O uzasadnieniach podwyżek cen warszawskiego transportu i innych sprawach budżetowych

Publicystyka | Tacy są politycy

Za każdym razem, gdy urzędnicy chcą podwyższyć ceny usług publicznych, czy innych podstawowych części składowych infrastruktury, słyszymy wciąż to samo uzasadnienie: koszty rosną, trzeba więc podwyższyć ceny, aby zapewnić jakość usług, itd.

To oczywiście wydaje się logiczne, że wzrost kosztów powoduje wzrost cen usług publicznych (szkoda że jednocześnie nie rosną nasze pensje). Jeśli np. rosną koszty paliwa, to logiczne, że rośnie koszt transportu. Ale jeśli przeanalizujemy dokładnie, to co się dzieje, będziemy w stanie dostrzec inną stronę tej sytuacji.

Kiedy głosowano nad podwyżkami cen biletów w Warszawie w 2011 roku, mówiono nam, że pieniądze zostaną przeznaczone na poprawę jakości usług, oraz że w przypadku gdyby zrezygnowano z podwyżek, nie byłoby z czego utrzymać usług. Od 1 stycznia znowu będziemy płacić więcej za bilety. Ale mimo to, możemy oczekiwać, jedynie gorszej jakości usług: skrócenia niektórych tras, likwidacji części kursów nocnych, itd. itd. Bo Rada Warszawy postanowiła, pomimo większych cen biletów od 2011 roku, obciąć 190 mln. złotych z miejskiego budżetu dla transportu.

Tak więc pierwszą rzeczą, którą należy sobie uświadomić jest to, że cena biletu niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z poziomem usług. Bo może też być tak, że będziemy płacić więcej, a dostaniemy mniej. Warto też zrozumieć czy są publiczne usługi, czym się różnią od usług prywatnych i dlaczego tak naprawdę nie ma żadnego uzasadnienia dla tego co się dzieje teraz w Warszawie.

Dopóki istnieją podatki, lepiej korzystać z nich w celu realizacji potrzeb społeczeństwa w ramach sfery publicznej, a nie na premie dla urzędasów, lukratywne kontrakty dla kumpli, wielokrotnie zawyżone wydatki na sypiące się Stadiony Narodowe i nielegalne LRADy dla policji. Sfera publiczna, to m.in. transport publiczny, z którego korzystają nie tylko mieszkańcy miasta, ale także przyjezdni, turyści, itp...

Urzędnicy miejscy (których jest stanowczo zbyt wielu), ciągle przekonują, że „nie ma pieniędzy w budżecie”. No, ale trudno, żeby te pieniądze się znalazły, zważywszy na ogromne marnotrawstwo w ostatnich latach, na hojne premie dla urzędników i niższe niż oczekiwane wpływy z podatków (deficyt wynosi 875,6 mln zł.).

Gołym okiem widać, że ludzie nie mają kasy po zapłaceniu czynszów, mediów, opłat za transport itd.. Bogaci szaleją z zakupami, ale przeciętna osoba już nie, a to powoduje efekt domina w gospodarce.

Jednak w budżecie czytamy co innego. Cytuje:

Prognozowane na 2013 rok dochody z udziału w PIT są nominalnie wyższe od planowanych
do uzyskania w 2012 roku o 5,5% i wyższe od zrealizowanych w 2011 roku o 11,2%.

Prognozuje się, że dochody z udziału w CIT w 2013 roku będą nominalnie o 12,5% wyższe
od planowanych na 2012 rok i wyższe o 19,2% od uzyskanych w 2011 roku.

Prognozuje się, że dochody z podatku od nieruchomości w 2013 roku będą nominalnie o 3,7%
wyższe od planowanych na rok 2012 i wyższe o 7,2% w stosunku do uzyskanych w 2011 roku.

No, takie są prognozy. Więc, co się stało naprawdę, że mniej pieniędzy wpłynęło z podatków niż prognozowano w tym roku? I czy prognozy na następny rok są bliższe rzeczywistości? Czy po prostu prognozy są tworzone na miarę potrzeb?

Nie wiadomo czy będzie więcej pieniędzy w budżecie czy nie. Ale jest problem, że nadal jest dużo osób, które płacą 19%, w tym fikcyjni samozatrudnieni, a najbogatsi płacą tyle samo, co ludzie z klasy średniej. Jeśli nie ma dość pieniędzy w budżecie, to z powodu decyzji rządzących.

Ich ideologia jest prosta: aby bogaci płacili mniej, aby większe usługi zostały sprywatyzowane i udostępnione tylko tym, których na to stać. Zatem dostępność usług publicznych ma zależeć od indywidualnego bogactwa, a nie od potrzeb społecznych.

Pomimo tego, że Platforma nieraz mówiła, że im zależy na dobrym transporie, widać, że raczej im zależy aby prywatne firmy zarobiły na nowych czynszach w wyremontowanym Dworcu Centralnym. Zainwestowano ogromne pieniądze w remonty dworców. Na Dworcu Centralnym pękają szklane budki, woda cieknie, a wszystko jest drogie, bo handlowcy muszą płacić ogromne czynsze prywatnej firmie, stworzonej przez byłych urzędasów. Miasto nie dostaje prawie nic z tego czynszu. Na Dworcu Wschodnim, nie ma wind lub dostępu do peronów dla osób niepełnosprawnych czy wózków dla dzieci. Użytkownicy dworca nic nie zyskali, a jedynie wydano ogromne pieniądze na kosmetyczne remonty, które część mieszkańców ocenia bardzo krytycznie. Na to, co nam nie jest potrzebne, zawsze się znajdą pieniądze.

