Kolejowy Dreamliner nadjeżdża
I jest! Spełnienie marzeń polskich kolej – szybki pociąg „Pendolino” niedługo nadjedzie. Minister Sławomir Nowak ma nadzieje, że ów cud techniki kolejowej przykryje wieloletnie zaniedbania na PKP. Niestety im bliżej terminu wjazdu na toru polskiego „Pendolino” tym więcej pytań oraz wątpliwości ekspertów zajmujących się rynkiem kolejowym, co do słuszności zakupu szybkiego pociągu.
Marzenia o polskim TGV
Kiedy w 1989 roku Polska przechodziła z systemu komunistycznego w kapitalistyczny, na kolej francuskiej od dawna jeździł już szybki pociąg TGV. Powoli zespolone składy TGV zastępowały tradycyjne składy wagonowe. Były osiągnięciem techniki kolejowej lat 80-tych ubiegłego wieku. Zaczęły jeździć nie tylko po torach Francji, ale łączyć też francuskie miasta z miastami sąsiednich państw. Odpowiedzią na sukces francuskiego TGV było włoskie „Pendolino”, które niestety nie okazało się mierną konkurencją dla francuskich składów zespolonych. Nie mniej „Pendolino” jeździ (nie bez kłopotów) w barwach brytyjskiej kolej „Vergin” czy czeskich kolej państwowych.
A to właśnie o TGV marzyli polscy kolejarze przez całą dekadę lat 90-tych XX wieku. Gdy tymczasem infrastruktura PKP zaczynała przypominać szwajcarski ser, a z roku na rok wycinano coraz więcej połączeń i tras kolejowych. Pociąg zaczynały jeździć coraz wolniej, cieszył widok pędzących szybkich pociągów po zachodnioeuropejskich torach. Zwłaszcza po tym jak przez tunel pod kanałem La Manche zaczęły od 1994 roku jeździć zaczęły pociągi „EuroStar”, łącząc Londyn z Paryżem oraz Brukselą. Następujący po sobie ministrowie, w których gestii leżały sprawy PKP obiecywali szybką modernizację kolei i dostosowanie jej do realiów współczesności. Skończyło się tradycyjnie na obietnicach.
Dzieląc PKP
Monopol Polskich Kolej Państwowych skończył się de facto w 2001 roku, gdy decyzją ministra transportu w rządzie Jerzego Buzka, Tadeusza Seryjczyka podzielono jedną kolej na spółki odpowiadające za różne działy na kolei. Nie było tajemnicą, że jeśli kiedykolwiek zostanie zakupione szybkie pociąg, to będą one wyłącznie na użytek PKP „InterCity” zajmującej wyższą pozycję nad coraz mniej dotowanymi przez państwo „Przewozami Regionalnymi”. Wojna między obiema spółkami i wydzieraniem sobie pasażerów skończyła się totalną kompromitacją tych przewoźników, że ich przyszłość przy spadającej z roku na rok liczbie pasażerów jest bardzo niepewna. Zatem jeśli dojdzie do upadku PKP „InterCity”. Kto w takim razie przejmie pociągi „Pendolino”? Syndyk masy upadłościowej? To zły moment na rozpoczęcie kursowania tych włoskich składów zespolonych między największymi miastami Polski. Mimo zapewnień ministra transportu, że ceny będą przystępne, czeski przykład „Pendolino” pokazuje rzecz odwrotną, tam składy jeżdżą prawie puste. Zamiast kupować drogie zabawki można było wspomóc remonty infrastrukturalne na kolei oraz Przewozy Regionalne zakupując dla nich nowy tabor.
Bolesne przebudzenie
Wyboru włoskich składów zespolonych „Pendolino” dokonano pod koniec 2009 roku. Ówczesny minister transportu Cezary Grabarczyk zapewniał opinię publiczną, że jest to krok milowy dla polskich kolej. Tymczasem okazało się, że owy krok milowy będzie zaledwie kroczkiem. Pociągi „Pendolino” z samej nazwy „wahadełko” mają mieć to, czego nasze „cudo” mieć nie będzie, a mianowicie wychylanego pudła. Nie będą osiągać nawet po 2015 roku prędkości handlowej do 250 km na godzinę. Różnica między nimi a zwykłymi składami pociągów „EIC” nie będzie zauważalna, no tylko w propagandzie obecnego rządu.
„Również między Warszawą a Gdańskiem, Katowicami oraz Krakowem – a więc na zasadniczych odcinkach sieci połączeń Express Intercity Premium – czasy przejazdu, w porównaniu z historycznymi wynikami, nie będą rewolucyjne. Z Krakowa do Warszawy pseudolino jechać ma „około 2 godz. 15 min.”, czyli 20 min. szybciej niż pociągi ekspresowe i Intercity, które w 1995 r. relację z Krakowa Głównego do Warszawy Centralnej pokonywały – przy prędkości maksymalnej 160 km/h – w 2 godz. 35 min. Dodajmy, iż prognozowane czasy przejazdu pociągów.”
Cytat z artykułu: „Nadciąga pseudolino”, Karol Trammer, „Z biegiem szyn”, nr 4 (66) lipiec-sierpień 2013 rok.
Wygląda na to, że nie tylko to będzie powodem wstydu za nowy zakup na polskiej kolej. Kolejnym mogą być liczne awarie „Pendolino” o czym przekonali się nasi południowi sąsiedzi. Bywało tak, że przez elektrykę w tych składach nie wyjechał żaden pociąg „Pendolino” na tory. Ale cicho o tym. Niech władza cukrzy sobie rzeczywistość kolejowym Dreamlinerem za nim przyjdzie brutalne obudzenie.
RobertHist