"Partia bojkotu" ponownie wygrała wybory
Media ogłosiły zwycięstwo PO, ale największe poparcie w wyborach uzyskała po raz kolejny "partia bojkotu", partia tych, którzy uważają, że korzystając z hasła argentyńskiej rewolty sprzed paru lat "oni wszyscy muszą odejść", że nie ma sensu głosować, skoro politycy i tak nie są zobligowani do realizacji programów, jeśli w ogóle jakiekolwiek programy prezentują. "Partia bojkotu" wygrała mimo gigantycznej masy pieniędzy wydanej na propagandę wyborczą, mimo histerii w mediach o "najważniejszych wyborach po 89 roku". Ale nawet Państwowa Komisja Wyborcza nie wierzyła w masową mobilizację i wydrukowała tylko 80 proc. kart do głosowania.
To nie prawda, że większość osób niegłosujących, to "leserzy". Wręcz przeciwnie, większość to osoby trzeźwo oceniające polityczną rzeczywistość. Oczywiście nie wszyscy to "anarchiści", większość to osoby bez jednoznacznych poglądów politycznych, a jedyne co ich łączy to partia protestu, którą jest "partia bojkotu". Zadaniem aktywistów na przyszłe lata jest przekonanie tych osób, że istnieje alternatywa dla status quo. Oczywiście nie należy zapominać także o tych, którzy dali się porwać rozkręconej do czerwoności w mediach paranoi i poszli zagłosować na "mniejsze zło". Nie należy ich w czambuł potępiać. Często są to osoby aktywne i sensowne. Trzeba jednak ich przekonać, że nie należy wybierać "mniejszego zła", ale "większe dobro".