"Pełne nadziei" - rozdział z "Zycia Aktywisty"
"Pełne nadziei" - rozdział z "Zycia Aktywisty" (patrz niżej)
Zainspirowane fałszywką New York Tim'sa, jedną z najsprytniejszych akcji, o których słyszałem.
Wstałem dziś o 7.30, tak jak zwykle, by wyszykować i zaprowadzić mą córkę Neę do szkoły. Gdy tylko wróciliśmy z naszego spaceru z psem połączonego z śniadaniem w lasku, zapukał do mnie sąsiad, z którym ostatnio miałem na pieńku. Powodem naszej niezgody było to, że nie chciał on ekologicznie i ekonomicznie oszczędzać prądu, gazu i wody ani nawet płacić za to co zużywa. Nasz rachunek był wspólny, więc gdy podzielony po równo, a nie według kto ile zużywa, wychodziło, iż my musieliśmy płacić za jego nie ekologiczny „luksus”.
Zszokowało mnie, gdy przyszedł i przeprosił nas za swą upartość i zapłacił zaległe pieniądze. Jeszcze bardziej mnie zszokowało gdy zapytał o porady, bo postanowił, iż zostaje wegetarianinem. - Co sprawiło twą tak nagłą decyzję ? - zapytałem
- Wiesz, obejrzałem wczoraj program, który mówił o duchowych, moralnych, ekologicznych, etycznych i zdrowotnych zaletach dobrego życia. Jako jednym z przykładów, który użyli był wegetarianizm. Przekonali mnie bym wybrał szczęśliwsze życie.
- Co ? W telewizji ? - zapytałem nie mogąc w to uwierzyć.
- Czasy się zmieniają. Media też. - powiedział Miro – przeczytaj to ! - podał mi gazetę „Het Parol” ( w Amsterdamie to jeden z poczytniejszych dzienników ). Na okładce dużymi literami tytuł „Wojna w Iraku skończona !!!”
- Miłego czytania. - powiedział sąsiad na odchodne, gdy ja zacząłem się śmiać z radości.
Obudziłem mą ukochaną Rabię by podzielić się z nią tymi wiadomościami.Nasza radość nie miała granic. Mieliśmy łzy w oczach i we trójkę z Neą skakaliśmy ze szczęścia. Nie tylko my się cieszyliśmy.Gdzieniegdzie strzelały fajerwerki, starsi ludzie z sąsiedztwa wznosili toast szampanem. Wszyscy mieliśmy wielką nadzieję na zmiany, jednak nie myśleliśmy, iż przyjdą tak szybko i tak nagle. Była ich cała lawina. „Świat zrozumiał” - głosił następny artykuł w „Het Parolu”, który tłumaczył swoje, jak i świata przekierowanie się z społeczeństwa konsumpcyjnego na społeczeństwo ekologiczne. Ludzie po kolejnej katastrofie spowodowanej zmianą klimatu w końcu zrozumieli, że jedynym ratunkiem dla ludzkości i przyszłości następnych pokoleń jest zmiana naszego życia.
Nagle uświadomili sobie, że przyszłość naszych dzieci, to nie tylko troska o edukację lecz także o całe ich życie i warunki jakie w nim spędzą.
Na dalszych stronach mogłem przeczytać jak zmienić klimat na lepsze w naszym życiu i otoczeniu. Mniej kupować, jeść ekologicznie, najlepiej lokalne i wegetariańskie produkty. Jak najmniej używać samochodów, samolotów, jednorazowych rzeczy. Segregować śmieci, sadzić drzewa, jeździć rowerem itp.
Gdy na sąsiedniej stronie zobaczyłem kopie mego plakatu o tym, że będąc wegetarianinem możemy nakarmić 16 głodujących każdego dnia, mój szok i miłe zaskoczenie było jeszcze większe. Gdy pod plakatem zobaczyłem małymi literami sugestię: „Poszukujemy twórców, którzy pomogą nam ( tzn. gazecie ) przystosować się do zmian jakie oczekuje od nas społeczeństwo, wiedziałem intuicyjnie, że znalazłem pracę.
http://lh5.ggpht.com/_b9tOx9pdeSE/SFl-ajDppdI/AAAAAAAAAF4/agLMZ6OHcYc/s288/zostan-wegeout.png
Jadąc z Neą do szkoły widzieliśmy rozradowanych ludzi na ulicy.
- Patrz robią taki sam ogród jak My – pokazała Nea.
