Biedni będą głodować?
Nieustający wzrost cen, będący przejawem kryzysu systemu kapitalistycznego, staje się coraz bardziej odczuwalny. I ma być gorzej, drożej.
Kryzys odczują najbardziej kraje i ludzie biedni. Jak pisze Janusz Szewczak: Wydatki na ogrzewanie, gaz, energię, żywność, lekarstwa to standardowo największe wydatki emerytów i ludzi najmniej zarabiających w naszym kraju. A te właśnie ceny galopują i to w sposób wręcz absurdalny i co gorsza nikt nie ma pomysłu co z tym dalej zrobić.
Wydatki najbiedniejszej części społeczeństwa to w większości opłaty za prąd, czynsz, jedzenie i leki. Ceny tych właśnie produktów galopują:
W stosunku do 2007 r. sery podrożały w Polsce o blisko 30 proc., masło o 25 proc. pieczywo o 15 proc., mleko o 18 proc., drób ok. 25 proc., cytryny o 87 proc., margaryna 25 proc., makaron ok. 18 proc., jajka (10 szt.) ok. 17 proc., schab ok. 15 proc., płyn do zmywania naczyń „Ludwik” ok. 16 proc., mydło ok. 10 proc. Podrożały też wizyty u lekarza, przejazdy, w tym bilety kolejowe, autobusowe, woda, opłaty kanalizacyjne o ok. 10–15 proc., wywóz śmieci do 40 proc. Nie można się więc dziwić, że widząc ile kosztują nas zakupy w sklepie, nie wierzymy w wyliczenia inflacji przez GUS (na poziomie 4,6 proc.).
Renty, emerytury i pensje raczej nie wzrosną, a już raczej nie na pewno nie tak jak koszty utrzymania. Za to spodziewać się możemy kolejnych podwyżek.