Demokracja Bezpaństwowa: jak Kurdyjski Ruch Kobiet uwolnił demokrację od państwa
Tłumaczenie wystąpienia Dilar Dilik, aktywistki Kurdyjskiego Ruchu Kobiet, na konferencji w Brukseli. Wideo można obejrzeć poniżej tekstu.
Tekst skopiowano ze strony https://freelab2014.wordpress.com/2014/11/11/feminizm-po-kurdyjsku/ plus film https://www.youtube.com/watch?v=Qk6g2yyA-jg&feature=youtu.be
„Demokracja Bezpaństwowa:
jak Kurdyjski Ruch Kobiet uwolnił demokrację od państwa.”
[Moderatorka forum]
Dilar Dilik, doktorantka i aktywistka Kurdyjskiego Ruchu Kobiet.
Kobiety odegrały postawową rolę w kurdyjskim ruchu oporu. W roku 1997 Związek Kurdyjskich Patriotek wszedł w sojusz z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). To wystąpienie przybliży nam rolę Kurdyjskiego Ruchu Kobiet w emancypacji projektu wyzwolenia narodowego w Kurdystanie.
Dirik opowie, jak ruch kobiecy przeciwstawia się przemocy państwa, a także dominacji mężczyzn.
Uznanie wszechogarniającego systemowego ucisku społecznego za efekt kapitalistycznego, narodowo-państwowego systemu dominacji, doprowadziło Kurdyjski Ruch Kobiet do sprzeciwu wobec istnienia państwa.
Państwo jest tu postrzegane jako kopia relacji patriarchalnych, które można podważyć jedynie poprzez zasadniczą równość płci i radykalny konfederalizm demokratyczny.
Tytuł wykładu: „Demokracja Bezpaństwowa: jak Kurdyjski Ruch Kobiet uwolnił demokrację od państwa.”
[Dilar Dilik]
Zanim zacznę, chcę powiedzieć, że dedykuję to wystąpienie wszystkim rewolucjonistkom świata; szczególnie zaś tym, które w tej chwili walczą przeciwko obrzydliwej mentalności, zwącej siebie Państwem Islamskim. Jak wiecie, Kurdyjki są w tej chwili na pierwszej linii frontu walki zbrojnej z Państwem Islamskim.
Chcę też zadedykować moje wystąpienie trzem kurdyjskim rewolucjonistkom, zamordowanym brutalnie w zeszłym roku, w sercu Paryża. Już rok, osiem miesięcy i 12 dni czekamy na sprawiedliwość dla zamordowanych Sakine Canzis, Fidan Dogan i Leyli Saylemez.
Zabito je brutalnie w centrum Paryża.
Chciałabym zacząć to wystąpienie w szczęśliwszych i bardziej pełnych nadziei czasach, ale jak wiecie z wczorajszego wystąpienia Adem Uzun, ludzie w Kurdystanie, Iraku i Syrii stoją dziś w obliczu masakry.
Właśnie w tej chwili, w ciągu ostatnich 24 godzin, ponad 70 tysięcy ludzi zostało przesiedlonych. W ciągu doby. Ponieważ zostali otoczeni przez siły Państwa Islamskiego w granicach Syrii, na terenie kurdyjskich rejonów w Syrii. ISIS (Państwo Islamskie) atakuje na wielu frontach, zaledwie miesiąc po tym, jak zaatakowało Jazydyjskie społeczności Kurdów w Shengai i Sinjar.
Dzieje się to na oczach społeczności międzynarodowej.
Wiedzcie więc, że kiedy mówię o Kurdyjskim Ruchu Kobiet, ma to właśnie takie podłoże polityczne. Może właśnie obecne zagrożenie, któremu stawia czoła Ruch, pozwoli nam zrozumieć go lepiej.
Jak widzicie w mediach głównego nurtu, który właśnie zauważył istnienie Państwa Islamskiego… Przede wszystkim, Państwo Islamskie istnieje od lat. A Kurdowie w Syrii walczą z nim już od dwóch lat. Ale nikt się tym dotychczas nie przejął, no nie?
