Egipska granica śmierci
Dla tysięcy uchodźców z sudańskiego Darfuru Izrael jest wymarzoną ziemią obiecaną. Po drodze niektórzy giną od kul egipskich strażników, kiedy przekradają się przez pustynną granicę. A jeśli osiągną swój cel, grozi deportacja.
Kiedy izraelska strażniczka graniczna zobaczyła ich przez lornetkę, po drugiej stronie granicy, skąd nadbiegali, już trwał pościg. Egipscy żołnierze zastrzelili dwóch uciekinierów, ranili trzeciego, a za czwartym - ostatnim - ruszyli biegiem.
Uciekający mężczyzna zdołał dobiec do niewielkiej bariery rozdzielającej oba kraje, a jeden z Izraelczyków wyciągnął nawet ręce, żeby mu pomóc. Ale dwaj Egipcjanie już ciągnęli go za nogi. Wlekli go po ziemi kilkadziesiąt metrów, po czym zatłukli na śmierć za pomocą kijów i kamieni. Taki sam los spotkał jego rannego towarzysza. W ten sposób udaremniona została ostatnia próba nielegalnego przekroczenia pustynnej granicy izraelsko-egipskiej. Czwórka zabitych to uchodźcy z sudańskiego Darfuru uciekający przed ludobójstwem do wymarzonego Izraela, gdzie ich nieszczęścia miały się skończyć.
Wcześniej taką drogę szczęśliwie przebyło prawie 2 tys. zbiegów z Sudanu. Zabita czwórka miała pecha, bo kilka tygodni temu premier Izraela Ehud Olmert skłonił prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka do uszczelnienia granicy. Od tamtej pory Egipcjanie ogłosili, że będą jej pilnować "w sposób bardziej agresywny".