Dyskutując z głuchymi: chavizm i anarchizm w Wenezueli

Publicystyka | Ruch anarchistyczny | Tacy są politycy

Artykuł opublikowany w piśmie „El Libertario” („Wolnościowiec”) - wydawanego w Caracas w Wenezueli od 1995 r.

Jako wydawcy pisma El Libertario odpowiadamy na typowe zarzuty topornej prawicy i rozwodnionej lewicy, która jest pod takim wrażeniem Chaveza, że w Wenezueli i zagranicą propaguje miraż Chaveza i jego pseudo-rewolucji. Chcielibyśmy wiele powiedzieć na ten temat, ale teraz ograniczymy się do zwięzłych informacji zawierających nasz punkt widzenia – choć powtarzaliśmy go już wiele razy.

Pytanie nr. 1: Hugo Chavez mówi o socjalizmie, władzy ludu i partycypacji. Czemu jesteśmy zawiedzeni, jeśli te ideały są zbieżne z anarchizmem?

Pretensje Chaveza są bardzo rozległe. Jednak on sam stwierdził, że powinniśmy bardziej przyglądać się temu co robi, nawet bardziej niż temu, co mówi. Z tego punktu widzenia, jego „socjalizm XXI” wieku jest jedynie zwykłym populizmem i państwowym kapitalizmem opartym na środkach z przemysłu naftowego. „Władza ludu” jest władzą elity rekrutowanej z wojska, międzynarodowych firm i „Boliwariańskiej burżuazji”. Wystarczy zdać sobie sprawę z niedawnego bezprecedensowego zwiększenia władzy prezydenckiej, czy konsternacji sojuszników Chaveza, gdy dowiedzieli się, co naczelny wódz rozumie przez partycypację. Anarchizm nie dopuszcza możliwości istnienia żadnego trwałego stanowiska obdarzonego władzą, a jedynie wciąż na nowo ratyfikowaną reprezentację w określonych działaniach określonych ludzi. To właśnie jest suwerenność i partycypacja, coś co nie jest obecne w istniejącym procesie władzy i żadnym innym opartym na hierarchicznej i permanentnej władzy Państwa.

Pytanie nr. 2: Oczywistą intencją rządu jest dokonanie pokojowej i demokratycznej rewolucji. Czemu więc nie poczekacie na rozwój sytuacji, zamiast ferować na jego temat opinie?

Chavez mówi o “rewolucji”, ale jego słowa nie wystarczają, żebyśmy w to uwierzyli i zaczęli go popierać. Zbyt wielu tyranów i demagogów na tym kontynencie mówił to samo bez jakiegokolwiek uzasadnienia. W naszym przypadku miała miejsce rewolucja w tym sensie, że nasze życie zostało na wiele sposobów rozmontowane, ale to co powstało w zamian w żadnym razie nie ma naszego poparcia. Pozwolić na konsolidację nowej sytuacji, to sprawić, że stanie się trudniejsza do zmiany, gdyż my chcemy zupełnie innych zmian niż te, które przyniosło 8 lat wodzostwa i autorytaryzm, biurokratyczna niewydolność, strukturalna korupcja oparta na wzorach i postawach, których nie możemy akceptować.

Pytanie nr. 3
: Może rzeczywiście projekt władzy różni się od projektu wolnościowego, jednak chawizm dąży do konfrontacji z oligarchią i imperializmem. Czy nie byłby korzystne zawrzeć sojusz z Chavezem, a po zwyciężeniu oligarchicznych spiskowców i imperialistycznej agresji starać się dokonać anarchistycznej rewolucji?

