Gianfranco Sanguinetti:"Operacja 'Cenzor' "

Publicystyka

W 1975 roku nieznany na włoskim rynku edytorskim wydawca publikuje w nakładzie 520 numerowanych egzemplarzy książkę sygnowaną przez tajemniczego "Cenzora" (przydomek Katona Starszego): Prawdziwy Raport o ostatnich szansach ocalenia kapitalizmu we Włoszech (Rapporto veridico sulle ultime opportunita di salvare il capitalismo in Italia); a następnie rozsyła ją do najbardziej wpływowych polityków, finansistów, przemysłowców, dziennikarzy oraz intelektualistów swojego kraju... Obdarowani w ten sposób czytelnicy jęli się prześcigać w domysłach na temat tożsamości Cenzora. Uwierzyli, że pod tym przydomkiem kryje się bogaty przedsiębiorca, prawdopodobnie arystokrata, przyjaciel i doradca polityków rządzących Italią. Dziennikarze, którzy przystąpili skwapliwie do omawiania cennych wskazówek zawartych w książeczce, podkreślali, że Cenzor jest człowiekiem prawicy, przywiązanym do "zachodniego systemu wartości" konserwatystą o nieprzeciętnej inteligencji, kulturze, erudycji i smaku, niezwykle utalentowanym pisarzem i osobą, która opanowała wszelkie arkana myśli strategicznej. Stronice Raportu obfitują w doskonale dobrane cytaty z Dantego, Petrarki, Szekspira, Graciána, Retza, Clausewitza, Makiawela, Guicciardiniego; autor zdradza również niejedną tajemnicę państwową, czyni to zresztą świadomie i celowo, wychodząc z założenia, że są one raczej tajemnicami poliszynela.

Cenzor opowiada się wyraźnie za (bliską Andreottiemu) opcją tzw. "historycznego kompromisu", tzn. za dopuszczeniem do władzy komunistów. Jego zdaniem tylko stalinowcy mogą ocalić Włochy przed zbliżającą się rewolucją proletariacką (której liczne zapowiedzi obserwuje i opisuje). Cenzor dowodzi, że partia komunistyczna doskonale nadaje się do tej roli: jak pokazuje dotychczasowa historia stalinizmu, włoska partia komunistyczna, w zamian za drobne przywileje, zgodzi się przywołać coraz bardziej niesfornych robotników do porządku, tzn. zmusić ich do pracy. Włoska burżuazja, jeśli pragnie ocalić kapitalizm, musi przestać się trzymać sutanny chrześcijańskich demokratów, którzy okazali się żałośnie niekompetentni, i zawrzeć sojusz z komunistami.

Nie poprzestając na tym, Cenzor ujawnia prawdę na temat zamachów bombowych z 1969, które wstrząsnęły Włochami. Rząd usiłował przypisać te zamachy anarchistom i skompromitować nowe radykalne ruchy społeczne. Skazanie kilku anarchistów (słynna sprawa Valpredy) było blamażem włoskiego wymiaru sprawiedliwości - oczywiście nie pierwszym i nie ostatnim, jak doskonale wiemy. Cenzor dowodzi niezbicie, że za zamachami stały włoskie służby specjalne, które opowiedziały się za "strategią napięcia"; pokazuje również, że państwo potrafi, w razie potrzeby, inscenizować swoją własną, pozorną, negację: terroryzm.

Zdaniem Cenzora dobra polityka nie powinna się opierać na kłamstwie, ale polityka opierająca się na nieprawdopodobieństwie skazana jest na zgubę: "tego rodzaju polityka skłania obywatela do tego, by we wszystko zwątpił, zaczął wysuwać hipotezy, usiłował zgłębić wszystkie państwowe tajemnice za pomocą mnóstwa niefrasobliwych supozycji i chimerycznych rojeń (...) wyborca, który zazwyczaj zadowala się tym, co prawdopodobne, wyraża wówczas gromkimi krzykami pretensję do poznania całej prawdy o wszystkim, rzucając władzy politycznej groźne hic Rodus, hic Salta". "Oficjalne" wersje wypadków były zaś całkowicie nieprzekonujące: "Nasz rząd, nasi sędziowie, osoby odpowiedzialne za służby porządku zapominają zbyt łatwo, że nic w świecie nie jest tak szkodliwe dla władzy, którą sprawują, niż dopuszczenie do tego, by w umyśle obywatela demokracji zakiełkowała myśl, że traktuje się go stale jak idiotę: ponieważ to właśnie taka myśl jest, w gruncie rzeczy, sprężyną wprawiającą w ruch owo złożone zazębienie ludzkich namiętności i resentymentów, które sprawia, że nawet najbardziej strachliwy z drobnomieszczan może się w końcu zbuntować, zaakceptować i żywić radykalne poglądy."

