Antyfaszyzm: apolityczny, liberalny czy radykalny?

Publicystyka

Kilka refleksji po akcjach antyfaszystowskich zorganizowanych 11 listopada 2009r.

Stanowisko Lewicowej Alternatywy

Tegoroczna mobilizacja z okazji 11 listopada była bez wątpienia jednym z ważniejszych publicznych wystąpień przeciwko faszyzmowi od czasu demonstracji zwoływanych pod koniec lat 90. przez Radykalną Akcję Antyfaszystowską. Kilkaset osób zgromadzonych na pokojowym wiecu pod stacją metra Świętokrzyska, kolejne kilkaset biorących udział w spontanicznych blokadach na trasie przemarszu neofaszystów, zapowiedzi i relacje w głównych mediach oraz widoczna propaganda uliczna (plakaty rzucające się w oczy w praktycznie całej Warszawie) świadczą o tym, że istnieje dość duży potencjał sprzeciwu wobec aktywności skrajnej prawicy.

Aktywne zwalczanie neofaszyzmu, rasizmu, ksenofobii i ruchów skrajnej prawicy stanowi jeden ze składników tożsamości radykalnej lewicy. Dlatego też, większość osób zaangażowanych w działalność w ramach Lewicowej Alternatywy zdecydowała się wziąć udział w wydarzeniach organizowanych 11 listopada. Dla nas, uczestnictwo w tego typu mobilizacjach stanowi w pewnym sensie obowiązek moralny – niezależnie od realnej siły organizacji takich jak NOP, ONR, Młodzież Wszechpolska czy Niklot, ich mobilizacjom należy się aktywnie przeciwstawiać i dążyć do zablokowania ich. Uznajemy bowiem, że nawet jeżeli neofaszyści nie stanowią obecnie poważnej siły politycznej, to ze względu na historyczne przykłady brutalnego i bezwzględnego wcielania w życie ich idei, należy wszelkimi możliwymi sposobami powstrzymywać ich działalność.

Pomimo tego, że staraliśmy się możliwie jak najbardziej zaangażować w mobilizację, przyjęte przez organizatorów zasady protestu, podobnie jak pojawiające się w Internecie teksty uznające akcje za sukces zasługują naszym zdaniem na konstruktywną krytykę. Poniższy tekst publikujemy więc jako głos w debacie o kondycji i przyszłości ruchu antyfaszystowskiego w Polsce, traktując go jednocześnie jako rozwinięcie i skonkretyzowanie idei, które zaprezentowano (przy naszym skromnym współudziale) w 10 numerze Przeglądu Anarchistycznego w bloku tematycznym „Faszyzm w czasach demokracji”.

Kwestia przekazu – dlaczego sprzeciwiamy się faszystom?

Podstawowym problemem był sam przekaz mobilizacji. Zgodnie z zaproszeniem na demonstrację pod stacją metra Świętokrzyska, uczestnicy mieli stawić jako ludzie, a nie partie czy organizacje, a symbole partyjne i flagi należało zostawić w domu (cytaty za stroną http://wawa11listopada.blogspot.com/). Uzasadnieniem dla takiego założenia miał być szeroki charakter mobilizacji i uniknięcie ewentualnych podziałów politycznych wśród uczestników akcji. Organizatorzy najwyraźniej zdali sobie sprawę, iż istnieją różne motywy krytyki skrajnej prawicy i różne taktyki działania w celu powstrzymywania jej rozwoju. Przykładowo, wychodząc z idei liberalnych lub też chadeckich, pogrobowców Mussoliniego i Dmowskiego można krytykować za cenzorskie zapędy, ograniczanie wolności indywidualnych i politycznych oraz totalitarne dążenie do całkowitej kontroli społeczeństwa. Faszyzm można jednak także postrzegać jako skrajnie reakcyjny, promujący militaryzm ruch wymierzony przeciwko emancypacyjnym dążeniom pracowników, bezsensownie dzielący klasę pracującą. Taka krytyka wychodzi z założeń lewicowych lub anarchistycznych i kładzie nacisk zupełnie inne kwestie niż liberałowie czy chadecy.