Strategiczne sojusze służą do zdobywania władzy w państwie przez grupy sojuszników. Anarchiści dążą do zniszczenia państwa przy pomocy wszystkich. Porażka tzw. reakcji i oligarchii, to tylko puste słowa na użytek propagandy, które służą tylko konsolidacji władzy wygrywających i nieuchronnemu wytworzeniu kolejnej oligarchii. Taka jest logika kontroli państwa, która jest znana z ZSRR, Chin i Kuby. To jedynie utrudniłoby anarchistyczną rewolucję i Hiszpania 1936 jest tego dobrym przykładem. Określanie chawizmu jako walki ze spiskowcami jest ułomne, gdyż pierwszym celem ruchu było dokonanie zamachu stanu, a jego członkowie wciąż szczycą tym, że wywodzą się z subkultury koszarowej. Walka mniejszości oligarchicznej z rządem jest tylko walką jednej mniejszości przeciw innej mniejszości. Jeśli chodzi o walkę z imperializmem, wystarczy spojrzeć na politykę rządu w takich kluczowych sektorach jak nafta, górnictwo, rolnictwo, przemysł, prawo pracy, itd. Cała polityka rządu w tych dziedzinach zdaje się wspierać Imperium, a nie jego wrogów (więcej o tym na stronach El Libertario: www.nodo50.org/ellibertario).

Pytanie nr. 4
: Rząd ogłosił dynamiczny rozwój lokalnych społeczności i zwiększenie władzy Rad Komunalnych, które są poziomym sposobem organizacji społeczeństwa. Czy anarchiści popierają takie oddolne struktury?

Zauważyliśmy, że utworzenie i funkcjonowanie Rad Komunalnych jest uzależnione od stopnia ich zależności od państwa. Są one zależne od władzy prezydenta, który według prawa musi udzielić im prawa do funkcjonowania. W Wenezueli jest wiele przykładów sytuacji, gdzie wiele organizacji oddolnych (wystarczy wspomnieć związki zawodowe) działa jak tramwaje otrzymujące prąd z góry. Nie znaczy to, że nie ma prób stworzenia prawdziwych organizacji oddolnych w społeczności lokalnej, wśród rolników, Indian, ekologów, studentów i artystów nawet wtedy, gdy nie ma na to zgody rządu. Uważamy jednak, że prawne, instytucjonalne i finansowe uzależnienie Rad Komunalnych od władz państwowych będzie stanowić poważną przeszkodę na drodze do uczynienia z nich autonomicznego oddolnego ruchu. To samo dotyczy zapowiedzianych Rad Pracowników w firmach, które mają najwyraźniej na celu zniszczenie niezależnych związków zawodowych.

Pytanie nr. 5: Dlaczego anarchiści krytykują Wenezuelskie Siły Zbrojne, które wyrastają z ludowej i narodowej gleby i nie postrzegają ich jako wsparcia dla projektu rewolucyjnego?

Większość nowoczesnych armii, od XVII i XVIII wieku w Europie do dnia dzisiejszego w Ameryce Łacińskiej, opiera się w większości na poborowych wywodzących się z ludu. Jednakże pomimo pochodzenia większości żołnierzy, powodem istnienia armii jest obrona struktury władzy i jej popleczników i dlatego armia nie może wspierać rewolucji na rzecz uciśnionych. Może nastąpi zmiana jednego figuranta na innego i zmienią się nieco reguły struktury władzy, ale sama zasada nie zostanie zmieniona, gdyż rozkazywanie i posłuszeństwo stanowią jej esencję. Z tego powodu nie wspieramy żadnej armii, żadnej policji i uprzywilejowanej osoby, która może używać przemocy i broni przeciwko innym ludziom. Nacjonalizm nie jest czymś, co wspierają anarchiści, gdyż nacjonalizm zakłada obronę interesów jednej grupy ludzi sztucznie otoczonych granicami terytorium państwowego, którzy uważają że są różni, a nawet lepsi od innych. Jesteśmy wrogami wszelkiego rodzaju uprzywilejowania z racji urodzenia, rasy, kultury, religii i miejsca urodzenia. Co więcej, tragiczna historia wojska wenezuelskiego mówi sama za siebie: powstało ono za rządów tyrana Gomeza, żeby zniszczyć federalistyczne aspiracje regionów. Armia utwierdziła się w swojej represywnej roli podczas walki przeciwko lewicowym powstańcom w latach 1960’tych i podczas masakry w 1989 r., której była wykonawcą.

Pytanie nr. 6: Czy anarchiści wenezuelscy są ‘chorzy’ (termin używany przez chawistów przeciwko wszystkim wrogom) i czy z tego powodu popierają socjaldemokrację i prawicową opozycję?

