22 lutego: Rocznica egzekucji Sophie Scholl

Publicystyka

Sophia Magdalena Scholl urodziła się 9 maja 1921 roku w Forchtenberg. W momencie objęcia władzy przez Hitlera w domu wciąż trwało szczęście i dostatek. Sophie wstąpiła nawet do licealnej organizacji Hitlerjugend. Szybko jednak okazało się, że to, co ma jej do zaoferowania hitlerowska młodzieżówka całkowicie rozmija się z jej osobistą wizją świata.

Kiedy w 1937 roku jej starszy o dwa i pół roku brat Hans został aresztowany za przynależność do nielegalnej organizacji młodzieżowej. 17-letnia wówczas Sophie utwierdziła się w swoim antyhitlerowskim nastawieniu, w którym pozostawała także ze względu na kwestię żydowską.

Sophie marzyła o studiach. Niestety narodowosocjalistyczne władze wprowadziły obowiązek półrocznej pracy w organizacji Reichsarbeitsdienst. Dopiero wypełnienie tego obowiązku miało umożliwić jej podjęcie nauki. Sophie rozpoczęła pracę. Bardzo cierpiała. Na Służbie Pracy się nie skończyło. Po jej zakończeniu Sophie trafiła do kolejnej paramilitarnej formacji - Kriegshilfsdienst. Spotkania z przymusowymi robotnikami z Polski i ze Związku Radzieckiego oraz z francuskimi jeńcami sprawiły, że dostrzegła to, czego nie widzieli jej rówieśnicy. Zwróciła uwagę na to, jak Niemcy traktowali obywateli innych państw - niczym niewolników, istoty pozbawione wszelkich praw i ludzkiej godności. To wszystko utwierdziło ją w nienawiści wobec nazistowskiego reżimu.

W grudniu 1941 roku Sophie wzywała do bojkotu akcji zbioru ciepłej odzieży dla żołnierzy Wehrmachtu. Uważała, że chroniąca przed zimnem i szybka utratą energii odzież przedłuży wojnę. Ona chciała wojnę przegrać.

Latem 1942 roku Sophie rozpoczęła studia. Wybrała filozofię i biologię na Uniwersytecie Ludwiga Maximiliana w Monachium, gdzie studentem medycyny był jej brat. Dzięki niemu Sophie poznała wiele osób o poglądach antynazistowskich. Podobno Hans nie był przychylny temu, by Sophie dołączyła do skupionej wokół niego opozycji. Próbował chronić siostrę, jednak ona już od dłuższego czasu była gotowa na publiczne wyrażanie krytyki systemu. Między innymi w tym właśnie celu powstała Biała Róża.

"Die Weiße Rose" powstała w czerwcu 1942 roku. Jej celem było obalenie hitlerowskiego reżimu. Organizację stworzyli studenci monachijskiego uniwersytetu: Sophie i Hans Scholl, Christoph Probst, Alexander Schmorell i Willi Graf. Ich bronią były antyhitlerowskie ulotki i plakaty.

W maju 1942 roku powstał tekst pierwszej ulotki. Zaczynająca się słowami: "Nie ma nic podlejszego i bardziej niegodnego dla cywilizowanego narodu niż poddanie się bez oporu rządom nieodpowiedzialnej kliki panujących" wiadomość została powielona w kilkuset egzemplarzach i wysłana pod adresy z książki telefonicznej.

Tekst "Ulotki Białej Róży" odwoływał się przede wszystkim do wartości chrześcijańskich, ale także do filozoficznych rozważań Fryderyka Schillera, krytykującego system społeczny starożytnej Sparty. Autorzy tekstu apelowali o przystąpienie do biernego oporu.

Do lipca 1942 roku powstały jeszcze trzy ulotki, których celem było ukazanie ogromu hitlerowskich zbrodni. "Od czasu zdobycia Polski zamordowano w tym kraju w bestialski sposób trzysta tysięcy Żydów (...). Tej strasznej zbrodni dokonano przecież na ludziach. Niektórzy nawet twierdzą, że Żydzi na taki los zasłużyli. Już samo takie myślenie jest nieludzkie. Ale nawet gdyby ktoś tak twierdził, to jak w takim razie wytłumaczyć wymordowanie polskiej młodzieży szlacheckiej? (Daj Boże, aby to nie było prawdą). Pytamy: dlaczego coś takiego się dzieje? Jak to jest możliwe? Wszystkich młodzieńców między 15. a 20. rokiem życia wywieziono do Niemiec na przymusowe roboty bądź pozamykano w obozach koncentracyjnych. Dziewczyny w podobnym wieku wysyła się na przykład do Norwegii do obozów publicznych dla SS" - pisali.

