HANS I GRETA - wspomnienia o RAF

Świat | Blog

HANS I GRETA - wspomnienia o RAF (Astrid Proll)

Dziś, gdy przeglądam fotografie zawarte w tej książce widzę je jako cześci współczesnej historii,mimo że sama byłam członkiem Frakcji Czerwonej Armii (RAF). Są dokumentacją najbardziej dramatycznnej i surowej konfrontacji w we współczesnej historii Niemieckiej Republiki Federalnej. Są one również świadkami śmierci i tragedii w niewypowiedzianej wojnie domowej.W jaskrawy sposób ukazują jak bezwzględna i bezsensowna walka rozwinięta ze spontanicznej rebelii spotkała się z przesadzoną i ostrą odpowiedzią państwa.

Chcieliśmy być częścią światowej rewolty młodziezowej w latach 60-ych i chcieliśmy stać się jej awangardą.Szokowały nas i rozwścieczały zdjęcia wojny wietnamskiej, jak choćby słynna fotografia sajogońskiego szefa policji która zabił pojmanowego żołnierza vietkongu strzelając mu w głowę na środku ulicy.Większość Niemców zgadzało się na wojne w Wietnamie - My natomiast przeciwnie, identyfikowaliśmy się z Ho Chi Minhem, Che Guevarą i ruchami wyzwoleńczymi w krajach Trzeciego Świata.W nazistowskich Niemczech nasi rodzice ugrzęźli w odrażającym,nikczemnym momencie historii.Chcielismy uwolnić się od ich winy i koszmarów przeszłości,z taką samą pasją z jaką oni poddawali się prawu i porządkowi.

Patrząc dziś na zdjecia zawarte w tym albumie jestem zarazem poruszona i zachwycona młodzieńczą siłą, witalnością i nieskrywanym pięknem,które bije z wielu twarzy i postaci.Ujawniają one także pewną ignorancje i arogancje okresu dojrzewania, bez których nigdy nie bylibyśmy zdolni tak radykalnie zerwać z naszym pochodzeniem i systemem wartości świeżo rozwiniętych Niemiec Zachodnich.

Inne fotografie, przedstawiające zabitych ludzi na które nie byłam zdolna patrzeć przez wiele lat, dotykały mnie zbyt głęboko i były zanadto bolesne.Dzięki malarzowi Gerhardowi Richterowi ostatecznie udało mi się do nich zbliżyć.Jego interpretacja tych zdjęć w "cycle OCtober 18, 1977" uwolniła je od medialnego kontekstu i wykorzystywania do celów propagandowych.Poprzez ostrożne przekształcenie tych zdjęć w obrazy olejne udało mu się zmienić banalne fotografie z tabloidów w akt pamięci oddany tym, którzy zginęli w Stammheim.

Dziś należą one do Nowojorskiego Muzeum Sztuki Współczesnej i zyskały światowy rozgłos na polu współczesnej sztuki.Zainspirowany przez Richtera, amerykański pisarz Don DeLillo napisał krótką opowieść "Patrząc na Meinhof".
Ten transfer poza Niemcy, w dziedzine sztuki współczesnej sprawił, że moi przyjaciele i towarzysze, tak demonizowani w kraju nie znajdują się już dłużej wyłącznie w centrum wciąż powracającego niemieckiego sporu o RAF.
Wydanie tej książki było dla mnie sposobem na zbliżenie się do mojej własnej historii ale równiez do historii RAF, która została zniekształcona przez mity.

Mimo wszystko oceniając rodzaj zachodnioniemieckiego terroryzmu lat 70-ych, był on dużo bardziej skomplikowany niż ten w wydaniu Al-Quaidy pokazującej nam swoje mordercze lekceważenie dla ludzkiego życia 11 września 2001.Porównując z komandem,które wleciało odrzutowcami w Swiatowe Centrum Handlu, bylismy amatorami w opałach, targanymi przez moralne skrupuły.Podczas gdy islamscy zabójcy nie tylko akceptują śmierć cywili ale również usiłują zabić jak największą ich liczbe, My bardzo długo dyskutowaliśmy nad kwestią obierania uzasadnionego celu.Kiedy wbrew naszym intencjom 17 robotników zostało zranionych w ataku bombowym na siedzibę medialnej korporacji Springera ( w Hamburgu,w Maju 1972) Wewnątrz naszej grupy pojawiła się wówczas poważna krytyka i ciężkie napięcie.