“Chorzy” to tylko terminem medialny, wykorzystywany jako obelga w celach politycznych i nie posiadający żadnego właściwego znaczenia. Ale jeśli to słowo ma oznaczać tych, którzy nie godzą się na oddanie wolności i autonomii i przyjęcie poddaństwa wobec osoby, partii, lub ideologii, to tak – jesteśmy chorzy. Jeżeli jednak tym słowem określa się zwolenników ideologii ekonomicznego liberalizmu, z ich quasi-rasistowskim potępieniem dla mniejszości, szwindlu demokracji przedstawicielskiej, czy powrotu form organizacji społeczno-politycznej z lamusa historii – to nie jesteśmy „chorzy”. Nie wspieramy Chaveza ani jego konkurentów w wyborach. Możemy się zgadzać z niektórymi działaniami podejmowanymi przez jednych lub drugich, z niektórymi ich wypowiedziami, ale dogłębnie krytykujemy większość ich działań i ich dyskursu. Nie zgadzamy się na nie kończącą się frustrację ludzi, którzy pokładali nadzieję w Chavezie, ale nie wspieramy demagogicznej taktyki oportunistycznego getta stanowiącego zinstytucjonalizowaną opozycję. A co najważniejsze, z powodu naszych zasad nie możemy popierać tych, którzy opierają swoje dążenia na podporządkowaniu ludzi hierarchii państwa – a to jest cechą zarówno obecnego rządu, jak i opozycji.

Pytanie nr. 7: Są ludzie, którzy uważają się za wolnościowych, ale wspierają proces zapoczątkowany przez Chaveza. Jeżeli uznamy ich za anarchistów, czyż nie byłby to argument na rzecz anty-dogmatycznego charakteru anarchizmu?

Anarchizm nie jest stanem duszy. To sposób reakcji na zmieniające się warunki społeczne i poszukiwanie dobrobytu dla każdego w kontekście dobrobytu dla wszystkich. To sposób formułowania propozycji, które pojawiają się u konkretnych ludzi, które są dyskutowane, przyjmowane lub odrzucane przez ludzi w określonym czasie i przestrzeni. Każdy może się nazwać anarchistą, ponieważ nie mamy identyfikatorów i rytuałów, by się wyróżnić. Jedynie nasz sposób wzajemnej interakcji i nasze idee nas wyróżniają i inni anarchiści mogą uznać nas za anarchistów lub nie na tej podstawie. Nie jesteśmy doskonali i dlatego możemy przyjąć poglądy, które ktoś może uznać za nie do zaakceptowania. Nie sprawia to, że stajemy się lepsi lub gorsi, ale czasem nasze idee stają się tak różne, że tracimy poczucie przynależności do jednego ruchu.

Pytanie nr. 8: Anarchiści jedynie gadają i nie uczestniczą. Jaka jest wasza propozycja pozytywnej zmiany współczesnej rzeczywistości Wenezueli?

Nasza walka nie jest kwestią sytuacji i okoliczności, ale nowego sposobu życia, które musimy przyjąć w życiu osobistym i kolektywnym. Sposobu, gdzie akcja bezpośrednia i samorządność pozwalają na kontrolę własnego życia, w sposób szczery i uczciwy, poprzez śledzenie jak pewne kwestie wiążą się z innymi, szanując równość wszystkich i występujące różnice. Nie sprawia to, że jesteśmy lepsi od reszty. Wiemy, że swoją egzystencję zawdzięczamy innym ludziom, których dobra musimy strzec, aby móc strzec własnego dobra. Nie możemy o tym zapominać, gdyż chcemy dobrze żyć. Każdy jest odpowiedzialny za swoje życie przed sobą i innymi, ale nikt nie może być pewien, że będziemy „zbawieni”. Dlatego nie ma gotowej recepty na określoną rzeczywistość społeczną, gdyż propozycje i działania idące w kierunku zmian muszą być owocem ciągłego i świadomego wysiłku grupy. Staramy się uczestniczyć na nasz wesoły sposób, promując odzyskanie autonomii ruchów społecznych w kraju, gdzie jak mamy nadzieję, będzie możliwe znalezienie miejsca dla rozwoju anarchistycznych idei wolności, równości i solidarności.

