Gastarbeiterów wietnamskich w Polsce nie było

Kraj | Dyskryminacja | Publicystyka

Tymczasowa praca, tymczasowy pobyt.

Przykładów Wietnamczyków pracujących w Polsce poza branżą handlu i gastronomii jest dużo więcej, zwłaszcza w młodym pokoleniu. Lê Tự Quốc Hùng należy do pierwszej setki osób, które zdobyły licencję doradcy finansowego i maklera giełdowego. Jest dyrektorem oddziału w jednym z dużych banków polskich. Quốc Anh pracuje jako stylista i projektant odzieży, lubi obracać się w środowisku młodych Polaków.

Nie sposób tu wymienić wszystkich, ale już na podstawie tych kilku przykładów widać, jak różne są to zawody. Jednak tych, którzy pracują poza handlem i gastronomią, łączy wspólny mianownik – mają już uregulowany status w Polsce: polskie obywatelstwo, kartę stałego pobytu, czyli mogą być zatrudniani bez żadnych ograniczeń. Tych, którzy pracują na podstawie wizy z prawem do pracy jest bardzo mało. Po prostu za dużo formalności do załatwienia i dla pracodawcy, i dla potencjalnego pracownika.


HANDEL TO ŻYCIE, ostatnia transakcja w Dziesięcioleciu. Ảnh: Ngô Đăng Quang

Wróćmy do naszego dziennikarza zajmującego się perfumami i modą. Przyjechał do Polski jeszcze jako stypendysta rządu PRL, ale pracę dyplomową obronił już w Polsce demokratycznej. Ponieważ podczas studiów podyplomowych nie dostawał już stypendium (dobrze, że nie musiał za nie płacić), musiał zarobić na życie. Radził sobie jak umiał, parę razy spotykaliśmy się na placu targowym w Oświęcimiu i w Chrzanowie. Zarabiał także jako artysta wykonawca, tańcząc w grupie baletowej. Profesorowie starali się pomagać, powierzając mu letnie zajęcia ze studentami zaocznymi. Wszystko to jednak nielegalnie, bo Wietnamczyk ten nie miał zezwolenia na pracę.

Któregoś dnia wiosną czy na początku lata, ja, ów znajomy dziennikarz i parę innych osób gościliśmy w studiu TVP Kultura. Felieton telewizyjny był realizowany wcześniej, ale wywiad „szedł” na żywo w studiu. Redaktor prowadzący zadał naszemu dziennikarzowi pytanie, czy chce zostać w Polsce. Odpowiedział, że owszem, po 19 lat nieprzerwanego pobytu w Polsce chciałby, ale nie od niego to zależy, tylko od urzędników. Redaktor na koniec programu życzył mu więc, aby się udało.

Parę miesięcy później kolega-dziennikarz poinformował mnie, że opuszcza Polskę, że wraca na stałe do Wietnamu. Jego wszelkie prawdziwe powody do przedłużenia wizy pobytowej się wyczerpały, a nie chciał „kombinować”. Pojechał do Wietnamu kilka miesięcy temu, jeszcze zanim wiza pobytowa straciła ważność. Mieszka w Ho Chi Minh City i podobno pisze dalej po polsku i po angielsku o perfumach i modach dla tego samego czasopisma formatu A4. Nic się nie stało, świat się nie zawalił, Polska też. Jednak uważam, że Warszawa, cała Polska jest uboższa o niego, informatyka, zarabiającego na życie tańcem i pisaniem, po polsku.

Cudzoziemiec, nie imigrant

Czy mój znajomy dziennikarz wróci do Polski? Całkiem możliwe, ale w sensie administracyjnym będzie musiał zacząć od początku. Od jego wyjazdu minęło już ponad 3 miesiące, całe jego 19 lat pobytu w Polsce nie będzie się liczyło, nie znaczy nic. W oczach urzędników i zgodnie z obecnym stanem prawnym będzie cudzoziemcem, który chce zostać i pracować w Polsce. A to przede wszystkim bardzo trudne i kosztowne!

Nie wiem, czy w przeszłości w Polsce Ludowej była uchwalona jakaś ustawa legalizująca pobyt cudzoziemców. Raczej nie było. W historii najnowszej takie ustawy zwane skrótowo i potocznie abolicją były. Jedna z 2003 roku, pozwalała cudzoziemcom w ciągu trzech miesięcy złożyć wniosek legalizujący pobyt. Druga uchwalona w 2007 roku obowiązywała przez sześć miesięcy, do 20 stycznia 2008 roku. W Warszawie, w obydwu przypadkach, kiedy obowiązywała abolicja przed urzędem wojewódzkim, gdzie cudzoziemcy załatwiają formalności związane ze swoim pobytem ustawiały się gigantyczne kolejki. Czyżby urząd nie był przygotowany na ustawę?