Co więcej, różne polityczne wersje antyfaszyzmu są także sprzeczne w kwestii oceny genezy tego ruchu i strategii powstrzymywania go. Liberałowie i chadecy szukają przyczyn powstania faszyzmu w czynnikach psychologicznych lub też skłonności niższych warstw społecznych do ulegania „populizmowi”, a jako remedium na jego rozwój postulują wzmacnianie liberalnej demokracji (promocja obywatelskiego zaangażowania i wsparcia dla instytucji liberalnej demokracji). Socjaliści, anarchiści i komuniści postrzegają natomiast faszyzm jako „produkt” kapitalizmu i postulują bezpośrednie konfrontacje z ruchami skrajnej prawicy oraz łączenie tych akcji z walką socjalną toczoną na innych polach (płacowych, mieszkaniowych itp.).

„Antyfaszym” ma więc niejednorodny charakter i bywa różnie rozumiany. Dla organizatorów, rozwiązaniem tych rozbieżności miał być „apolityczny:” charakter protestu: zakaz używania emblematów politycznych, dobór mówców z różnych środowisk (od ruchu anarchistycznego po publicystów Gazety Wyborczej) oraz przedstawienie protestu w formie „strawnej” praktycznie dla każdego. Założenie to nie zostało jednak zrealizowane, gdyż już sam apel o udział w mobilizacji musiał zawierać argumenty dlaczego należy sprzeciwiać się aktywności neofaszystów, a argumenty te – chcąc nie chcąc – musiały bazować na jakichś założeniach co do tego, co w faszyzmie zasługuje na krytykę. W efekcie, starając się znaleźć formę „strawną dla każdego”, w praktyce ograniczono się do powtarzania liberalnej krytyki faszyzmu.

Zgodnie z odezwą organizatorów, demonstracji neofaszystów należało się przeciwstawić ponieważ jej uczestnicy określają się jako patrioci, a w rzeczywistości głoszą poglądy ksenofobiczne, faszystowskie, rasistowskie, antysemickie i homofobiczne […] Obraża to nie tylko wyznawców innych niż katolicka religii, cudzoziemców mieszkających w Polsce na stałe lub tymczasowo, uchodźców, ale także Polaków, którzy mają inny niż biały kolor skóry, zagraniczne pochodzenie. Obraża to też wszystkich obywateli tego kraju, którzy nie popierają skrajnego nacjonalizmu, kryjącego się pod postawą patriotyczną. Krytyka skrajnej prawicy była więc głównie oparta na ogólnych koncepcjach liberalnych: idei tolerancji światopoglądowej, równości obywateli i Praw Człowieka. Co więcej, w tej samej odezwie silnie zaakcentowano patriotyczne akcenty sprzeciwu wobec neofaszystów oraz podkreślano, że w innych państwach UE tego typu marsze nie miałyby miejsca z uwagi na mniejszą pobłażliwość władz:

Nie po to Polska tyle czasu walczyła o Niepodległość, wyzwolenie spod reżimów, by teraz, i to jeszcze w dniu Święta Odzyskania Niepodległości, propagowano na ulicach treści i hasła faszystowskie!!! Najwyższy czas to zmienić! W żadnym innym cywilizowanym kraju, neofaszystowski marsz w ogóle by się nie odbył! Pokażmy razem, że w Niepodległej Polsce nie ma miejsca dla faszyzmu i nazizmu!!

W apelu o mobilizację z okazji 11 listopada nie znalazła się natomiast ani jedna wzmianka o tym, że faszyzm rozwija się najszybciej w sytuacji kryzysów gospodarczych, wzrostu bezrobocia i neoliberalnych reform. Nie znalazło się w niej także ani jedno słowo na temat solidarności pracowników z różnych krajów. Wreszcie, nie zawarto w niej żadnej refleksji o tym, że te same rządy, które rzekomo nie dopuszczają do neofaszystowskich marszów (twierdzenie absurdalne, gdy spojrzymy chociażby na Niemcy czy Hiszpanię) nieraz rozbudowują aparat kontroli społecznej (monitoring, ograniczanie wolności internetu, represje wobec protestów pracowniczych) szybciej i sprawniej niż mogliby to robić najbardziej zagorzali neofaszyści.