Kontakt do grupy (w jęz. hiszpańskim):
RAUL FIGUEIRA
Apartado Postal 128,
Carmelitas, Caracas,
VENEZUELA

ellibertario@nodo50.org
ellibertario@hotmail.com

www.nodo50.org/ellibertario

Centro de Estudios Sociales Libertarios
Calle Blasina, esquina San Luis, Sarria, Caracas, Venezuela.
www.centrosocial.contrapoder.org.ve

No i z nowu zadnych

No i z nowu zadnych konkretnych zarzutów, leci mi to troche sprzeciwem dla sprzeciwu, co moze okazac sie sporym samobojem gdyz rzad Chaveza jak dla mnie bardzo dobrze wpasowuje sie w ideologiczna droge ktora trzeba przebyc od imperializmu do anarchizmu. Dziwi mnie tez, czemu chce wam sie tlumaczyc antychavezowskie teksty z anarchistycznych zrodel, a zadnego tekstu na jego temat przetlumaczonego ze znetu jeszcze tu nie widzialem?

dziwi ciebie dlaczego

dziwi ciebie dlaczego anarchiści chcą tłumaczyć teksty innych anarchistów a nie liberałow i autorytarnych komunistów?

https://cia.media.pl/workers_struggle_betrayed_by_state_and_union_in_vene...

An Anarchist Critique of Venezuela's Bolivarian Revolution

It is a well-established fact that Venezuelan President Hugo Chavez takes a lot of abuse from the media – both inside and outside of his country. His self-proclaimed ‘Bolivarian Revolution,’ – which seeks to improve the lives of Venezuela’s poor majority through a series of oil-financed social programs – is widely depicted as populist cover for a precipitous slide into a totalitarian dictatorship. Propaganda pouring out of the Cuban exile community in Miami that is distributed by local media outlets and right-wing think tanks such as the ironically-named Accuracy in Media has accused Chavez of harboring a homosexual obsession with Cuban President Fidel Castro – and has even leveled claims that his government has provided material support to elements of ‘Al Qaeda.’ On the basis of this preponderance of disinformation, many progressives have developed a reactionary tendency to dismiss even legitimate critics of Chavez’s policies as either “aiding the enemy,” or worse, of actually “working for the CIA.”

While there is no doubt that the effects of Chavez’ policies are greatly appreciated by a large majority of Venezuelans – as evidenced by El Presidente’s overwhelming and sustained success at the polls – it is also true that by embracing the virtues of social justice and cloaking himself in anti-imperialist rhetoric, Chavez has earned the unconditional support of peace activists, social democrats and café revolutionaries all over the world.

Charged with the task of leading a global counter-current to the international economic model of U.S. hegemony known as the ‘Washington Consensus,’ Chavez has been more than happy to assume the role of antagonista to George Bush – and the Yankee-brand imperialism that his smirking visage evokes in the hearts and minds of the world’s poor. In its place, Chavez has vocally supported a vision of a multi-polar world, and has stressed the importance of regional integration and alternative trade agreements as a means of counteracting Washington’s influence in South America.

As a result of the popular success of the Bolivarian Revolution, Chavez has been credited with playing a role in the election victories of left-wing governments which have swept across the continent: Evo Morales in Bolivia, Michelle Bachelet Jeria in Chile, Daniel Ortega in Nicaragua and now Rafael Correa in Ecuador. The extent to which Chavez can claim credit over the electoral results of his South American neighbors is largely overstated, though it varies from country to country. In Bolivia, for instance, the previous three governments had already fallen to street protests by the time Morales was elected into office on a platform of rolling back neoliberal reforms; Ortega has been a perennial candidate since his Sandinista movement was defeated at the polls after nearly a decade of “low-intensity warfare” and economic sabotage at the hands of the American government and their proxy Contra armies; Chile has been undergoing a period of introspection since former dictator Agusto Pinochet ceded power in 1990; Ecuador has had its own share of troubles with the IMF and capricious transnational oil companies.

The continent has, in general, been on the receiving end of history since Cortés sailed over to the ‘New World,’ in 1503. It’s not surprising that in an age of nearly universal ‘representative democracy,’ the people of South America, when given a chance, would vote in politicians who spoke in terms of revoking neoliberal policies and increasing social spending.