Dopiero w ostatnim miesiącu (sierpień 2014) świat zwrócił uwagę na to, co się tam dzieje – bo zaatakowano strategiczne miejsca w Iraku. I w tym kontekście zauważa się nagle rolę Kurdyjek, jak gdyby dopiero wczoraj zaczęły walkę.
Nie. Kurdyjki walczyły przeciw wielu reżimom. Przeciw Iranowi; przeciw drugiej największej armii NATO – Turcji; przeciw Saddamowi Husseinowi; a teraz przeciwko obu naraz: reżimowi syryjskiemu i Państwu Islamskiemu. Ale ludzie dopiero teraz zwrócili na to uwagę, bo wiecie… „One walczą z Państwem Islamskim. Jak to może być, że kobiety z takiego zacofanego rejonu świata walczą z Państwem Islamskim?”
Ale nikt nie zapyta „Jakie są ich motywacje? Jaki projekt polityczny za tym stoi? Jakie wsparcie mają te kobiety, że odważnie stawiają czoła Państwu Islamskiemu, gdy cały świat tylko dyskutuje, co z nim zrobić?”
Kurdyjki tymczasem walczą z nim twarzą w twarz. Ale nie dlatego, że są tak dobrze uzbrojone. Dlatego, że mają za sobą ideologię i nadzieję na lepszą przyszłość.
Więc chociaż sytuacja jest skrajnie napięta – a ja postaram się nie być zbyt gniewną w swoich słowach, choć to niemożliwe, biorąc pod uwagę sytuację – postaram się zakończyć nutą nadziei.
Dlaczego więc mówię o Kurdyjskim Ruchu Kobiet, kiedy zebraliśmy się tu, aby mówić o pństwie? O niepodległości narodowej? Co z tym ma wspólnego wyzwolenie kobiet?
Zacznijmy od zgrubnego opisu Kurdyjskiego Ruchu Kobiet. Jak pojawił się w kontekście wyzwolenia narodowego i jak ostatecznie odciął się od nacjonalizmu, uświadamiając sobie wstecznictwo i prymitywizm nacjonalizmu, z jego patriarchalnymi implikacjami.
Bowiem, jak wiemy, nacjonalizm zawsze wspiera patriarchat. Kobiety postrzegane są jako biologiczne i kulturowe replikatory tak zwanego narodu – co jest bardzo samczą koncepcją.
Kurdyjki zakwestionowały więc samą idę państwa. Jak więc ruch wyzwoleńczy, którego celem był początkowo niepodległy Kurdystan, doszedł do odrzucenia państwa, jako immanentnie opresywnego, immanentnie hegemonistycznego, niezgodnego z prawdziwymi wartościami demokracji i wolności? To jest właśnie ważne, jak sądzę.
Przedstawię więc koncepcję „konfederalizmu demokratycznego”, jako alternatywy dla państwa, opartej na zasadach równości płci, ekologii i radykalnej demokracji bezpośredniej.
Postaram się to rozwinąć, zgodnie z tą piękną mapą. Podziękowania dla jej projektantów.
Jak więc mówiłam, jednym z podstawowych celów ruchu jest konfrontacja z państwem; z wszystkimi jego kapitalistycznymi, patriarchalnymi i szowinistycznymi implikacjami.
Oczywiście jesteśmy tu wraz z przedstawicielkami wielu narodowości bezpaństwowych. Wiemy wszyscy, że być bezpaństwowym a tym systemie państw narodowych czyni nas wyjątkowo narażonymi. To jest bezdyskusyjne. Jeśli konfrontujemy się z państwem, musimy pamiętać, co oznacza bezpaństwowość.
Ale to nie oznacza, że państwo jest dobrym rozwiązaniem. Być może właśnie to państwo jest problemem. Jak mówiłam, bezpaństwowość naraża nas na ludobójstwo, na wymazanie ze społeczeństwa, na ucisk i asymilację. Nie muszę tego rozwijać. Wiedzą to też dobrze Kurdowie i Kurdyjki, często określani jako największy naród bez państwa, rozdzieleni pomiędzy cztery obce państwa: Iran, Irak, Syrię i Turcję.