Liberalną wizję antyfaszyzmu zaprezentowali też mówcy: Halina Bortnowska – przewodnicząca Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – mówiła o sprzeciwie wobec faszyzmu w sposób następujący: Chcemy Polski kolorowej, w której każdy zajmuje tyle miejsca, ile potrzebuje […] Kochani, bardzo żałuję, że na waszym plakacie znalazło się słowo "wynocha". Nam też nie wolno się rozpychać. Nam też nie wolno zabierać miejsca. Mówię o tym, bo jestem już stara i okrzyk: "Wynocha!", słyszałam wiele razy. I od faszystów, i od komunistów. Trzeba tu zaznaczyć, że podczas wiecu przemawiały także osoby związane z ruchem anarchistycznym, podkreślające inne wymiary faszyzmu: uwarunkowane ekonomicznie i praktykowane zarówno przez bojówkarzy skrajnej prawicy jak i rządy krajów UE rasistowskie, bezwzględne traktowanie imigrantów; historyczną genezę faszyzmu jako wspieranego przez burżuazję ruchu wymierzonego przeciwko samoorganizacji robotników itd. Drugim dowodem na to, że antyfaszyzm nie ograniczał się jedynie do wizji rodem z Gazety Wyborczej było przywołanie na jedynym (!) obecnym na demonstracji transparencie hasła „No Pasaran” z czasów Wojny Domowej w Hiszpanii. Nie przesądziło to jednak o charakterze demonstracji – główny przekaz medialny i oficjalne teksty organizatorów promowały bowiem antyfaszyzm „apolityczny”, „liberalny” i „obywatelski”.

Można więc powiedzieć, że podczas tegorocznego 11 listopada, antyfaszyzm był prezentowany przede wszystkim w swojej wersji liberalnej. Zapewne nie do końca odpowiada to intencjom organizatorów, którzy deklarowali otwarcie na różne środowiska, ale w praktyce była to logiczna konsekwencja przyjętych założeń. Jeśli apel o udział w demonstracji zawiera jedynie odwołania do wartości liberalnych, jeżeli wśród mówców przeważają przedstawiciele Gazety Wyborczej i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jeżeli w końcu nie ma możliwości ekspresji politycznej – to trudno się dziwić, że mobilizacja przeciwko marszowi organizowanemu przez ONR ma taki a nie inny wydźwięk.

Wniosek, jaki można z tego wysnuć jest stosunkowo prosty: problematyki faszyzmu i antyfaszyzmu nie da się wyabstrahować od kwestii politycznych. Nie można jej przedstawić bez określonego kontekstu i określonych poglądów, które zawierają w sobie zarówno teorię wyjaśniającą powstanie faszyzmu, jak i jego krytykę i strategię działań wymierzonych przeciwko niemu. To wszystko to nic innego jak właśnie polityka, a gdy zakładamy „różnorodność” opinii, to może się okazać, że pomimo naszych starań jedna opcja i tak zdominuje przekaz i przebije się ze swoją wizją tak do świadomości społecznej, jak i do mediów (zwłaszcza jeżeli jest w tych mediach przychylnie traktowana).

Tym samym, mobilizacja antyfaszystowska, pomimo szerokiego zaangażowania w nią osób określających się jako anarchiści i anarchistki, okazała się de facto w przeważającej części zgodna z ideologią liberalną promowaną na łamach Gazety Wyborczej. Jest to o tyle paradoksalne, że główny wysiłek organizacyjny przy jej przygotowaniu został przecież wykonany przez osoby wywodzące się z diametralnie innego środowiska i utożsamiające się z anarchizmem.

Inny antyfaszyzm

Koncepcja sprzeciwu wobec faszyzmu prezentowana przez środowisko związane z Gazetą Wyborczą jest – oględnie mówiąc – co najmniej niepełna i pomija kilka jego kluczowych cech. W optyce anarchistycznej (czy też radykalnie lewicowej), faszyzm jest produktem określonych stosunków społecznych i napięcia politycznego. Powstał w sytuacji kryzysu po I Wojnie Światowej jako ruch organizujący zdeklasowane grupy społeczne wywodzące się głównie z klasy średniej i zmobilizował je do walki z „siłami rozbijającymi jedność narodową” („anarchistami”, „komunistami”, „Żydami”). Tam, gdzie zwyciężył, brutalnie tłumił wszelkie przejawy samoorganizacji społeczeństwa (zwalczając ruch związkowy i lewicowe partie polityczne) i rozbudowywał do nieznanych wcześniej rozmiarów aparat terroru i inwigilacji. Obecnie, gdy wydawało się, że doświadczenia II Wojny Światowej pogrzebały go ostatecznie, co jakiś czas „wypływa na powierzchnię” życia politycznego w Europie i kanalizuje społeczną frustrację (wywołaną neoliberalnymi reformami) w żądania zaostrzania polityki karnej, rozbudowy aparatu represji i ograniczania praw mniejszości. Nie ma więc żadnej przesady w określaniu faszyzmu jako produktu kapitalizmu.