Czyniąc to porównanie nie próbuję i nie wolno mi, odmawiać nam odpowiedzialności, niemniej jednak chciałabym wskazać, że terroryzm tamtego okresu przeminął,zmienił swoje znaczenie i obecnie jest rozumiany w innym kontekście niż w latach 70-ych.

Rewolucja medialna jaka dokonała się poprzez Internet,telewizje satelitarną i całodobowe kanały informacyjne na całym świecie, stworzyła możliwość kontaktowania się ze wszystkich zakątków świata, dając dzisiejszym terrorystom siłę i wpływ wizualny jakich my nigdy nie posiadaliśmy.Metody propagandowe których wtedy używaliśmy wydają się dziś kompletnie przestarzałe.Adreas Baader nie pozował przed kamerą jak Osama Bin Laden z karabinem w rękach aby pozyskiwac nowych towarzyszy.Mieliśmy wspaniałą i porfesjonalną dziennikarkę w postaci Ulrike Meinhof ale nasze oświadczenia prasowe zawsze ograniczały się do zwięzłych,formalnych deklaracji naszych komand - grup bojowych.Nigdy nie spróbowalismy posłużyć się siłą obrazu.
Obawialiśmy się fotografii. Nikt nie przypuszczał jak wyglądamy więc byliśmy niewidzialni i przypominaliśmy duchy.RAF nie posiadał ani kamery filmowej ani archiwum zdjęciowego.

Inną sprawą jest to,że nie mieliśmy naprawdę bezpiecznego miejsca gdzie moglibyśmy je trzymać.Żyliśmy w nieustannym ruchu ponieważ byliśmy na listach gończych,ponieważ kochaliśmy samochody i ze względu na nasz własny wizerunek jako rewolucjonistów.Dopiero później, podczas porwania Hansa Martina-Schleyera jesienią 1977 nasi spadkobiercy wykonali fotografię polaroidem i nagrania video.

W połowie lat 90-ych coraz więcej młodych artystów i reżyserów filmowych zaczęło sięgać po i wykorzystywać wizerunek RAF.Na międzynarodowej scenie sztuki Radykalna Elegancja serii Prada-Meinhof i Andi Baader w BMW z aksamitnymi siedzeniami stały się prawdziwym trendem.

Wielu ludzi urodzonych dużo później zaczęło zamieniac nas w ikonę Pop i starać się odrzeć nasze akcje z politycznego kontekstu.W tym samym czasie te najnowsze interpretacje pokazały, że istnieje wyraźna kulturowa subtelność (podtekst),która pozostawała przed nami ukryta.

Z jednej strony RAF była dogmatyczną i polityczną grupą. Z drugiej zaś przepełniona była arogancją i pewnością siebie zbuntowanej generacji.I to była dokładnie ta awanturnicza i zuchwała pewnośc siebie, która ciągneła Andreasa Baadera cały czas ku górze,zanim poległ on jako męczennik,i która do dziś czyni RAF tak niepokojąco pasjonującą w oczach młodych ludzi.

Wszystkie zdjęcia w tej książce pokazują,jedną rzecz: Byliśmy młodzi.Czuliśmy siłę, wydawało nam się, że wiemy co jest czym i chcieliśmy przewrócić świat do góry nogami.

Miałam 20 lat gdy po raz pierwszy zjawiłam się w Zachodnim Berlinie przyjeżdżając z Kassel w Północnej Hesji.Mój starszy brat Thorwald już tam mieszkał,poruszając się na obrzeżach ruchu studenckiego i wiążąc z antyautorytarną subkulturą komunardów i artystów.
Wszystko znajdowało się wtedy w procesie zmiany i wrzenia.Zażywaliśmy mnóstwo narkotyków.

Cannabis i LSD były bardzo popularne. Pewnego razu wspólnie z Gudrun,Andreasem i kilkoma innymi osobami wstrzyknęliśmy sobie ciekłe opium i natychmiast zaraziliśmy się zapaleniem watroby.
Po raz pierwszy spotkałam Andreasa Baadera w towarzystwie mojego brata pewnej nocy w barze.

Szliśmy na demonstrację przeciw amerykańskiej wojnie w Wietnamie.Po jednej z takich demonstracji umieściliśmy ładunek zapalający w Berlińskim Domu Ameryki.Ogień zaczął się wówczas tylko tlić i nie wyrządził poważnych szkód ale tamta akcja była dla mnie próbą mojej odwagi.

