Birma
Mam niesamowite wrażenie, że oto dzieje się coś, co z całą pewnością dzieje się naprawdę. I jakkolwiek odległość uniemożliwia jakąkolwiek bezpośrednią formę wsparcia, możliwe jest przecież zrobienie małej spektakularnej akcji.
Takiej jak mały kameralny koncert którego wymowa w osobliwie rzeczowy sposób okaże dygnitarzom Chin i Rosji, że gdy giną gdzieś ludzie to z całą pewnością nie jest to jakiś mały lokalny problem konfliktu interesów - chociaż taki z pewnością istnieje.
Kim jesteśmy, kim chcemy być? Ilu z nas przyjechałoby do Warszawy choćby w sobotę?
Potrafimy? Umiemy? Czy wolimy bierność, nasza chata z kraja i kiełbasa wyborcza rulez?
Wiem, nie jest to akcja jak Wa29, nie ma czasu na organizację ani też rejestrację. Nazwijmy ją spontanicznym piknikiem na betonie, trawie, jakkolwiek. I niech będzie na tyle atrakcyjna w swojej oprawie, aby zachęcić ludzi by przyszli.
...kilka myśli swobodnych...czy na pewno nie udałoby się?