- Poczekaj. Mamy jeszcze czas. Chcę się ich coś zapytać. – zatrzymałem się przy ludziach, którzy byli zajęci usuwaniem płyt chodnikowych spod swych okien.
- Dzień dobry. Czy mogę zapytać co państwo robią ?
- Robimy przydomowy ogródek, by hodować w nim ekologiczne, własne jedzenie.
- Naprawdę ? - zapytałem mile zaskoczony.
- Tak. Wczoraj w wiadomościach podali, że jeden ze sposobów by się przygotować na kryzys ropy, który nadchodzi. Podobno nic tak dobrze nie smakuje jak wyhodowane przez siebie.
- Ma pani rację. Życzę udanych plonów. Teraz musimy jechać, by się nie spóźnić do szkoły. Tak Nea ?
- Tak
- Do widzenia.
- Do widzenia.
W szkole wszyscy rodzice dostali list, że wchodzi nowy przedmiot – ekologia, który będzie miał duże znaczenie w edukacji. W końcu doczekaliśmy się poważnego podejścia do tego tematu.
Gdy po szkole pojechałem do małego, lokalnego, biologicznego sklepiku „Anzet”, kolejka wychodziła na zewnątrz, a w środku ludzi było tyle, że trudno było się przecisnąć. Jak w końcu byłem przy kasie zapytałem Ingi, co jest tego powodem.
- Wczoraj w radiu był program o tym jak bardzo trujące i szkodliwe są produkty chemiczne i jak bardzo źle duże supermarkety wpływają na jedność sąsiedztwa.
- Dziś to tak jakbym obudził się w innym świecie.
- Żyjemy w czasach zmian.
- To wspaniale. Bałem się, że już nigdy nie nadejdą.
- Na ratunek ludzkości w końcu nastąpiły.
- Całe szczęście. Teraz z radością możemy patrzeć w przyszłość.
- Możesz zapytać Rabii, czy nie chciałaby dla Nas pracować ? W tych okolicznościach pilnie potrzebujemy kogoś do pomocy.
- Dobra. Zaraz do niej zadzwonię. - po czym zabrałem moje zakupy.
Rabia oczywiście się zgodziła, dzięki czemu dostała iteresującą pracę. Gdy pakowałem jedzenie do mojego wysokiego roweru, zadzwonił Brian z żywnościowej korporacji:
- Cześć. Mamy tak dużo członków, że chyba jedynym wyjściem będzie zrobienie jakiegoś sklepu, tylko nie mam pojęcia jak się do tego zabrać.
- Hmmmy... Może na skłocie ?
- Pomógłbyś mi w tym ?
- OK. Zaraz u Ciebie będę.
I tak zszedł nam dzień na zorganizowaniu miejsca na sklep w jednym z najbardziej aktywnych zaskłotowanych miejsc które nazywało się Vrankrijk i leżał na najbardziej alternatywnej ulicy "Spui" w centrum miasta. Miałem jedną wątpliwość co do tego pomysłu, więc zapytałem jednego z mieszkańców:
- Nie boicie się, że przez to, że sklep jest nielegalny może pojawić się problem ?
- No co Ty ? Ludzie teraz domagają się zmian. Policja się tylko ośmieszy gdy będzie robić problemy. Ludzie ich zadepczą i zakrzyczą.
- Kto by pomyślał, że wszystko tak się ułoży. - podsumowałem.
Cały dzień zszedł nam na sprzątaniu, organizowaniu półek i kącika pod nasz kolektywny sklepik. Jeden z mieszkańców zgodził się otwierać każdemu z kolektywu, by Ci mogli sobie zrobić zakupy podczas gdy sam był w domu. To rozwiązanie było tylko tymczasowe. Nasza kooperacja rozrosła się tak szybko, że trzeba było kogoś zatrudnić jako stałego sprzedawcę.
Gdy po tym ciężkim, aktywnym i szczęśliwym dniu wróciłem do domu, wszedłem na internet by podzielić się tymi wspaniałymi doświadczeniami z czytelnikami http://www.positi.blogspot.com okazało się, iż dostałem wiadomość od wydawnictwa „Wolność Słowa” o następującej treści:
„ W erze zmian na lepsze uważamy pańską książkę za wartą wydania i rozpowszechniania na szeroką skalę. Ostatnio, jako że wzrosło zapotrzebowanie na literaturę ekologiczną i wolnościową nasze wydawnictwo także bardzo się rozwinęło i wierzymy, że jesteśmy w stanie spełnić Pańskie marzenie i umieścić „Los Buntownika” ( a w przyszłości mamy nadzieję „Życie aktywisty” oraz inne pańskie książki ). Teraz to już tylko czekamy na uzgodnienie warunków i zielone światło od Pana. Z poważaniem...”