Później spotkałam Gudrun Ensslin w sierpniu 1968 roku po tym jak została aresztowana ze swoim chłopakiem Andreasem Baaderem i moim bratem pod zarzutem podpalenia frankfurckiego domu towarowego.Jako więźniowie polityczni byli dla radykalnej lewicy medialnymi gwiazdami tak jak Rudi Dutschke czy Fritz Teufel.Bardzo martwiłam się o mojego brata i odwiedzałam go regularnie w więzieniu.

W tym czasie porzuciłam moje fotograficzne szkolenie i i poszukiwałam jakiegoś kierunku.

Gdy Andreas Baader i Gudrun Ensslin zostali wypuszczeni z aresztu wiedzieli dokładnie czego chcą.W przeciwieństwie do odurzonych komunardów emanowali wielką wyrazistością i zdecydowaniem. Szczyt ruchu studenckiego był juz przeszłością i rozpadł się on na wiele małych, podzielonych grup.Gudrun i Andreas wystartowali we Frankfurcie z dużą kampanią przeciwko przestarzałemu, autorytarnemu reżimowi w instytucjach dla młodocianych przestępców.

Mieszkaliśmy z młodymi ludźmi którzy uciekli spod kurateli wzmożonego dozoru, równolegle z nimi walcząc o ich prawa i odnosząc pewne sukcesy.Ulrike Meinhof zaangażowana,krytyczna dziennikarka przyłączyła się do nas i stała się przyjaciółką Gudrun oraz Andreasa.
Sytuacja uległa dramatycznej zmianie gdy wezwano Baadera i Ensslin aby wrócili do więzienia w celu odbycia dalszej kary.W żadnym wypadku nie byli gotowi się tam stawić.Chcieli żyć,tworzyć ruch,dążyć do konfrontacji i akcji.w tamtym okresie uważaliśmy, że prawdziwy rewolucjonista nie stawia się z własnej woli do więzienia.W panice, bezzwłocznie zaplanowali swoją ucieczkę i ruszyli do Paryża.

Fotografie które sobie robiliśmy w Paryżu są unikatowe.
W późnych latach 60-ych wszystko było dla nas ukierunkowane w stronę politycznej interwencji.Sztuka była postrzegana przez nas jako burżuazyjna i stronnicza, wobec czego podchodziliśmy do niej podejrzliwie.Estetyka się dla nas nie liczyła,treść była ważniejsza od formy.

Zdjęcia z Paryża wyglądają jak ujęcia z wakacji.Jednocześnie dokumentują one pożegnanie z legalnością i zwykłym życiem.Gudrun obcięła i pofarbowała sobie włosy, zaś Andreas obstrzygł się na krótko i włożył spodnie w kant.
Wkrótce potem przybrali oni fikcyjne imiona Hans i Greta.Po rande vous w Paryżu spędziliśmy cztery miesiące we Włoszech i kiedy wróciliśmy do Berlina przystąpilismy do budowy nielegalnej grupy.Były tam także inne małe grupy, które postępowały zgodnie ze wskazówkami organizowania partyzantki miejskiej.

Prowadziliśmy niekończące się dyskusje na temat właściwej strategii i taktyki,związków pomiędzy ruchem masowym i grupą zbrojną, która będzie potrafiła zidentyfikować i wskazać społeczne oraz polityczne sprzeczności.Poza wszelką dyskusją akceptowalismy możliwe konsekwencje naszych akcji - aresztowanie lub bycie zastrzelonym a nawet to że osobiście będziemy musieli kogoś zabić.Przerażała mnie ta perspektywa ale tłumiłam swoje obawy.Czułam się bardzo związana z Andreasem i Gudrun, dlatego myślałam wtedy: Ich droga jest również moją.

Po tym gdy aresztowano Baadera podczas próby zdobycia broni nie miałam jakichkolwiek wątpliwości że wezmę udział w akcji oswobodzenia go.Ta akcja 14-go maja 1970 roku w Berlinie Zachodnim wyznaczyła date narodzin RAF.Warto zauwazyc także, że podczas jesieni 1977 Hans-Martin Schleyer został porwany z intencją uwolnienia Baadera.