Kolejka do urzędu w Warszawie, Zająłem miejscem około 6. godz., dwie godziny przed otwarciem, ale i tak nic nie załatwiłem w tym dniu. Ảnh: Ngô Đăng Quang

Ale problemem nie była długa kolejka przed urzędem, w nocy i na mrozie (urzędnicy nie życzyli sobie, aby kolejka stała wewnątrz budynku). Problemem były warunki, które trzeba było spełnić, aby zalegalizować swój pobyt. Problemem także było i jest to, że nieliczni, którzy uzyskali czy uzyskają legalny pobyt, mieli i będą mieli trudności z utrzymaniem tej legalności. Albowiem po dziesięciu lat zamieszkiwaniu w Polsce, jeśli dostaną legalizacje swojego pobytu to po roku muszą ubiegać się o dalsze legalny pobyt tak jak zwykli cudzoziemcy, czyli według ustawy o cudzoziemcach ich praca zawodowa nie może zagrozić rynek pracy Polakom albo firma założona przez nich musi wnosić znaczący wkład w gospodarkę Polski. Jak pisałem wcześniej, legalność pobytu w Polsce jest bardzo kosztowna. Więc zdarza się dość często wtórna nielegalność imigrantów. Oznacza to, że imigranci legalni nie byli w stanie utrzymać tej legalność i stracili ją. Podjąć legalną pracę mogą tylko ci, którzy mają legalny pobyt, ale trudno ubiegać się o legalny pobyt bez legalnej pracy.

Przepisy ustawy abolicyjnej oraz prawa pracy

Dwie ustawy abolicyjne dotyczyły cudzoziemców, którzy przebywali w Polsce nieprzerwanie co najmniej od 31 grudnia 1996 r., potrafili udowodnić, że mają gdzie mieszkać, że dysponują ilością środków finansowych wystarczającą na rok życia w Polsce oraz na ubezpieczenie zdrowotne i/lub że mają przyrzeczenie wydania zezwolenia na pracę wydane przez wojewódzki urząd pracy. Dopiero wtedy cudzoziemcy mogli ubiegać się o legalizację pobytu na czas oznaczony tj. na okres roku. Załóżmy, że dostali zgodę na legalny tymczasowy pobyt. Co dzieje się po roku legalnego pobytu? Otóż zostają traktowani jak zwykli cudzoziemcy tzn. jak każdy inny obcokrajowiec, który po raz pierwszy przyjeżdża z zagranicy i chce mieszkać i pracować w Polsce. Bez żadnych ulg i ułatwień. Więc po pięcioletnim (ustawa z 2003 r.), a nawet dziesięcioletnim (ustawa z 2007 r.) pobycie w Polsce cudzoziemiec jest nadal obcokrajowcem, nie zaś żadnym tam imigrantem! A moim zdaniem są to imigranci, którzy powinni mieć już ułatwiony dostęp do pracy i do życia w Polsce.

Ktoś powie, że w ten sposób zachęcamy do nielegalnej imigracji. Sądzę jednak, że uszczelnienie granic i zapobieganie nielegalnej imigracji nie są sprzeczne z ideą udzielania imigrantom pomocy przez władzę, nie są sprzeczne z polityką ułatwiania życia imigrantom którzy znajdują się już na terenie kraju. Te dwie sprawy można i trzeba pogodzić. Dla korzyści imigrantów i państwa polskiego.

Wróćmy do warunków legalizacji pobytu. Pierwszy warunek dotyczy miejsca zamieszkania. Z pozoru jest bardzo prosty do spełnienia, przecież Wietnamczycy nie mieszkają pod mostem. Jednak aby udowodnić, że cudzoziemiec ma gdzie mieszkać, nie wystarczy przedłożyć w urzędzie oryginału umowy najmu mieszkania. Urzędnicy warszawscy kazali np. cudzoziemcom okazać oryginał aktu własności lokalu (od właściciela). Rzecz niby prosta, ale czy Polacy chętnie wynajmują mieszkania oficjalnie? Czy chcą podpisać umowę, która będzie wykorzystana w urzędzie do spraw cudzoziemców (choć to nie to samo co urząd skarbowy!). Czy Polacy chcą pożyczać cudzoziemcom notarialne akty własności mieszkania do pokazania w urzędzie? Tylko nieliczni. Mi osobiście nie udało się przekonać w imieniu rodaków żadnego właściciela do podpisania umowy najmu i do pożyczenia aktu notarialnego. Polacy, co najmniej warszawiacy, niechętnie oficjalnie wynajmują i meldują w swoich mieszkaniach lokatorów, czy to Polaków, czy to cudzoziemców.