Autor, któremu społeczeństwo spektaklu przypisało wszystkie, wspomniane wcześniej, rzadkie, a niezwykłe w naszych czasach cechy nazywał się, tak naprawdę, Gianfranco Sanguinetti i był w przeszłości członkiem Międzynarodówki Sytuacjonistycznej (rewolucyjnej organizacji rozwiązanej w 1972 roku). Raport dowodzi zresztą niezbicie, że Sanguinetti tych kilku lat, w czasie których uczestniczył, u boku Guy Deborda, w skandalicznych działaniach Międzynarodówki Sytuacjonistycznej, ani nie przespał, ani też nie stracił na grach, jakby powiedział Machiavelli.

O tym, z jaką recepcją spotkały się propozycje zawarte w książce, opowiada szczegółowo poniższy tekst, dowodzący nieistnienia Cenzora, opublikowany przez Gianfranco Sanguinettiego pół roku po ukazaniu się Raportu .

Dodajmy jeszcze, że Raport stanowi przystępne i eleganckie kompendium sytuacjonistycznej krytyki społecznej. Cenzor z właściwym sobie cynizmem, mówi bowiem "prawdę i tylko prawdę", dzięki czemu potwierdza słuszność sytuacjonistycznej radykalnej teorii. Różnica między Cenzorem a sytuacjonistami polega na tym, że Cenzor opowiada się za dalszym trwaniem panującego porządku (służącego interesom burżuazji) podczas gdy sytuacjoniści oparli swoją sprawę na postulacie wprost przeciwnym. Kolejna różnica polega na tym, że Cenzor, w odróżnieniu od Sanguinettiego (i sytuacjonistów), nigdy nie istniał. To z kolei wprowadza nas już w obręb innej, doniosłej, problematyki: czy nasze społeczeństwa są już całkowicie zdominowane przez niekontrolowany i irracjonalny rozwój ekonomii; czy też istnieją w nich ukryte ośrodki dowodzenia, innymi słowy czy klasa panująca dysponuje jakąkolwiek myślą strategiczną. Dowody na nieistnienie Cenzora zdają się sugerować pierwszą z tych odpowiedzi. Eks-sytuacjoniści musieli dopiero wymyślić godnego siebie "ludzkiego" przeciwnika: Cenzora. Niektóre twierdzenia Deborda (zawarte zwłaszcza w Uwagach o społeczeństwie spektaklu oraz w Przedmowie do czwartego włoskiego wydania "Społeczeństwa Spektaklu") pokazują, że paryski sytuacjonista miał nieco bardziej złożone zdanie w tej kwestii. (Po latach, komentując w liście do Sanguinettiego porwanie Aldo Moro, Debord napisze: "czyżby Cenzor istniał i zmienił taktykę?").

Mateusz Kwaterko

Prawdziwy Raport o ostatnich szansach ocalenia kapitalizmu we Włoszech

Autor przedstawia dowody na nieistnienie Cenzora

I Dowody fenomenologiczne

Ci, którzy żałowali dotychczas, iż nie znają tożsamości autora Raportu będą teraz żałować, że ją poznali. Ci, których oburzała anonimowość Cenzora, znajdą teraz o wiele istotniejsze powody do oburzenia. Ci, którzy wypowiadali się o Cenzorze pochwalnie, chcąc się przypochlebić jakieś wpływowej figurze, nie będą z siebie dumni, ci zaś, którzy woleli zachować ostrożne milczenie do czasu aż poznają nazwisko autora, pokazali, na jaką bierność skazuje ich oportunizm i dali doskonały przykład swoich strachliwych wahań, z których starają się przysposobić sobie fortecę, kiedy tylko czują się zakłopotani.

W 1841 roku Marks i Bauer opublikowali anonimowy pamflet, w którym oskarżyli Hegla o ateizm; pamflet ten był w rzeczywistości wymierzony w prawicę heglowską, chociaż jego ton i stylistyka sugerowały, że jest dziełem ówczesnej metafizycznej skrajnej prawicy. Pamflet ukazywał groźnie rewolucyjne rysy heglowskiej dialektyki, był też pierwszym dokumentem głoszącym, iż śmierć metafizyki oraz "obalenie wszystkich państwowych praw" są konsekwencją tej dialektyki.

Autorowi Raportu nie chodziło już o wykazanie ateistycznego i rewolucyjnego charakteru dialektyki heglowskiej; chodziło mu o ustalenie, czy w klasie panującej istnieje myśl strategiczna zdolna wytyczyć jakieś perspektywy dla kapitalizmu. Udowodniłem, że taka myśl nie istnieje. Posłużyłem się w tym celu następującą metodą: gdyby władza klasowa dysponowała obecnie myślą i projektem dotyczącymi utrwalenia panującego porządku - choćby nawet przejawiały się w praktyce w sposób tak opłakany, jak to widzimy - czymże by to było? Wszyscy mogli, przy każdej okazji, zaobserwować, że przedstawiciele władzy nie mówią nigdy nic poważnego, nawet jeśli chodzi o sprawy dotyczące ich bezpośrednio; można się jednak było zastanawiać, o czym rozmawiają między sobą, z dala od publiczności.

