Kiedy wielu obserwuje kilku. Spektakl tragedii jako przejaw spektaklu zintegrowanego

Kraj | Publicystyka

Zamieszanie wobec tragedii ujawnia mechanizm funkcjonowania współczesnej polityki, czy raczej formę partycypacji dostępnej społeczeństwu. Tragedia – ukazująca się na ekranach telewizorów, na monitorach komputerów, stronach gazet, rozbrzmiewająca z głośników radiowych – pojawiła się jako spektakl, demaskując spektakularność panującego porządku. Ukazuje też irracjonalność jaką przesiąknięta jest medialna „przestrzeń publiczna”.

Partycypacja obywateli i obywatelek w rządzeniu jest zredukowana do roli „fana”, który obserwuje zawodowych polityków na ekranie niczym aktorów, gwiazdy czy po prostu ludzi znanych z tego, że są znani. Raz na jakiś czas głosują kogo chcą oglądać częściej, w jakiej tym razem roli. Przy pomocy karty wyborczej, jak przy pomocy SMS-ów w „Tańcu z gwiazdami”, głosują na ulubioną osobę. Przyglądają się z mniejszym lub większym (im większym tym lepiej) zafascynowaniem losom, potyczkom elity. Komentują w swoich pokojach, do głuchego medium. Przy piwie, wódce, winie, kawie czy herbacie roztrząsają, który klub sportowy jest lepszy: PiS czy PO, a może SLD. Idole, gwiazdy, które w tym przypadku zachęca do utożsamienia się nie tylko z „pozornym życiem”, ale i „pozorną polityką” (o ile takie rozróżnienie jest uzasadnione). Uosabiając to, co niedostępne dla szerokich mas, gwiazdy afirmują spektakl (Debord). Zaangażowanie w kiepski serial polityczny, identyfikacja z partią, konkretnym politykiem, oddziela nas tak naprawdę od zaangażowania, udziału w rządzeniu. Politycy nie tylko ustalają nasze życie, ale również niejako żyją za nas. W szeregu sław nauczają form istnień zgodnych z panującym porządkiem.

Obecnie jesteśmy świadkami kilku długich odcinków specjalnych zatytułowanych „Tragedia”, gdzie zmarli aktorzy powracają za grobu, powtarzani w najlepszych scenach, ulubione powiedzonka, które przeniknęły do języka potocznego, jak „O Móóóój Boże!” z „Przyjaciół”. Przypomnienia, wspomnienia i zapominania niewypałów scenicznych. A to wszystko by pogłębić identyfikację ze spektaklem i jego logiką. I to pogłębić w najohydniejszy ze sposobów, gdyż stosując terroryzm emocjonalny. Presję połączenia się w zbiorowej histerii i stępienia zmysłu krytycznego. Flagi, czarne wstęgi, wzdychanie za „wielkimi ludźmi”… Język spektaklu przemawia wspólnotowo w tonach totalitarnych.

Identyfikacja z idolami sprawia, że są oni postrzegani jako bliżsi nam niż nasi bliscy. Przez znaczną część życia gościli w naszych domach, straszyli z plakatów, towarzyszyli podczas jazdy samochodem. Raczej jako gwiazdy, niż ludzie odpowiedzialni za masowe zwolnienia, komercjalizację przestrzeni publicznej, demontaż świadczeń socjalnych, cenzurę, wzrost represji policyjnych, morderstwa niewinnych ludzi w Iraku czy Afganistanie. „Żałoba narodowa”, wzmacniając tę identyfikację, przyczynia się jednocześnie do zamaskowania realnych czynów i realnych podziałów w obrębie społeczeństwa. Ponadto potwierdza, że „ludźmi” są ci, których uznano za godnych nimi bycia. Wypadki na autostradzie, gdzie ginie sto osób nie wywołają takiej szopki, jak przypadek śmierci zawodowych aktorów (chyba, że będzie na tyle spektakularny, by na jego obrazie można wytwarzać utożsamienia z całością wokół śmierci). Oni żyli za nas, oni myśleli za nas, oni nawet umierają za nas. Im więcej człowiek wkłada w Boga, tym mniej mu zostaje (Feuerbach). Nasze życie nie jest godne uwagi, tak jak i śmierć.

Zasada, że ktoś jest znany, dlatego, że jest znany, przejawia się w przypadku narracji spektaklu, że kto został przez media uznany za ważnego, jest ważny. I tak, nagle wypadek - przypominający atak terrorystyczny, a żałoba stan wyjątkowy – pozbawił nas inteligencji. Nikt już nie myśli w Polsce.

Niektórzy wspominają, że należy abstrahować do tego, kim były ofiary i opłakiwać je jak każdego. Należy, pod rolą jaką grali, dostrzec człowieka jako człowieka. Tylko, że śmierć polityków była śmiercią polityków, śmiercią aktorów, i jest prezentowana w zgodzie z logiką spektaklu, który jedynie nawiązuje do humanizmu. Język humanizmu okazuję się językiem władzy apelującym do „odpowiedniego zachowania się”. Abstrakcyjny człowiek przyćmiewa realnych ludzi i ich realne tragedie (Stirner).

Podsumowując, wydarzenia, których jesteśmy świadkami, ukazują następujące cechy systemu: podkreślają różnicę, jednocześnie starając się ją maskować (Oni godni naszego szacunku, lepsi niż my, a zarazem będący częścią ciała narodowego, którego i my częścią jesteśmy); brak partycypacji, zanik krytycyzmu czyli powszechna irracjonalność, afirmacja władzy, pozór życia poprzez identyfikację z życiem aktorów.