Ustawa o cudzoziemcach z dnia 13 czerwca 2003 roku, rodział 4, art. 53. pozycja 1. Zezwolenia na zamieszkania na czas oznaczony udziela się cudzoziemcowi, który 1) posiada przyrzeczenie lub przedłużenie przyrzeczenia wydania zezwolenia na pracę albo pisemne oświadzczenie pracodawcy o zamiarze powierzenia cudzoziemcowi wykonania pracy, jeżeli zezwolenie na pracę nie jest wymagane, 2) prowadzi działalność gospodarczą na podstawie przepisów obowiązujących w tym zakresie w Rzeczypospolitej Polskiej, korzystna dla gospodarki narodowej, a w szczególności przyczyniającą się do wzrostu inwestycji, transferu technologii, wprowadzenie korzystnych innowacji lub tworzenia nowych miejsc pracy,
-Dz. U. 2003 Nr 128 poz. 1175

Mając legalny pobyt tymczasowy, cudzoziemiec ma kilka miesięcy na załatwienie mnóstwa trudnych formalności np. uzyskanie pozwolenia na pracę i zgody na nią (dwuetapowa procedura w urzędzie pracy), uzyskanie meldunku (tylko właściciel mieszkania może go zameldować i musi to robić kilka razy, kiedy cudzoziemiec dostaje krótką wizę i kiedy dostanie decyzję na dłuższy pobyt). Cudzoziemiec nie dostaje pozwolenia na każdą pracę. Tylko na tę, do której pracodawca nie znalazł chętnych wśród Polaków. Z kolei cudzoziemiec nie może podjąć byle jakiej pracy, bowiem jeśli wynagrodzenie jest za niskie, urzędnik może nie przedłużyć pozwolenia na pobyt!

Cudzoziemiec może zawsze założyć własną firmę np. spółkę z o.o. i albo zatrudnić się w niej na wysokim stanowisku, albo czerpać zyski z jej działalności. Może, ale to jeszcze kosztowniejsza zabawa, nie mówiąc o trudnościach i formalnościach związanych z zakładaniem własnego biznesu i jego prowadzeniem. A urzędnik i tak może uznać, że firma należąca do cudzoziemca nie daje znaczącego wkładu do gospodarki Polski. Nie przynosi żadnych znaczących korzyści, nie wnosi wysokich technologii, nowych rozwiązań i myśli naukowo-technicznych do tejże rzeczywistości!

Imigrancie! Przyznaj się, że jesteś najzwyczajniejszym zjadaczem ryżu, kukurydzy, kuskusów i makaronu! (Razem wzięte lub każdy z osobna!).

W procedurze rozpatrywania wniosków o legalizację pobytu cudzoziemcy są przesłuchiwani w urzędzie. Nic nadzwyczajnego, normalna rzecz, nikt nie jest przeciwny temu. Ale moim zdaniem zabrakło w tych przesłuchaniach miejsca na wywiad szczegółowy lub ankietę (może być anonimowa) o woli i możliwości podjęcia pracy. We wnioskach brakuje pytań takich jak: jeśli miałbyś możliwość przekwalifikowania się, jakiego zawodu chciałbyś się uczyć? Czy byłbyś chętny uczestniczyć w zorganizowanym bezpłatnym (albo płatnym) kursie nowego zawodu? Jeśli tak, to jakiego zawodu? Owszem ta ankieta z tym zestawem lub innych pytań miałaby sens gdyby cudzoziemcy mieliby możliwości uczestniczenia w kursach zawodowych, nauki lub adaptacji nowych zawodów. Dwa wiersze, które znajdują się teraz we wnioskach o zawodzie wyuczonym i wykonywanym są zbyt ogólne, formalne i mało znaczące dla imigranta, który znajduje się przecież w nowych realiach, w nowej rzeczywistości, w nowych warunkach życia i pracy!

Ngô Đăng Quang

*****
Tekst został wydrukowany w książce pod tytułem "Wietnamczycy w Polsce" i powstał na zamówienie Miedzykulturowego Centrum Adaptacji Zawodowej IW EQUAL, Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego

Piersza część: Wprowadzenie: T jak Tymczasowość.
Wszystkie wcześniejsze wpisy blogu mozna tutaj poczytać: http://danchimviet.com/blogs

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.