Napisałem więc, i w sierpniu opublikowałem, pod pseudonimem Cenzora, 520 egzemplarzy obecnie już słynnego Prawdziwego Raportu o ostatnich szansach ocalenia kapitalizmu we Włoszech . Pamflet ten został rozesłany do ministrów, parlamentarzystów, przemysłowców, związkowców, jak również dziennikarzy cieszących się największym szacunkiem opinii publicznej. Raport spotkał się natychmiast z olbrzymim zainteresowaniem i wywołał szeroką dyskusję, która toczy się po dziś dzień.

Wszyscy uczestnicy tej dyskusji wykazali się jednomyślnością w pewnej kwestii, wszyscy uwierzyli bowiem, że Cenzor istnieje, posunęli się nawet do rozpoznania pod tym pseudonimem tej czy innej postaci ze świata gospodarki lub polityki (od Guida Carliego po Cesarego Merzagorę, od Giovanniego Malagodiego aż po samego Raffaela Mattioli, który, zdaniem niektórych dziennikarzy, pokierował zza grobu "operacją Cenzor").

Wszyscy się pomylili: Cenzor nie istnieje. I chociaż jego świat istnieje nadal, klasa, którą reprezentuje nie ma już sił koniecznych do stworzenia kapitalisty, którego cechowałaby przenikliwość i cynizm Cenzora. "Oto, co stanowi wartość, wyjątkową pod wieloma względami, pamfletu Cenzora - napisał Giorgio Bocca - Jest to jeden z rzadkich, niezwykle rzadkich przykładów tej prawicowej kultury, która u nas nie istnieje, albo nie ma odwagi się ujawnić". Enzo Magri, przypisując Raport Merzagorowi, stwierdził "mamy niewątpliwie do czynienia z najbardziej cyniczną diagnozą polityczno-ekonomiczną jaka kiedykolwiek pojawiła się we Włoszech (...) Logika argumentacji jest żelazna, nie da się jej niczego zarzucić. Rzetelna i bezlitosna analiza Cenzora nie pozostawia miejsca na żadne wątpliwości".

Pomimo przenikliwego cynizmu Cenzora, a może właśnie ze względu na ów cynizm, bankierzy i finansiści powitali mój pamflet z dużym zainteresowaniem; wielu ministrów, posłów i wysokich rangą funkcjonariuszy państwowych przesłało pierwszemu wydawcy Raportu uprzejme podziękowania. Niektórzy dziennikarze nie potrafili ukryć swojego podziwu, a nawet zaskoczenia, ponieważ prawda jest jedną z tych nielicznych rzeczy, które mogą wzbudzić ich zdumienie oraz zakłopotanie, a także z tego powodu, iż Cenzor zburzył jednym pchnięciem ten chybotliwy zamek z kłamstw, który wznosili cierpliwie, ale niezręcznie, przez te wszystkie ostatnie lata, choćby w kluczowej kwestii zamachów bombowych z 1969 roku. Trudno jednak oczekiwać, by dziennikarze, nie potrafiący odgadnąć skąd pochodzi Raport, zdolni byli zrozumieć to, co od wielu lat dzieje się w ich kraju. Albo skąd pochodziły bomby, które eksplodowały 12 grudnia 1969.

Giorgio Bocca przyznał jednak uczciwie, że "ta książka mówi więcej straszliwych prawd o gorącej jesieni i czarnych spiskach niż wszystkie rewolucyjne broszury razem wzięte"; tym samym przyznał jednak niebacznie, iż nie zna autentycznie rewolucyjnych publikacji, ponieważ prawdę o bombach z 12 grudnia 1969 roku ujawniłem dokładnie tydzień później, 19 grudnia .

Najbardziej poirytowany z nich wszystkich, nieszczęsny Massimo Riva, pisał na łamach Corriere della Sera: "ta wpływowa osobistość daje do zrozumienia, że dysponuje kilkoma ważnymi informacjami, które potwierdzałyby tezę o masakrze dokonanej przez państwo"; po czym, nie kryjąc konsternacji, wydaje okrzyk płynący z głębi serca: "Jakże nie dostrzec oznak dekadencji naszych instytucji w tym, że nawet ich słudzy nie potrafią już służyć w milczeniu?" Enzo Magri dodaje: "Anonimowy autor broni tezy o państwowej masakrze. Czyni to za pomocą żelaznej, niemożliwej do odparcia logiki". Zakłopotanie, niekiedy hałaśliwe, innym razem milczące, w jakie ta książka wprawiła włoską klasę panującą oraz wszystkie partie jest całkowite, rozpaczliwe. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku "operacji Cenzor" właściciele spektaklu sami z kolei padli ofiarą pozorów.