Wiedzą jak cierpi bezpaństwowa społeczność. A szczególnie dotknięte tym cierpieniem są kobiety. Bowiem oprócz ucisku narodowościowego, cierpią tez dyskryminację społeczno-ekonomiczną, nie tylko ze strony patriarchalnego państwa, ale też własnej społeczności.
I to są właśnie ci ludzie, mężczyźni i kobiety, którzy pomysleli, że skoro państwo wywołuje tyle problemów, to może państwo nie jest najlepszym rozwiązaniem. Czy powinniśmy dążyć do ustanowienia dokładnie takiego systemu, jaki powoduje tyle problemów, tyle ucisku? Może nie przyniesie nam on sensownej wolności? Może da nam tylko to, co daje innym? Flagę i coś tam jeszcze.
Ale czyż może być wolność bez przemian społecznych? Kobiety szczególnie dobrze wiedzą – bowiem doświadczyły tego we własnych zmaganiach, wewnątrz ruchu narodowowyzwoleńczego – jak nasza własna społeczność, wciąż pod hasłem równości i wolności, potrafi całkowicie odmówić nam naszych praw. I musimy zapytać same siebie „Jaki to rodzaj wyzwolenia, który nie dba o prawa połowy własnej społeczności?”
Widząc kompromisy, do jakich dochodzi w ruchach narodowowyzwoleńczych, Kurdyjski Ruch Kobiet zdecydował się zorganizować w sposób niezależny. Wciąż jest powiązany z ogólnym ruchem narodowowyzwoleńczym, ale – aby zapewnić respektowanie praw kobiet – pozostaje wewnętrznie autonomiczny.
A to właśnie jest problem, z którym mierzą się kobiety w wielu różnych ruchach wyzwoleńczych, rewolucyjnych i socjalistycznych. Zawsze słyszą obietnice: „Gdy nadejdzie wolność, gdy będziemy mieć własne państwo, gdy przegnamy kolonizatorów, wtedy wszyscy będziemy wolni. Bo przecież jesteśmy o wiele lepsi niż oni. Byliśmy uciskani i nie będziemy tego robić sami.”
Ale tak się nie dzieje. W każdym miejscu świata, gdy już przegnano wroga, kobiety nagle miały mniej praw, niż przedtem.
Kurdyjki doświadczyły tego samego. Nie miałyśmy złudzeń. To właśnie doświadczenie tej opresji spowodowało, że kurdyjskie kobiety postanowiły się zorganizować w sposób niezależny.
Jednym z celów było także, aby ludzie na pewno zrozumieli, że wyzwolenie kobiet to nie tylko kwestia praw. Nie chodzi o papierowe prawa, bez zmiany myślenia całej społeczności. Żeby zmienić myślenie społeczności, nie można zrzucić tego jedynie na barki kobiet. „Kobiety, twórzcie własne społeczności i wtedy zdobędziecie prawa.” Tak to nie działa.
Wyzwolenie kobiet jest niezbędne dla prawdziwego zrozumienia demokracji i wolności. Słyszeliśmy tu wypowiedzi, które opisywały problemy kobiet w kategorii gwałtu. „Kobiety są gwałcone”. Ale to nie jest jedyny problem, jakiemu muszą stawić czoła. Jest ich znacznie więcej.
Więc, autonomiczne zorganizowanie się kobiet nadeszło wraz z ogólną zmianą wewnątrz ruchu kurdyjskiego. Ruch odszedł od koncepcji niepodległego państwa kurdyjskiego, z jasno okreslonymi granicami, na rzecz tego, co Abdullah Ocalan, ideologiczny przedstawiciel PKK, uwięziny od 15 w Turcji, zaproponował pod nazwą „Demokratycznego Konfederalizmu”.
W tym miejscu widzicie dość skomplikowaną mapę (raz jeszcze podziękowania dla projektantki).
Czym więc jest Demokratyczny Konfederalizm”? Przede wszystkim alternatywą dla państwa. I jest to projekt nie tylko dla Kurdów, ale dla wszystkich ludów w tym regionie. Albowiem uznaje on, że nie tylko Kurdowie zamieszkują Kurdystan.