Without discounting the obvious benefit of increased social spending and the renegotiation of contracts signed by unrepresentative governments in the pocket of avaricious corporations, it is apparent that in its rush to support the political process emerging in Latin America, the ‘international left’ has overstated the transformation of the continent’s political and economical landscape.

Regional Integration or Pipe Dream?

The regional integration plans often touted as national projects by the Venezuelan government are largely based on the framework of previously existing trade agreements, and are financed by multinational corporations who draw their funding from the IMF, such as the Corporación Andina de Fomento (CAF). Mercosur, a regional trade pact that was created in 1994 to link the “economic development” of Brazil, Argentina, Uruguay, and Paraguay has recently been expanded to include Venezuela – with Bolivia, Chile, Colombia, Ecuador and Peru currently awaiting full membership to the bloc. Chavez wants to incorporate Mercosur as part of the more grandiose IIRSA (Iniciativa de Integración Regional Sudamericana), a project that seeks to integrate the nations of South America through large joint infrastructure projects, such as the trans-Amazonic pipeline that, when finished, will link the gas reserves of Venezuela’s Orinoco Delta to southern Argentina, running a distance of over 10,000 km – much of it through sensitive regions of the Amazon rainforest.

It is this further integration of South America into the system of global capitalism that draws the ire of those who find themselves further ‘left’ than Chavez’s government. While many of these political groups are cautiously optimistic of the ‘Bolivarian Revolution,’ they nonetheless do not practice self-censorship in their appraisal of the current political climate and what they see as its main failings. These groups include the indigenous inhabitants of regions where infrastructure projects threaten the existence of their way of life, socialist and Marxist allies of Chavez’s ruling MVR political party and the more militant social iconoclasts of South America’s anarchist movement.

By far the most definitive English-language analysis of the Venezuelan anarchist movement was penned by a member of the Red Anarchist Action Network (RAAN) – who goes by the pseudonym Nachie. I was recently brought into contact with Nachie, via email, who was doing preliminary research into the status of the Canadian anarchist movement. While I was hardly in a position to comment on the overall viability of the movement (anarchism is, at best, confined to the very fringes of Canadian society – at least in Ontario, where I live) I was able to learn much from his efforts in Venezuela. Coincidentally, I was in Venezuela at the same time as he was conducting his research, although I was nowhere near as successful in making contact with local anarchist groups – I managed to meet a few scattered anarchists during my travels, but spent most of my time talking to Chavistas and taking in mainstream Venezuelan culture. I was, therefore, quite humbled to read his critique of the ‘Bolivarian Revolution,’ – written from the point of view of a curious North American anarchist – entitled The Civil War in Venezuela: Socialism to the Highest Bidder.

For anyone interested in an objective analysis of Hugo Chavez’s ‘Bolivarian Revolution,’ especially as it relates to anarchist and anti-statist ideology, “The Civil War in Venezuela” is a must read. It is extremely extensive in its scope (the article reads more like a small book, as it is 66 pages long) and covers its subject matter with amazing detail and breadth. The image of Venezuelan society it paints is extremely accurate, and its description of Chavismo echoes many of the same conclusions that I came to during my four-month stay in the country, but would never have been able to articulate in such a comprehensive manner. I cannot stress enough to GNNers reading this blog: READ THIS WORK! [If not in its entirety, then at least the chapters dealing with Venezuela’s history, the Venezuelan anarchist movement and the Revolutionary Tupamaro Movement (MRT)]

El Libertario: Issue 30

http://www.anarkismo.net/newswire.php?story_id=3378
pozdrowienia dla pierdolonych komuchów, którzy bronią chaveza

Bardzo dobry tekst, czekam

Bardzo dobry tekst, czekam na kolejne! Czy ktoś mógłby to przetłumaczyć na polski? Niestety nie wszystko rozumiem.

Venezuela 2006: Anarchism against all odds

by Comisión de Relaciones Anarquistas (CRA), Venezuela

"Our friends from abroad continuously ask us to explain our views about the current situation in Venezuela. This reply is based on two* recent texts by the editing team of El Libertario, already published in their entirety in the internet (in Spanish), and from which we extract our main points.”

