reklamy. To zaś wymaga coraz większej dyscypliny, którą kapitalizm narzuca pracownikom. Współcześnie nie odczuwamy tak silnie zniewolenia. Wydaje nam się, że jesteśmy bardziej wolni. To, zdaniem Deborda, właśnie dzięki przetrwaniu polepszonemu możemy bez wątpliwości przyjmować świat iluzji - świat spektaklu. Wybór ogranicza się do wyboru Coca-Coli bądź Pepsi, McDonalda bądź KFC, itd. Pozostajemy w każdej chwili niewolnikami systemu.
To co zadziwiające jest u Deborda, to jego wiara i optymizm, z jakimi podchodzi do jakościowej zmiany społeczeństwa. Zakłada bowiem, że ludzie, uświadomiwszy sobie charakter spektaklu, podejmą walkę ("rewolucję") o bardziej godne i szczęśliwe życie. Autor nie bierze pod uwagę faktu, że wcale tak być nie musi. Czasami łatwiej jest żyć w iluzji, niż zmagać się z ciężarem prawdy. Poza tym wolność i związana z nią odpowiedzialność dla niektórych bywają zbyt dużym obciążeniem. Mimo wszystko mam nadzieję, że kiedyś nastąpi czas, gdy ludzie będą mogli się spełniać, realnie żyć.

Łukasz Kutyło
Przypisy
1.Piotr Rymarczyk „Polscy anarchiści wobec kapitalizmu” w „Lewą Nogą” nr 10, s.119
2.Anka Ptaszkowska „Posłowie od tłumacza”, w „Społeczeństwo spektaklu”, s.119
3. Ibidem
4.Wszystkie przypisy ze „Społeczeństwa...” pochodząz tejże książki, wydanej przez Wyd. „słowo/ obraz terytoria”, Gdańsk, 1998.
5.M. Kwaterko „Przyczynek do ostatecznej krytyki ekonomii politycznej”, „Rewolta” nr 8

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.