Co więc możemy zrobić? Jak możemy żyć razem w pokoju i demokracji? Nie tylko na papierze, ale tak naprawdę?
Kobiety zastanawiały się, jakie są ich problemy. Patriarchat, kapitalizm, państwo narodowe. Musimy znaleźć sposoby, aby przeciwdziałać tym szalenie opresywnym siłom. Podstawami będą więc: równość płci – i aktywna walka o nią – ekologia i demokracja bezpośrednia.
Jest tu wiele elementów: wspólne uprawianie ziemi, kooperatywy pracownicze i – szczególnie ważny – system rad (zgromadzeń).
Ponieważ podstawową zasadą systemu rad jest, że to my, ludzie, decydujemy w naszych sprawach. I że rady są bardzo lokalne. Podjęte decyzje są potem koordynowane poprzez różne komitety, a wreszcie egzekwowane.
Ale jak to zrobić, mając dookoła siebie te cztery państwa?
Pomysł jest, żeby to zrobić pomimo istnienia tych państw. Ważna jest tu też sama organizacja konfederalizmu. Konfederalizm jest nazwą dla całości idei, całego projektu. Pierwsze praktyczne kroki w tym kierunku nazywamy „demokratyczną autonomią”.
Tworzymy więc demokratyczną autonomię pomimo dominujących wokół struktur. Jedną z interesujących rzeczy jest zasada obowiązkowego współprzewodniczenia, co oznacza, że niezależnie od stanowiska – czy to przewodniczenie partii, czy małej wiosce, czy komitetowi – zawsze przewodzą wspólnie jeden mężczyzna i jedna kobieta. Ta sama zasada jest dziś wprowadzona w parlamencie tureckim. Partia, którą nazywają „partią kurdyjską” – ale która siebie tak nie określa – ma na każdym poziomie, od góry do dołu, współprzewodniczących. Mimo, że państwo tureckie tego nie uznaje, stosują to, bez względu na życzenia państwa.
Chcę Wam pokazać, że ruch kobiecy jest jednocześnie aktywną częścią ruchu autonomii demokratycznej, ale też częścią wewnętrznie niezależną. Dlaczego?
Na przykład, przy głosowaniu na współprzewodniczących gminy, aby zapewnić, że wspólprzewodnicząca nie będzie tylko marionetką, manipulowana przez mężczyzn, Ruch Kobiet decyduje, kogo wystawić jako kandydatkę.
W Turcji, z racji ucisku przez państwo, jest to bardzo trudne do realizacji. Właśnie z powodu autonomii demokratycznej, za zadeklarownie tej autonomii, 10 tysięcy ludzi poszło do więzienia pod zarzutem terroryzmu i „zachwalania oddzielenia się od państwa”.
Za organizowanie własnych szkół, własnych rad ludowych, własnych autonomicznych struktur, równoległych do państwa i samowystarczalnych, ludzie są zamykani w więzieniach i kryminalizowani.
Spójrzmy teraz na syryjską część Kurdystanu, zwaną Rojava. Rojava po kurdyjsku znaczy „Zachód”, a więc mówimy o „Zachodnim Kurdystanie” – syryjskiej części Kurdystanu.
W 2012 roku… Nie będę Was zanudzać szczegółami wojny, ale w 2012 roku reżim syryjski wycofał się z tego rejonu, co stworzyło przestrzeń, przejętą przez Kurdów. Tak więc w zasadzie północna Syria, regiony kurdyjskie, są teraz w pełni kontrolowane przez Kurdów. I co tam uczynili? Uruchomili właśnie system demokratycznego konfederalizmu. Mogli go tak wprowadzić w czyn łatwiej niż w Turcji, bo nie było tam żadnego państwa, które mogłoby im w tym przeszkodzić.