Oto kilka innych przykładów tej "fenomenologii omyłek": "Cenzor (...) jest oświeconym, rasowym konserwatystą, wspaniałą podporą burżuazji, filarem prywatnego kapitału. (...) Czytając tę książkę można się niejednego domyślić jeśli chodzi o tożsamość Cenzora" (Carlo Rossella, Panorama) - "Ten pamflet jest bez wątpienia zbawienną prowokacją, gromkim "dość!" ciśniętym pod adresem progresywnej bezmyślności(...) Prawdziwym wydarzeniem, nowością, z której wszyscy powinni się radować, w imię kultury, nawet jeśli się nie zgadzają" (Europa Domani) - "Kim jest Cenzor?... Liberalna filozofia, pogardliwy stosunek do polityków i skłonność do udzielania im reprymend, a także wyniosły ton przedstawiciela wielkiej burżuazji, którego cechuje olbrzymie doświadczenie w dziedzinie ekonomii - oto charakterystyki wyzierające z każdej stronicy tej książki" (Enzo Magri, L'Europeo ) - "Cenzor zaprezentował swój Raport w wyjątkowo niedogodnych okolicznościach: 520 egzemplarzy nakładu, pozbawiony doświadczenia wydawca, dystrybucja w samym środku sierpnia. A mimo to odniósł natychmiastowy sukces. Być może dlatego, że tezy autora wydały się wielu osobom niezwykle przekonujące" (L'Espresso) - "Pomimo swojego "konserwatyzmu", Cenzor patrzy przychylnym okiem na komunistów i historyczny kompromis, licząc na to, że nowa równowaga polityczna pomoże uratować kapitalizm" (Corriere d'Informazione). - "Pamflet ukazał się kilka miesięcy temu w niewielkim, numerowanym nakładzie. Został jednak niezwłocznie dodrukowany w nakładzie komercyjnym. Jest to słuszne i niesłuszne zarazem, ponieważ ta książka jest rzeczą rzadką i cenną, a więc czymś niebywałym na naszym rynku wydawniczym; w każdym razie powinna ona posłużyć za wzór i spotkać się z powszechnym zainteresowaniem.(...) Cenzor stanowi jednoosobową partię: mógłby być prawdziwym arystokratą dawnego wzoru, w swoim życiu połączył - zachowując jednak najwyższą życiową i intelektualną prawość - gusta kulturowe oraz interesy ekonomiczne z pewnym stylem zachowania i moralnością: prawdziwą moralnością". (Vittorio Gorresio, La Stampa) - "Lektura ujawnia konserwatystę, o niezwykle wszechstronnej i wyrafinowanej kulturze(...).Chcielibyśmy wiedzieć więcej; chcielibyśmy otrzymać dowody tego wszystkiego, co utrzymuje anonim. Póki co uważamy, że sam Cenzor ma dług wobec opinii publicznej: winien jej jeszcze bardziej dopomóc w uzyskaniu dowodów; winien powiedzieć wszystko i bez ogródek, a nie ograniczać się do wkładania kija w mrowisko". (Gianni Mazzoleni, Il Resto del Carlino).

II Dowody ontologiczne

Anonimowy pamflet Marksa i Bauera wywołał, rzecz jasna, skandal; po kilku tygodniach jego "prawicowe" pochodzenie zostało jednak poddane w wątpliwość, a wówczas wywrotowe oszustwo Marksa ukazało się w pełnym blasku swojej niepokojącej prawdy. Półtora wieku później, sześć miesięcy okazało się niewystarczające, by Włochy odkryły nieistnienie Cenzora, a tym samym, by wykazały w ten sposób, z braku innych, swoją emancypację od metafizyki.

Podobnie jak święty Anzelm utrzymywał, że wynalazł dowód na istnienie Boga, tzw. dowód ontologiczny, argumentując, że jeśli Byt o nieskończonej doskonałości jest możliwy do pomyślenia, wówczas jest rzeczą wykluczoną, by owemu Bytowi brakowało fundamentalnego predykatu istnienia; podobnie też, ale tysiąc lat później, włoska burżuazja uwierzyła, że jeśli ukazał się jej kapitalista równie doskonały jak Cenzor, posiadający wszystkie te cechy, których jej brakuje - szczerość, racjonalność, kulturę, itd. - to musi on istnieć. A co za tym idzie, działać na rzecz jej zbawienia.

Dlaczego nasi dekadenccy burżuje tak łatwo uwierzyli w istnienie takiego sojusznika, jak Cenzor? Odpowiedź jest bardzo prosta: uwierzyli, ponieważ jest im potrzebny. A przecież, jak twierdzi Vittorio Gorresio, "jedyną osobą, którą można by uznać za autora Prawdziwego Raportu... , jest Raffaele Mattioli - zmarły, niestety". Żeby wskazać takiego przedstawiciela burżuazji jak Cenzor trzeba go było wpierw wymyślić, oto najlepszy dowód, że w naszej klasie panującej nie istnieje nikt, kto mógłby się chełpić posiadaniem przymiotów, którymi obdarzyliśmy Cenzora.