Zdarzenia zawsze koncentrowały się na Baaderze i z tego punktu widzenia RAF było w pewnym sensie BBF (Befreit-Baader-Fraktion), Frakcją Uwolnienia Baadera.Cała nasza grupa wyrosła na sieci związków przyjaźni i miłości:wszystko opierało się na zaufaniu.

Po tym jak podczas akcji uwolnienia Baadera poważnie zraniony został człowiek (zatrudnilismy tak zwanego specjalistę, kryminaliste który zaczął od razu strzelać) znalezliśmy się sami na listach gończych gwarantujących aresztowanie nas wszystkich.To był wypadek i przyśpieszył on dalszy rozwój wydarzeń.Ulrike Meinhof, która jak do tej pory pozostawała na marginesie grupy, pojawiła się niespodziewanie na kazdym liście gończym z podejrzeniem o dokonanie morderstwa i z nagrodą 10 000 marek za jej głowę.

Chcieliśmy byc radykalni,odważni.Czulismy się pionierami i uznawalismy się za awangardę.Przeceniliśmy siebie samych,nie zachowując umiaru i zaspokajając się iluzją, że w rozwijającej się RFN możliwa jest rewolucja.W świetle tego sami się napędzaliśmy pozostając odciętymi od rzeczywistości i działającymi w próźni.Nasze życie było rodzajem uzbrojonego egzystencjalizmu.Mężczyźni byli gotowi żeby ruszyć się i działać.Podczas gdy oni z namaszczeniem czyścili swoje pistolety kobiety brały na siebie główną część organizacji i planowania.Kobiety również dokonywały napadów na banki ale robiły to niechętnie i z większą ostrożnością.Ja także dbałam o swoją broń.Chciałam jednak najpierw chwycic się wszystkich innych rozwiązań zanim sięgne po nią w celu obrony.Broń była kartą wstępu do RAF i traktowaliśmy ją, w ślad za Czarnymi Panterami,wyłącznie jako środek samoobrony po który sięga się tylko w ostateczności.Kiedy zeszliśmy do podziemia nie było już miejsca na dyskusje, pozostało wyłącznie działanie.

Wkrótce potem, gdy powróciliśmy z obozów treningowych Al Fatah w Jordanii, ciasny Berlin Zachodni zbytnio ograniczał nasze ruchy.Przebywałam wówczas w Sztutgarcie, Franfurcie i Hamburgu.Do tego ostaniego udałam się wskutek załamania gdy moja dziewczyna opuściła grupę.Nie chciała dłużej uczestniczyć w fetyszyźmie jaki otaczał broń i zbrojenie się.
W tamtym okresie nie śmiałam nawet myśleć o tym, że mogłabym chcieć opuścić RAF.
W moim rodzinnym Kassel, Baader i kilka innych osób dokonali napadu na dwie filie Banku Sparkasse.Mój ojciec,doskonały architekt z którym nie miałam wtedy kontaktu, spotkał się wówczas z dyrektorami tego banku w celu ustalenia planu przebudowy siedziby banku.

Akurat wtedy odebrali oni telefon informując że 2 filie zostały obrabowane prawdopodobnie przez grupę Baader-Meinhof.Ojciec nie mógł mi potem przez bardzo długi czas z tego powodu przebaczyć.

Aresztowano mnie 6 maja 1971 gdy podjechałam autem na stację benzynową.Gdybym wiedziała, że rozwieszono własnie pierwsze wielkie listy gończe - i rozpoznał mnie pracownik stacji - porzuciłabym pewnie samochód. Zostałam nagle otoczona przez policję i jeden z nich przystawił mi pistolet do karku.Siedziałam tam i nie ruszałam się.

Po dwóch dniach, bońska Sicherungsgruppe, sekcja Federalnego Biura Kryminalnego w Wiesbaden przetransportowała mnie policyjnym konwojem z Hamburga do więzienia w Kolonii-Ossendorf.

Moja podziemna aktywność w RAF trwała zaledwie rok.
Na początku byłam odizolowona w normalnym bloku więziennym w Kolonii.Potem umieszczono mnie w pustym skrzydle,martwym skrzydle, gdzie byłam jedynym więźniem.Ulrike Meinhof później nazwała je "Skrzydłem Ciszy"Jedynymi odgłosami które słyszałam były odgłosy wydawane przeze mnie samą i było to dla mnie szokującym przeżyciem. Nic. Absolutna cisza.