W lutym 1943 roku Sophie Scholl wraz z pozostałymi aktywistami z Białej Róży namalowała na ścianach domów monachijskiej starówki hasła: "Wolność" i "Precz z Hitlerem". Z tego powodu Gestapo ochrzciło ich mianem "malarzy".

W styczniu 1943 roku powstała kolejna, piąta, ulotka. "Odezwa do wszystkich Niemców!" była tekstem dotyczącym przyszłości Niemiec i Europy po upadku narodowego socjalizmu: "Nowe Niemcy mogą zaistnieć tylko jako państwo federalne. Tylko nowy, federalny porządek może dziś jeszcze słabej Europie dać nowy impuls życia. Świat pracy musi przez wprowadzenie znośnego socjalizmu wydźwignąć się z najpodlejszej niewoli. Wolność słowa, wolność wyznania, ochrona każdego pojedynczego człowieka przed samowolą zbrodniczych rządów - oto podstawy, na których zbudowana ma być nowa Europa".

Powielona w 10 tysiącach egzemplarzy ulotka przekroczyła granice Monachium. Sophie zawiozła ją do Augsburga, Stuttgartu i Ulm.

Praca jaką wykonywała grupa oporu była niezwykle stresująca, toteż pod koniec stycznia jej działacze byli już skrajnie wyczerpani i zaczęli popełniać błędy. W międzyczasie monachijskie gestapo powołało specjalną grupę śledczą do rozbicia organizacji. Także w styczniu 1943 roku Sophie po raz pierwszy uczestniczyła w procesie produkcji ulotek. Wciąż także pracowała nad ich kolportowaniem.

W lutym Gestapo było już niemal pewne, że autorami ulotek są studenci z Monachium.

W drugiej połowie lutego 1943 roku powstała szósta ulotka zawierająca apel o utworzenie "nowej duchowej Europy". Jesienią tego samego roku dodrukowano ulotki w Anglii, rozrzucono je nad Niemcami i odczytywano w brytyjskiej radiostacji BBC.

Wiele wskazuje na to, że zarówno Sophie, jak i jej brat, przeczuwali koniec. Wiedzieli, że pętla wokół nich zaciska się. Ich znajomi twierdzili później, że tuż przed rozrzuceniem ulotek na uniwersytecie byli inni, jakby starsi, dużo poważniejsi, właściwie nieobecni. Podczas spotkania ze znajomym malarzem Wilhelm Geyer z Ulm, Sophie miała powiedzieć: "wielu ludzi umiera dla reżimu Hitlera, a teraz nadchodzi czas, by ktoś umarł przeciw niemu".

Z okazji 470-lecia monachijskiego uniwersytetu w gmachu pojawił się Paul Giesler, który przemawiając do studentek zaproponował im lepsze wykorzystanie czasu i zrobienie czegoś dla Führera - dzieci. Niektórym zaproponował nawet pomoc w zapłodnieniu, jakiego mogliby się podjąć jego adiutanci. Część studentek wyszła w ramach protestu. Szybko jednak zostały aresztowane. W odpowiedzi na to, studenci rozpoczęli protestacyjny wiec. Gdy pojawił się szef narodowosocjalistycznej organizacji akademickiej, studenci pobili go i zatrzymali jako zakładnika. Domagali się uwolnienia koleżanek, do czego w końcu doszło.

Dla Sophie zachowanie studentów było przejawem zmian. Władza narodowych socjalistów zaczynała się wg niej osłabiać. Wierzyła w siłę protestów. Będąc pod wrażeniem zachowania studentów konspiratorzy napisali kolejną ulotkę, skierowaną właśnie do nich. Dziękując za ich odwagę, wzywali do walki z reżimem.

18 lutego Sophie Scholl wraz z bratem spakowali ulotki do podróżnego kuferka i weszli do uniwersyteckiego budynku. Chodząc od sali do sali zostawiali część ulotek pod każdymi drzwiami. Opróżniwszy walizkę wyszli z budynku. Stali na zewnątrz, ale nagle cofnęli się i wrócili do środka. Sophie weszła na piętro skąd zrzuciła setki ulotek. Na parterze stał woźny, którego nie zauważyła - Jakob Schmid, członek S.A., który przekazał rodzeństwo do rektoratu. Po kilkugodzinnym przesłuchaniu przez syndyka uniwersyteckiego dr. Ernsta Haeffnera i rektora uniwersytetu prof. Waltera Wusta - kierownika zakładu "Kultury i językoznawstwa aryjskiego" i Standartenfuhrera SS oboje zostali oddani w ręce Gestapo.