W tym kontekście, walka z faszyzmem wymaga więc zwrócenia uwagi na ogólne społeczne problemy związane z gospodarką kapitalistyczną: ubóstwo w krajach III Świata zmuszające tysiące ludzi do szukania szczęścia w granicach „fortecy Europa”, pauperyzację szerokich grup społecznych w krajach rozwiniętych (robotników likwidowanych branż przemysłu ciężkiego, rolników, rzemieślników i drobnych kupców), wzrost przestępczości wywołany niestabilnością zatrudnienia na które władze reagują wzrostem represji i kontroli społecznej.

Antyfaszyzm wychodzący z powyższych założeń, uwzględnia szersze społeczne uwarunkowania rozwoju faszyzmu i wskazuje, że walka z nim nie może być odseparowana od walki o prawa socjalne.

Ta wizja jest jednak sprzeczna z liberalizmem, który ogranicza problem faszyzmu do kwestii psychologicznych („poszukiwania oparcia w silnych autorytetach przez osoby zagubione”), abstrahuje od jego ekonomicznych i społecznych uwarunkowań a jako remedium proponuje umacnianie wartości i instytucji demokracji liberalnej (Prawa Człowieka, tolerancja, partycypacja w życiu politycznym). Co więcej, poprzez swoją praktykę polityczną, liberałowie nierzadko sami przygotowują grunt pod rozwój skrajnej prawicy, a w wielu kwestiach nie wahają się sięgać do podobnych technik co skrajna prawica (najostrzejsze przykłady to np. rozrost sieci monitoringu w większości polskich miast, poparcie dla rasistowskiej polityki Izraela wobec Palestyńczyków, ostra polityka migracyjna i budowa „fortecy Europa” itd.).

Równocześnie warto zwrócić uwagę na dodatkowy mechanizm, w ramach którego obecny neoliberalny system polityczno – gospodarczy wpływać może na kształtowanie u obywateli postaw nacechowanych niechęcią o charakterze nacjonalistycznym czy rasistowskim. Sedno aktualnego porządku ustrojowego stanowią procesy takie jak: łączenie rynków towarowych, prywatyzacja (w Polsce także reprywatyzacja czyli oddawanie mienia znacjonalizowanego w okresie kapitalizmu państwowego), deregulacja gospodarek narodowych i ograniczanie praw socjalnych obywateli. W sytuacji, gdy procesy te generują napięcia społeczne, system blokuje drogi racjonalnego wyjaśnienia ich genezy. W systemie informacji publicznej tworzonym przez prywatne media i instytucje badawcze, w dostępnym na co dzień przekazie agencji rządowych i ministerstw, w systemie edukacyjnym na poziomie publicznych szkół podstawowych i średnich, nie sposób znaleźć rzeczowej wiedzy dotyczącej uruchomionych procesów ekonomicznych i stojących za nimi przyczyn, grup interesu korzystających z określonego stanu prawa i ekonomii, alternatywnych ścieżek postępowania czy możliwości zmiany tego stanu rzeczy. Zarysowana przez część środowisk akademickich wizja odmiennego porządku gospodarczego, prawnego czy kulturowego nie jest w stanie pokryć tej luki, z uwagi na elitarność kształcenia uniwersyteckiego oraz słabą kompatybilność języka i brak dostępności nośników przekazu dla osób spoza świata nauki. Nie może więc zaskakiwać, że poddawani narastającej presji wolnorynkowego kapitalizmu obywatele, którym tłumaczy się narastającą niestabilność pozycji społecznej czy dochodowej rzekomo niezależnymi od woli ludzkiej mechanizmami globalizacji czy gospodarki rynkowej, skłonni są upatrywać przyczyn swoich problemów nie w grze interesów gospodarczych czy politycznych, ale w wymierzonym przeciw nim działaniom określonych grup, rzekomo „z natury” nastawionych agresywnie wobec członków „ich” społeczności. W charakterystycznej dla neoliberalnego porządku sytuacji rozpadu więzi opartych na podobieństwie pozycji zawodowej, klasowej czy miejscu zamieszkania, jedyną formą wspólnotowości istniejącą powszechnie w świadomości społecznej jest przynależność do grupy narodowościowej. To na niej często starają się oprzeć osoby czy środowiska podlegające eksploatacji ekonomicznej, a tendencja ta jest wyjątkowo silna tam, gdzie – jak w Europie postkomunistycznej – peryferyjność gospodarek narodowych, niedobór własnego kapitału i służalczość lokalnych elit politycznych pozwala dość swobodnie eksploatować społeczeństwa przez podmioty czy instytucje pochodzące z krajów czołówki gospodarczej. W tej sytuacji, echa dawnych konfliktów narodowościowych przywoływane są podświadomie jako element umożliwiający lepsze zrozumienie teraźniejszości. Takie postrzeganie źródeł problemów społecznych z samej swojej istoty zwiększa możliwość oddziaływania na świadomość społeczną grup i organizacji faszystowskich czy bazujących na nacjonalizmie, które jako element swojej ideologii – bądź taktyki pozyskiwania wpływów – wykorzystują od zawsze motyw zamiany istniejących grup interesu ekonomicznego na grupy narodowościowe (według schematu „przedsiębiorcy – Niemcy”, „kamienicznicy – Żydzi”). Tego rodzaju ideologia może łatwo wpisywać się w zarysowany powyżej sposób myślenia polegający na niedostrzeganiu (z braku źródeł) prawdziwych mechanizmów dominacji i wyzysku ekonomicznego oraz poszukiwania – w warunkach zagrożenia – wspólnotowości opartej na jedynym kojarzonym powszechnie elemencie łączącym, czyli narodowości.

