Kolektyw Rozbrat o oświadczeniu Kurii Metropolitalnej w Poznaniu
Poznańska Kuria Metropolitalna wydała oświadczenie w sprawie "prowokacji", jakiej dokonali autorzy plakatu, który w 26 sierpnia zawisł przy ul. Pułaskiego. Oświadczenie kończy się złowieszczym stwierdzeniem: "Wyrażamy nadzieję, że powołane do tego organa państwowe staną na wysokości zadania, przeciwdziałając obrażaniu uczuć religijnych", a więc dyrektywy zostały wydane. Teraz możemy być już pewni, że cały aparat represji zostanie postawiony na nogi, a smutni panowie z wąsami zawitają do domów poznańskich anarchistów. Na Rozbracie już zresztą byli, wtedy jeszcze nikt ich o to nie prosił, ale komendanci wiedzą, kto dziś rozdaje karty i co trzeba robić, aby zasłużyć na awans.
Kościół katolicki, który wszędzie wdziera się z religiną symboliką, znacząc niczym "swoje terytorium" obiekty użyteczności publicznej, szkoły, urzędy itd. Szermując tą symboliką podczas debat politycznych, domaga, się jednocześnie jej szczególnej ochrony. Tak manifestacyjna obecność w przestrzeni publicznej sprawia, że symbolika ta przestała być już tylko środkiem wyrazu dla zamkniętej grupy wiernych i stała się po prostu elementem kultury. Jako taka podlega, więc tym samym prawom, co portret Mony Lisy czy znane na całym świecie zdjęcie Che Guevary. Obojętnie czy się to Kościołowi podoba czy nie, będzie ona wykorzystywana do innych celów niż leżenie przed nią krzyżem, będzie zmieniana, przeinaczana, karykaturowana i wsadzanie artystów do więzień nic tu nie pomoże. W tego typu przypadkach jasno widać, że religijny fundamentalizm nie jest domeną jedynie świata muzułmańskiego, a zza misternie budowanego "imagu" dobrotliwego księdza śpiewającego oazowe pieśni wyziera policyjna pałka, której nie zawaha się użyć wobec tych, którzy niekoniecznie chcą padać na kolana przed kawałkiem płótna i drewna.