Jeśli z perspektywy czasu można się dziwić, że przez tyle miesięcy nikt spośród tych, którzy pisali na ten temat, nie zakwestionował publicznie istnienia Cenzora, to z niemniejszym zaskoczeniem należy odnotować, iż wielu "postępowych" kapitalistów oraz część niestalinowskiej lewicy z entuzjazmem powitała Raport "chociaż jest on prawicowy, a nawet właśnie dlatego, że jest prawicowy" - jak napisał Giorgio Bocca. W każdym razie Cenzor byłby przedstawicielem takiej prawicy, która nie wydaje się bardziej cyniczna, niż jest w istocie, która jednak wypowiada się bardziej cynicznie niż kiedykolwiek przedtem; wystarczy bowiem rozważyć, jaką przeraźliwą skrajność zaakceptowała, a nawet przyjęła z podziwem, włoska burżuazja w swojej aktualnej degrengoladzie, żeby zdać sobie sprawę z rozmiarów tej degrengolady. Warto w tym miejscu przytoczyć kilka fragmentów Raportu, które ukazują jej dokładną miarę:

"Nie staramy się dowieść, że obecne społeczeństwo jest pożądane(...). Chcemy powiedzieć(...),że to społeczeństwo nam odpowiada, gdyż innego nie mamy, oraz że chcemy je zachować, żeby zachować naszą władzę nad nim" (s.11); ",Z perspektywy obrońców społeczeństwa, obecnie istnieje na świecie tylko jedno zagrożenie: to, że pracownicy zaczną ze sobą rozmawiać o swoich warunkach życiowych i aspiracjach bez pośredników; wszystkie inne zagrożenia są poboczne, albo też wyrastają bezpośrednio z niepewnej sytuacji w jaką wtrąca nas, pod wieloma względami, ten pierwszy problem, skrywany i przemilczany" (s.11); "Nie mielibyśmy już żadnych powodów, żeby zarządzać światem, w którym utracilibyśmy nasze obiektywne przywileje(...). Kapitaliści nie mogą zapominać o tym, że są również ludźmi, a więc, że nie mogą akceptować niekontrolowanej degradacji wszystkich ludzi, degradacji warunków życia, którymi sami chcieliby się rozkoszować" (s. 15); "Wszystkie formy społeczeństwa, które dominowały w historii, zostały narzucone masom, miały je po prostu zmusić do pracy , siłą oraz złudzeniami. Największym sukcesem naszej nowoczesnej cywilizacji jest to, że potrafiła ona dostarczyć rządzącym niezrównanej potęgi krzewienia złudzeń. (s.22); "Wystarczy spojrzeć na to, co produkuje obecne społeczeństwo. Niektórzy zapytują nas, motywowani niestosownymi względami sentymentalnymi: "czy należy to również kochać?". To pytanie jest zbyteczne, a raczej - jeśli uwzględnić, że postawienie go z jakiejś perspektywy transcendentnej wobec społeczeństwa byłoby czystym absurdem - należałoby powiedzieć, że jest ono całkowicie zbyteczne w tym sensie, że zawiera już w sobie odpowiedź, jeśli tylko postawimy je na gruncie rzeczywistego społeczeństwa, społeczeństwa klasowego, i zapytamy kto powinien kochać tę produkcję? Ci, którzy przywłaszczają sobie jej wartość dodaną kochają z konieczności jakąś określoną formę produkcji. A co do pozostałych, czemu mieliby ją kochać?" (s. 24); "Nasi robotnicy nie podejmują żadnych decyzji w sprawach produkcji. Całe szczęście! Cóż bowiem postanowiliby produkować, będąc tym, kim są? W odpowiedzi można by wysunąć wiele różnorakich hipotez, ale jedna rzecz nie ulega wątpliwości: z całą pewnością nie produkowaliby tego, czego potrzebuje społeczeństwo, którym zarządzamy" (s. 24); "Powinna istnieć swoboda wyboru między dwoma posłami, podobnie jak istnieje swoboda wyboru między dwoma ekwiwalentnymi towarami" (s.36); "Umysły i serca, które straciły wolę walki, ponieważ od kilku dekad mylnie uznawały koniec zaburzeń pewnego czasu za koniec czasu zaburzeń, zapytają, być może, czy jesteśmy skazani na to, aby każda ciężko zdobyta pewność, była natychmiast poddawana w wątpliwość, i czy kryzys społeczny będzie trwać wiecznie? Odpowiemy chłodno: tak. Nasz świat nie jest stworzony dla robotników, ani dla innych warstw biednych pracowników najemnych, które należy zresztą zaliczyć do prostej kategorii "proletariatu". Ale nasz świat musi być również, każdego dnia, tworzony przez nich, pod naszym dowództwem. Oto naczelna sprzeczność, z którą przyszło nam żyć" (s.38); "I właśnie dlatego, że ośmielamy się twierdzić, iż włoscy robotnicy, którzy ogłosili ofensywę wojny społecznej, są naszymi nieprzyjaciółmi, właśnie dlatego wiemy, że partia komunistyczna jest naszym sojusznikiem" (s.128); "Nie zapominamy bowiem ani przez chwilę, że robotnicy, jeśli pracują i nie buntują się, są najbardziej pożyteczną z rzeczy tego świata i zasługują w pełni na nasz szacunek; ponieważ to oni właśnie, pod naszym światłym kierownictwem, wytwarzają nasze bogactwo, id est naszą władzę." (s.144); "Wiemy już, że ta obfitość produkowanych przedmiotów wymaga jak najpilniejszego wyłonienia elity, elity, która trzymałaby się właśnie z dala od tej obfitości, zbierając tylko to, co rzeczywiście cenne i rzadkie(...). Rządzi tym jedna zasada, która sprawia, że wszystko, co dystrybuujemy nędzarzom nie może być, rzecz jasna, niczym innym jak nędzą: samochody, które nie mogą jeździć ponieważ jest ich za dużo; płace w inflacyjnej walucie, mięso bydła tuczonego w kilka tygodni chemicznymi produktami" (s.155); "Obierzemy (...) za model naszego społeczeństwa jakościowego (...) Republikę Wenecką. Oto najpiękniejsza klasa rządząca w dziejach: nikt jej się nie opierał, ani nie śmiał żądać od niej rachunków... Był to terroryzm łagodzony przez szczęście, szczęście każdego na swoim miejscu " (s.163).