Talking about the Venezuelan situation

[From an interview with La Rosa Negra – counterinfo from Mexico in January 2006]

RN: We know that you fight in three fronts: a) against pseudo-leftist Chavista groups in power; b) against the anti-Chavez opposition directed by the social democrats and the right; and c) against groups or parties of the traditional left. Could there be a ghetto imposed by the state, the right and its social democrat allies and the traditional left for anarchists in your country, or is a retreat necessary?

CRA: Whatever the socio-political situation in any given country is, those who wield or want to wield power will try to curb any symptom of consistent libertarian struggle by building “ghettoes” of repression, open or hidden, where to confine it. It is natural for the anarchist militant to confront the intentions of the powers that be, it is a task we must carry on without fail, and above all, without resigning ourselves to the supposedly inevitable condition of being excluded. In no way does the CRA retreat or hide within our shell waiting for better times, and whoever has direct contact with our activities or simply reads El Libertario with due attention and frequency, will find enough evidence that we’re not a group who stares at its own navel.

RN: We get the impression that the triumph of abstention in the past elections (12/4/05) and the retreat of civil struggle groups towards “no participation” is fertile ground for the forceful imposition of state (Chavista) initiatives. Is this perception true?

CRA: We make clear that according to the government’s own statistics abstention, understood as the no participation in an electoral process of sectors of the population that could rightfully vote by virtue of being Venezuelan citizens and having the age to vote, has been the norm in all elections in this country since 1989, even during the referendum to recall the president in 2004, when the gangs from the political opposition and the demagogue government made a supreme effort to bring the incredulous masses to the polls. It is an error to qualify as civil struggle groups certain figureheads of the opposition that opportunistically gamble with abstention today, they aren’t in any way representative of real social forces in Venezuela. As to the rest, no doubt the Chavez regime tries to impose state control mechanisms everywhere, but being such a corrupt and inept government, blinded by thinking that is building solid popular support turning part of the poorest people into clients dependent on the state’s dole, it’s going to cost them plenty to make any advances in that contradictory chimera that it calls “XXI Century Socialism”, which is nothing but an underdeveloped capitalism of the XIX Century.

RN: Likewise, we think that the Venezuelan anarchists’ struggle became trapped in a sea of supposedly anti-imperialist propaganda, promoted by what we at LRN call the Kirchner-Chavez-Morales-Castro axis. Is this true? And if it is, will the Venezuelan anarchist resistance need to double its effort?

CRA: We can’t understand how that perception exists, anybody who’s followed our actions and our thinking will find that we have not been duped by the fallacious “you’re with Chavez or else you’re with Bush”, as we have clearly shown evidence to dismantle this farce. It hasn’t been easy to uphold this position that smashes the simplistic schemes that have led the Latin-American left from failure to failure for over 80 years, and multiplying our efforts to keep our position has been the order of the day, but our consistency begins to produce results, undoubtedly modest but full of hope that fall within the renewed activity and presence of anarchism in South America, still a minority political expression but one that has made advances between the decade of the 90’s and today that are, quantitatively and qualitatively speaking, very important compared to what happened during the five or six previous decades. The challenge is to transform this modest renaissance into the ability to make a significant mark on the process for positive social change sorely needed in our continent.

RN: The Kirchner-Chavez-Morales-Castro axis has several faces: it presents itself as the triumph of parliamentary democracy and conversely, as the standard of struggle against the empire, as mediator of popular social movements and consequently, as the catalyst for civil resistance. What defensive wall do the Venezuelan anarchists have?

CRA: You’re asking us about our main proposal for action right now. Let’s quote a paragraph from our editorial of El Libertario #44: “We are not, nor do we want to be, contenders for the control of institutionalized power: we are anarchists and we aspire to the disappearance of state power and any other oppressive hierarchical structure. This is not just a profession of faith; our actions here and now mean assuming the commitment to promote and empower the autonomy of any social movement consistent with the ideal. Therefore, we are not interested in building ‘anarchist social movements’ that would prove as useless to collective progress as the Bolivarian circles or those opposition parties disguised as NGO’s. We bet on social movements that build the dynamics for independent action and organization, based on the widest participation on all levels that will allow the formation of different modes of direct action and self-management away from the state’s control or any other instance of oppression, it is the only way to consolidate spaces of freedom, equality and solidarity that will be the seed and support of the future we struggle for. Our position can be summarized with these words from John Holloway: to change the world without taking power”.

