Masakra zakładników w Biesłanie rozpoczęła się od ostrzelania budynku przez siły federalne
Tak dowodzi, Jurij Sawieljew, ekspert od pożarów i wybuchów, deputowany do Dumy członek parlamentarnej komisji śledczej zajmującej się Biesłanem. W "Nowej Gaziecie" opublikował fragmenty swojego raportu o szturmie z 3 września 2004 r., w którym zginęło 331 osób.
Opierając się na zeznaniach świadków i analizie śladów wybuchów, doszedł do wniosku, że pierwsze eksplozje w sali gimnastycznej, nie były wybuchami ładunków podłożonych tam. Rząd rosyjski twierdzi, że siły federalne musiały ruszyć do spontanicznego szturmu po eksplozji.
Pierwszy wystrzał padł o godz. 13.03 z miotacza ognia. Pocisk zapalający wypuszczony z dachu budynku przy ulicy Szkolnej w sąsiedztwie szkoły trafił w strych nad salą gimnastyczną i wywołał pożar. Chwilę później z dachu innego domu przy Szkolnej w kierunku sali poleciał granat szturmowy wystrzelony z granatnika. Przebił ceglaną ścianę pod oknem we wschodniej części sali i eksplodował w środku.
Zdaniem Sawieljewa przyczyną śmierci wielu zakładników w sali gimnastycznej były właśnie eksplozje tych dwóch pocisków i wywołany przez nie pożar. Bomby rozmieszczone w sali przez komando terrorystów wybuchły później, kiedy pomieszczenie stanęło w ogniu.
Do tej pory mówiło się, że pierwszą eksplozją w sali była detonacja napełnionej materiałem wybuchowym butelki, ustawione na parapecie okna od wschodu. - Taka eksplozja nie wyrwałaby jednak dziury w ścianie pod oknem, lecz przede wszystkim zdmuchnęłaby na zewnątrz ramę okna. Tymczasem na zdjęciach zrobionych po szturmie rama jest cała - argumentuje Sawieljew.
Sawieljew pisze, że po pierwszych wybuchach część zakładników chowało się w stołówce i szkolnym archiwum. Tam dzieci znalazły się pod ogniem czołgu, który z bliskiej odległości odpalił sześć pocisków odłamkowych.
- Raport Sawieljewa to bomba podłożona pod fotele ważnych generałów - uważa Marina Litwinowicz, szefowa internetowej gazety "Prawda Biesłanu" założonej przez rodziny dzieci zabitych w szkole; wczoraj opublikowała ona cały cały 700-stronicowy dokument Sawieljewa.