Można by zacytować wiele innych prawd zawartych w Prawdziwym Raporcie... . Są to zresztą prawdy tak proste, że każdy musi je uznać, gdy tylko zostaną wypowiedziane; ale są to również prawdy na tyle przerażające, że dotychczas żaden przywódca nie chciał ich wypowiedzieć: są to prawdy tego świata; jeśli się nie podobają, należy przekształcić ten świat. A ponieważ żaden z tych, którzy napisali długie artykuły o Cenzorze, nie zaprotestował przeciw jakiemukolwiek z tych okropieństw, można uznać, zgodnie z zasadą "milczenie oznacza zgodę", że wszystkie te tanie zdziry je zaakceptowały . Należy o tym pamiętać.

Gdyby ci wirtuozerscy wielbiciele Cenzora byli inteligentni, natychmiast zdaliby sobie sprawę, że taki pamflet mógł zostać napisany jedynie z perspektywy rewolucji społecznej (cui prodest?); gdyby nie byli na tyle inteligentni, ale mimo wszystko mniej debilni i w mniejszym stopniu zrozpaczeni niż są, musieliby uznać, że Cenzor, jak na przedstawiciela burżuazji, jest wyjątkowo nieodpowiedzialny i całkowicie nierealistyczny, ponieważ jego centralny projekt odtworzenia panującej elity godnej tego miana jest najbardziej utopijną z utopii. "Operacja Cenzor" i ujawniona przez nią nieskończona głupota wykazały to w najczystszym świetle empirii każdemu, kto mógłby jeszcze żywić jakieś złudzenia w tej kwestii. Ale wszyscy ci przemyślni rzecznicy dekadencji, słysząc o elicie, marzyli już o tym, żeby do niej należeć .

III Dowody historyczne

Niech nikt nie myśli, że powoduje mną jakaś szczególna wrogość wobec Włoch: jestem internacjonalistą .

Jaki cel przyświecał mi przy pisaniu takiej książki i wymyślaniu takiej postaci? Zamiarem moim było zaszkodzenie włoskiemu kapitalizmowi, który stanowi najsłabsze i najgłupsze ogniwo ogólnoświatowej władzy klasowej; przede wszystkim zaś chciałem zaszkodzić tym wszystkim, którzy zaangażowali się w niewdzięczne przedsięwzięcie jego ratowania, jak choćby neo-kapitalistycznej burżuazji i partii zwanej komunistyczną.

Komu mógł się przysłużyć ten Raport? Oto pytanie, którego nikt nie postawił. Prawicy, jak to pokazuje artykuł poświęcony mu przez Il Borghese, tylko zaszkodził. Dla chrześcijańskiej demokracji i innych rządzących partii burżuazyjnych "operacja Cenzor" okazała się jeszcze bardziej zgubna niż ich straszliwe błędy i bezwstydne prowokacje, ponieważ zdemaskowała je w sposób ostateczny. Dla stalinowsko-biurokratycznej lewicy ten pamflet jest równie szkodliwy, jak setka dzikich strajków, ponieważ ukazuje niezbicie jakie są jej rzeczywiste dążenia w dzisiejszych Włoszech: przymusowe milczenie, jakim powitała go jedynie prasa WPK, skądinąd potulnie wykonująca wszystkie dyrektywy ministra Spraw Wewnętrznych, jest tego najlepszym dowodem.

W rzeczywistości ucierpiały wszystkie partie, ponieważ wszystkie są współwinne i solidarne. Wraz z tą operacją nędzne włoskie państwo, które w ostatnich latach niczego nam nie oszczędziło; w którym trudno już zliczyć zamachy bombowe i zamordowanych; które od 1969 roku bezustannie prowokowało, oszukiwało i obrażało robotników i niemal całą ludność, przy aprobacie burżuazji i usłużnym milczeniu partii stalinowskiej; to państwo prowokatorów samo zostało w końcu sprowokowane.

Ten Raport zawiera jedynie prawdy, prawdy, których jednak myśl kapitalistyczna nie tylko nie ma odwagi wypowiedzieć, ale nawet siły pomyśleć. Należało postawić pytanie: komu szkodzi prawda? I komu służy? W ludzkich dziejach prawda była zawsze wrogiem publicznym numer jeden każdej władzy i głównym sojusznikiem wyzyskiwanych: stalinowcy wiedzą o tym lepiej, niż ktokolwiek inny, ponieważ w większym stopniu niż inni wyspecjalizowali się w jej zwalczaniu, w Rosji i gdziekolwiek indziej.