Gdy to przeczytałem, podzieliłem się tą nowiną z mymi ukochanymi Rabią i Neą. Skakałem z radości i miałem łzy ze szczęścia w oczach. By upamiętnić ten wspaniały dzień, ogłosiliśmy go naszym świętem rodzinnym. Dniem zmian na lepsze. Zrobiliśmy uroczystą kolację i do późnej nocy opowiadaliśmy sobie o zmianach jakie doświadczyliśmy tego dnia...
To tylko bajka, pełna nadziei, może naiwna lecz możliwa do spełnienia. To od Nas zależy byśmy doświadczyli tych pięknych zmian byśmy uratowali świat i przyszłość naszych dzieci.
Według Huny, Jogi i innych systemów filozoficznych i religijnych im więcej energii włożymy w spełnienie naszych marzeń, im bardziej wyraziście je sobie wyobrazimy tym większą mamy szansę na ich spełnienie.
Napisałem tę bajkę by wesprzeć, a zarazem wziąć udział w akcji aktywistów „Yes Men”. Wydali oni fałszywy dziennik, podrobiony „New York Time” w ilości 1.2 miliona egzemplarzy i rozdawany przez tysiące ochotników. Wiadomości w nim mówią o końcu wojny w Iraku, o dużych, pozytywnych zmianach ekologicznych i społecznych. Wszystkie są nie prawdziwe, a data jest z przyszłości. Autorzy tak jak ja chcieli pokazać jaki świat chcieliby doświadczyć. To ich sposób by wywierać presję, by przedwyborcze obietnice nie zostały złamane po raz kolejny i by uświadomić ludzi, że jeśli chcą zmian, sami się muszą po nie upomnieć i do nich dążyć.
19.11.08 g.
przeslane przez: http://www.positi.blogspot.com
"Los Buntownika - fragmenty część druga + Życie aktywisty - fragmenty
część pierwsza" szukają wydawcy !!!
Nareszcie !Druga część fragmentów prawie gotowa do druku. Wciąż
poszukujemy wydawcy!!!Tym razem obok " Losu Buntownika" zamieszczamy
także fragmenty i zarysy nowej książki Griksa : "Życie Aktywisty",
która jest kontynuacją poprzedniej. Tak jak życie autora jest
dojrzalsza, bardziej pozytywna, a do tego trochę filozoficzna. Obok
rozdziałów przygodowych mamy w niej jak to nazwałem "Medytacje" czyli
przemyślenia i rady na jak wierzę, szczęśliwsze życie dla nas
wszystkich. W drugiej części fragmentów dużo wołania o tolerancję,
miłość, wolność, poszanowanie ludzkich praw, Matki Ziemi...
Książka Griksa "Los buntownika - fragmenty"czesc 1 ( nie mylic z
druga) dostępna !!!
Wolność, równość, miłość, (=) anarchia, przyjaźń, rodzina,
squating, punk, prawa zwierząt, prawa ludzi, ekologia, jedzenie
zamiast bomb, pokój, tolerancja, przygoda, prawda, wegetarianizm jako
sposób na nakarmienie głodnych w trzecim świecie, ocalenie zwierząt
oraz siebie, duchowość, wiara w Boga,indywidualizm, DOBRO, (=)
SZCZĘŚCIE, rozwój, nadzieja, wytrwałość...
...Tymi i nie tylko tymi wartościami i ideami pragnę się podzielić
z Wami. Chciałbym by ta książka była jednym ze sposobów na osiągnięcie
lepszego świata dla Was, dla naszych dzieci, dla Nas, Dla wszystkich.
Do Was należy następny krok. Powodzenia !!!
RED RAT http://red-rat.w.interia.pl -Tu możesz zamówić książkę
http://www.positi.blogspot.com - na tych stronach możesz
przeczytać więcej fragmentów
dostępna tez w anarchistycznej księgarni Fort Van Sjakoo na ulicy
Jodenbreestraat 24 w Amsterdamie( wraz z innymi polskimi wydawnictwami
i gazetami)