Wnioski z tego płynące są oczywiste: antyfaszyzm nie może polegać tylko na okresowych mobilizacjach skierowanych przeciwko konkretnym działaniom osób i organizacji posługujących się retoryką nacjonalistyczną czy rasistowską. Musi opierać się na permanentnej obecności w ruchach oporu społecznego, w ramach których podejmowane będą działania edukacyjne ukazujące rzeczywisty kontekst społeczny, gospodarczy czy polityczny neoliberalnych ataków na jednostkę czy społeczeństwo i w ten sposób eliminujące próby „tłumaczenia” tych rzeczywiście istniejących zjawisk czy problemów zgodnie z kanonami nacjonalistycznej ideologii. Alternatywą dla wizji świata opartej o narodowościowe obsesje czy wydumane zagrożenia musi być przedstawienie własnej koncepcji – solidarności społecznej, partycypacji, walki o wspólny interes równych sobie ludzi różnych ras i narodowości.

Krótko mówiąc: organizując kolejne mobilizacje, trzeba wiec będzie zwyczajnie wybrać jaką wizję antyfaszyzmu chcemy na nich zaprezentować – niekoniecznie w sposób dogmatyczny, nie dopuszczający krytyki czy innych poglądów, ale na pewno w sposób stanowczy i jasny. Natomiast uczestnikom należy się także wolność ekspresji podczas tego typu protestów – możliwość wyrażenia swojej wizji antyfaszyzmu poprzez materiały takie jak transparenty, flagi czy ulotki.

Czy odnieśliśmy sukces?

Ostatnią kwestią którą należy rozpatrzyć przy ocenie akcji 11 listopada jest kwestia jej skuteczności. Na polu „politycznym” trudno mówić o sukcesie z powodów opisanych powyżej. A jak to wygląda na polu „strategicznym”? W tym temacie pojawiło się już sporo dyskusji i na wielu różnych forach dawał o sobie znać krytycyzm. Wystarczy tu tylko przypomnieć, że ostatecznie neofaszyści przeszli inną trasą, ale doszli pod wybrany punkt docelowy (Pomnik Dmowskiego), a po blokadzie na ulicy Senatorskiej nie udało się nam już w żaden poważny sposób zagrozić ich demonstracji. Dość dobre podsumowanie tego aspektu akcji zaprezentował anonimowy czytelnik (czytelniczka) portalu CIA w tekście 11 listopada, czyli miało być pięknie, a wyszło jak zwykle . Pisze on (ona):

Cała akcja antyfaszystowska mogła mieć dwa cele: całkowite zablokowanie marszu Zbioru Zer i pokazanie samym sobie i naszym sympatykom, że jesteśmy silnym ruchem, silniejszym niż koalicja zer z psiarni z zerami ze skansenu historii. Gdyby osiągnięty został którykolwiek z nich gwarantowałoby to dalszy ruchu rozwój. Zera wyjeżdżałyby z Warszawy z podkulonym ogonem, a my utwierdzeni w tym, że warto działać dalej. Problem jest taki, że możemy śmiało powiedzieć, że nie osiągnęliśmy żadnego. Zera pohajlowały pod Dmowskim Królem Polskim, a połowa naszych ludzi przemoczyła buty w policyjnym kordonie, posłuchała drętwej gadki liberałów, a pochodu nawet nie widziała na oczy.