Co zamierzałem udowodnić publikując ten pamflet? Przede wszystkim chciałem udowodnić, że taktyka "kompromisu historycznego" jest taktyką najmniej zacofanego kapitalizmu, tego, który ma choć tyle inteligencji, żeby zrozumieć, iż partia zwana komunistyczną oraz biurokracje związkowe są najlepszymi sojusznikami w nieustannej walce społecznej, którą toczy z pracownikami; oczywiście nie chciałem tego wykazać kapitalistom, którzy doskonale o tym wiedzą z doświadczenia, ale pracownikom. To, że burżuazja potraktowała niezwykle poważnie wysuniętą przez Cenzora propozycję zawarcia, bez chwili zwłoki, "kompromisu historycznego" - dowodzi, iż rzeczywiście opowiada się za zawarciem takiego sojuszu: "Cenzor jest poważny - napisano w Europeo - na tyle poważny, że jego pamflet można z całą pewnością uznać za rzeczywisty i autentyczny manifest włoskiej politycznej i ekonomicznej prawicy"; "od razu widać, że Cenzor wypowiada się całkiem serio, stroniąc od hipokryzji i wazeliniarstwa", napisał Il Giorno .

Chciałem również udowodnić, że stronnictwo rewolucji społecznej może obecnie zrozumieć reakcję stalinowsko-burżuazyjną o wiele lepiej, niż ona sama siebie rozumie; dowiodłem też, że partia reakcji nie może zrozumieć, ani rozpoznać stronnictwa rewolucji, nawet wtedy, gdy szkodzi mu ono w tak wysokim stopniu.

Włoscy robotnicy uczą się właśnie tego samego, czego dowiedzieli się niedawno ich portugalscy towarzysze; tego, co francuscy rewolucyjni robotnicy zrozumieli w 1968 roku, i tego, co proletariat rosyjski albo czechosłowacki wiedział od zawsze, będąc tak straszliwie eksploatowanym przez odrażający kapitalizm biurokratyczny panujący w tych krajach. Uczą się właśnie tego, że tak zwani komunistyczni i związkowi biurokraci nie są w żadnej mierze skłonni pozwolić na obalenie kapitalistycznego wyzysku pracy w żadnym kraju świata; jeśli zaś chodzi o same Włochy, robotnicy uczą się tego, że biurokraci są najlepszymi sługami naszego fatalnego kapitalizmu, wspierają go, nie dopuszczając do jego bankructwa.

W tym zmierzchu i upadku włoskiego kapitalizmu Cenzor nie jest niczym innym jak odwróconym obrazem, lustrzanym odbiciem włoskiej rewolucji; przenikliwy ekstremizm tego nieistniejącego kapitalisty wiele mówi o przenikliwym ekstremizmie nurtu rewolucyjnego, który go wymyślił: cała różnica polega na tym, że ten nurt istnieje, podczas gdy Cenzor nie.

Ministrowie Spraw Wewnętrznych wszystkich krajów, jak również biurokraci z partii zwanych komunistycznymi odczuwają taką samą bezsilną wściekłość na myśl o ponownym pojawieniu się nowoczesnego ruchu rewolucyjnego. We Włoszech, gdzie WPK ma nadzieję wykorzystać walki klasowe, żeby wejść do rządu, a tym samym poszukuje akceptacji, ta wściekłość może być tylko większa. Wszyscy widzą, jak bardzo rewolucjoniści mogą już dziś szkodzić władzy, która sama sobie wyrządza dotkliwe szkody, spójrzmy na Portugalię: od półtora roku uniemożliwiamy tam rzeczywiste ukonstytuowanie się władzy państwowej. "Historyczny kompromis", owo święte Przymierze pomiędzy burżuazją a stalinowskimi biurokratami, które dziś proponuje się wynieść na tron we Włoszech, panuje już w Portugalii od 25 kwietnia 1974 roku: panuje, ale nie rządzi. Spójrzcie na ten nędzny rezultat, tę groteskową porażkę!

Dokąd zmierzam? Rzecz jasna do zwycięstwa swojej partii. A moja partia to partia autonomicznej organizacji zgromadzeń robotniczych, które sprawują całą władzę decyzyjną i wykonawczą; to partia rewolucyjnych rad robotniczych, których delegaci mogą być w każdej chwili odwoływani przez doły, jedyna partia, która walczy wszędzie ze wszystkimi klasami panującymi, burżuazyjnymi i biurokratycznymi; partia, która, za każdym razem gdy się pojawia, usiłuje doprowadzić do obalenia wszystkich klas oraz państwa, pracy najemnej, społeczeństwa towarowego i całego ich spektaklu. Nigdy nie będę służyć innej.

(Grudzień 1975)

Gianfranco Sanguinetti

(1) Die Posaune des Jüngsten Gerichts über Hegel den Atheisten und Antichristen. Ein Ultimatum (Lepizig, 1841)

(2) W rozprowadzanym w Mediolanie manifeście: Il Reichstag bruccia?