Przeżywałam stany podniecienia i byłam nawiedzana przez wzrokowe oraz dzwiękowe halucynacje, ekstremalne zaburzenia koncentracji,straszliwe zmęczenie i odpływy sił.Nie miałam pojęcia jak długo to będzie trwać.Bardzo bałam się, że popadnę w obłęd.W pewnym stopniu przed martwym skrzydłem uratował mnie fakt, że aresztowano wówczas Ulrike Meinhof.
Wrzucono ją od razu do mojej celi a mnie przeniesiono do innego,męskiego skrzydła więzienia.

Cierpiałam z powodu silnego poczucia winy.Ulrike była wrażliwa.Na zdjęciach widać ją jako nieufną,zamyśloną i zdystansowaną. Absolutnie nie była stworzona do życia poza prawem i w więzieniu.

Później ją także przeniesiono z martwego skrzydła do męskiego.Została ulokowana w dawnej celi seryjnego dzieciobójcy Jurgena Bartscha, na temat którego pisała jeszcze jako dziennikarka i który zmarł podczas swojej dobrowolnej kastracji - efektu niezwykle cynicznej decyzji.Raz pozwolono mi z nią porozmawiać, innym razem leciałam z nią do Berlina gdzie byłyśmy świadkami w innym procesie dotyczącym RAF.Kontakt z Ulrike był moim ostatnim kontaktem z grupą.

Po dwóch latach spędzonych w Kolonii przeniesiono mnie do Franfurtu-Preungesheim ze względu na moją rozprawę sądową.Wszystko było tam o wiele bardziej dostępne.Na początku nie miałam śmiałości żeby opuścić swoją celę.Obawiałam się innych ludzi i podparta kijem od szczotki wlokłam spacerując powoli po korytarzu.Bałam się że w każdej chwili mogę upaść.
Podczas mojej rozprawy zbadał mnie dużo starszy wiekiem kardiolog.Powiedział, że pracował jako lekarz w rosyjskich obozach pracy i przypominam mu jego towarzyszy zesłanych na Syberie.Dzięki jego opinii zostałam zwolniona z aresztu.Poleciałam wówczas najpierw do Włoch gdzie nie mogłam poradzić sobie z tamtejszą kulturą i językiem więc udałam się do Anglii.

Zyskując samodzielność pierwszy raz od lat, mogłam stanąć o własnych siłach i powiedzieć RAF do widzenia. Dotychczas RAF była moja tożsamością.Z dzisiejszej perspektywy widzę, że dobrze się wówczas złożyło, że nie byłam na tyle zdeterminowana aby kontynować walkę wewnątrz więzienia lub po jego opuszczeniu.Gudrun,Andreas,Ulrike i inni nie mieli takiego wyboru. Zdjęcia,wykonane w sekrecie po ich aresztowaniu w 1972 r. podczas ćwiczeń i okazania są dla mnie najbardziej uderzające z całej tej kolekcji.Ubrana w więzienny płaszcz i sandały Gudrun przypominała dziecko wytresowane w nazistowskim domu.

O śmierci Ulrike Meinhof usłyszałam w radio podczas obiadu pewnej niedzieli gdy przebywałaj już w Londynie.Wstałam wówczas od stołu i udałam się do parku.To było wstrząsające.

Później poeta Erich Fried, jeden z nielicznych Niemców z którymi utrzymywałam kontakt w Anglii, przywiązał linę do okna swojego domu aby pokazać, że nie wierzy w wersję o samobójstwie.Nie wiedząc jednocześnie w jak okrutny sposób Ensslin i Baader wywierali nacisk na Ulrike w Stammheim pomyślałam, że dłużej już nie mogła znieść więzienia i dlatego odebrała sobie życie.

Niedługo potem przeczytałam o niej artykuł w Sunday Times, w którym popełniono oczywisty błąd.Na jednym ze zdjęć nie znajdowała się Ulrike Meinhof - jak stwierdzał podpis - lecz Ja.
Po raz kolejny przypomniało mi to bardzo mocno, że spotkał ją los przed którym ledwie się uchroniłam, ponieważ wcześniej udało mi się zbiec z Niemiec.