Co to oznacza? Oznacza współprzewodniczenie na wszystkich poziomach. Oznacza 40% parytet kobiet. Pierwsze wprowadzone prawa zakazują „zabójstw honorowych”, poligamii, małżeństw dzieci, małżeństw wymuszonych, przemocy domowej – i nie tylko jest to nielegalne, ale jest to zbrodnia. Mężczyzna, który dopuści się przemocy domowej nie może zajmować stanowisk publicznych. I temu podobne. Wiele ciekawych rzeczy tam się rozwija.
Spisano statut dla trzech autonomicznych kantonów, które ostatecznie ogłoszono w poczatkach 2014 roku. W nich – nie chcę mówić, że integrują – współpracują różne grupy etniczne i religijne regionu. Nie ma już mowy o Kurdystanie. Używa się nazw kantonów – kanton Cezire i tp.
Na przykład w kantonie Cezire, który jest najbardziej wielokulturowy z nich trzech, 30% miejsc w parlamentach przeznaczone jest dla Arabów, 30% dla Asyryjczyków, 30% dla Kurdów i 10% dla innych grup mniejszościowych. W każdej z tych części 40% mają stanowić kobiety. To, co się tam dzieje jest bardzo interesujące i wielu Arabów, wielu Asyryjczyków dołaczyło do nich. To już nie chodzi o enklawę dominowana przez Kurdów. Ludzie starają się pracować razem z innymi, w pokoju.
W ostatnim miesiącu, w sierpniu – na pewno słyszeliście o atakach Państwa Islamskiego w Iraku, gdzie kurdyjska społecznośc Jezydów, która doświadczyła 72 masakr w swojej historii, znów została zmasakrowana, przez Państwo Islamskie. Gdy się to stało, oddziały Kurdów syryjskich przeszły przez granicę do Iraku i uratowały 10 tysięcy ludzi.
Dlaczego Kurdowie z Syrii, a nie Kurdowie z Iraku?
Dla Kurdów w Iraku ważne jest, aby pewne ruchy polityczne zyskały uznanie większych sił. Kurdystan iracki, który ma wielką historię ucisku i walki z reżimem Saddama Husseina, został przygarnięty przez międzynarodowe mcarstwa. Jeste teraz kwitnącą gospodarka kapitalistyczną. Jest wybitnie patriarchalny i feudalny – i jest jedynym rejonem kurdyjskim, który nazywa siebie państwem. Jest to bardzo interesujące.
Pomimo, że [Kurdystan iracki] ogłasza niepodległość, a ruchowi związanemu z PKK zarzuca rezygnację z niepodległości, siły zbrojne irackiego rządu kurdyjskiego wycofały się. Nie były w stanie się utrzymać, bo zbyt polegają na międzynarodowym wsparciu politycznym i militarnym, aby mogły samodzielnie ochronić rodaków.
To właśnie Kurdowie z Syrii, politycznie i gospodarczo marginalizowani, uciskani przez społeczność międzynarodową, izolowani politycznie i gospodarczo, wykluczeni z Konferencji Pokojowej Genewa II – to oni i one właśnie przekroczyli granicę i uratowali ludzi.
To jest odpowiedź na pytanie, co jak wiele niepodległości może dać dążenie do własnego państwa, jeśli sam system państwowy nie pozwala być niepodległymi.
Jeśli państwo jest dla nas wyzwolicielem, jeśli wierzymy w paradygmat, że tylko państwo może nas wyzwolić, skończymy w systemie, który czyni nas kompletnie zaleznymi od status quo.
Dlaczego? Ludzie zależą w nim od państwa, a państwo zależy od uznania innych państw narodowych. A system tych państw, „społeczność międzynarodowa” jest w rękach kilku najsilniejszych państw. Wiemy to wszyscy bardzo dobrze.
Jak wiele z państw Bliskiego Wschodu, niepodległych na papierze, jest tak naprawdę niepodległe w praktyce? Zapytajmy nas samych o to.
Przykład ataku na Jezydów pokazuje, że nie kwitnąca gospodarka, czy miedzynarodowe uznanie czynią nas w istocie niepodległymi. To samowystarczalność, oddolna organizacja, wsparcie dla w społeczności, współpraca z innymi – a nie izolowanie się w granicach państwowych – to daje nam istotne podstawy niepodległości, autonomii i samostanowienia.