Z powyższą opinią trudno się nie zgodzić, ponieważ wszystkie akcje organizowane tego dnia miały dwa cele: publiczne zamanifestowanie postaw antyfaszystowskich oraz zablokowanie przemarszu skrajnej prawicy. Tymczasem, przekaz ograniczył się do powielania liberalnych ocen zjawiska faszyzmu, a demonstracja skrajnej prawicy przeszła przez miasto bez większych problemów. Trudno więc mówić o sukcesie, chociaż trzeba dostrzec, że akcje antyfaszystowskie były dobrze nagłośnione, dużo wysiłku włożono w ich organizację i były one dość liczne (jak na polskie warunki). Pomimo tego, przyjęte założenia w dużym stopniu spowodowały, że cała mobilizacja raczej nie osiągnęła swoich celów.

W chwili obecnej konieczna jest głębsza debata o przyszłości ruchu antyfaszystowskiego w Polsce i jego zasadach działania. Z naszego punkt widzenia, ma on szanse na rozwój, o ile jego uczestnicy będą w stanie zaprezentować w miarę spójną wizję społeczno-polityczną.

Nie byłoby Rydzyka bez

Nie byłoby Rydzyka bez Michnika. Faszyzm to bękart kapitalizmu.

Sensowny

tekst. Ale ja bym nie kładł kreski na czynnikach psychologicznych faszyzmu jako interpretacji z konieczności a la GW, "liberalnej".

Świetny tekst

Brawo,bardzo dobry tekst

ps.Czy ma ktoś może opracowania dotyczące pobytu tow. Nestora Machno w Toruniu w latach 1922-24.

Machno Tu coś jest

Machno

Tu coś jest

Ja nie widzę sprzeczności

Ja nie widzę sprzeczności między faszyzmem jako kwestią ekonomiczną a psychologiczną. Wręcz widzę tu niezaprzeczalne powiązanie obu przyczyn.

sprzeczności nie ma, chodzi

sprzeczności nie ma, chodzi tu raczej o to, jakie argumenty są przez liberałów i radykałów używane i wykazanie, że te psychologiczne są mizernie płytkie w porównaniu do całościowej analizy zjawiska faszyzmu.
Brawo za tekst. Mam nadzieję, że organizatorzy mobilizacji wezmą go sobie do serca.

Dokładnie. Tu chodzi o

Dokładnie. Tu chodzi o pokazanie że faszyzm ma swoje podłoże ekonomiczne i społeczne, a nie jest wynikiem jakiś fanaberii zdeprawowanych jednostek.

Na gruncie psychologi , owszem, ale tylko społecznej można analizować to zjawisko (patrz.np prace E.Fromma)

A jak inaczej niz

A jak inaczej niz psychologicznie wytlumaczyc zjawisko neofaszyzmu w Szwecji, no przeciez nie tamtajsza biedą.

Biedą może i nie, ale

Biedą może i nie, ale wzrostem niepewności wśród klas niższych już tak. Pamiętajmy że szwecja nie jest jakąś samotną wyspą w oceanie neoliberalizmu i tam też ( choć w znacznie mniejszym stopniu niż gdzie indziej) działają jego mechanizmy. Najłatwiej zrzucić zawsze winę na "innych", a że w szwecji imigrantów jest dużo łatwo jest znaleźć kozła ofiarnego ( w końcu "oni" zabierają nam prace, czyż nie?) i znaleźć "pozorne" rozwiązania własnych problemów.

Tak, społecznej, nie

Tak, społecznej, nie zapominając też o istnieniu autorytarnych osobowości(jednostek), które są ważnym czynnikiem w rozwoju faszyzmu społecznego. Jeśli już ktoś wspomniał Fromma to on też o tym mówił.
To te osobowości żerują na niesprzyjających warunkach ekonomicznych zjednując poparcie rozgniewanych mas. Tak mi się przynajmniej wydaje.

proponuję w najbliższych

proponuję w najbliższych dniach zarejestrować pikietę przy pomniku dmowskiego, w godzinach 10-24 11.11.2010. Czemu by nie? może się to przydać za rok.

Nie da się. Najwcześniej

Nie da się. Najwcześniej miesiąc przed.

zabawne, liberalny

zabawne, liberalny antyfaszyzm NA WASZEJ pikieci krytykujecie... to po co zapraszaliscie LIBERALNYCH antyfaszystow? jakos NIELIBERALNI radzili sobie ulicach, a nie na zamknietym ze wszystkich stron wiecu...

kibolu

nie prowkuj

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.