Londyn był dla mnie jak uśmiech losu.Byłam tam bezpieczna, poza kręgiem podejrzeń, znajdując się w olbrzymim kulturowym tyglu w którym nie potrzebowałam dowodu tożsamości.W moim niemieckim paszporcie nazywałam się Senta Sauerbier co brzmiało tak okropnie niemiecko,że czym prędzej wyszłam za jednego z towarzyszy i przybrałam wtedy nazwisko Anna Puttick.Na początku bałam się udać do jedego z wielu nielegalnie zaskłotowanych domów w Londynie jednak dość szybko znalazłam miejsce do życia na jednym z nich wśród społeczności zamieszkujących East End oraz Hackney. Wśród tych samych ludzi, którzy przygarnęli Rudiego Dutschke oraz jego rodzine kiedy uciekł z on Niemiec po próbie zabicia go.

Należący do nich ludzie byli związani z radykalną lewicą i udało im się wejść do fabryk. Byli jednak w swojej działalności bardziej pragmatyczni i nastawieni realistycznie.

Nie prowadzili otwartej walki z państwem, która mogła skończyć się tylko więzieniem albo śmiercią.

Jesienią 1977 r. która dziś czesto określana jest mianem "Niemieckiej Jesieni" pracowałam w fabryce zabawek gdzie anglicy pracujący wraz ze mną przeżywali mnie "Nazi" albo "Baader-Meinhof".Któregoś ranka,gdy podano do publicznej wiadomości,że Gudrun,Andreas i Jan zostali znalezieni martwi w swoich celach w Stammheim moja niemiecka natura objawiła się całej swej okazałości.Zorientowałam się że jadę prawą stroną drogi,złą stroną,dwupasmowej jezdni.Byłam całkowicie zdezorientowana i bałam się, że policja może mnie odnaleść.

Wyobrażałam sobie,że gdyby rozwój wydarzeń poszedł w nieco innym kierunku ja także mogłam być wśród martwych w Stammheim.
We wrześniu 1978 r. zostałam aresztowana w jednym z londyńskim garaży gdzie pracowałam ucząc czarną młodzież mechaniki samochodowej.Kradli oni samochody i popadali w kłopoty z prawem.Prawdopodobnie policjant, który interesował się terroryzmem rozpoznał mnie gdy odprawdzałam jednego z tych młodych ludzi na posterunek policji.Kiedy urzędnicy z oddziału antyterrorystycznego Scotland Yardu wyprowadzili mnie Ci młodzi czarni chłopcy patrzyli na mnie w milczeniu.Powiedziałam do nich tylko: "Już się więcej nie zobaczymy".

W przeciągu kilku sekund zostałam z powrotem przeniesiona do mojego dawnego życia w Niemczech od którego przez tak długo uciekałam.Przez dwa dni przetrzymywano mnie na posterunku policji, który cieszył się zła sławą.Następnie przewieziono mnie do więzienia Brixton w południowym Londynie.Na początku byłam jedyną kobietą w specjalnym skrzydle a na niższych piętrach znajdowali się więźniowie z IRA.Później przywieziono dwie kobiety.Jedną, która miała bliskie kontakty z IRA i kolejną, młoda Palestynkę.Byłam w Brixton prawie przez rok ale w odróźnieniu od więzienia w Kolonii mogłam mieć codziennie odwiedziny a przyjaciele przynosili mi jedzenie.Piosenka "I will survive" Glorii Geynor rozbrzmiewała w radio.
Był to wielki hit komercyjny, który przynosił nam,więzniom,ulgę.
Na początku próbowałam opóźnić moją ekstradycję do Niemiec wszelkimi możliwymi środkami ale ostatecznie po konsultacji prawnej zostałam tam odesłana.Gdybym nie stanęła wówczas przed obliczem niemieckiego prawa musiałabym przez resztę mojego życia, egzystować z fałszywą tożsamością i ciągłym strachem przed zdemaskowaniem.

Kiedy zostałam ostatecznie zabrana na londyńskie lotnisko Heathrow, wysoko postawiony specjalista ds.terroryzmu ze Scotland Yardu zostawił mnie ze słowami "Uważaj,żebyś nie została zabita w więzieniu w Niemczech tak jak twoi przyjaciele".Odniosłam wrażenie, że Anglicy nigdy nie zaufają Niemcom.
Na szczęście po mojej ekstradycji zostałam wypuszczona zaraz na początku mojego procesu we Frankfurcie.RAF był wtedy ledwo zdolny do dalszego działania a stanowisko Ministra Spraw Wewnętrznychw RFN sprawował liberał Gerard Baum,nastawiony na pojednanie zamiast zemsty.