Jednak w tym roku obcięto 190 mln. złotych na transport publiczny, z powodu „braku pieniędzy” w budżecie. Pieniądze jednak są, tylko wydawane są na priorytety Plaformy, na priorytety prywaciarzy i elit, które bardzo się różnią od priorytetów reszty ludzi. Chyba niewielu członków elit musi często korzystać z transportu publicznego.

Ale jeśli spojrzymy w budżet, jest wiele miejsca dla oszczędności. Oto kilka pomysłów, gdzie można obciąć budżet miasta inaczej:

  1. Dieta Radnych i Sesje Rady

    W Radzie Warszawie jest ponad 30 radnych PO. Wszyscy głosują według rozkazów Partii. Wszystko jest i tak postanowione wcześniej. Więc po co głosować? Wystarczy dać mandat PO, żeby Partia zdecydowała, a radni mogli siedzieć w domu, być zwolnieni z obowiązku. Nie trzeba płacić za ich „pracę” na sesjach. To dla niektórych oznaczyłoby oczywiście brak „demokracji”, ale wyniki będą takie same, a będzie taniej. Nie ma powodu płacić za bandę polityków, którzy naciskają guziki na komendę.

  2. Premie dla urzędników. Nie trzeba wyjaśniać dlaczego.
  3. Monitoring. Po co nam setki kamer na mieście? I tak policja nie ściga największych bandytów w kraju, zamiast tego ścigając nastolatków nastolatków za graffiti. Koszt każdej kamery jest ogromy. Płacimy więcej za jedną kamerę i jej koszt obsługi, niż za za pensje jednego przeciętnego pracownika. Zamiast ogromnego kosztu związanego z monitoringiem, można zatrudnić ludzi do społecznie potrzebnej pracy. Będą płacić podatki, co będzie zasilać budżet. Na „Zapewnienie sprawności systemu monitoringu” w tym, roku, miasto chce wydać 14,5 mln złotych. Dla porównania: Prowadzenie przedszkoli i innych form wychowania przedszkolnego ma dostać tylko 6,75 mln. złotych.
  4. Projekt zagospodarowania nabrzeża Wisły. Zostawić nabrzeże w spokoju. To będą duże wydatki i małe efekty, korzyści odniosą głównie prywatne firmy, które otrzymają kontrakty.
  5. Ogrody Botanicznej i zoologiczne oraz naturalne obszary i obiekty chronionej przyrody. Wszyscy lubimy rośliny i drzewa, ale czy wiecie że miasto wydało 9 137 172 złotych w 2012 r. na ten cel, ale w 2013 roku chce wydać ponad 62 mln złotych (dokładnie 62 958 629 zł). To jest ponad 600% więcej. Coś pachnie podejrzanie tutaj. Nie wiadomo ile zapłacimy za przecenione usługi zbędne dla potrzeb estetycznych. I leśnictwo. To jest inna sfera gdzie drastycznie podwyższono wydatki. W 2012 roku wydano 1 034 000 zł w 2013 ma być 500% więcej, czyli 5 418 100 złotych. Na co?

Jak musimy mieć cięcia, zacznijmy od góry, od głów biurokratów i urzędasów. Jeśli nie będą chcieli przeznaczyć naszych pieniędzy na transport, po co im płacić? Aby miasto dało mniej na transport, by przeznaczyć więcej na swoje ulubione projekty i interesy?

Nasza odpowiedź jest prosta: nie trzeba wspierać takiej polityki. Już i tak musimy płacić podatki, to jest nasz wkład w infrastrukturę. Nie potrzebujemy, by więcej pieniędzy szło na do kieszeni polityków i prywatnych firm. Żadnych nowych podwyżek nie zapłacimy.

Nie kasuj biletów! Kasuj urzędników!

"Dopóki istnieją podatki,

"Dopóki istnieją podatki, lepiej korzystać z nich w celu realizacji potrzeb społeczeństwa"
Lepiej je zlikwidować a pieniądze zostawić w kieszeniach społeczeństwa. Ludzie wiedzą lepiej od urzędników na co je wydać.

Tak, lepiej, ale dopóki

Tak, lepiej, ale dopóki istnieją... itd. Nie ma co się powtarzać.

To już chyba trochę

To już chyba trochę infantylny pogląd, nie sądzisz ? Podatki są konieczne by móc w ogóle cywilizacje i społeczeństwo utrzymać, widzisz inny sposób by nie doprowadzić do jeszcze większego zniszczenia dróg i ogólnie infrastruktury, upadek socjalu itp ? Inna sprawa że podatki znikają w kieszeniach urzędników, anarchizm nie walczy przecież z systemem podatkowym, tylko z tymi którzy na nim żerują sztucznie podatki zawyżając.

Zanim coś nazwiesz

Zanim coś nazwiesz infantylnym, upewnij się że sam do końca wszystko przemyślałeś. Nie podatki budują i utrzymują drogi, ale ludzka praca. Pieniądze z podatków są tylko jednym ze sposobów motywowania ludzi do pracy, na pewno też nie muszą iść przez ręce państwa. Istnieje też coś takiego jak składki, itp...

Doskonale rozumiem co

Doskonale rozumiem co powiedziałeś, ale niepotrzebnie wszedłeś w tony dyskusji typowe dla kapitalistycznych liberałów. Według mnie podatki mogą kiedyś być równoznaczne składkom, gdy zburzy się mechanizm biurokratyczny a środki dzięki którym utrzymywana jest m.in. infrastruktura trafiać będą wyłącznie tam gdzie powinny.

ale bełkot

autor nie ma bladego pojęcia o czym pisze, miesza mu się wszystko ale pała świętym oburzeniem!

Dodaj nową odpowiedź



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.