Tragedia o której mówią media, nie jest tragedią. Tragiczne jest to, że przyjmujemy ją jako tragedię, przy totalnej obojętności wobec tragedii zwykłych ludzi. Kontrast między powszechną obojętnością, a histerią związaną ze śmiercią znanych postaci, ukazuje spektakularność wspólnoty. Jej pozór, by nie powiedzieć – obrzydliwość.

Oskar Szwabowski

Oskar, nic dodać nic

Oskar, nic dodać nic ująć...

No i wychozdi to co było

No i wychozdi to co było znane od dawna - że demokracja jest lepsza od jakiegokolwiek systemu ponieważ, lud prosty dba o pana, martwi się o niego. Naród przez pana będzie się kłócił i żarł. No i na koniec po śmierci jego znajdzie się nowy - w końcu ludzi którzy by chcieli nas wydymać jest wiele.

Wybrali niebieską pigułkę (nie mylić z viagrą)

Cóż, spora część społeczeństwa (tzw. swołoczeństwo), choć nie wierzę by była to większość jak próbują przedstawiać media, nie jest zainteresowana realnym życiem. Wybrali Matrixa i jest im z tym dobrze.

poranna kawa...

widzisz... Ty codziennie opłakujesz ludzi ginących w wypadkach samochodowych oraz niewinnych ginących w Afganistanie natomiast spora część społeczeństwa opłakuje ludzi, którzy zginęli w katastrofie w Smoleńsku. Niektórzy po prostu nie potrafią przejść obok tego obojętnie. Już tacy są i wypadałoby ich uszanować i nie nazywać ślepcami. Są ludzie, którzy w swym codzienny biegu już nawet nie za pieniądzem, a za czymś co mogą do gara włożyć i wyżywić rodzinę nie są w stanie wyjrzeć poza horyzont swego najbliższego otoczenia. Nie oznacza to, iż mamy ich skreślać.
Czy stewardesa Justyna Moniuszko, która zginęła w tej katastrofie była współodpowiedzialna za "masowe zwolnienia, komercjalizację przestrzeni publicznej, demontaż świadczeń socjalnych, cenzurę, wzrost represji policyjnych, morderstwa niewinnych ludzi w Iraku czy Afganistanie"? Kurczę... miała przecież dopiero 25 lat.
Z twego tekstu niestety bije fundamentalizm, coś w rodzaju "czytajcie mnie bo tylko ja przejrzałem na oczy i tylko ja mam rację". Może troszkę więcej umiaru, choć chęci zrozumienia dlaczego ludzie reagują tak, a nie inaczej. Chciałbym jednocześnie zauważyć, że mnie również trochę mdli zaistniała sytuacja, cała ta medialna szopka, ale nie posuwałbym się do tak dalece idących wniosków, które niestety mogą kogoś bardzo urazić.
Niestety w swej wypowiedzi nie zamieściłem cytatów z Deborda, Feuerbacha czy Stirnera, a pewnie gdyby tak się stało zostałbym lepiej odebrany. No cóż - może po prostu niebo gwiaździste nade mną a prawo moralne we mnie (Kant).
Niestety żyjemy w gównianych czasach i partycypujemy w gównianym systemie. Cieszy mnie, że są ludzie, którzy to dostrzegają i starają się dążyć ku zmianom. Pamiętajmy by nikogo przy tym nie krzywdzić i uzbroić się w cierpliwość. Chwilkę to potrwa nim będzie kolorowo.
Pozdro wielki i wyrazy szacunku dla autora...

Bądźmy krytyczni!!

To mamy być krytyczni, czy

To mamy być krytyczni, czy nikogo nie krzywdzić? Bo jak to pierwsze, to niestety mi wychodzi, że z np Szmajdzińskiego był kawał świni i nie sensu za nim płakać. Ale raczej na pewno przy wypowiadaniu takiej opinii dostałbym od "nieczułych na ludzką tragedię". Co z tego, że wnioski mogą kogoś urazić? Czy to pozbawia je sensu? Nawołujesz to lekceważenia wyraźnego problemu w imię czyjegoś mitycznego dobrego samopoczucia. "i partycypujemy w gównianym systemie" - jeśli za partycypację uważasz wrzucenie gównianej kartki do biało-czerwonej skrzynki raz na cztery lata, to gratuluję przemyślności.

krótko

Lecha Kaczyńskiego nie lubiłem jak mało kogo, wręcz gardziłem nim jako prezydentem, ale jakoś ciężko mi cieszyć się z tego, że koleś zginął..

a kto mowi zeby sie cieszyc?

a kto mowi zeby sie cieszyc?

a ja odnoszę nieodparte

a ja odnoszę nieodparte wrażenie, że większość polskich krytyków społecznych, czy jak by ich tam nie nazwać, pisze swe teksty wg reguły: "weźmy dowolny tekst deborda lub vaneigema, dostosujmy nazwiska i okoliczności występujące w tekście by pasowały do aktualnych wydarzeń, i juz mamy wyśmienity tekst krytyczno-społeczny!"

bez przesady. Akurat w tym

bez przesady. Akurat w tym kontekście przywołanie Deborda było bardzo uzasadnione.

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.