Te kilka lat podczas których RAF pozstawił ślad na polityce Niemiec Zachodnich stało się zamkniętym rozdziałem w momencie upadku muru berlińskiego i zjednoczenia Niemiec a sposób w jaki ten ślad pozostawiono nie do końca odpowiadał intencjom członków RAF.

Przez długi czas dusiłam w sobie myśli o katastrofie ku której zmierzalismy.
Wszystkim, którzy przetrwali szalony pomysł walki zbrojnej dużo czasu zajęło nim mogli rozpocząć znów normalne życie.
Jednak całkowity powrót do normalnego życia nie jest możliwy.Odkąd wstąpili do RAF zawsze już będą członkami RAF.Jednostka nie może tak po prostu całkowicie odrzucić tego piętna.

Dla przykładu,Ja nie mogę dostać wizy do USA, nawet żeby odwiedzić moją 90-letnią matkę w San Francisko, która jest obywatelką Stanów Zjednoczonych od wielu lat.
Po tym jak zostałam wypuszczona w 1980 r. studiowałam w Hamburgu na Hochschule fur bildende kunste a później pracowałam w Hamburgu,Berlinie i Londynie jako edytor zdjęć dla różnych gazet i czasopism, m.in:"Independent","Der Spiegel".W ten sposób mogłam wyjasniać i mówić o RAF-ie poprzez zdjęcia oraz prezentacje wizualne w mediach i sztuce.
W 1998 r. opublikowano pierwsze wydanie tej książki.Nowe wydanie zostało rozszerzone o kilka fotografii wykonanych przez więźniów osobiście, którzy przemycili Minoxa do więzienia.

Razem ze zdjęciami z Paryźa istnieją obecnie 2 serie fotografii ujmujących w ramy historię pierwszego pokolenia RAF-u.Pozostają one w widocznych kontraście do większości zdjęć policyjnych i prasowych, wykonanych wbrew woli osób na zdjęciach.

Te fotografie pokazują ich jako obiekty na których państwo mogło demonstrować swoją siłę.

Na zdjęciach z Paryża, naturalnie twarze są spokojniejsze i łagodniejsze niż te ze Stammheim.

Gudrun Ensslin nie przeistoczyła się jeszcze w surowego protestanckiego kaznodzieje, owładniętego przez strach, że Andreas Baader mógłby zostać zabity.Miała obsesję na jego punkcie i w porównaniu z latami spędzonymi w więzieniu gdzie podtrzymywała go jak święta RAF-u,wcześniej w Paryżu był to wciąż typowo romantyczny związek.Jednak zdjecia ze Stammheim pokazują Gudrun,Andreasa i Jana jako ludzi, którzy chcieli życ i nie wybrali śmierci.
Choć ukazują one ich nieustępliwą twardość, pozwalają nam jednak mimo tego przeniknąć przez ścianę mechanizmów obronnych wyuczonych podczas lat spędzonych w więzieniu.

Patrzą oni prosto w obiektyw aparatu i wyglądają ludzko.Mówią one o RAF więcej niż wszystkie bojowe deklaracje utrzymane w abstrakcyjnym i absurdalnie przesadnym tonie.Są bezpośrednim, wizualnym testamentem dla przyszłych pokoleń.

Dla mnie sa bardzo osobiste i ciągle przywołują bolesne wspomnienia o ludziach, którzy popełnili fatalnie błędną decyzję ale nadal pozostali ludźmi.Byli ludźmi, którzy dopuścili się nieludzkich działań nie dlatego, że byli kryminalistami, uosobieniem zła czy bestiami, ale dlatego, że nie mogli znieść niesprawiedliwości i ucisku na całym świecie i nie potrafili pogodzić się z faktem że nie dało się tego zmienić.

Tłumaczenie: Rafał
(podziękowania dla Mariusza za pomoc)

pierdolona

pierdolona hipisowsko-kryminalna propaganda nie mająca nic wspólnego z anarchizmem ani lewicą w ogóle...

pierdolony

pierdolony prostacko-bandycki komentarz nie rozumiejący nic z fenomenu RAF-u

1pierdolny?

A co oni z hipisami mieli wspólnego poza koincydencją wspólnego bytowania w jednym okresie czasowym?

na przykład to:

że wykrystalizowali się z szerokiego studenckiego ruchu lewicowego/antywojennego, który składał się głównie z hippisów...

coż za straszliwy zarzut!

coż za straszliwy zarzut!

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.