(3) Ci kapitaliści i dziennikarze, których oburzała raczej anonimowość Cenzora niż prawdy zawarte w jego Raporcie.to oczywiście ci sami, którzy, jak dotychczas, nie przejawiali najmniejszego skrępowania popełniając lub kryjąc przestępstwa i monstrualne błędy państwa, których wstydziłby się nawet cyniczny Cenzor, gdyby tylko istniał. Nieistnienie Cenzora, które musiałoby się stać oczywiste dla każdego, kto przeczytałby cum grano salis to, co napisałem, ale którego nikt, tak długo, nie wziął pod uwagę, udowodniło więc ostatecznie nieistnienie służb politycznych oraz nieistnienie włoskich mieszczańskich czy stalinowskich intelektualistów. Wiedzieliśmy od dawna, że większość naszych dziennikarzy nie potrafi pisać, teraz wiemy też, że nie potrafią nawet czytać.

Żadne inne współczesne wydarzenie nie ujawniło w takim stopniu narodowej głupoty; ponieważ jest rzeczą niemożliwą, by Włosi byli aż tak głupi - oto najlepszy dowód, że inni wypowiadają się za nich: tak więc włoski proletariat musi wziąć swoje sprawy w swoje ręce, ażeby nie pozostawić ani chwili dłużej monopolu władzy i głosu tak przeraźliwie niekompetentnym imbecylom.

(4) Chciałbym zaznaczyć, że nie zniżyłem się do subtelnego oszukiwania "wykształconej" publiczności, której wysłałem Raport: każda przeciętnie wykształcona osoba zauważyłaby natychmiast i bez trudu, że list przypisany Ludwikowi XVIII jest w istocie słynnym fałszem literackim Paul-Louis-Courriera; że list przypisany rosyjskiemu dyplomacie jest łatwo rozpoznawalnym urywkiem jednego ze słynnych dzieł Nietzschego; że Raport obfituje w długie przechwycenia z Tocqueville'a, i że cała jedna strona została zaczerpnięta z Prawdziwego Rozłamu w Międzynarodówce (Paryż, 1972, Editions Champ Libre); i tysiąc innych oczywistych niefrasobliwości. Ostatnie zdanie Raportu stanowi, samo w sobie, iście Swiftowski absurd. A mimo to nikt tego nie zauważył, nikt nie wyciągnął narzucających się wniosków.

(5) Włoscy intelektualiści i politycy, którzy dowiedli swojego braku kompetencji w sposób niezbity, mogą szukać pociechy w tym, że ich policja nie jest w żadnym razie zdolniejsza. Tuż przed oddaniem do druku Raportu , wyszedłem z więzienia, do którego wtrącono mnie, w marcu 1975 roku, pod ekstrawaganckim zarzutem nielegalnego posiadania składu wojskowej broni, składu, którego widmowa egzystencja nie miała nigdy realnego kształtu poza tym czysto fantazyjnym aktem oskarżenia. Ten przejaw despotyzmu umożliwił w każdym razie przeprowadzenie czterech kolejnych rewizji w dwóch z moich mieszkań; policjanci, którzy się tym zajęli, nie dostrzegli nic godnego uwagi w rękopisie, niemal ukończonym, mojego pamfletu, który czytali z nieskrywaną tępotą. W tym czasie dyrektywa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych orkiestrowała kampanię kalumnii w niemal całej prasie, również wśród stalinowców i ich lewackich imitatorów, przedstawiając Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną jako tajemniczą siłę - anarchistyczną i faszystowską równocześnie - koordynującą działania terrorystyczne w całych Włoszech.

Chlubię się tym, iż należałem do Międzynarodówki Sytuacjonistycznej, która, za pomocą całkiem innych środków, wywołała w świecie bardziej autentyczny i powszechny wywrotowy zamęt. Tak się jednak składa, że Międzynarodówka Sytuacjonistyczna została rozwiązana w 1972 roku, właśnie przez wzgląd na sukces swojego historycznego przedsięwzięcia, w stosownej chwili wywiązując się ze swoich obietnic: "rozproszymy się wśród ludności" ("Internationale situationniste" nr 7, kwiecień 1962 roku). Podpisałem zresztą akt tego rozwiązania, wspólnie z Guy Debordem, dobrze znanym autorem Społeczeństwa Spektaklu, w kwietniu 1972 roku. (zob. Prawdziwy rozłam w Międzynarodówce). Całkowicie jałowe było więc montowanie takich politycznych machinacji spóźnionych o cały okres historyczny! Jeśli komuś koniecznie zależy na odnalezieniu dziś sytuacjonistycznej krytyki w działaniu, powinien zwrócić swoje poszukiwania przede wszystkim w stronę rewolucyjnych fabryk Portugalii.

http://www.pbn.biskupin.wroc.pl/archiwa/

majstersztyk

Widzę, że ktoś to odgrzebał :). I dobrze. Bombowa historia. Tekst zasługuje na rubrykę stałą!

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.