W pewnym sensie operacja w Shengal (Sinjar) była praktykowaniem demokratycznego konfederalizmu. Ponieważ ludzie nie uznają tych granic [państwowych]. Stwierdzili „przejdziemy przez granicę, aby uratować tamtych”. W tym sensie nie jest to odwrót od niepodległości. To jest głębsza forma niepodległości.
Będę powoli kończyć. Uważam, że przykład Rojawy, zachodniego, czy syryjskiego Kurdystanu (żałuję, że nie mam więcej czasu, aby to rozwinąć), pokazuje nam w praktyce, że mimo politycznego i gospodarczego embargo, mimo ataków Państwa Islamskiego, ludzie tamtejsi, Kurdowie, Asyryjczycy, Arabowie, wspólpracują ze sobą. Mówi nam „tak, oczywiście, to jest możliwe”. Ludzie, równolegle do walki o życie, przeciwko ISIS, w tym samym czasie tworzyli kobiece akademia, szkoły. Kooperatywy.
To nie jest utopia. Ludzie w Rojavie starają się tak żyć. Ten system jest właśnie teraz atakowany przez Państwo Islamskie, Ale przedtem był atakowany przez marginalizację w społeczności międzynarodowej. Czemu na rokowania pokojowe Genewa II nie wpuszczono nawet małej delegacji z Rojavy? Dlaczego?
Dlaczego utrzymuje się polityczną i gospodarczą blokadę Zachodniego Kurdystanu, gdzie ludzie współpracują, a kobiety są na pierwszej linii?
Myślę, że powinniśmy zadać sobie pytanie, jak rozumiemy niepodległość i samostanowienie. Czy są one możliwe w ramach państwa? Czy są możliwe, jeśli system państwowy zakłada tak wielka zależnośc od status quo, które wywołało trzecią wojnę światową – bo to jest trzecia wojna światowa we wszystkim, oprócz nazwy – poprzez globalny handel bronią, politykę kierowaną zyskami, wspieraną przez struktury państwa, system miedzynarodowy działający poprzez państwo. Bo wiecie, tylko państwo ma prawo decydować. Ale pytam was tu, w tym pokoju, kto „ma państwo”?
Jak bardzo niepodlegli jesteście? Czy wasz rząd pytał was, czy ma rozpocząć wojnę gdzieś na Bliskim Wschodzie, albo w Afryce? Czy to była wasza decyzja? Nie sądzę.
Co więc oznacza niepodległość? Czy naprawdę możemy ją osiągnąć poprzez państwo?
Czy nie powinniśmy raczej pracować nad oddolnym zorganizowaniem nas samych?
Wiem, to brzmi utopijnie, ale to właśnie się dzieje. Gdy „społeczność” miedzynarodowa wciąż dyskutuje, co zrobić z Państwaem Islamskim, to właśnie Kurdyjki walczą przeciw niemu na froncie. To Kurdyjki i Kurdowie uratowali Jezydów, gdy dwa dni później Amerykanie wysłali pomoc [humanitarną], która nawet nie dotarła do wszystkich potrzebujących.
Syryjscy Kurdowie dali społeczności międzynarodowej lekcję pomocy humanitarnej i pokazali systemowi państw narodowych, co naprawdę oznacza niepodległość.
Oznacza ona, że nie potrzebujesz czyjejś zgody, aby ratować ludzi.
Nie potrzebujesz starać się o cudzą pomoc, czy cokolwiek, jeśli chcesz coś zrobić, zwłaszcza jak masz ISIS przed nosem. Jeśli jesteś naprawdę niepodległa, nie potrzebujesz niczyjej biurokratycznej zgody.
Zapytajmy więc siebie, czy to [państwo] jest własciwą drogą? Czy właśnie struktura państwa jest miejscem, gdzie powinniśmy szukać idei niepodległości? Czy może powinniśmy próbować zmienić system?