RN: In view of this, does the CRA-El Libertario think a wider effort to spread anarchist ideas is called for?

CRA: Considering Venezuelan history, this educational task is a priority, because we have an environment where ignorance of libertarian ideals was almost totally absolute. After 10 years of activity we can point at some successes in this area, but they are hardly the beginning and there’s still much to do, so the spreading of anarchist thought is still a constant problem for those of us in this collective, and we invite all to get to know our work, getting in touch with us, personally or via email, visiting our locals and social clusters where we do our activities – such as the Centro de Estudios Sociales Libertarios of Caracas, www.centrosocial.contrapoder.org.ve and getting information about the CRA and El Libertario.

*We include only the second of the texts. The first, Neither shameful anarchism nor shameless anti-imperialism: a reply to P. Moras, can be found online.

Email CRA-El Libertario: ellibertario@nodo50.org

Web: http://www.nodo50.org/ellibertario/seccioningles.htm

Some recent news from a UK source: The indigenous ‘anti-mining coalition’ in Zulia have been demanding a hearing with Chavez. Last April, when a mobilisation of thousands went to Caracas to speak to Chavez about the threat of coal mining, Chavez was unable to see them because he was meeting the football legend Maradona! Lobbying is not enough. Anglo-American mining giant is a major player in the plans the Venezuelan Government has for Zulia which will destroy tropical forests and contaminate the water supply of the entire population. Their AGM is in London in April. Lusbie Portillo is a key figure in the anti-mining resistance. He appreciates international letters of solidarity, and passes them on to the indigenous communities affected (Wayuu, Yukpa, Bari and Japreria). His address is Prof. Lusbi Portillo, Homo et Natura, Calle Carabobo No. 7-34 Maracaibo, Zulia Venezuela. Email homoetnatura@cantv.net

See also: The Alternative Social Forum in Caracas, Venezuela: A World Made of Many Worlds (Feb 2006): http://upsidedownworld.org/main/content/view/198/1/

which states, "... behind the anti-imperial rhetoric of the Bolivarian government, Chavez has in fact signed over the biggest concessions since the 1940’s to transnational corporations and oil giants such as ChevronTexaco, ExxonMobil, Repsol, and Shell."

nie przekonuje mnie to

nie przekonuje mnie to

dobry tytuł:) teksty są za

dobry tytuł:) teksty są za trudne dla lewicy. skąd ci idioci się biorą nie wiem.

Tylko kompletni idioci mogą

Tylko kompletni idioci mogą dalej w niego wierzyć. Nie rozumiem jak można jeszcze wierzyć w socializm panstwowy skoro nidgzie się nie sprawdził i nidgdzie nie doprowadzał do wolności, szczęścia i dobrobytu.

A może jakieś

A może jakieś konkretniejsze zarzuty a nie tylko wyzwiska?

państwo zawsze reprezentuje

państwo zawsze reprezentuje interesy burżuazji

Państwo Chaveza jest

Państwo Chaveza jest organizacją przemocy dla utrzymywania porządku społecznego przynoszącego korzyści klasie Boliwariańskiej burżuazji. Konkretniejsze zarzuty? https://cia.media.pl/iaf_manifest_solidarnosci_z_wenezuelskimi_anarchista...
Komuniści autorytarni nigdy tego nie zrozumieją.

mierda de hombre

entendemos que polónia tiene una memoria mala del socialismo. pero no olviden que sin stalin la polónia había solo la mitad del tamaño nacional de hoy.

que muera el religionismo, el capitalismo y el anticomunismo también

LA REALIDAD VENEZOLANA ES DIFERENTE DE VUESTRA!!! EL YANKI GOBERNA Y DESFRUTA A VENEZUELA DESDE 100 ÃNOS, HASTA HOY. SOLO QUE EN LOS TIEMPOS DE HOY LOS IMPERADORES VIEJOS SE TRANSVESTIERON EN OPOSIONISTAS DEMOCRATICOS DE COLOR NARANJA.

¡YA BASTA!,

Viva el anarchismo y la internacional! QUE MUERA EL STALINISMO Y EL AUTORITARISMO!

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.