Plutonowe jaja: polityka USA wobec irańskiego programu nuklearnego
Kwestia nuklearnych ambicji Iranu nie chce odejść z pierwszych stron gazet. Pozornie, świat zaczął się interesować nuklearnym programem Iranu dopiero w grudniu 2002 r., gdy opozycyjna wobec rządów Mullahów Narodowa Rada Oporu ogłosiła, że władze Iranu ukryły istnienie podziemnych instalacji wyposażonych przez Chiny służących do wzbogacania uranu miejscowości Natanz. Zwrócono też uwagę na znajdującą się w budowie elektrownię atomową w Buszehr. W tym przypadku, oskarżający palec skierowano przeciwko Rosjanom, którzy od 1995 r. wykonują prace nad rozwojem elektrowni w ramach umowy z Iranem.
Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z zupełnie nowym zjawiskiem, które nagle – akurat w tym momencie – stało się zagrożeniem dla pokoju na świecie. Działające w Waszyngtonie Centrum Edukacji na temat Polityki Nierozprzestrzeniania Broni Nuklearnej pośpieszyło donieść, że do 2006 r. w Buszehr Iran mógłby wyprodukować od 50 do 75 bomb. Chciałoby się rzec: jak Rosjanie i Chińczycy mogli do tego dopuścić!
Centrum Edukacji na temat Polityki Nierozprzestrzeniania Energii Nuklearnej nie powie nam jednak, że podstawy irańskiego programu nuklearnego powstały dzięki pomocy USA już w 1957 r., zaledwie kilka lat po obaleniu demokratycznie wybranego premiera Mohammeda Mossadegha przez grupy wspierane przez CIA i wyniesieniu do władzy marionetki rządu USA, Szacha Reza Pahlawiego. Dla dyktatorskiego rządu – ale posłusznego Stanom Zjednoczonym – można było patrzeć przez palce na traktat o nierozprzestrzenianiu energii atomowej. Uruchomiono więc program inżynierii jądrowej na potrzeby cywilne pod uspokajającą nazwą „Atom dla pokoju”. Na potrzeby programu powstał jądrowy ośrodek badawczy w Teheranie, wyposażony w amerykański 5 megawatowy reaktor badawczy zasilany wysoko wzbogaconym uranem. Szach zamierzał do 2000 r. zbudować w Iranie z pomocą Amerykanów 23 elektrownie atomowe.
Reklama elektrowni atomowych z wizerunkiem Szacha Iranu.
Szach nie krył ambicji zbudowania arsenału broni jądrowej w oparciu o wybudowaną infrastrukturę. Według Centrum Badań nad Nierozprzestrzenianiem w Monterey, wywiady zachodnie były poinformowane w latach 1970’tych o badaniach w celach wojskowych prowadzonych przez fizyków jądrowych zatrudnionych przez rząd Iranu. W tym samym czasie, Szach nawoływał do ogłoszenia Bliskiego Wschodu strefą bez broni jądrowej.
Pierwsza elektrownia, którą chciał uruchomić Szach mieściła się w Buszehr. Jej budowy nie rozpoczęli Rosjanie, jak sugerują powierzchowne tytuły prasowe, ale firma Kraftwerk Union AG z Bonn - Joint Venture, w którego skład weszły Siemens AG i AEG Telefunken. Za cenę 4 do 6 miliardów dolarów konsorcjum miało wybudować reaktor wodny ciśnieniowy o mocy 1196 MW do 1981 r. W 1976 r. prezydent USA Gerald Ford podpisał dyrektywę umożliwiającą Iranowi kupno amerykańskiej jednostki przetwórczej umożliwiającej ekstrakcję plutonu z paliwa reaktora jądrowego. Pluton – jak wiadomo – jest używany do produkcji większości bomb atomowych. W tym czasie Richard Cheney był szefem sztabu Białego Domu, a Donald Rumsfeld Sekretarzem Obrony.
Administracja prezydenta Forda ogłosiła, że energia jądrowa może pomóc rozwijać rosnącą gospodarkę Iranu i umożliwi przeznaczenie nadwyżki wydobywanej ropy naftowej na eksport. Według Henry’ego Kissingera, który wtedy był Sekretarzem Stanu, ani razu w czasie dyskusji w Białym Domu nie pojawił się temat nierozprzestrzeniania broni jądrowej. Jako sygnatariusz Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej, Iran powinien był już w latach 70’tych poddać swój program jądrowy inspekcji Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Podczas swojej podróży do Iranu w 1978 r., prezydent Jimmy Carter podpisał z Szachem dwustronną umowę o współpracy w dziedzinie atomistyki, która przyznawała Iranowi status „najbardziej uprzywilejowanego kraju” w dziedzinie przetwarzania zużytego paliwa jądrowego. USA miała dostarczyć technologię ułatwiającą wyszukiwanie nowych złóż uranu.
Plany nowych islamskich władz Iranu nie zmieniły się po rewolucji z 1979 r. Władze chciały kontynuować programy rozpoczęte przez poprzedniego dyktatora i zamierzały honorować swoje zobowiązania finansowe wobec zachodnich firm budujących reaktory. Jednak pomimo wpłat miliardów dolarów na konta amerykańskich firm za dostawę paliwa jądrowego i firm niemieckich budujących elektrownię w Buszehr, kontrakty zostały zerwane przez zachodnich partnerów Iranu.
Dziś, podczas ceremonii otwarcia zakładu wzbogacania uranu w Natanz prezydent Iranu Mahmoud Ahmedinedżad chwalił się osiągnięciami irańskich inżynierów jądrowych. Zachodni komentatorzy z przejęciem mówią o wciąż rosnącym „zagrożeniu nuklearnym” ze strony Iranu. Jednak fakt pozostaje faktem, że dziś Iran jest o wiele dalszy od osiągnięcia możliwości produkcji bomb atomowych niż w 1976 r., gdy niedemokratyczny i łamiący prawa człowieka rząd Iranu był dobrym przyjacielem Stanów Zjednoczonych.