Mój list do Premiera
Sugerując się tezą, że władza jest dla ludu, postanowiłem nawiązać z nią kontakt. Poniżej publikuję kilka zdań, jakie sformułowałem do ojca narodu Jarosława K.
Szanowny Panie Premierze
Ten list kieruję na Pańskie ręce, jako wodza Waszej zgranej politykującej paczki, którą wciąż, czy jeszcze tak subtelnie tworzycie.
Zaznaczam przy tym, że nie jest to list pożegnalny, a ja wcale nie planuję popełnić samobójstwa, za co z góry przepraszam.
Dzięki rządom PiS uświadomiłem sobie, że jestem częścią marginesu społecznego, wręcz jednostką aspołeczną, bo moja tolerancja wobec innych wciąż kwitnie. Nie ma na to wpływu ani moje wyższe wykształcenie, ani dobry humor, który mnie nie opuszcza. A właśnie za ten dobry humor, chciałem gorąco podziękować, jakoś dziwnie kumuluję go po każdorazowym przeglądzie Prasy.
Otóż zgadzam się z Panem, że wprowadzanie schematów, prostolinijności wobec masy, począwszy od szkolnych trykotów, poprzez z góry ustaloną przez głowę narodu religię, a skończywszy na tasowaniu informacji serwowanych przez media publiczne, na pewno sprzyja łatwemu rządzeniu. Ja na Pana nieszczęście a na swoje tak, szkołę mam już za sobą a z racji tego, że telewizora nie posiadam (tutaj podziękowania za obowiązkową opłatę abonamentową), źródła informacji wybieram sobie sam. A ktoś tak nie „podatny” to już przecież dewiacja czyż nie?
Przecież naród powinien być usystematyzowany, w pełni oddany i najlepiej bezkrytyczny wobec władzy, prawda? To byłby prawdziwy luksus!
A tu teraz jeszcze ten las białych kitli przy Ujazdowskich! Co za szatan tam działa?
„Jakże można być zdrowym, gdy się cierpi moralnie? Czyż istota czuła może być spokojna w naszych czasach?”
Dla kogoś kto tak zgrabnie „włada” Ujejskim mój cytat nie będzie zagadką. Przyszło mi do głowy Panie Premierze, że to być może ten naród nie jest godzien Pana i Pańskiego rządu. Stąd moja skromna sugestia by zabrać swoją „ligę wybitnych” i osiedlić się w jakimś miłym, spokojnym kraju np. w Azji, gdzie mieliby Państwo mnóstwo wyzwań i pracy. Może tylko rozrywek tam mało, ale można przecież do ekipy i mruczusia dołożyć księdza Jankowskiego, czego zresztą Polacy nie mieliby Panu za złe.
Kończąc, nie chcę aby Pan myślał, że ten list to jakiś zlepek moich frustracji. Zwyczajnie, jest tak, że to co dla Pana powala zapachem, dla mnie dławiąco cuchnie. To zapach dyktatury.
Wyżej cytowany list, przesłałem na adres sekretariatu Prezesa Urzędu Rady Ministrów.
Na końcu załączyłem jeszcze pozdrowienia dla brata, mamy, kolegów z rządu i partii i podałem swój dokładny adres. A teraz czekam, sam nie wiem na co bardziej, czy na odpowiedź od Premiera, czy na „nocny budzik bezpieki”.