Tak, bezpaństwowość stawia nas w zagrożeniu, ale to państwo jest problemem. Nie możemy czekać na wyzwolenie, które może nigdy nie nadejdzie. Musimy działać tu i teraz. I to jest właśnie – jak sądzę – siłą Kurdyjskiego Ruchu Kobiet. Bo to, co robią za każdym razem, to nie czekanie, aż meżczyźni zaakceptują cokolwiek w strukturach partyjnych. Nie, one wychodzą przed szereg. Nie czekały, aż państwo tureckie zaakceptuje ideę współprzewodniczenia. Wprowadziły ją tak czy owak. Nie czekały na nic – po prostu stworzyły to tu i teraz.
Kiedu ISIS zaatakowało Kobane, które wciąż jest atakowane, kilka miesięcy temu, kobiety nie czekały na dostawy broni. Kobiety, 50-60-letnie, sformowały własny batalion. Uzbroiły się same, stare babcie, aby walczyć z Państwem Islamskim.
Kiedy w Genewie zaczynały się negocjacje. Kurdowie z Rojavy nie zostali zaproszeni. Tego samego dnia, co zrobili? Ogłosili powstanie 3 autonomicznych kantonów, podczas gdy „społeczność międzynarodowa” wciąż – zapewne – próbowała wymyślić rozwiązanie kryzysu.
Kiedy więc świat dyskutuje co zrobić z ISIS, Kurdyjki po prostu robią to. I robią nie same, a we współpracy z innymi ludźmi.
Kiedy więc myślimy o państwie, jeśli myślimy tylko o własnej niepodległości, o tym, jakie granice możemy stworzyć – sami się izolujemy.
Jeśli cały system wokół nas jest wadliwy, jeśli jest strefą wojny, nie będziemy wolni w izolacji. To nie będzie wolność. To będzie totalna niestabilność.
Trzeba współpracować z ludźmi, w całym regionie. Trzeba przekroczyć granice państwowe, które przede wszystkim nam narzucono. I z tego czerpać legitymizację. Można czekać i czekać i czekać ale to samo nigdy nie nadejdzie. Trzeba działać teraz i zacząć teraz. Uważam, że ludzie zasługują na coś lepszego [niż jest teraz].
Jak powiedziałam, niepodległość to bardzo szeroka koncepcja. Musimy się upewnić, że to [do czego dążymy, to] jest istotna niepodległość.
Ostatnio Pństwo Islamskie wydało otwartą wojnę kobietom. Trzeba to wyraźnie zauważyć. Systematycznie używają przemocy seksualnej jako narzędzia wojny. A ludzie to ignorują. Mówia „O, te kobiety zostały zgwałcone”. A ISIS czyni to celowo. Wykorzystują istniejące w tym regione koncepcje honoru, istniejące struktury patriarchalne, aby wywoływać ataki na kobiety.
Właśnie dzięki autonomicznej organizacji Kurdyjski Ruch Kobiet ma możliwość przeciwstawienia się tej mentalności. Ponieważ ISIS jest kompletnym przeciwieństwem. Jest tym wszystkim, przeciwko czemu ruch kobiet walczy. To jest wojna z kobietami. Kobietobójstwo.
Kończąc, chcę powiedzieć, że największym zagrożeniem dla status quo nie jest kolejne państwo. Jest nim oddolna, samorządna, aktywna organizacja pomiędzy ludźmi z w tych regionach, które są tak bardzo uciskane przez dominujący porządek. To jest znacznie bardziej niebezpieczne dla systemu.
A co jest jeszcze większym zagrożeniem? I to nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale na całym świecie?
To zorganizowane, zmobilizowane i świadome kobiety. Nie zapominajmy o tym, bo wyzwolenie kobiet jest niezbędne, aby odpowiedzieć na pytanie „o jakim rodzaju demokracji i wolności mówimy?”
Na koniec raz jeszcze chcę uczcić ludzi, którzy w tej chwili aktywnie walczą przeciw takiemu właśnie systemowi. Przeciwko ultrapatriarchanemu systemowi ISIS, który jest tylko ekstremalną formą tej samej przemocy, której doświadczają kobiety wszędzie indziej.
Kończę więc kurdyjskim zawołaniem. Brexwedan jian e! Czyli „opór to życie”.
Dziękuję bardzo.