Gestapo dokładnie sprawdziło dokumenty rodzeństwa, które wydawały się być w porządku. Przez jakiś czas myśleli więc, że aresztowanie ich to wynik nieporozumienia. Zwłaszcza, że oboje wykazali się niezwykłym spokojem, rzeczowo odpowiadając na pytania.

Sophie była przesłuchiwana przez całą noc. Hans został poddany rewizji, podczas której znaleziono kartkę z odręcznie spisanym projektem jednej z ulotek. To doprowadziło do powtórnego przeszukania mieszkania. W pokoju Hansa znaleziono kilkaset pocztowych znaczków, dokładnie takich, jakie naklejane były na koperty z ulotkami. Sophie nie chciała zeznawać. Dopiero, gdy była już pewna, że Hans zeznaje, postanowiła obciążyć siebie. Chciała chronić przyjaciół. Niestety dowody, jakie znalazły się w posiadaniu gestapo doprowadziły ich do innych członków i sympatyków organizacji.

Odwaga i opanowanie Sophie budziło w gestapowcach szacunek, podziw, czy po prostu zaciekawienie. Podczas pierwszego przesłuchania została poczęstowana kawą. Podczas drugiego słuchała wykładu o celach narodowego socjalizmu i zasadzie wodzostwa. Dostała nawet szansę ocalenia siebie.

Robert Mohr, były funkcjonariusz policji kryminalnej, zapytał ją ponoć, czy gdyby to wszystko dobrze przemyślała, powtórzyła by swoje decyzje. Sophie odpowiedziała: "robiłabym wszystko tak samo, bo to nie ja, lecz pan ma fałszywy światopogląd".

Po czterech dniach śledztwa Sophie ponownie spotkała się z Mohrem. Dostała kawałek keksa, kilka papierosów a później także akt oskarżenia - "zdrada stanu poprzez wspomaganie wroga, osłabianie sił zbrojnych i zwalczanie narodowego socjalizmu". Wiedziała, że nie ma szans na ocalenie. Wierzyła jednak, że dzięki ulotkom tysiące Niemców przejrzało na oczy, a wśród monachijskich studentów na pewno lada dzień wybuchnie rewolta. W celi pisała długie listy do najbliższych. Martwiła się o matkę i o to jak zniesie śmierć dwojga dzieci naraz.

Następnego dnia Sophie stanęła przed Sądem Ludowym. Obradom przewodniczył przybyły z Berlina sędzia Roland Freisler. Na rozprawę przyjechali rodzice postawionego w akt oskarżenia rodzeństwa, którzy jednak nie mogli wejść na salę, ponieważ nie zostali zaproszeni. Zaproszenie posiadał za to uniwersytecki woźny Jakob Schmid. W końcu ojciec Sophie wyprosił wejściówkę. Patrzył jak sędzia Freisler upodla jego córkę, Hansa i Christopha Probsta, ich przyjaciela i współpracownika. Cała trójka została przedstawiona jako banda kryminalistów. Zostali nawet oskarżeni o kradzież papieru, na którym drukowali ulotki. Mimo wszystko Sophie i Hans zachowali spokój.

Oskarżyciel zażądał kary śmierci. Obrońca wyraził swoje oburzenie - haniebnymi czynami oskarżonych.

22 lutego, o godzinie 13.30 ogłoszono wyrok: kara śmierci przez ścięcie. Skazani zostali przewiezieni do więzienia Stadelheim. Państwo Scholl pojechali za nimi. Udało im się otrzymać zgodę na widzenie z dziećmi. Najpierw zobaczyli Hansa, później Sophie. Podobno mimo olbrzymiego zmęczenia wciąż się uśmiechała. Wierzyła, że cała ta sprawa "wzbudzi falę".

Egzekucji dokonano jeszcze tego samego dnia. 22 lutego o godzinie 17 zgilotynowano Sophie. Podobno kat opowiadał później, że nigdy nie widziała kogoś, kto by tak dzielnie umierał...

Grażyna Latos

Polecam film.

Polecam film.

Polki w Niemieckich Domach Publicznych

w latach 1939-45 to zapomniany temat,przemilczany,ponad 50 tysięcy Polek,porwano z ulic polskich miast i zamknięto w niemieckich burdelach,wiele popełniło samobójstwa,wiele zamordowali nadzorcy i nadzorczynie.Te dziewczyny z Norwegii uciekły z obozu-burdelu,kilka uciekło do Szwecji gdzie opowiadały o gwałtach,biciu,rozpaczy,burdele prowadził osobno Wermacht,osobno SS,osobno NSDAP,część ofiar zamawiały niemieckie Arbaitsamty.Podobny los spotykał Rosjanki,Białorusinki,Serbki

Sophie

witam...to piękna postać....należy się jej wiecej uwagi.....

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.